W ramach propagandowej obróbki akcji blokowania wyjazdu Magdaleny Ogórek z gmachu TVP dziennikarze "Wiadomości" już cztery razy zasadzali się na psychoterapeutkę Elżbietę Podleśną, nachodząc ją w szpitalu. Fragmenty najścia na placówkę pokazał zmanipulowany materiał o protestach pod TVP. Pokazano w nim twarze i nazwiska protestujących bez ich wiedzy i zgody
Trwa propagandowa akcja wymierzona w uczestników sobotniej (2 lutego 2019) akcji blokowania wyjazdu auta Magdaleny Ogórek spod gmachu TVP. Opisaliśmy już, jak przesadzoną wersję "napaści" - podaną przez samą Ogórek, - "kupili" nie tylko politycy PiS (minister Brudziński: "dzicz") i media prorządowe, ale także środowiska opozycyjne (Zandberg: "głupota i zbydlęcenie) i media niezależne.
Błyskawicznie zareagowała policja, która już w niedzielę 3 lutego zastukała (używając również pięści) do drzwi sześciorga aktywistów, którzy brali udział w sobotniej akcji. Podejrzani o popełnienie dwóch wykroczeń (o tamowanie ruchu na drodze publicznej oraz umieszczanie bez zgody w miejscu publicznym ulotek ) są m.in.:
Szóstą osobą jest Elżbieta Podleśna, terapeutka uzależnień z 15-letnim stażem w warszawskim szpitalu, która stała się szczególnie upragnionym celem TVP.
W poniedziałkowych "Wiadomościach" ukazał się materiał o 10 osobach "szczególnie podejrzanych". Materiał był - jak to w "Wiadomościach" - spreparowanym dowodem na skrajną agresję i zacietrzewienie aktywistów. I na ich zajadłość w "zaszczuwaniu Ogórek".
W "Wiadomościach" TVP pokazało twarze i nazwiska protestujących.
"Około 15:30 wdarł się do mojego gabinetu człowiek, który podawał się za redaktora TVP - opowiada Podleśna OKO.press. - Nie zapukał, nie przedstawił się mimo moich wezwań. Od progu nagrywał mnie komórką. Pytał, dlaczego tak potraktowałam panią Ogórek, czy uważam, że mam do tego prawo. Na szczęście nie miałam akurat w gabinecie pacjenta".
Podleśna jest psychoterapeutką w warszawskim szpitalu.
"Nagrywanie w szpitalu, a zwłaszcza moim oddziale jest zakazane. Moi pacjenci nie są stroną w tej sprawie. Moim obowiązkiem jest zapewnienie im bezpieczeństwa" - mówi.
"Pana z TVP grzecznie wyprowadziłam poza budynek, powiedziałem, że jeśli sam nie pójdzie, to wezwę ochronę, żeby mu towarzyszyła. Uspokoiłam go, że w przeciwieństwie do jego firmy ochrona szpitala nie wyrzuca ludzi siłą".
Podczas protestów pod gmachem telewizji publicznej, 22 stycznia 2019 ochrona TVP wyrzuciła Podleśną z holu budynku, trzeba było wezwać karetkę.
"Gdy tylko wróciłam do gabinetu, zadzwoniła portiernia z informacją, że szuka mnie jakaś pani z TVP. Odmówiłam. Ale jaką mam mieć pewność, że się tu nie wedrą? Żadnej. Wiesz, jaki będzie ciąg dalszy? Nie wiesz? To pomyśl.
OKO.press: Czyli nachodzili cię już dwa razy?
"Nie, w sumie cztery razy. Już w niedzielę [3 lutego] ekipa TVP zameldowała się w recepcji mojego szpitala, zagadywali pracowników, materiał ukazał się w niedzielnych "Wiadomościach" TVP. Nie oglądałam, staram się oszczędzać. A dzisiaj rano pojawiły się pod moim oddziałem ekipy TVP i TVN, mnie jeszcze nie było w pracy, mój personel sobie z nimi poradził.
Był też długi telefon z TVP Info pana, który przedstawił się jako Filip (nazwisko mi uciekło) i starał się wziąć mnie pod włos.
Tłumaczył, że chciałby dać mi szansę przedstawienia swojej wersji wydarzeń. I że chyba mi na tym zależy, prawda?
Powiedziałam, że to, co miałam do powiedzenia, to mówiłam przez 17 dni protestów pod TVP. I że mam zero zaufania, że materiał nie zostanie zmanipulowany. Nie byłabym zaskoczona, gdyby nagrywał naszą rozmowę, choć dał mi słowo honoru, że nie nagrywa. A teraz przepraszam, muszę już iść. Prowadzę grupę terapeutyczną".
W poniedziałkowych "Wiadomościach" 4 lutego widać fragmenty inwazji "reportera TVP", o którym opowiadała Poldeśna. Pojawia się też rozmowa z dyrektorem placówki, w której pracuje terapeutka. "Jest to zachowanie związane z przemocą i z doprowadzeniem kogoś do stanu bezbronności. Niezależnie od poglądów politycznych, musi być bardzo wnikliwie zbadane" - tyle opublikowała TVP. Co dyrektor powiedział poza tym?
"Wiadomości" pokazują też znany w Warszawie budynek szpitala, co pozwala zidentyfikować miejsce pracy Podleśnej.
Od soboty Elżbieta Podleśna jest obiektem zmasowanego hejtu w mediach społecznościowych. Materiał TVP z pewnością zachęci do kolejnych ataków na tych, którzy jak to ujęły Wiadomości TVP, "napadając na Magdalenę Ogórek podważają wolność słowa w Polsce".
Elżbieta Podleśna brała udział w słynnej próbie blokady Marszu Niepodległości 11 listopada 2017 roku. Jego uczestniczki zostały ukarane grzywną - jak pisało OKO.press - w "haniebnym wyroku". Wcześniej prokuratura odstąpiła od ścigania narodowców, którzy kopali, bili i pluli na kontr-demonstrantki ponieważ "zamiarem atakujących nie było pobicie, lecz okazanie niezadowolenia (...) a przemoc ze strony napastników była nakierowana na mniej newralgiczne części ciała”.
23 listopada 2017 Podleśna - w kołnierzu ortopedycznym po urazie kręgosłupa, którego doznała w czasie wynoszenia przez narodowców - opowiadała "Gazecie Wyborczej: "Bałam się, ale gdyby tego nie zrobiła, media nie zainteresowałyby się tym, że marsz nacjonalistów jest przedstawiany jako impreza pokojowa. Polska coraz bardziej otwiera się na rasizm i ulega faszyzacji".
W nocy 21 lipca 2018, dzień po pobiciu pod Sejmem demonstrantów w obronie wolnych sądów, Podleśna na filiach biur dwóch posłów PiS umieściła napis „PZPR”, a na chodniku „Czas na sąd ostateczny”.
"No tak, spokojna, pulchna kobiecina, w wieku średnio-starszym, lat 50, a lata ze sprejem. Może dlatego, że posłom, na których głosowałam, wyłącza się mikrofon po 30 sekundach? Może dlatego, że wielokrotnie, na chama, łamana jest Konstytucja?
Może dlatego sięgam po środki, które normalnie nie mieszczą się w moim repertuarze?" - tłumaczyła OKO.press.
Iwona Wyszogrodzka już była na komendzie. „O 20.15 złożyłam zeznania. Absolutny rekord, w 23 godziny po zdarzeniu. Zarzucono mi m.in, że „wystawiłam na widok publiczny” te wlepki „TVoja wina” naklejone na samochód pani Ogórek bez jej zgody, bo tylko tak można zastosować art. 63a par. 1.
Pod komendą czekała już na mnie ekipa TVP Info wypytując, czy nie żałuję tego, co stało się. Milczałam, więc zapytali, czemu nie chcę rozmawiać. Na to jedyne pytanie odpowiedziałam: „Bo porządni ludzie z wami nie rozmawiają”.
Szczególne wzburzenie demonstrantów i innych aktywistów ulicznych protestów wzbudziła pochopna ocena blokowania samochodu Magdaleny Ogórek. Wielu polityków i dziennikarzy (nawet Gazety Wyborczej) "kupiło" wersję przedstawiona przez samą Ogórek. Już o tym pisaliśmy w OKO.press.
[wstaw_tresc kategoria="artykul" id="178339"
W poniedziałek i wtorek media niezależne zmieniły front. Jak napisał w poniedziałek w "Wyborczej" Krzysztof Pacewicz: "Jeśli blokowanie wyjazdu Magdaleny Ogórek nazywamy "linczem", "przemocą", "nienawiścią" czy "zbydlęceniem", to nieświadomie przyjmujemy język Prawa i Sprawiedliwości. PiS próbuje w ten sposób wykorzystać nastrój "braku zgody na nienawiść" po tragedii w Gdańsku do kneblowania społecznego oporu. Nie dajmy się rozgrywać".
Sebastian Słowiński: "Zatrzymana na ułamek chwili redaktor Ogórek napisała na twitterze, że była opluwana przez demonstrantów, jej samochód został porysowany, że była szarpana. Tę wiadomość bezrefleksyjnie przyjął Adrian Zandberg, pisząc o „zbydlęciałym” proteście. Potem list do organizatorki Eli Podleśnej, autorstwa Czuchnowskiego, artykuł potępiający przemoc w Newsweeku, setki tweetów i postów, że to skandaliczny protest był. KOD ramię w ramię z Brudzińskim potępia, TVN ramię w ramię z TVP pisze o wulgarnych hasłach, wandalach i przemocy.
Tym wulgarnym hasłem miała być treść jakże obscenicznej naklejki o treści: „TVP łże” czy okrzyki „wstyd” i „kłamczucha”. Strach redaktor Ogórek, która została osaczona przez demonstrantów, przez który Czuchnowskiemu zrobiło się żal „kruchej pani” nie jest jednak widoczny na żadnym zdjęciu ani na filmie. Widać tam raczej ubawioną policją redaktorkę prorządowej telewizji i jej ironię „co mi zrobicie”. Jeżeli cokolwiek można orzec o „osaczonej” redaktorce, to to, że czuje się i pozuje jak gwiazda wątpliwej jakości. Strach natomiast odczuwać mogą jedynie demonstranci, na których świętą nagonkę rozpoczęło, co oczywiste, TVP i potem media liberalne oskarżające ich o przemoc. Stali się oni celem ataków zarówno prawicy, jaki i liberalnej strony oraz internetowych trolli czy kiboli. Ci ostatni grożą im gwałtem, pobiciem, zabójstwem. Ale czy to ci demonstranci używali wulgarnej przemocy? Na czym ona miałby polegać? Nie mam pojęcia, nigdzie jej nie widzę".
Ewa Borguńska, uczestniczka protestu pod TVP: "Wielu znaczących polityków „opozycji” na wyścigi, paru rządzącej partii, dziennikarze mediów prywatnych obu plemion, prezes telewizji partyjnej, Rzecznik Praw Obywatelskich wywołany do odpowiedzi z samego rana też – wszyscy oburzali się, potępiali, odsądzali od czci i wiary uczestników protestu wobec tego, co robi na ogólnopolskiej antenie M.O. Zasięgi setek tysięcy odsłon plus drugie tyle widzów i słuchaczy.
Bo kilkanaście osób wykrzyczało byłej kandydatce na Prezydenta RP z ramienia SLD i obecnej (w zasadzie nie wiem jak ją nazwać, bo przecież nie dziennikarką) redaktorce (?), polityczce propagandowej PiS głównie „kłamczucha”, „sprzedałaś się”, „wstyd”, „hańba”, „zatrudnijcie Dziennikarzy”. To ostatnie hasło powinno zacząć wybrzmiewać pod różnymi redakcjami. Np. Rzeczpospolita, jakoś ok. 7-8 rano opublikowała dość pokaźny artykuł oparty wyłącznie na twittach. Bez obecności na miejscu, bez kontaktu z zainteresowanymi. Na dobry początek niedzieli.
Ale dotyczy to także TVN, Polsatu, "Gazety Wyborczej", Superstacji, TOK FM (którego dziennikarkę 22 stycznia ochrona TVP siłą wyprowadziła z budynku, a policja legitymowała uniemożliwiając wykonywanie pracy) i innych. Zrozumiałe politycznie wzmożenie moralne ministra Brudzińskiego przy wsparciu wszystkich powyższych, na czele z redaktorem Czuchnowskim (16,4 tys. zasięgu plus zasięg portalu "GW") wystosowującym list publiczny do Elżbiety Podleśnej (może niech skupi się lepiej na Srebrnej, co? Czy może to była rozprawka w ramach oddechu i relaksu?) poskutkowało tym, że kilkoro z protestujących dostaje w wiadomościach prywatnych groźby karalne i niewyobrażalny hejt".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze