0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Bashar Taleb / AFPFot. Bashar Taleb / ...

Od kilku dni było jasne, że porozumienie jest tak blisko, jak nigdy wcześniej. Dziś w ciągu dnia dochodziły do nas nieoficjalne informacje: że Hamas akceptuje umowę, że Izrael zgadza się na warunki. I przeciąganie liny, również za pośrednictwem mediów – że Hamas w ostatniej chwili zmienił warunki, że Izrael wcale nie otrzymał akceptacji ze strony Hamasu.

W końcu krótko po godzinie 12:00 czasu waszyngtońskiego, czyli tuż po 19:00 w Gazie i w Tel Awiwie, na platformie społecznościowej Truth Social pojawił się wpis prezydenta elekta USA Donalda Trumpa:

„MAMY POROZUMIENIE DLA ZAKŁADNIKÓW NA BLISKIM WSCHODZIE. ZOSTANĄ UWOLNIENI NIEDŁUGO. DZIĘKUJĘ!” – napisał Trump.

Tuż przed 20:00 czasu polskiego na konferencji prasowej w ad-Dausze emir Kataru szejk Tamim ibn Hamad Al Sani potwierdził, że udało się osiągnąć porozumienie. Według jego słów porozumienie ma wejść w życie w niedzielę 19 stycznia 2025.

Nacisk Trumpa

Do jego inauguracji jako prezydenta pozostało już tylko pięć dni. Trump chciał mieć sukces jeszcze zanim obejmie stanowisko i trudno mu go odmówić. „Washington Post” na podstawie rozmowy z dyplomatą zaznajomionym z przebiegiem negocjacji, pisze, że Trump miał pozytywny wpływ na negocjacje w ostatnich dniach. „Pierwszy raz mieliśmy do czynienia z prawdziwą presją na Izrael, by podpisał porozumienie” – cytuje dyplomatę amerykański dziennik.

W rozmowach w stolicy Kataru, ad-Dausze, udział brał bliskowschodni wysłannik Trumpa, Steve Witkoff. Wieczorem w piątek 10 stycznia Witkoff odbył spotkanie z premierem Netanjahu. Według izraelskich źródeł spotkanie było „napięte”, a Witkoff był „agresywny”. Netanjahu początkowo chciał spotkać się z wysłannikiem Trumpa w sobotę wieczorem ze względu na trwający szabat. Witkoff miał w nieparlamentarnych słowach przekazać, że nie interesuje go szabat. Spotkanie odbyło się tak, jak chciał tego Amerykanin.

Przeczytaj także:

Główne ustalenia

Umowa nie jest jeszcze oficjalnie ogłoszona i udostępniona opinii publicznej. Z medialnych doniesień wiemy jednak, że jej podstawowe założenia to:

  • pierwsza faza implementacji umowy trwać będzie sześć tygodni,
  • w tym czasie siły izraelskie stopniowo będą wycofywać się z Gazy,
  • Hamas uwolni przetrzymywanych izraelskich zakładników w zamian za uwolnienie palestyńskich więźniów przetrzymywanych w Izraelu.
  • Mieszkańcy północnej Strefy Gazy będą mogli wrócić do swoich domów.

Umowa ma wejść w życie w ciągu 24 godzin od ratyfikacji przez Izrael. Jutro o 11:00 czasu lokalnego zbierze się izraelski Gabinet Bezpieczeństwa, który powinien umowę zaakceptować.

15 miesięcy, tysiące ofiar

Jeśli umowę uda się szybko wprowadzić w życie, będzie to długo wyczekiwany koniec trwającej ponad 15 miesięcy izraelskiej inwazji Strefy Gazy. Rozpoczęła się ona tuż po najkrwawszym ataku na Izrael ze strony Hamasu z 7 października 2023 roku, gdy zginęło niemal 1200 osób, w tym prawie 800 cywili – wśród nich 36 dzieci. W odpowiedzi Izrael rozpoczął najkrwawszą w swojej historii inwazję na Gazę. Według najnowszych danych palestyńskiego ministerstwa zdrowia w Gazie w wyniku inwazji zginęło 46,7 tys. osób, w tym ponad 11 tys. dzieci. Ostateczne liczby ofiar najpewniej będą wyższe. Warunki w Gazie nie pozwalają na dokładne policzenie i identyfikację wszystkich ofiar.

Jeśli potwierdzą się doniesienia o tym, że w osiągnięciu porozumienia kluczowa była rola ludzi Trumpa, w tym Witkoffa, będzie to wydarzenie definiujące spuściznę Joe Bidena w polityce międzynarodowej.

Umowa, którą udało się doprowadzić do końca, jest w swoich założeniach niemal identyczna jak ta zaproponowana przez prezydenta Bidena w maju 2024 roku.

Według oficjalnych danych na koniec maja 2024 mieliśmy do czynienia z przynajmniej 36,2 tys. ofiar śmiertelnych. Ponad 10 tys. mniej niż dziś.

Porażka Bidena

Karty, którymi w negocjacjach dysponował wówczas Joe Biden, są niemal identyczne, jak te, które są w grze dziś. Główną różnicą jest to, że dowództwo Hamasu jest dziś słabsze. 31 lipca w Teheranie zginął szef biura politycznego Hamasu Ismail Hanija (najpewniej z rąk Izraela, choć Izraelczycy oficjalnie nie przyznają się do zamachu w stolicy Iranu). 16 października w Strefie Gazy Izrael dopadł przywódcę Hamasu w Strefie Gazy i szefa biura politycznego po śmierci Haniji – Jahję Sinwara. „Washington Post” wspomina dziś, że osłabienie dowództwa Hamasu miało znaczenie w negocjacjach. Zdaniem anonimowego dyplomaty Hamas miał dziś ograniczone możliwości, by w negocjacjach nie zgadzać się na proponowane rozwiązania.

Biden nigdy jednak nie wstrzymał kluczowej dla prowadzenia inwazji pomocy wojskowej z USA dla Izraela. Nie wiemy dziś dokładnie, jakich argumentów wobec premiera Netanjahu użyła obecna amerykańska ekipa negocjatorów.

Ale ostatnie słowo należało już najpewniej do ekipy Trumpa, który za chwilę zostaje prezydentem na kolejne cztery lata.

Netanjahu odrzucał porozumienie

Netanjahu z pewnością ogłosi, że powrót zakładników do domów to jego sukces. Ale historia również nie oceni go tutaj łaskawie. Premier Izraela mógł zaakceptować bardzo podobne warunki wiele miesięcy temu. Zakładnicy wrócili, by do domów szybciej, część wciąż by żyła. 31 sierpnia 2024 roku izraelska armia znalazła w tunelu w Gazie sześć ciał zamordowanych zakładników. Propozycja Bidena ugrzęzła wówczas w kolejnych etapach negocjacji, które nie prowadziły do żadnego rozwiązania.

We wtorek 14 stycznia skrajnie prawicowy i antyarabski minister bezpieczeństwa wewnętrznego Izraela Itamar Ben-Gwir powiedział:

„Dzięki naszej politycznej sile przez ostatni rok udało nam się wiele razy powstrzymać porozumienie od finalizacji”.

W najbliższych dniach zobaczymy czy Ben-Gwir i jego inny sojusznik Becalel Smotricz spełnią swoje groźby i opuszczą rząd po osiągnięciu porozumienia z Hamasem. Znacznie utrudni to polityczne życie Netanjahu. Już po ogłoszeniu osiągnięcia porozumienia przez Amerykanów biuro izraelskiego premiera przekazało, że porozumienie nie jest jeszcze w pełni sfinalizowane i wciąż dogadywane są szczegóły. Storpedowanie umowy na tym etapie byłoby jednak dla Netanjahu politycznym samobójstwem i pójściem na wojnę z Donaldem Trumpem.

Trump i Netanjahu – skomplikowana relacja

Choć powszechnie sądzi się, że obaj przywódcy mają dobrą relację ze względu na ideologiczną bliskość, sprawa jest bardziej skomplikowana.

Na początku 2021 roku, po wyborczej porażce z Joe Bidenem, Netanjahu pogratulował zwycięzcy wyborów – Bidenowi. W grudniu 2021 roku Trump w rozmowie z izraelskim dziennikarzem Barakiem Rawidem powiedział: „Nie rozmawiałem z nim od tego czasu. Jebać go”.

Pod koniec swojej pierwszej kadencji Trump miał dojść do wniosku, że Netanjahu go wykorzystywał i oszukiwał w kwestii Palestyny i Iranu. W tym roku relacja wygląda jednak już na przynajmniej częściowo naprawioną. Według dziennikarzy „Washington Post” Trump miał powiedzieć Netanjahu, by ten „robił to, co musi”. Według senatora Lindsaya Grahama Trump wyraził też podziw dla militarnych osiągnięć Izraela.

Netanjahu dobrze wie, że USA są kluczowym sojusznikiem Izraela. Dlatego szybko pogratulował Bidenowi w 2020 roku. I dlatego teraz jest mało prawdopodobne, by postawił się Trumpowi, by ratować swoją koalicję. Szczególnie że według „Jerusalem Post” izraelska armia już teraz rozpoczęła przygotowania do opuszczenia Strefy Gazy. Nie oznacza to jednak jeszcze ani faktycznego wycofania się, ani nawet przerwania ataków. Tylko dziś w Izraelskich atakach w Strefie zginęło kilkadziesiąt osób. Już po ogłoszeniu ze strony Trumpa dowiedzieliśmy się o ataku na obóz al-Burajdż, w którym śmierć miało ponieść kilka osób.

Kluczowe dni przed nami

Czeka nas teraz kilka kluczowych dni. Ważne będą szczegóły umowy i ich implementacja. To wielotygodniowy proces. Nie wszyscy zakładnicy wrócą do domów od razu. Część rodzin dowie się, że ich bliscy nie przeżyli niewoli w Gazie. Wiele palestyńskich rodzin wróci na miejsce, gdzie stały ich domy i odkryje, że miejsca, w których budowali swoje życie, już nie istnieją. Nie znamy planu na odbudowę Gazy i tego, kto ma rządzić Strefą. Amerykanie i Izrael nie zgodzą się na to, by w procesie odbudowy brał udział Hamas. Odchodzący amerykański sekretarz stanu Anthony Blinken powiedział 14 stycznia, że Hamas zyskał co najmniej tylu nowych bojowników, ilu stracił w walkach z Izraelem. Wzajemna nieufność między Izraelczykami i Palestyńczykami jest bardzo wysoka.

W listopadzie 2023 roku amerykańsko-palestyński historyk Raszid Chalidi mówił nam w wywiadzie:

„Zawieszenie broni musi w końcu nastąpić. Ale szczerzę wątpię, by stało się to wkrótce. Czeka nas jeszcze wiele tragedii i niepotrzebnych śmierci, zanim ktoś w końcu zrozumie, że okupacja jest, i zawsze była, drogą donikąd”.

Wyczekiwany dzień

Wiele wskazuje na to, że 15 stycznia 2025 roku może zostać zapamiętany jako dzień, w którym krwawa wojna w Gazie z lat 2023-2025 znalazła swój koniec. Ale droga do trwałego pokoju wciąż jest daleka i wymaga trudnych decyzji z obu stron. Dziś jednak można pozwolić sobie na odrobinę optymizmu i cieszyć się z prawdopodobnego końca izraelskiej inwazji razem z Abdallahem al-Bajsunim, który powiedział dziś Al Dżazirze:

„Bardzo cieszymy się, że ten kryzys – ten smutek, bombardowania i śmierć, które nam się przytrafiły – nareszcie się kończy. Że wrócimy do naszych miejscowości, do naszych rodzin w Bejt Hanun... wrócimy do naszych starych żyć i będziemy szczęśliwi tak jak wcześniej”.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze