W przemówieniu na pl. Piłsudskiego Andrzej Duda bardzo chciał pokazać się jako prezydent wszystkich Polaków. Chwalił ostatnie 30-lecie, apelował o jedność. Nawoływał o porozumienie ponad podziałami. ”Lśni polska broń jak złotych kłosów łan” - mówił. Zupełnie nie jak Duda, który przez cztery lata sygnował dzielącą Polaków politykę PiS i łamał konstytucję
Przemówienie prezydenta na pl. Piłsudskiego było najważniejszym momentem oficjalnych państwowych uroczystości 101. rocznicy odzyskania niepodległości.
Prezydent Duda wykorzystał okazję, żeby:
Przemówienie prezydenta zaczęło się od bardzo rozbudowanej figury retorycznej.
“Kiedy stoimy tutaj, 11 listopada, na Placu im. marszałka Józefa Piłsudskiego, placu świadku tylu niezwykłych historycznych wydarzeń, wielkiej, czasem trudnej, niesamowitej i radosnej historii”
- mówił.
“Kiedy patrzymy na stojących tutaj pięknych polskich żołnierzy” - dodał. I rozmarzył się: “Lśni polska broń jak złotych kłosów łan w listopadowym słońcu, łopoczą biało czerwone sztandary” - mówił.
Oto więc wizja: historyczne miejsce, wojsko pod bronią, na całość „spogląda ze swojego postumentu marszałek Józef Piłsudski”.
Po takim wprowadzeniu prezydent Duda nawiązał do minionych 200 lat polskiej historii - od pierwszego rozbioru w 1772 roku. Przypomniał więc „ponad 123 lata zaborów i walkę kolejnych pokoleń o odzyskanie wolności”, II RP i jej upadek, „zdradę i sowieckie zniewolenie” oraz „zwycięstwo, to bezkrwawe, sprzed 30 lat”.
Było to jedno z kilku nawiązań do sukcesu ostatniego trzydziestolecia III RP w przemówieniu. Prezydent nie wspominał o spisku w Magdalence, układzie, postkomunizmie. Te wątki retoryki PiS całkowicie z przemówienia zniknęły.
“Bo na usta się cisną słowa piosenki »ja to mam szczęście« że w tym momencie żyć mi przyszło w kraju nad Wisłą”
- mówił, cytując znaną piosenkę.
Być może prezydent nieco się w tym momencie zagalopował: słowa tej piosenki łatwo odczytywać ironicznie.
Duda jednak mówił całkowicie serio, że ostatnie 30 lat Polski było udane:
“Mówią historycy, że ta dzisiejsza Polska to najbardziej wolna, najzamożniejsza i najbezpieczniejsza Polska od XVII w. (...) aż trudno w to uwierzyć (...) całe pokolenia nie miały takiego szczęścia jak my (...)”.
To całkowite odwrócenie tradycyjnej retoryki PiS o „Polsce w ruinie”, zagrożonej ze wszystkich stron.
Z drugiej strony, PiS rządzi już cztery lata, a Duda kończy pierwszą kadencję - musi więc mówić, że Polska jest krajem szczęśliwym, skoro jest już od tylu lat za jej stan współodpowiedzialny.
Wspominał następnie historię II RP - walkę o granice, budowę Centralnego Okręgu Przemysłowego, zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej 1920 roku nad bolszewikami (wspomniał przy okazji o „opiece matki najświętszej nad naszą ojczyzną” - był to jeden z kilku religijnych motywów w przemówieniu).
Potem przeszedł do konfliktów wewnętrznych. Przypomniał, że II RP rozdzierały bardzo ostre spory polityczne.
“Bohaterowie niepodległej Polski szli do więzienia, byli zamykani, internowani, szli na przymusową emigrację”
- mówił.
Dodajmy, zgodnie z prawdą: wielu bohaterów walki o niepodległość trafiło albo do twierdzy brzeskiej (po procesie politycznym z 1930 roku), albo do obozu w Berezie Kartuskiej (otwartego w 1935 roku), wreszcie - jak np. Wincenty Witos - zostało zmuszonych przez dyktaturę Piłsudskiego i jego następców do udania się na emigrację.
To dało prezydentowi powód do narzekania na zło, którym jest brak jedności.
“Ci, których nazywamy ojcami niepodległości, nie umieli się porozumieć (...) nie umieli powrócić wspomnieniem do tamtego wspólnego czasu, kiedy potrafili zasłonić Polskę piersią przed czerwoną nawałą”.
- mówił.
Dlatego, dodał, „ustawiliśmy ich razem obok siebie” - mówił prezydent, opisując kolejne pomniki stojące pomiędzy Pl. Trzech Krzyży i Belwederem w Warszawie.
Dmowski i Piłsudski, którzy w przeszłości rywalizowali co najmniej tak jak Tusk z Kaczyńskim (i serdecznie się nie znosili osobiście), mają pomniki, które dzieli 10 minut spacerem.
Duda podsumował:
“Polskie sprawy najważniejsze musimy prowadzić razem i bez oglądania się na podziały i na różne wizje w szczegółach”.
Wspólnota Polaków (różnych narodowości i religii, co zaznaczył), osadzona w tradycji, jest najważniejsza - takie było przesłanie. Wspomniał „ojca świętego św. Jana Pawła II” oraz mówił o dumie i sile Polski - pod rządami PiS, czego już nie dodał. Sukces jednak i to jest nowe, pozostawał sukcesem całego trzydziestolecia.
Duda dziękował rodakom za ciężką pracę i wysiłek (w tym miejscu po raz pierwszy dostał słabe oklaski). Dziękował „wszystkim, którzy przez 30 lat prowadzili polskie sprawy” - a więc także opozycji.
”Wszyscy prowadzili je po to, aby Polska rozwijała się jak najlepiej (...) jedna jest Polska i będzie jedna, i wszyscy jej służymy” - mówił.
Było to przemówienie ewidentnie skrojone pod kampanię - wybory wygra się w centrum, a nie na prawicy.
Duda przedstawiał się więc jako prezydent wszystkich Polaków, umiarkowany katolik szanujący tradycję, ale także dorobek ostatnich lat, pozbawiony agresji i wzywający - z wyżyn swojego urzędu - skłóconych polityków do jedności.
Niestety, zdaniem OKO.press ta przemiana Andrzeja Dudy nie jest wiarygodna. Przez całą swoją kadencję bez cienia wątpliwości popierał i podpisywał wszystkie projekty PiS, które dzieliły Polskę i Polaków na lepszy i gorszy sort. A także bez wahania łamał zapisy Konstytucji, którą przysięgał chronić.
Przypominamy tylko kilka naszych tekstów to dokumentujących.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze