W poniedziałek 11 kwietnia przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczęła się rozprawa apelacyjna Ewy Siedleckiej. Dziennikarka „Polityki” została skazana 24 listopada 2021 roku przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia. Sąd orzekł, że Siedlecka pomówiła sędziów Macieja Nawackiego z nowej KRS, prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie (z nominacji ministra Ziobry) oraz Konrada Wytrykowskiego z nielegalnej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Wytrykowski wcześniej był prezesem Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z nominacji resortu Ziobry.
Obaj złożyli przeciwko Siedleckiej prywatny akt oskarżenia za trzy felietony i komentarz z sierpnia i września 2019 roku, w których powiązała ich z grupą hejtującą niezależnych sędziów.
Przeczytaj, o co chodziło w aferze hejterskiej
Przypomnijmy. Afera hejterska wybuchła w sierpniu 2019 roku. Opisała ją dziennikarka Magdalena Gałczyńska z portalu Onet. Po Onecie kolejne wątki sprawy opisywały inne media, w tym „Gazeta Wyborcza” i OKO.press.
Afera wyszła na jaw, bo zaczęła o niej mówić Mala Emi, czyli Emilia Szmydt wówczas prywatnie związana z sędzią, który pracował w ministerstwie sprawiedliwości i nowej KRS.
Szmydt pod nickiem Mala Emi występowała w mediach społecznościowych. Brała udział w hejtowaniu niezależnych sędziów znanych z obrony wolnych sądów, w tym prezesa Iustitii Krystiana Markiewicza, czy Waldemara Żurka.
Mala Emi miała konto na Twitterze przez, które rozprowadzała informacje oczerniające sędziów. Jak pisał Onet miała uzgadniać swoje akcje z sędziami, którzy poszli na bliską współpracę z ministerstwem sprawiedliwości. W tym kontekście padło nazwisko byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka i kilku sędziów związanych wcześniej z ministerstwem.
Dowodem na kontakty Malej Emi i na uzgadnianie przez nią hejtu na sędziów, były zapisy rozmów z sędziami na komunikatorach i mailach. Prasa publikowała screeny tych rozmów.
Mala Emi miała też mieć dostęp do treści rozmów na komunikatorze WhatsApp, na którym miała być założona grupa „Kasta”.
Według prasy mieli do tej grupy należeć sędziowie kojarzeni z „dobrą zmianą”, w tym Konrad Wytrykowski i Maciej Nawacki. W tej grupie miano wymieniać się różnymi informacjami, w tym – jak pisał Onet – pomysłem na akcję wymierzoną w byłą już I prezes SN Małgorzatę Gersdorf.
Sędziowie powiązani z resortem ministra Ziobry, których nazwiska padły wtedy w kontekście tej afery, zaprzeczali, że należeli do grupy hejterskiej i by brali udział w hejtowaniu niezależnych sędziów. Podważali prawdziwość screenów z rozmów z komunikatorów, twierdząc, że łatwo jest je zmanipulować. Podważali wiarygodność Malej Emi.
Pozwali też część autorów piszących o aferze hejterskiej lub złożyli prywatne akty oskarżenia, w tym wobec Ewy Siedleckiej.
Wytrykowski i Nawacki oskarżyli Siedlecką ze słynnego artykułu 212 kodeksu karnego – przepis mówi o pomówieniu i uznawany jest przez dziennikarzy za knebel do uciszania prasy – i z artykułu 216 kodeksu karnego, który mówi o znieważeniu.
Sąd pierwszej instancji skazał dziennikarkę, bo uznał, że nie zebrała przed napisaniem felietonów dowodów na udział oskarżających ją sędziów w aferze hejterskiej. Za takie dowody sąd nie uznał publikowanych w mediach screenów z rozmów na komunikatorach (są głównym dowodem na aferę hejterską). Sąd ocenił, że mogły zostać zmanipulowane. A prokuratura, która prowadzi od dwóch lat śledztwo ws. afery – jak dotąd nikt nie dostał zarzutów – odmówiła udostępnienia swoich akt na potrzeby tego procesu.
Dziennikarkę skazano na 3 tysiące złotych grzywny oraz po 2 tysiące złotych nawiązki dla oskarżycieli. Proces przed sądem pierwszej instancji opisywał na łamach OKO.press Mariusz Jałoszewski:
W poszukiwaniu „sądu na uboczu”
Podczas rozprawy apelacyjnej oskarżyciele wystąpili z wnioskiem o to, by wyłączyć z orzekania w sprawie Sąd Okręgowy w Warszawie. Art. 37 kodeksu postępowania karnego przewiduje bowiem, że „Sąd Najwyższy może z inicjatywy właściwego sądu przekazać sprawę do rozpoznania innemu sądowi równorzędnemu, jeżeli wymaga tego dobro wymiaru sprawiedliwości”.
Nawacki i Wytrykowski argumentowali, że podejrzany jest cały Sąd Okręgowy, ponieważ co chwila odbywają się w nim protesty przeciwko reformie sprawiedliwości. Co więcej, wszyscy pracujący tu karniści „znają sędziów »ofiary« reformy np. sędziego Gąciarka czy Tuleyę”. Wszystko to oczywiście przez stowarzyszenie „Iustitia”, do którego należą sędziowie z SO w Warszawie. Wytrykowski i Nawacki oskarżali „Iustitię” o upolitycznienie, narzekali, że obrona nawet na świadków powołała trzech aktywnych członków stowarzyszenia. Ze względu na te okoliczności zawnioskowali, by SN wyznaczył jakiś „sąd na uboczu”. Może być w jakiejś mniejszej miejscowości, byle nie działała tam „Iustitia”.
„Wiadomo, że wszyscy funkcjonują w jakimś otoczeniu, wiemy jak to wygląda. Ten wniosek jest po to, żeby zewnętrzny obserwator nie mógł zarzucić nic temu postępowaniu” – mówił Wytrykowski.
Pełnomocnik oskarżonej dziennikarki mecenas Mikołaj Pietrzak stwierdził, że wniosek strony to typowe forum shopping. „Oskarżyciele próbują dobrać sobie sąd optymalnie, tak, by mieć większe szanse na wygraną. To ten sąd jest ustawowo właściwy” – argumentował.
I dodawał, że celem tego wniosku jest poszukiwanie takiego sądu, który będzie sprzyjał tzw. reformom w sądownictwie, której oskarżyciele są ważnymi postaciami. Zwracał uwagę jednak, że będzie to bardzo trudne ze względu na powszechną w środowisku sędziowskim krytykę poczynań obozu władzy. Co więcej, nie może być zgody na wyznaczanie nowego sądu przez SN, ponieważ orzeka tam jeden z oskarżycieli.
„W tej sprawie nie ma »sądu na uboczu«. W tej sprawie każdy sąd jest w centrum” – komentowała obrończyni Beata Czechowicz.
Przemysław Rosati, trzeci pełnomocnik Ewy Siedleckiej, dodawał, że nie można sędziom odbierać prawa do uczestniczenia w dyskursie publicznym.
Maciej Nawacki odpowiadał, że sędziów obowiązują ograniczenia w debacie: „Nie komentuje się spraw. Tymczasem mamy szereg wypowiedzi sędziów, którzy w mediach stwierdzali, że afera miała miejsce. Bez procesu. Bez wyroku”.
Konrad Wytrykowski wskazywał z kolei, że kilkoro sędziów „Iustitii” krytykowało też wyrok pierwszej instancji w sprawie Ewy Siedleckiej. „Nie da się pogodzić niezawisłości z takimi komentarzami” – dodawał.
„Ta sprawa nie dotyczy »Iustitii«. To nie »Iustitia« jest oskarżona” – odpowiadał Mikołaj Pietrzak. Beata Czechowicz pytała, czy do tego właśnie służyło wprowadzenie przepisów nakazujących sędziom publiczne deklarowanie do jakich stowarzyszeń należą. Teraz na podstawie tych deklaracji sędziowie mieliby z automatu być wykluczani ze spraw, piętnowani jako nieobiektywni.
Sad ostatecznie nie uwzględnił wniosku oskarżycieli, podkreślając, że podstawą do takiego wyłączenia nie mogą być subiektywne wrażenia strony, ale obiektywne wątpliwości, że dojdzie do stronniczego rozpoznania sprawy.
Wyłączenie sędzi, poszerzenie składu
Wobec niepowodzenia tej operacji Konrad Wytrykowski złożył od razu kolejny wniosek – tym razem o wyłączenie sędzi Beaty Wehner z rozpoznania sprawy. Argumentem była i tym razem przynależność sędzi do Iustitii. Wniosek został oddalony.
Mecenas Czechowicz złożyła wniosek o poszerzenie składu sądu. Argumentami za tym miała być podniosłość sprawy, ponieważ oskarżycielami są przedstawiciele Izby Dyscyplinarnej oraz neo-KRS, które „są ciałami kwestionowanymi, ale nadal bardzo ważnymi i mającymi wpływ na kształtowanie się opinii publicznej”. Oskarżona jest rozpoznawalną i uznaną dziennikarką. Sprawa zaś dotyczy wolności słowa.
Sędziowie Wytrykowski i Nawacki poparli wniosek, choć bez większego entuzjazmu. „Sprawa jest prosta. Nie można zasłaniać się wolnością słowa, gdy popełniacie przestępstwa” – mówił Wytrykowski.
Sąd oddalił wniosek, wskazując, że skoro sąd pierwszej instancji orzekał jednoosobowo, to apelacja również musi orzekać w takiej formie.
Obrona chciała tzw. dowodu prawdy
Przypomnijmy – sąd pierwszej instancji skazał dziennikarkę, bo uznał, że nie zebrała przed napisaniem felietonów dowodów na udział oskarżających ją sędziów w aferze hejterskiej. Za takie dowody sąd nie uznał publikowanych w mediach screenów z rozmów na komunikatorach (są głównym dowodem na aferę). Sąd ocenił, że mogły zostać zmanipulowane.
„To rozumowanie wadliwe, że Siedlecka powinna mieć dowody w momencie wydawania opinii” – argumentował Mikołaj Pietrzak. „Oczywiście nie może być tak, że rzuca się bezpodstawne oskarżenia. Ale Ewa Siedlecka zabiera głos w mediach, mając wiarygodne informacje od innych wiarygodnych, nagradzanych dziennikarzy i wiarygodnych źródeł, jakimi są OKO.press oraz Onet. Na tym polega komentarz publicystyczny. Nie można oczekiwać, by każdy dziennikarz przeprowadzał własne śledztwo, by skomentować tezy publikowane przez Wall Street Journal czy Rzeczpospolitą”.
W związku z tymi okolicznościami obrońcy dziennikarki domagali się przeprowadzenia tzw. dowodu prawdy, czyli zweryfikowania informacji dotyczących afery hejterskiej, które publikowały media.
Zgodnie z przepisami bowiem nie popełnia przestępstwa ten, kto podnosi zarzut prawdziwy. Złożono zatem wnioski o przesłuchanie w charakterze świadków sędziego Arkadiusza Cichockiego (który w styczniu na antenie TVN24 potwierdził istnienie „afery hejterskiej”, choć zaprzeczył szeregowi przekazów medialnych wokół niej), sędziego Pawła Juszczyczyna, sędziego Bartłomieja Starostę, sędziego Pawła Strumińskiego oraz Annę Mierzyńską, analityczkę publikującą w OKO.press.
Podobnie jak w sądzie pierwszej instancji obrona zwróciła się do sądu, by wystąpił o zabezpieczone notarialnie zapisy rozmów z komunikatorów, które publikowały media piszące o aferze hejterskiej (wtedy taki wniosek odrzucono).
Konrad Wytrykowski wyśmiewał portale, na których publikacjach opierała się Ewa Siedlecka. „To są portale działające na zlecenie polityczne. Onet w święta publikuje teksty o tym, jak żołnierze Wehrmachtu obchodzą Boże Narodzenie. Albo chwalące tężyznę fizyczną Władimira Putina”.
Odnosił się też wprost do zarzutów: „Zaprzeczam uczestniczeniu w takich rozmowach. Dziecinnie proste jest spreparowanie tego rodzaju materiałów (…) Składacie wnioski o dostęp do mojego Whatsappa – czy wy nie znacie przepisów o ochronie korespondencji?”.
Wytrykowski komentował także sprawę sędziego Cichockiego, mówiąc, że media zmanipulowały przekaz na temat jego wystąpienia w programie „Czarno na białym” w TVN24 i że w tej sprawie skierował już skargi m.in. do TVN.
„Proszę o wskazanie, że jestem hejterem, że jestem powiązany z Kasta Watch. Przeciwko mnie prowadzona jest walka polityczna, ja jestem jej ofiarą (…) Mam być zadowolony, że nie nazwano mnie złodziejem i pedofilem, a tylko hejterem?” – podsumowywał.
Wnioski obrony komentował także sędzia Nawacki twierdząc, że Ewa Siedlecka zarzucała mu w tekstach przestępstwo stalkingu, wynoszenie dokumentów dla grupy Kasta Watch. „W sprawie wynoszenia dokumentów nie został przedstawiony żaden dowód. Jaki stalking? Nie mam żadnej sprawy o nękanie. Który dowód prawdy to pokaże?” – pytał.
Sąd oddalił wnioski obrony dotyczące zabezpieczenia rozmów z komunikatorów, argumentując, że Ewa Siedlecka bazowała na wpisach Anny Mierzyńskiej oraz Małgorzaty Gałczyńskiej, które jako pierwsze publikowały własne ustalenia na temat afery.
Oddalono także wnioski o przesłuchania sędziów oraz dziennikarki Anny Mierzyńskiej, stwierdzając, że przedmiotem postępowania nie jest ustalenie, czy istniała grupa hejterska, ani nie jest nią działalność Macieja Nawackiego w stosunku do Pawła Juszczyszyna.
Rozprawę odroczono do 23 maja.
Za samo propagowanie bolszewizmu powinna łupac kamienie do konca zycia.
Pan. Nawacki ma wątpliwości co do obiektywizmu sądów? Przecież moze uzyc rączek, podrzec karteczkę i po sprawie.
Degrengolada życia społecznego. Polityka w.g. PIS-trzeba wykluczyć wszystkich, którzy mają inne zdanie. Zamordyzm po pisowsku.
To co obserwuje od kilku tygodni przeraza mnie doglebnie. Ta ogolna machina klamstwa, chamstwa i propagandy rozpedzila sie tak, ze chyba nie ma juz ratunku. Jest mi naprawde bardzo przykro.
Zgadzam sie calkowicie. Ale to nie tylko u nas. Jest niesamowite jak w Polsce i innych krjach ci ktorzy doprowadzili to dowiny czyli zachodnie elyty z dykty plus wspopracownicy np. Po czy PSL czy SLD nagel w ciagu kilku dni stali sie kompletnie innymi – przeszlosc sie nie liczy i klamia w zywe oczy ze to nie oni to inni. W latach 30tych kiedy JosefG wprowadzal te metody propagandy ktora ta grupa teraz stosuje- klam 1000 razy i im wieksze klamstwo tym ludzie w to uwierza moze i dzialala ale w obecnych czasach kiedy dostep do informacji jest powsechny to sie nie udaje. Czego przykladem jest np. ten film pokazujacy jak donald waraz z architekatami polityki wschodniej europy wpier…. nas w g…. po czubek glowy. No i koledzy nie chca o tym pamietac. Mam nadzieje ze TVN tez pokaze ten film dla swoich widzow.
http://www.youtube.com/watch?v=qBdy_4DVcGw
"Ale Ewa Siedlecka zabiera głos w mediach, mając wiarygodne informacje od innych wiarygodnych, nagradzanych dziennikarzy i wiarygodnych źródeł, jakimi są OKO.press oraz Onet." – nazywanie wiarygodnymi zrodlami OKO czy Onet to tak jakby nazwac sowiecka Prawde wiarygodnym zrodle. Poturlalem sie ze smiechu czytajac ten tekst.
A jeszcze wiekszym jest to ze ta "afera" opiera sie zrzutach ekranowych. Z ciekawosci sprawdzilem ile czasu zajmie mi spreparowanie zrzutu z ekranowego (nie jest zadnym profesjonalista) z tekstem oczerniajacym Donalnda naszego krula. To bylo ok godziny. W sieci sa informacje jak pozbywac sie informacji w pliku graficznym tak aby nie rozpoznano ze zrobiono zmiany. Oczywisicie super profesjonalisci sa w stanie to zrobic. Doberze ze sąd nie uznał jako dowody publikowanych w mediach screenów z rozmów na komunikatorach (są głównym dowodem na aferę). W ten sposob mozna wygenerowac KAZDA afere.
Mam nadzieje ze nawet ten upolityczniony sklad skaze za oczywiste przestepstwo tzw. redaktor. Argumentacja ze one sie powolywala na jakies zrodla z gazet tez jest slaba bo jesli tamci klamia i nie maja dowodow to nie zwalnia to innego redaktora ze sprawdzenia czy tamic nie klamia. A klamali.
A skąd Ty wiesz, że kłamali? Siedziałaś także w tamtej hejterskiej grupie?
Te redakcje klamaly bo chodzilo o wybory i dyskredytacje. Klamali bo opierali sie "dowodzie" w postaci zrzutu ekranowego i bajdurzeniach alkoholiczki. A jesli ktos powtarza klamstwo to jest klamca.
Teraz Ty pomawiasz i pomówień niczym nie uwiarygadniasz.
Idź se z tym hejtem.
JA stwierdzilem fakt ze inne stacje, gazety uzyly dowodow ktore przed sadem okazaly sie niewystarczajace na potwierdznie ich tez. Zgodnie z zasadami logiki – klamali.
Mówienie prawdy to pomówienie???? Nie o tym jest proces, czy opisane wydarzenia są prawdziwe?! Dowód prawdy nie ma znaczenia?
No tak, wolne media – kolejny filar demokracji w demontażu władzy.
Nie można mówić o niegodziwościach władzy. Nie to, że ich nie ma i łatwo to wykażemy. Są, tylko ustalamy, że to temat tabu.
P.s. Jeśli ci neosędziowie pozywają, to czy nie do nich należy obowiązek udowodnienia, że zaskarżone publikacje są niezgodne z prawdą?
Czy sa jakies inne dowody poza – zrzutami z ekranu i "rewelacjami" malej emi? Podpowiem nie ma. Czy jak ja o pani napisze publicznie ze jest pani oszustka, zlodziejka (nie majac zadnych dowodow lub je spreparowalem) a pani wykonuje zawod zaufnia publicznego to co pani robi? Slucha pani potulni i nic nie robi czyli de facto w oczach spolecznestwa jest pani winna czy broni sie pani i idzie do sadu, ktory skazuje klamcow (tak jak skazal redkator ewe) i oczyszcza pania? Sedziowie przyjeli ta druga opcje i im sie wcale nie dziwie.
A na koniec skad pani wie ze ta sprawa nie byla skrecona od poczatku? Pamieta pan sprawe Nitrasa ktory oskarzyl kandydatke na prezydenta szczecina kompletnie bezpodstawnie i przegral w sadzie a potem mowil ze bylo to tylko dzialanie aby przegrala wybory?
Kto mówi prawdę, nie popełnia przestępstwa.
Czy to jest prawda, to poza śledztwem dziennikarskim toczy się postępowanie w organach państwowych. Skoro nie umorzone, zwłaszcza, że dotyczy "swoich" i można by odgórnie mu łeb ukręcić jak w innych sprawach, to chyba przestępstwo jest wysoce prawdopodobne. I od tego jest prasa, żeby o tym opinię publiczną informować.
Z tą misją pożegnała się TVP. Tam codziennie powinny być wyroki.
Kto pomawai bez jakichkolwiek dowodow musi sie liczyc ze pomowiony pojdzie do sadu bo poczuje sie niesprawiedliwie oskarzony. Na pomowiajacym spoczywa obowiazek dostarczenia dowodow. Jesli ich nie ma albo sa slabe to pomawiajacy zostanie skazany za klamstwo.
Siedlecka, jedna z najlepszych polskich dziennikarek słyszy "Sprawa jest prosta. Nie można zasłaniać się wolnością słowa, gdy popełniacie przestępstwa”.
Nie sądziłam, że dożyje czasów, gdy z dziennikarzem nie prowadzona jest polemika na argumenty lecz stawianie go przed sądem i karanie za wykonywanie swoich obowiązków. Jednocześnie niczym nie ograniczone kalumnie mogą płynąć z mównic parlamentarnych, ambon kościelnych, w mediach kontrolowanych i sponsorowanych przez skarb państwa. Niektórzy szybko bogacą się kosztem podatnika wyrobnika, ale nie można ich zapytać w jaki sposób dorobili się swoich majątków. I już nieważne staje się szukanie powodów, by człowieka zniszczyć (Nawalny). Za jawną krytykę władzy natychmiastowe ograniczenie wolności do lat 15.
Dumna patriotyczna Rosja.
"Jeśli chcesz poznać charakter człowieka, daj mu władzę".
Abraham Lincoln.
Pani Lauro, tu nie ma mozliwosci prowadzenia polemiki. Pani Siedlecka swiadomie pomowila osobe nie majac jakich kolwiek dowodow. Zrzuty ekaranowe ktore mozna zamnipulowac blyskawicznie nie sa dowodem ani "zeznania"malej emi. I to chodzi. Dziennikarz odpowiedzialny nie robi takich rzeczy no chzyba ze dzialal na zamowienie polityczne tak aby dmuchac wydmuszke ktora byla ta sprawa.
Jak pisalem powyzej pomowiony a szczegolnie ten wykonujacy zawod zaufania publiczengo ma prawo do obrony przed zarzutami ktore uwaza za nieprawdziwe. I to na pomawiajacym spoczywa obowiazek pokazania- tak mam dowody i sa dowody mocne. Jesli ich nie ma ponosi konsekwencje. Niezaleznie jakim to jest wielkim lub malym dziennikarzem.
Jesli ja napisze publicznie o pani cos malo przyjemnego co pani uwaza ze jest klamstwem to co pani by zrobila?