0:000:00

0:00

"Zasługujemy na sprawiedliwe sądy, uczciwą administrację, uczciwą władzę, która dobrze zarządza krajem i sprawami społecznymi, z mocnymi gwarancjami dla praw socjalnych i obywatelskich, dla rodziny, dla konstytucji i ustroju" - mówił Andrzej Duda 3 maja 2018 na warszawskim placu Zamkowym z okazji rocznicy Konstytucji 3 maja omawiając swój pomysł konstytucyjnego referendum konsultacyjnego.

Trudno się z Andrzejem Dudą nie zgodzić. Problem polega na tym, że choć zasługujemy na te wszystkie gwarancje, to dotychczasowe postępowanie prezydenta i rządu PiS pokazywało raczej jak je łamać, choć Konstytucja stoi na straży tych wartości.

Referendum ma się odbyć 10 i 11 listopada 2018 roku. Prezydent już dziś zachęca: “Proszę, żebyście przyszli i w to wielkie święto powiedzieli jakiej Polski chcecie?”.

OKO.press w odpowiedzi na ten apel przypomina, że zgodnie z art. 126 ust. 2 Konstytucji RP Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium.

Zapytani, jakiej chcemy Polski, odpowiadamy: takiej, w której prezydent wywiązuje się ze swoich konstytucyjnych obowiązków. Andrzej Duda tego nie robi.

Wręcz przeciwnie uczestniczy w łamaniu Konstytucji, sam narusza jej zasady i legitymizuje naruszenia rządu. Oto dowody.

Nieopublikowanie wyroków Trybunału Konstytucyjnego

W latach 2015-2017 uchwalono kilka ustaw dotyczących Trybunału Konstytucyjnego, których konstytucyjność była następnie sprawdzana przez TK, m.in. w wyrokach z 3 grudnia 2015 roku, sygn. K 34/15, z 9 grudnia 2015 roku, sygn. K 35/15 oraz 9 marca 2016 roku, sygn. K 47/15. Część przepisów tych ustaw uznano na niekonstytucyjne.

Wyrok z 9 marca 2016 roku, który stwierdzał niekonstytucyjność w najszerszym zakresie, nigdy nie został opublikowany w Dzienniku Ustaw. Beata Szydło, będąca wtedy Prezesem Rady Ministrów, odmówiła również publikacji dwóch innych orzeczeń TK zawierających rozstrzygnięcia niekorzystne dla rządu PiS, tj. wyroku z 11 sierpnia 2016 roku, sygn. K 39/16 oraz z 7 listopada 2016 roku, sygn. K 44/16. Kilka innych orzeczeń TK wydanych w latach 2016-2017 zostało opublikowanych ze znacznym opóźnieniem.

Zgodnie z art. 190 ust. 2 Konstytucji orzeczenia TK „podlegają niezwłocznemu ogłoszeniu”. Odmowa publikacji orzeczenia TK stanowi delikt konstytucyjny. Prezydent nie reagował, choć powinien czuwać nad przestrzeganiem Konstytucji.

Niezaprzysiężenie sędziów TK

Poprzedni Sejm VII kadencji wybrał 8 października 2015 roku pięciu nowych sędziów TK, choć miał prawo do obsadzenia jedynie trzech miejsc, które zwalniały się 6 listopada. Andrzej Duda nie zaprosił żadnego z pięciu sędziów na odebranie ślubowania.

Sejm VIII kadencji, w którym samodzielną większość ma PiS, uchwalił nieważność uchwał z 8 października, a następnie 2 grudnia wybrał pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Andrzej Duda zaprzysiągł ich jeszcze tej samej nocy.

W wyroku z 3 grudnia 2015 Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że prezydent ma „obowiązek niezwłocznego odebrania ślubowania od sędziego Trybunału wybranego przez Sejm”. Zgadza się z tym prezydent, który w 4 grudnia 2015 roku w programie "Kawa na ławę" powiedział:

"Panie redaktorze, jeżeli chodzi o przyjmowanie ślubowania od sędziów. Prezydent Rzeczypospolitej przyjmuje ślubowanie od sędziów, którzy zostali wybrani przez Sejm, tak? Nie ma innej możliwości i nie ma możliwości jakiejkolwiek weryfikacji tych uchwał".

Czym potwierdził bezprawność swojego działania w przypadku nie odebrania ślubów od sędziów wybranych 8 października. Nie zrobił tego do dziś, więc nie są oni dopuszczeni do orzekania. W wyroku z 3 grudnia 2015 roku TK stwierdził również konstytucyjność wyboru trzech sędziów wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji (Romana Hausera, Krzysztofa Ślebzaka i Andrzeja Jakubeckiego). Oznacza to, że trzech sędziów wybranych przez PiS to tzw. "dublerzy" - według TK ich wybór nie ma skutków prawnych.

Zgodnie z Konstytucją - i wyrokiem TK, który podał wykładnię jej przepisów -

prezydent nie mógł nie przyjąć ślubowania od trzech sędziów prawidłowo wybranych przez poprzedni Sejm. Nie było mu także wolno przyjąć ślubowania od sędziów-dublerów. Złamał Konstytucję, zamiast czuwać nad jej przestrzeganiem, w dodatku wykazując się gorliwością wobec sejmowej większości.

Niekonstytucyjny wybór prezesa TK

Zgodnie z art. 194 ust. 2 Konstytucji Prezesa Trybunału Konstytucyjnego powołuje Prezydent spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Regulacja ta precyzowana jest w przepisach ustawowych.

19 grudnia 2016 roku (znowu - w nocy) Andrzej Duda podpisał ustawy "Przepisy wprowadzające ustawę o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym" oraz "O statusie sędziów Trybunału Konstytucyjnego". Obie weszły w życie kolejnego dnia - nie przewidywały żadnego vacatio legis.

Chodziło o to, by Trybunał nie zdążył dokonać analizy ich konstytucyjności.

Wprowadziły nieznane Konstytucji stanowisko „sędziego pełniącego obowiązki Prezesa Trybunału”, na które to stanowisko prezydent powołał Julię Przyłębską.

W ten sposób prezydent naruszył art. 194 ust. 2 Konstytucji, który nie przewiduje możliwości powołania p.o. Prezesa TK, a tym bardziej przekazania osobie zajmującej to stanowisko kompetencji organu konstytucyjnego, którym to organem jest Wiceprezes TK. Zgodę na powołanie Julii Przyłębskiej na to stanowisko musiał wyrazić również Prezes Rady Ministrów, co z kolei jest pogwałceniem art. 173 Konstytucji ustanawiającego zasadę odrębności i niezależności Trybunału od innych władz.

20 grudnia Julia Przyłębska zwołała Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK, do czego uprawniony według Konstytucji jest jedynie wiceprezes TK. Podczas tego niekonstytucyjnego Zgromadzenia, w którym brały udział trzy osoby nieupoważnione do orzekania (tzw. "dublerzy" - patrz poprzedni punkt) wybrano mgr Julię Przyłębską na Prezesa TK.

Mimo tych manipulacji za kandydaturą Przyłębskiej opowiedziało się tylko sześć z 14 osób obecnych na Zgromadzeniu, w tym trzy osoby niebędące sędziami TK. Nowa ustawa pozwalała jednak osiągnąć quorum na poziomie niższym niż połowa członków ciała kolegialnego, co jest niezgodne z konstytucyjnymi obyczajami.

Nowa ustawa wymagała również podjęcia przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK uchwały o przedstawieniu Prezydentowi kandydatów na stanowisko Prezesa TK. Uchwała ta – mimo jej niepodjęcia – została przygotowana i podpisana przez Przyłębską, a następnie przedstawiona Prezydentowi jako uchwała Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK. Na podstawie tej uchwały nastąpiło niezgodne z prawem powołanie Julii Przyłębskiej na stanowisko Prezesa TK.

Wybór Julii Przyłębskiej - jak widać - był możliwy dzięki ostentacyjnemu wręcz łamaniu i lekceważeniu przepisów konstytucyjnych i dobrych obyczajów, w czym prezydent - który powinien czuwać nad respektowaniem Ustawy Zasadniczej - odegrał kluczowa rolę.

Ustawa o Krajowej Radzie Sądowniczej

Według Konstytucji KRS składa się z 15 sędziów, Pierwszych Prezesów SN i NSA, Ministra Sprawiedliwości, przedstawiciela Prezydenta, 4 posłów wybranych przez Sejm i 2 senatorów wybranych przez Senat. Poprzednia ustawa o KRS zakładała, że sędziowie wybierani są przez władzę sądowniczą, by zapewnić ciału niezależność od władzy ustawodawczej i wykonawczej.

Ustawa z 8 grudnia 2017 roku, podpisana przez prezydenta 20 grudnia 2017 roku, zakłada, że 15 sędziów-członków KRS jest wybieranych przez Sejm. To niezgodne z Konstytucją, bo choć ustawa zasadnicza nie mówi wprost, że 15 sędziów wybierają sędziowie, jest to zgodne z logiką fragmentu o niezawisłych sądach i samej KRS.

Konstytucja podkreśla, że do KRS posłowie i senatorowie są wybierani przez Sejm i Senat. Jeśli Sejm miałby również wybierać sędziów-członków KRS, Konstytucja mówiłaby o tym wprost.

Ustawa z 8 grudnia 2017 roku zakłada także przedterminowe zakończenie 4-letniej konstytucyjnej kadencji wszystkich sędziów dawnej KRS.

Podpisując ustawę o KRS Duda - zamiast chronić niezależność i odrębność sądów i trybunałów (art. 173) oraz niezawisłość sędziów (art. 178) - naraził KRS na podporządkowanie władzy politycznej, czym dopuścił się ciężkiego naruszenia zasady trójpodziału władz.

Wygaszanie ustawą konstytucyjnie określonej kadencji Pierwszego Prezesa SN

Oprócz ustawy o KRS prezydent 20 grudnia 2018 podpisał również ustawę o Sądzie Najwyższym, mimo że niektóre jej zapisy są niezgodne z Konstytucją. Chodzi przede wszystkim o wygaszenie ustawą określonej w Konstytucji 6-letniej kadencji Pierwszej Prezes SN.

Art. 183.

  1. Sąd Najwyższy sprawuje nadzór nad działalnością sądów powszechnych i wojskowych w zakresie orzekania.
  2. Sąd Najwyższy wykonuje także inne czynności określone w Konstytucji i ustawach.
  3. Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej na sześcioletnią kadencję spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego.

Oprócz tego ustawa wprowadza nieznaną wcześniej instytucję skargi nadzwyczajnej, której dopuszczalność przewidują szeroko zakrojone klauzule generalne. Ustawa o SN przewiduje pięcioletni termin na wniesienie skargi, a na podstawie przepisów przejściowych pozwala ponownie rozpatrzyć sprawy zakończone w ciągu ostatnich dwudziestu lat.

Takie terminy budzą poważne wątpliwości co do realizacji zasady zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa, pewności obrotu. Mogą prowadzić do naruszenia konstytucyjnej wartości, jaką jest stabilność orzeczeń. Zamiast czuwać nad tymi wartościami, prezydent forsował te zmiany.

Wiek, w którym sędziowie SN przechodzą w stan spoczynku obniżono do 65 lat. Po tym czasie mogą się oni ubiegać u Prezydenta RP dwukrotnie o przedłużenie swojej czynnej służby o kolejne trzy lata. Budzi to wątpliwości w świetle art. 179 Konstytucji, który przewiduje powoływanie sędziów na czas nieoznaczony i może w łatwy sposób uzależnić ich od prezydenta.

Oprócz tego nowa ustawa wprowadza Izbę Dyscyplinarną (ma ona szybko usuwać z zawodu sprzeniewierzających się zasadom sędziów, prokuratorów i prawników). Obecna władza zyska też wpływ na obsadę nowego SN.

To wszystko stanowi kolejne naruszenie zasad niezależności i odrębności sądów i trybunałów (art. 173) oraz niezawisłości sędziów (art. 178), których prezydent na mocy Konstytucji winien być gwarantem.

Sądy powszechne uzależnione od ministra

W latach 2016-2018 PiS wielokrotnie nowelizował ustawę z 27 lipca 2001 roku. "Prawo o ustroju sądów powszechnych". W wyniku tych licznych zmian, prowadzonych chaotycznie i z pogwałceniem kultury legislacji, minister sprawiedliwości uzyskał daleko idące, a w wielu przypadkach całkowicie dyskrecjonalne, uprawnienia do ingerowania w obsadę organów sądów powszechnych, a także pośredniego wpływania na pracę sędziów tych sądów i kształtowania ich kariery zawodowej.

Wszystko to działo się za zgodą prezydenta, choć stanowiło pogwałcenie trójpodziału władz.

Minister sprawiedliwości zyskał sprzeczne z Konstytucją kompetencje do mianowania asesorów sądowych. Minister ma również duży wpływ na przebieg kształcenia przyszłych asesorów i sędziów w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, a organ ten zyskuje daleko idące uprawnienia w zakresie dopuszczania do sprawowania wymiaru sprawiedliwości.

Wprowadzone nowelizacje przyznały ministrowi sprawiedliwości również szerokie kompetencje w zakresie kreowania organów sądów powszechnych, w tym przede wszystkim prezesów i wiceprezesów, a także dyrektorów sądów. Taka władza umożliwia mu wpływanie na to, kto będzie kierował pracą sądów, a także daje możliwość pośredniego wpływania na środowisko pracy sędziów oraz decyzje dotyczące ich sytuacji zawodowej.

Minister Sprawiedliwości może także arbitralnie decydować o zgodzie na dalsze pełnienie funkcji sędziego po osiągnięciu wieku uprawniającego do przejścia w stan spoczynku.

Tak daleko idące uzależnienie sądów od władzy wykonawczej w postaci Ministra Sprawiedliwości narusza konstytucyjne zasady trójpodziału władz i separacji władzy sądowniczej, a także jest sprzeczne z zasadami niezależności i odrębności sądów i niezawisłości sędziowskiej.

Oceniając zmiany w ustawie o sądach powszechnych razem ze zmianami w ustawach o SN, KRS i TK, eksperci Fundacji Batorego uznali, że atak na sądy i trybunały był "przemyślany, zaplanowany i skuteczny", a obecne rozwiązania nie gwarantują już obywatelowi konstytucyjnego "prawa do niezależnego, bezstronnego, niezawisłego sądu" (art. 45).

Prezydent był czynnym uczestnikiem tego "ataku na sądy i trybunały", odegrał w nim pierwszoplanową rolę, co nie znaczy, że był mózgiem całej operacji. Wielokrotnie sprzeniewierzył się swojej konstytucyjnej roli opiekuna-strażnika Konstytucji.

Ułaskawienie Mariusza Kamińskiego

Mariusz Kamiński i trzech innych funkcjonariuszy CBA zostało w marcu 2015 roku skazanych przez Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieście na trzy lata więzienia za przekroczenie uprawnień (sprawa dotyczyła tzw. afery gruntowej z 2007 roku). Wyrok był nieprawomocny, wszyscy skazani wnieśli apelację.

Andrzej Duda w listopadzie 2015 roku zastosował wobec nich prawo łaski, Sąd Okręgowy umorzył postępowanie. Oskarżyciele posiłkowi w procesie złożyli skargę kasacyjną do SN.

31 maja 2017 roku Sąd Najwyższy podjął jednak uchwałę, w której stwierdził, że "prawo łaski może być realizowane wyłącznie wobec osób, których winę stwierdzono prawomocnym wyrokiem sądu”, a “zastosowanie prawa łaski przed datą prawomocności wyroku nie wywołuje skutków procesowych”, co znaczy, że takie ułaskawienie jest nieważne.

Zdaniem sędziów SN, jak i wielu prawników prezydent przekroczył swoje konstytucyjne prerogatywy.

Prezydent wyraził jednak - 12 czerwca 2017 w Super Expressie - znamienną opinię, która dobrze wyraża jego brak szacunku dla prawa:

Decyzję prezydencką, jeżeli chodzi o pana Mariusza Kamińskiego i inne osoby, które zostały skazane (...), podjąłem na własną odpowiedzialność, korzystając z moich konstytucyjnych prerogatyw, ta decyzja jest podjęta i koniec.

Jak wskazuje w uchwale SN, stosowanie prawa łaski wobec nieprawomocnie skazanych narusza co najmniej trzy konstytucyjne zasady:

  • domniemania niewinności - ponieważ wydanie aktu łaski zakładało winę ułaskawionego przed zapadnięciem prawomocnego wyroku, a art. 42 Konstytucji stanowi, że każdego nieskazanego prawomocnie uważa się za niewinnego;

Art. 42.

  1. Odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto dopuścił się czynu zabronionego pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia. Zasada ta nie stoi na przeszkodzie ukaraniu za czyn, który w czasie jego popełnienia stanowił przestępstwo w myśl prawa międzynarodowego.
  2. Każdy, przeciw komu prowadzone jest postępowanie karne, ma prawo do obrony we wszystkich stadiach postępowania. Może on w szczególności wybrać obrońcę lub na zasadach określonych w ustawie korzystać z obrońcy z urzędu.
  3. Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu.
  • prawa do sprawiedliwego sądu (art. 45 Konstytucji) – które w tym przypadku utraciły przede wszystkim osoby uznające się za poszkodowane przez działania Kamińskiego,
  • zasady trójpodziału władz (art. 10 Konstytucji) - ponieważ prezydent de facto uniemożliwił sądowi orzeczenie w sprawie.

Art. 10.

  1. Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej.
  2. Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat, władzę wykonawczą Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą sądy i trybunały.

Ustawa o zgromadzeniach publicznych (tę akurat prezydent skierował do TK)

Sejm 13 grudnia 2017 roku uchwalił nowelizację ustawy o zgromadzeniach publicznych. Nowe przepisy zakładają, że odległość między zgromadzeniami wynosić musi co najmniej 100 metrów. Oprócz tego wprowadzono zapis o możliwości otrzymania na trzy lata zgody władz na cykliczne organizowanie zgromadzeń i brak możliwości organizacji konkurencyjnego zgromadzenia w tym samym miejscu i czasie.

Do zmian przepisów wprowadzających “zgromadzenia cykliczne” wzywało wiele instytucji, m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich i Amnesty International. Wskazywano na polityczny kontekst ich uchwalenia (chodziło o szczególną ochronę tzw. miesięcznic smoleńskich) oraz fakt, że wprowadzają niekonstytucyjną "hierarchiczność". Zgromadzenia „cykliczne” na mocy decyzji wojewody, a więc urzędnika rządowego, miały być uprzywilejowane wobec „zwykłych”, które odbywają się za zgodą władz gminy oraz spontanicznych, o których zawiadamia się tylko policję.

To poważne ograniczenie konstytucyjnie gwarantowanej "wolności zgromadzeń".

Andrzej Duda pod koniec stycznia skierował sprawę do TK, w którym zasiadają sędziowie “dublerzy” oraz niekonstytucyjnie wybrana Prezes. We wniosku wskazywał m.in., że przepis o "zgromadzeniach cyklicznych" narusza konstytucyjnie gwarantowaną równość podmiotów na podstawie kryterium, które nie jest uzasadnione konstytucyjnie. Niekonstytucyjny TK uznał, że nowelizacja jest zgodna z konstytucją. Prezydent w takim wypadku zobligowany był do podpisania ustawy.

Nie zmienia to faktu, że jest ona niekonstytucyjna, za co prezydent ponosi już tylko pośrednią odpowiedzialność jako współtwórca obecnej formy "Trybunału Konstytucyjnego".

“Ustawa inwigilacyjna”

Sejm uchwalił 15 stycznia 2016 nowelę dotycząca funkcjonowania kilkunastu instytucji m.in. Policji, Straży Granicznej, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu, Wywiadu Wojskowego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego - tzw. ustawę inwigilacyjną. Nowe przepisy miały realizować wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który w 2014 roku nakazał wprowadzenie niezależnej kontroli nad pobieraniem danych telekomunikacyjnych przez policję i inne służby. Zdaniem specjalistów przepisy te nie tylko nie wypełniały postanowień tamtego wyroku, ale też otwierały furtkę do nowych nadużyć.

Zastrzeżenia wobec ustawy zgłaszał szereg instytucji. Biuro Analiz Sejmowych alarmowało, że zapisy ustawy nie są zgodne z wymogami Trybunału Sprawiedliwości UE ze względu na brak kontroli sądowej nad pobieraniem bilingów.

Rzecznik Praw Obywatelskich, Rada ds. Cyfryzacji, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Fundacja Panoptykon, Krajowa Rada Radców Prawnych, Naczelna Rada Adwokacka Klub Jagielloński dowodzili, że zapisy ustawy są niezgodne z Konstytucją. Nowe przepisy nie stwarzają wystarczających gwarancji ochrony prywatności i tajemnicy komunikowania się obywateli - twierdziła Edyta Bielak-Jomaa, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych.

Pomimo tak powszechnych i zasadniczych zarzutów Andrzej Duda nie zdecydował się na interwencję w trybie art. 122 ust. 3, czyli skierowania ustawy do TK, co powinien był zrobić jako strażnik ładu konstytucyjnego.

3 lutego 2016 podpisał ustawę, a organizacjom pozarządowym szefowa kancelarii prezydenta Halina Szymańska obiecała, że jeśli "będzie wola rozmowy", to rząd uchwali ustawę "naprawiającą, czyszczącą".

Zamiast prezydenta zareagował RPO Adam Bodnar, który w lutym 2016 skierował ustawę inwigilacyjną do Trybunału Konstytucyjnego. Wskazywał, że nowelizacja narusza m.in. gwarantowane w konstytucji prawo do ochrony prywatności (art. 47) oraz ochrony danych i informacji osobowych (art. 51) a także przepisy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

Art. 47.

Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym.

Art. 51.

  1. Nikt nie może być obowiązany inaczej niż na podstawie ustawy do ujawniania informacji dotyczących jego osoby.
  2. Władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym.
  3. Każdy ma prawo dostępu do dotyczących go urzędowych dokumentów i zbiorów danych. Ograniczenie tego prawa może określić ustawa.
  4. Każdy ma prawo do żądania sprostowania oraz usunięcia informacji nieprawdziwych, niepełnych lub zebranych w sposób sprzeczny z ustawą.
  5. Zasady i tryb gromadzenia oraz udostępniania informacji określa ustawa.

TK nie był zbyt szybki w rozpatrywaniu sprawy. W marcu 2018 RPO ogłosił, że wycofuje wniosek, ponieważ niekonstytucyjnie wybrana prezes Julia Przyłębska zdecydowała, że TK rozpatrzy wniosek w pięcioosobowym składzie, w tym w trzech niekonstytucyjnie wybranych sędziów "dublerów". RPO uznał, że "fasadowy TK" nie gwarantuje niezależnego i merytorycznego rozpatrzenia sprawy. Wyraził jednak nadzieję, że polskie sądy będą stosowały konstytucję i umowy międzynarodowe bezpośrednio.

Kto szanuje prawo i Konstytucję?

Andrzej Duda chce nawiązać z narodem dialog dotyczący przyszłej konstytucji. Osoba, która podejmuje się debaty o najważniejszym dokumencie państwa, winna budzić powszechne zaufanie i stanowić niepodważalny autorytet moralny. Do tej pory jednak, prezydent choć deklarował podczas zaprzysiężenia w sierpniu 2015, że jest człowiekiem niezłomnym, pokazał się raczej jako wykonawca linii politycznej partii. Czy instrumentalnie traktując konstytucję (jak w przypadku ustawy o zgromadzeniach), czy wprost i zupełnie świadomie łamiąc jej przepisy (jak w przypadku niezaprzysiężenia sędziów TK),

okazał też brak szacunku, a momentami ostentacyjną wręcz pogardę dla obecnej Konstytucji. Używał jej bez żenady do realizacji celów politycznych. To nie zachęca do debatowania z Andrzejem Dudą o konstytucji, przyszłej, obecnej, jakiejkolwiek.

Na początku przemówienia 3 maja prezydent zarysowywał sytuację i atmosferę wokół uchwalania Konstytucji z 1791. Stwierdził, że uczestnicy Sejmu Wielkiego

"balansowali na granicy prawa, by zmienić sytuację kraju".

Prezydent zapewne chciałby widzieć w tym analogię do "Dobrej zmiany".

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze