0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Kuba Ociepa / Agencja GazetaKuba Ociepa / Agencj...

Kardynał Stanisław Dziwisz rozmowę w TVN24 położył brawurowo. „Nie wiem”, „nie pamiętam”, „byłem poza tym” padały tak gęsto, że można by zapytać, co właściwie kardynał robił przez ostatnie 40 lat?

Pytania Piotra Kraśki były łatwe do przewidzenia. Rozmowa kręciła się wokół odpowiedzialności Jana Pawła II za tuszowanie przestępstw seksualnych w Kościele oraz zaniedbań w sprawach przestępstw seksualnych, które popełniali duchowni z diecezji krakowskiej pod rządami Dziwisza. Ostatnio ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski ujawnił, że bezskutecznie donosił o nich kardynałowi w 2012 roku.

Dziwisz nie dość, że nie wykazał elementarnej empatii wobec ofiar nadużyć seksualnych, to co najmniej pięć razy mijał się z prawdą lub po prostu kłamał.

Jan Paweł II pedofilii nie tolerował

„Nie, nie widziałem, tak że nie mogę się wypowiadać na temat tego filmu” – odpowiedział Dziwisz pytany o "Zabawę w chowanego", drugi film braci Sekielskich na temat przestępstw seksualnych w Kościele.

Taki początek nie zapowiadał niczego dobrego. Ze względu na rozgłos, jaki towarzyszył filmowi oraz na finał sprawy – podanie się bp. Edwarda Janiaka do dymisji – każdy rezolutny kościelny hierarcha zapewne zdawałby sobie sprawę, że trzeba w tym momencie powiedzieć o "szokującym obrazie", "bolesnej historii".

Ale nie kard. Dziwisz, który ostentacyjnie przyznaje, że filmu nie widział. Pytany zaraz po tym o to, dlaczego biskupi kryją księży, którzy dopuścili się przestępstw pedofilskich, mówi: „Ja myślę, że biskupi, nie wiem, widocznie ci, którzy musieli zrezygnować, może są winni czemuś. Ale każdy biskup stara się śledzić postawę Jana Pawła II i po tym papieży Benedykta i Franciszka. Jan Paweł II już na początku tego wieku powiedział do biskupów amerykańskich: »tolerancja zero!«. Myślę, że od tego rozpoczęła się walka z ukrywaniem… I inne dokumenty, które on opublikował, żeby pomóc biskupom w tych trudnych momentach, gdzie istniały te, powiedzmy, grzechy”.

Jan Paweł II już na początku tego wieku powiedział do biskupów amerykańskich: »tolerancja zero!«.

Rozmowa w TVN24,20 października 2020

Sprawdziliśmy

Tak powiedział, ale pedofile wciąż są tolerowani w Kościele.

Kardynał Dziwisz myli się nawet co do daty. Jan Paweł II rzeczywiście ogłosił zasadę „zero tolerancji” dla przestępstw pedofilskich w amerykańskim Kościele, ale zrobił to w liście z 1994 roku, a nie na początku XXI w. Poza tym fałszywe było samo hasło. Wbrew szumnym deklaracjom pedofile byli i nadal są tolerowani w Kościele.

Jak pisał dla OKO.press Andrzej Sidorski, w 1994 i 1996 Jan Paweł najpierw dla USA, a potem dla Irlandii wydał indulty, które podwyższały wiek kanonicznej ochrony małoletnich w tych krajach z 16 do 18 lat. Ponadto czas przedawnienia został wydłużony do dziesięciu lat, liczonych od ukończenia przez ofiarę osiemnastego roku życia. Dopiero w 2001 roku listem apostolskim „Sacramentorum sanctitatis tutela” Jan Paweł II rozszerzył ten zapis na cały świat.

Ten papieski dekret, a także późniejsze akty watykańskiego prawa, nie zawiera jednak przepisów, które zobowiązywałyby biskupów do powiadamiania świeckich organów ścigania o przestępstwach seksualnych podległych im księży. W Polsce niezawiadamianie o nich stało się karalne dopiero w 2017 roku.

Jan Paweł II nie uchwalił też prawa nakazującego bezwzględne wydalanie sprawców przestępstw seksualnych ze stanu kapłańskiego. Zgodnie z kościelnym prawem księża, którym udowodniono molestowanie, a nawet gwałty na dzieciach, po wyjściu z więzienia mogą wracać do posługi kapłańskiej. Pisaliśmy o wielu takich przypadkach w OKO.press.

Przeczytaj także:

Spotkania z ks. Isakowiczem-Zaleskim nie było

Stanisław Dziwisz przez połowę rozmowy pytany jest o sprawę ks. Jana Wodniaka.

Przypomnijmy. Ks. Jan Wodniak w latach 80. kilkaset razy wykorzystywał seksualnie Janusza Szymika, ministranta z Międzybrodzia Bialskiego. Szymik informował o tym w 1993 i 2007 roku Tadeusza Rakoczego, ówczesnego biskupa bielsko-żywieckiego. Bezskutecznie. Biskup wbrew obowiązkowi nie powiadomił o sprawie Watykanu, a księdzu pozwalał nadal być proboszczem.

W 2008 roku Szymik opisał więc sprawę ks. Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu. Ten w 2012 roku miał przekazać list Szymika oraz opis kilku innych spraw dotyczących pedofilii w Kościele kard. Dziwiszowi do rąk własnych.

Gdy ten zignorował doniesienie, ks. Isakowicz-Zaleski wysłał kolejny list, opisujący te same sprawy, do watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary. Potwierdził to ks. prof. Andrzej Kobyliński, który tłumaczył list na język włoski.

Na antenie TVN24 kardynał pytany o tę sprawę broni się na dwa sposoby. Jeden i drugi fałszywy.

Najpierw Dziwisz idzie w zaparte, że żadnego spotkania z Isakowiczem-Zaleskim na temat sprawy ks. Wodniaka ani listu od jego ofiary nie pamięta.

Ja robiłem kwerendę nawet w kurii. Listu [Janusza] nie widziałem nigdy.

TVN 24,19 października 2020

Sprawdziliśmy

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski ze szczegółami opisuje spotkanie podczas którego wręczył kardynałowi list. Jego wersję potwierdzają inne źródła.

Dziwisz zapewnia również, że:

  • "Żadna wiadomość tam [do Rzymu – red.] nie dotarła. Tutaj w Krakowie bardzo późno ta wiadomość do mnie dotarła, właściwie dowiedziałem się z prasy o tym [sprawie ks. Wodniaka – red.]";
  • "Chcą przerzucić na mnie odpowiedzialność, a tej odpowiedzialności nie miałem, wiedzy nie miałem".

Tymczasem ks. Isakowicz-Zaleski po opisaniu sprawy przez Onet i zaprzeczeniach krakowskiej kurii, opublikował list, który w kwietniu 2012 roku zaniósł kardynałowi. O szczegółach spotkania ksiądz opowiedział w czwartek 21 października (wywiad z Dziwiszem odbył się 19 października) na antenie TVN24:

"Była to wizyta oficjalna w kurii w godzinach urzędowania. Najpierw poprosiłem o audiencję. Przyniosłem nie tylko list, w którym było siedem wyszczególnionych spraw, w tym na pierwszym miejscu sprawa Janusza Szymika, ale też kilka innych spraw, które dotyczyły metropolii krakowskiej. I do tego była dołączona teczka z listami czytelników, którzy właśnie pisali w tych sprawach.

To wszystko przyniosłem ks. kardynałowi. Siedzieliśmy w jego gabinecie, on to przy mnie przeglądał, komentował niektóre sprawy i powiedział, że się tym zajmie"

– opowiadał Isakowicz-Zalewski.

Jego wersję wydarzeń potwierdził także, powołując się na swoje źródła, katolicki publicysta Tomasz Terlikowski.

Trudno było się mieszać

Dziwisz bronił się także tym, że sprawa ks. Wodniaka miała miejsce w diecezji bielsko-żywieckiej, a nie archidiecezji krakowskiej. To, zdaniem kardynała, odsuwa od niego jakąkolwiek odpowiedzialność.

Ta sprawa po prostu nie należała do mnie. Sprawa należała zawsze do biskupa ordynariusza bielsko-żywieckiego

TVN 24,19 października 2020

Sprawdziliśmy

Dziwisz stał na czele metropolii w skład której wchodziła diecezja bielsko-żywiecka. Powinien więc interweniować w razie zaniedbań podległego mu biskupa

Dziwisz podkreślił to jeszcze dwukrotnie:

  • "Nie mogę na ten temat dużo mówić, to jest inna diecezja, nie wiem, jak tam się działo to wszystko";
  • "To jest inna diecezja i trudno się mieszać w sprawę innej diecezji, chociaż zaprzyjaźnionej".

"Zaprzyjaźnionej" to niedokładne określenie. Tak naprawdę związek jest dużo bardziej formalny. Diecezja bielsko-żywiecka wchodzi w skład metropolii krakowskiej, na której czele w latach 2005-2016 stał Dziwisz. Zgodnie z Kodeksem prawa kanonicznego metropolicie - w stosunku do sufraganów, czyli biskupów ordynariuszy stojących na czele diecezji wchodzących w skład metropolii - przysługuje m.in.:

  • czuwać nad właściwym zachowaniem wiary oraz dyscypliny kościelnej i powiadamiać Biskupa Rzymskiego o nadużyciach, jeśli jakieś są;
  • dokonywać kanonicznej wizytacji, gdyby jej zaniedbał któryś z sufraganów - po uzyskaniu wcześniej aprobaty Stolicy Apostolskiej.

Dziwisz mógł więc zareagować i próbować wyjaśnić sprawę, z którą przyszedł do niego ks. Isakowicz-Zaleski, pomimo tego, że wydarzenia miały miejsce w diecezji bielsko-żywieckiej.

Jan Paweł II nie wiedział o Macielu

Piotr Kraśko zapytał także Dziwisza o założyciela zakonu Legionistów Chrystusa Maciela Degollado, który wykorzystywał seksualnie młodych seminarzystów oraz własne dzieci, był bigamistą, narkomanem i malwersantem. Do Watykanu pierwsze zgłoszenia o tym, że Maciel molestuje małoletnich, docierały już w latach 40.

Dziwisz zapewniał, że nic o tym nie wiedział ani on sam, ani Jan Paweł II.

Byłem absolutnie poza tym, nigdy czegoś podobnego nie słyszałem. (...) [Jan Paweł II] nigdy nie stosował takich rzeczy, nigdy nie ukrywał. Poza tym wszystkie papiery urzędowe były w urzędach, tych, które były odpowiedzialne.

Rozmowa w TVN24,20 października 2020

Sprawdziliśmy

Ofiary Maciela pisały do Jana Pawła II, złożyły skargę w Watykanie. W 1999 r. papież zwołał w tej sprawie spotkanie.

Tą wypowiedzią kard. Dziwisz zarzucił kłamstwo papieżowi Franciszkowi. Kraśko w trakcie rozmowy przytoczył słynną „anegdotę” papieża Franciszka z 5 lutego 2019 roku.

W drodze powrotnej z pielgrzymki do Zjednoczonych Emiratów Arabskich Franciszek opowiedział dziennikarzom, że Ratzinger przedstawił dokumentację zgromadzoną w sprawie pewnego zakonu na spotkaniu, które zwołał Jan Paweł II. Komentatorzy byli zgodni, że chodziło o zakon Legionistów i Maciela Degollado.

Po tym spotkaniu Ratzinger, według słów Franciszka, miał powiedzieć swojemu sekretarzowi „daj to do archiwum, wygrała druga strona”. Ks. prof. Andrzej Kobyliński, który historię Legionu Chrystusa bada od lat, uważa, że najprawdopodobniej decyzję wtedy podjął watykański sekretarz stanu kard. Angelo Sodano.

Trzy miesiące później Franciszek potwierdził, że spotkanie, w którym wziął udział Ratzinger, dotyczyło Maciela, ale zastrzegł, że Jan Paweł II nie był na nim obecny. „Było to spotkanie zwierzchników Kurii, różnych dykasterii, by rozpatrzyć przypadek Maciela” - dodał Franciszek. Twierdził też, że Jan Paweł II był niekiedy oszukiwany.

Ze słów papieża Franciszka wynika, że nawet jeśli Jan Paweł II nie znał szczegółowo zarzutów wobec Maciela Degollado i okłamano go co do ich powagi, musiał wiedzieć, że takie zarzuty są formułowane. Gdyby nie to, nie zwoływałby specjalnego spotkania w tej sprawie.

Zresztą o oskarżeniach wobec Maciela nie dało się już wtedy nie wiedzieć. W 1997 roku w amerykańskiej gazecie „Hartford Courant” ukazał się artykuł Jasona Berry’ego i Geralda Rennera, zbierający relacje dziewięciu mężczyzn wykorzystywanych w dzieciństwie przez Maciela. Jeden z nich, Juan Vaca, napisał o Macielu do Watykanu już w 1976 roku, a do Jana Pawła II w 1978 i 1989 roku.

Z anegdoty Franciszka wynika, że spotkanie zwołane przez polskiego papieża odbyło się latem lub jesienią 1999 roku. W 1998 ośmiu z mężczyzn opisanych przez Berry'ego i Rennera osobiście złożyło w Watykanie zawiadomienie o przestępstwach Maciela. W lutym 1999 roku Kongregacja Nauki Wiary przygotowała formalny akt oskarżenia. W grudniu 1999 postępowanie w tej sprawie zostało jednak zawieszone.

Ratzinger wznowił śledztwo dopiero pod koniec życia Jana Pawła II. W 2005 roku Watykan nakazał Macielowi pokutę i życie w odosobnieniu. Degollado otrzymał zakaz publicznych wystąpień i publicznego sprawowania liturgii. Nie został wydalony ze stanu kapłańskiego. Zmarł trzy lata później.

W 2019 roku Legion Chrystusa opublikował raport, według którego jego 33 księży w latach 1941-2019 wykorzystało seksualnie 175 osób. 60 z nich było ofiarami Maciela.

Milionerzy Chrystusa

Piotr Kraśko przypomniał Dziwiszowi, że Maciel przekazywał Watykanowi „ogromne sumy pieniędzy”, co według amerykańskich mediów zapewniało mu bezkarność. Dziwisz znowu zaprzeczył.

Jeśli komuś przekazywał pieniądze, ja o tym nie wiem.

Rozmowa w TVN24,20 października 2020

Sprawdziliśmy

Według ustaleń amerykańskich reporterów sam Dziwisz brał pieniądze od Legionistów.

Według amerykańskiego portalu katolickiego „National Catholic Reporter” (NCR) już w latach 40. XX wieku Maciel zaczął obłaskawiać watykańskich hierarchów przy użyciu pieniędzy legionistów. Nazywano ich „milionerami Chrystusa”, ponieważ Maciel miał wyjątkowy talent do zaskarbiania sobie względów bogaczy – ze szczególnym uwzględnieniem bogatych wdów.

Według dwóch anonimowych legionistów, z którymi rozmawiał Jason Berry, reporter NCR, Maciel wspierał finansowo także prefektów kongregacji odpowiedzialnej za zakony, w tym Eduarda Francisca Pironia (był prefektem w latach 1976-1984) i Eduarda Martineza Somala (1992-2004).

Gdy kongregacja za rządów tego pierwszego odmawiała podpisania konstytucji Legionu, zawierającej kontrowersyjne ślubowania, na mocy których każdy legionista przysięgał, że nigdy nie będzie źle mówić o przełożonych, według informatorów Berry’ego Maciel miał szukać poparcia u Jana Pawła II za pośrednictwem jego sekretarza Stanisława Dziwisza.

Ostatecznie konstytucja została zaakceptowana. Śluby milczenia przez lata powstrzymywały ofiary Maciela przed zeznawaniem przeciwko niemu nawet przed watykańskimi śledczymi.

Maciel przez lata przekazywał Dziwiszowi datki na cele dobroczynne. Według byłych legionistów, którzy rozmawiali z NCR, wielokrotnie przyjmował datki w zamian za dopuszczanie wskazanych przez legionistów osób na prywatną mszę Jana Pawła II. W 1997 roku miał przyjąć 50 tys. dolarów od meksykańskiej rodziny.

Wiadomo też, że gdy Dziwisz został biskupem w 1998 roku, Legion pokrył koszty jego przyjęcia w swoim kompleksie w Rzymie.

;
Na zdjęciu Daniel Flis
Daniel Flis

Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Na zdjęciu Sebastian Klauziński
Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze