Andrzej Duda nie spełnił jednej z najważniejszych obietnic - kwoty wolnej od podatku dla wszystkich w wysokości 8 tys. zł. Rafał Trzaskowski ma inny pomysł: zarabiający mniej niż 30 tys. rocznie mieliby w ogóle nie płacić podatku. Pomysł Dudy z 2015 to dla budżetu 20 mld złotych. Trzaskowskiego - 27,5 mld. A kto najbardziej zyskuje?
Walka na programy czy emocje i kampanijne narracje? Dla każdego obserwatora polskiej sceny politycznej jest oczywiste, że w tej kampanii wyborczej wyjątkowo mało ważne były propozycje programowe kandydatów. Rafał Trzaskowski zaprezentował swój program na niewiele ponad dobę przed ciszą wyborczą przed pierwszą turą wyborów. Andrzej Duda swoje propozycje umieścił na stronie nieco wcześniej, ale w kampanii mówi przede wszystkim o osiągnięciach PiS i straszy kontrkandydatem.
Pojawiają się głosy, że w wyborach prezydenckich pomysły programowe są nie na miejscu ze względu na ograniczone konstytucyjne kompetencje głowy państwa. Trudno się z tym zgodzić: kampania wyborcza to rzadka okazja, by porozmawiać o pomysłach na rozwiązanie problemów społecznych, prezydent ma inicjatywę ustawodawczą, a program kandydata sporo mówi o tym, co ewentualnie może wetować jako prezydent. Dość powiedzieć, że to w kampanii Andrzeja Dudy w 2015 roku pierwszy raz padła propozycja programu 500+, który tak mocno wpłynął w ostatnich latach na polską politykę.
Dlatego warto się przyglądać ekonomicznym propozycjom dwóch kandydatów. Opisywaliśmy już pomysł Rafała Trzaskowskiego na dwustuzłotowy dodatek do emerytury dla kobiet, które wychowały dzieci.
Rozliczaliśmy też prezydenta z niespełnionych obietnic, w tym jednej z ważniejszych: podniesienia kwoty wolnej od podatku do 8 tys. złotych dla wszystkich. Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA oceniło, że byłaby to podobnie kosztowna propozycja co rozszerzenie programu 500+ na pierwsze dziecko, czego PiS początkowo nie proponował. Byłoby to natomiast korzystniejsze z punktu widzenia walki z ubóstwem.
PiS podniosło jednak kwotę wolną jedynie dla zdecydowanie najuboższych. Dla ponad 80 proc. Polaków kwota wolna od podatku to wciąż 3091 złotych. I jest tak niezmiennie od 2009 roku.
Rafał Trzaskowski postanowił w kampanii zagrać tym, że prezydent tej obietnicy nie spełnił i sam zaproponował zmiany w kwocie wolnej. Prześledźmy jej koszty i konsekwencje.
W programie kandydata PO czytamy:
„Dziś w Polsce najbardziej obciążone podatkami i obowiązkowymi składkami są te osoby, które zarabiają najmniej. Dlatego zaproponuję podwyższenie kwoty wolnej od podatku. Trzeba dążyć do tego, żeby osoby zarabiające do 30 tys. zł rocznie nie płaciły PIT-u w ogóle. Dla osoby zarabiającej między 30 tys. zł a 65 tys. zł rocznie kwota wolna wyniesie 8 tys. zł. Dla osób z najwyższymi pensjami wysokość PIT i obowiązkowych składek jest relatywnie mniejszym obciążeniem, w ich przypadku obecne zasady nie uległyby zmianie.”
Mamy tutaj identyfikację ważnego problemu, o którym piszemy w OKO.press regularnie: regresywność polskiego systemu podatkowego. W sierpniu 2019 analizowaliśmy ten problem. I pisaliśmy, że prawie nikt nie chce tego zmienić. Na podwyżki najwyższej stawki podatkowej i powrotu do trzech stawek PIT nie ma co w tym momencie liczyć. To decyzje mało popularne, do tego budzące ostry opór najzamożniejszych - grupy nieproporcjonalnie wpływowej w polskiej debacie publicznej. W obszernym tekście Bartosza Kocejki pisaliśmy już o kampanijnym populizmie obniżania podatków za wszelką cenę i jego możliwych negatywnych konsekwencjach dla usług publicznych.
Skoro jednak niemożliwe w tym momencie jest podwyższenie najwyższych stawek podatkowych, dobrze chociaż, że ktoś myśli o - skądinąd pilniejszym - podwyższeniu kwoty wolnej od podatku sporej liczbie Polaków, z wyłączeniem najbogatszych. To krok w stronę redukcji regresywności polskiego systemu podatkowego.
Według analityków CenEA ta propozycja kosztowałaby budżet państwa 27,5 mld złotych. To jeden z powodów, dla których należy do tego pomysłu podchodzić z ostrożnością. To mniej niż program 500 plus, ale niewiele mniej. Wypłata 500 złotych na dziecko pochłania około 40 mld złotych rocznie. A ten program z pewnością nie zostanie wycofany w najbliższych latach.
Wydatki z budżetu państwa wyniosły w 2019 414 mld złotych, w 2020 - jeszcze przed pandemią i kryzysem - założono 435 mld. Rafał Trzaskowski nie przedstawił w programie, skąd znajdą się pieniądze na tak kosztowne dla budżetu cięcie podatków. W połączeniu z deklaracją o zaostrzaniu reguł fiskalnych brzmi to umiarkowanie wiarygodnie.
Z kolei powszechna kwota wolna w wysokości 8 tys. złotych to koszt około 20 mld złotych. Program Trzaskowskiego jest więc nieco droższy. Przede wszystkim przez znaczne podniesienie progu dochodowego, do którego opodatkowania w ogóle miałoby nie być. Dziś podatku nie płacą tylko osoby zarabiające poniżej 8 tys. złotych rocznie (to 667 zł miesięcznie). U Trzaskowskiego to 30 tys. (czyli 2,5 tys. złotych miesięcznie).
Załóżmy jednak, że pomysł Trzaskowskiego faktycznie zostanie zrealizowany. Jakie byłyby skutki dla podatników?
Na powszechnej kwocie wolnej zyskałoby 12,8 mln gospodarstw domowych, na propozycji Trzaskowskiego – 11,1 mln. W wersji pomysłu kandydata PO, zyski z wyższej kwoty wolnej omijają najbogatsze gospodarstwa. Natomiast jest to zmiana obejmująca zdecydowaną większość Polaków, bo gospodarstw domowych jest w Polsce około 14,5 mln.
Różnicę między powszechnym objęciem wszystkich podatników kwotą wolną w wysokości 8 tys. złotych a propozycją z programu Trzaskowskiego dobrze ilustruje to, kto na propozycji zyskuje. W przypadku powszechnego podniesienia kwoty wolnej, 21 proc. zysku trafia do najbogatszych 20 proc. gospodarstw domowych. W wersji Trzaskowskiego jest to tylko 4,7 proc.
Na wykresie można prześledzić wpływ dla dochodów w gospodarstwach domowych według ich obecnych dochodów i typu rodziny. Pierwsza grupa docelowa to najbiedniejsze 10 proc. gospodarstw, druga kolejne 10 proc. itd., dziesiąta – dziesięć proc. najbogatszych.
Najwięcej zyskują grupy między trzecią a siódmą. Biedniejsi mniej, bo już teraz spora ich część jest zwolniona z podatku. Pamiętajmy, że około dwie trzecie Polaków zarabia mniej niż średnia krajowa, która w 2019 roku wyniosła 4918 złotych brutto, czyli ok. 3,5 tys. zł netto.
Podsumowując – propozycja Trzaskowskiego jest ambitna i mogłaby być pierwszym od dawna krokiem ku bardziej sprawiedliwemu systemowi podatkowemu w Polsce.
Z jednej strony, nawet jeśli Rafał Trzaskowski wygra, nie ma żadnej gwarancji, że uda się taki pomysł wprowadzić. Ale jeśli skorzystałby z prezydenckiej inicjatywy ustawodawczej, to nie można wykluczyć, że Sejm przyjąłby ten pomysł w takiej lub zmienionej formie. PiS czasem ulega presji innych partii, zwłaszcza gdy chodzi o programy społeczne. O rozszerzeniu 500 plus Platforma Obywatelska mówiła już w lutym 2016, czyli dwa miesiące przed rozpoczęciem wypłat pieniędzy z programu. Ostatecznie Sejm w kwietniu 2019 przyjął ustawę rządową, która była realizacją „piątki Kaczyńskiego”. Nie wiadomo, czy PiS przejąłby ten pomysł, gdyby nie odczuwał nacisku ze strony opozycji.
Analogicznie, odrzucenie prezydenckiej ustawy z popularnym pomysłem zwiększającym dochody sporej części Polaków może być politycznie kosztowne.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze