0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

"Sędziowie francuscy oraz inni sędziowie europejscy mają pełne prawo do swobody wypowiedzi, jeżeli chodzi o obronę praworządności. Zwłaszcza w sytuacji, gdy, tak jak w Polsce, władza przeprowadza zamach na niezależność sędziów" - pisze prof. Pech.

Projektu drakońskiej ustawy PiS broni na Twitterze wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta, który zresztą podpisał projekt złożony w Sejmie. I powołuje się na rzekomo podobne przepisy francuskie.

"Panie Kaleta, ma pan szczęście! Jestem ekspertem do spraw niezależności sędziowskiej w prawie Francji, Unii Europejskiej i orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Pokażę panu, że nie wie pan, o czym pan mówi (o ile nie próbuje pan wprowadzać ludzi w błąd)" - napisał w odpowiedzi prof. Pech.

Przypomnijmy, że w nocy z 12 na 13 grudnia posłowie PiS złożyli w Sejmie projekt ustawy zakładający w istocie zakaz stosowania się do wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE.

Jak pisaliśmy w OKO.press ustawa ma zamknąć usta tym, którzy ośmielają się kwestionować legalność upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa i Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Kolejne sądy robiły to na podstawie wyroku unijnego Trybunału Sprawiedliwości z 19 listopada i orzeczenia SN z 5 grudnia.

Przeczytaj także:

"Ależ skąd!" - odpowiadają politycy PiS. I od kilku dni zarzekają się, że drakońskie rozwiązania dyscyplinujące dla sędziów i prokuratorów to nic innego jak "kopiuj-wklej" z prawa obowiązującego np. we Francji.

"Nam się próbuje wmówić coś takiego, że nam nie wolno, albo wolno mniej. Zdecydowanie to odrzucam i zawsze odrzucałem" - powiedział w wywiadzie dla PAP Jarosław Kaczyński.

Nie widzę żadnego powodu, aby Polacy przyjmowali taką zasadę, że Niemcy mogą, Francuzi mogą, inni mogą, a my nie możemy.
To operowanie przepisami wyjętymi z kontekstu. Sędziowie z Francji i Niemiec mają prawo bronić swojej niezależności.
PAP,13 grudnia 2019

O "wzorcach francuskich" w ostatnich dniach mówił nie tylko prezes PiS.

"To rozwiązanie oparte o wzory francuskie. Ma uniemożliwić sędziom kwestionowanie statusu innych sędziów" - zapewniał w Polskim Radiu 13 grudnia Jarosław Fogiel, rzecznik PiS.

"To skopiowanie przepisów obowiązujących we Francji. O ile mi wiadomo Francja jest UE, w UE są również Niemcy, w których sędziów powołują bezpośrednio politycy" - tłumaczył na Twitterze Sebastian Kaleta. Posłużył się nawet poświadczonym tłumaczeniem francuskiego przepisu.

"Nie podoba się Francja? Nie podoba się Europa?" - puszczał oko do Twitterowiczów.

Prof. Laurent Pech: "To mącenie wody"

"Polski rząd, nie po raz pierwszy, celowo opacznie interpretuje prawo funkcjonujące w innych państwach członkowskich, by odwrócić uwagę opinii publicznej od ataku na niezależność sędziowską oraz łamania Konstytucji i unijnych traktatów" - pisze dla OKO.press prof. Laurent Pech z Uniwersytetu Middlesex w Londynie.

Rzeczywiście, odniesienia do przykładów zza granicy są ulubioną techniką argumentacyjną PiS, gdy trzeba bronić ataku na sądy. Wielokrotnie ją demaskowaliśmy. Do tej pory najchętniej przywoływanymi rozwiązaniami były te z Niemiec i Hiszpanii, gdzie sądy miałyby być rzekomo znacznie bardziej upolitycznione.

Jak pisaliśmy problemem jest jednak całokształt reform sądowych PiS, nie ich wyrwane z kontekstu elementy.

Teraz do galerii rzekomych inspiracji dołączyli także Francuzi.

Ale jak podkreśla prof. Pech, który specjalizuje się w niezależności sędziowskiej, nie można usprawiedliwiać tego "bezprecedensowego i przerażającego" projektu w oparciu o przepisy francuskie.

"Ustawa PiS zakłada sankcje, w tym usunięcie z zawodu, wobec sędziów, którzy chcą stosować się do orzeczenia TSUE. Jeśli wejdzie w życie, będzie jawnym pogwałceniem polskiej Konstytucji i europejskiego prawa, którego wykładnię podał europejski Trybunał w wyroku z 19 listopada oraz polski Sąd Najwyższy w wyroku z 5 grudnia" - pisze Pech.

"Odniesienie do Francji to sztuczka. Chodzi o odwrócenie uwagi od zamachu na niezależność sędziów i od potencjalnych konsekwencji - w tym polexitu".

Czego zabrania Francja

O jaki przepis dokładnie chodzi? Co cytuje Kaleta na Twitterze?

"We francuskim prawie rzeczywiście znajduje się przepis, który nakazuje sędziom powstrzymanie się od wypowiedzi o charakterze politycznym i zachowanie umiaru w działaniach związanych z polityką. To artykuł 10 z ustawy nr 58-1270 o statucie sądownictwa z 22 grudnia 1958 roku" - tłumaczy prof. Pech.

Zdaniem profesora oznacza on jedynie, że sędziowie muszą korzystać ze swoich praw politycznych w taki sposób, by nie było wątpliwości, że pozostają niezależni i bezstronni. Te prawa to m.in. prawo do swobody wypowiedzi i uczestnictwa w życiu publicznym.

"Przepis ten w żadnym wypadku nie daje prawa do kontrolowania sędziów ani treści ich orzeczeń. Został przyjęty ponad 60 lat temu. Zakres jego stosowania był bardzo wąski i zawsze w zgodzie z wymogami prawa unijnego i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka" - podkreśla Pech.

Oznacza to, że przepis ten nie może być stosowany do sankcjonowania sędziów broniących praworządności i stosujących się do wymogów unijnego prawa.

Zakres obowiązywania art. 10 precyzuje francuski kodeks etyczny dla sędziów opublikowany przez Wysoką Radę Sądownictwa (fr. Conseil supérieur de la magistrature). Czytamy w nim, że "w praktyce karane mogą być jedynie wypowiedzi obraźliwe, wyraźnie prowokacyjne lub mogące podważające bezstronność sędziów".

"Sędziowie francuscy oraz inni sędziowie europejscy mają pełne prawo do swobody wypowiedzi, jeżeli chodzi o obronę praworządności. Zwłaszcza w sytuacji, gdy, tak jak w Polsce, władza przeprowadza zamach na niezależność sędziów" - pisze prof. Pech.

"Sędziowie powinni bronić niezależności"

PiS próbuje podeprzeć się rozwiązaniami z Francji, ale popełnia podstawowy błąd: wyjmuje je z szerszego prawnego kontekstu. A ten gwarantuje francuskim sędziom niezbywalne prawo do wyrażania krytyki tam, gdzie dokonuje się zamach na ich niezależność.

Prof. Pech podpowiada, by zajrzeć do wstępu i pierwszego rozdziału kodeksu etycznego.

"Niezależność władzy sądowniczej to podstawowa zasada konstytucyjna wynikająca z reguły podziału władz. Jest jedną z gwarancji państwa prawnego. Dla społeczeństwa stanowi warunek konieczny zaufania do wymiaru sprawiedliwości. Dla stron - gwarancję sprawiedliwego procesu, a dla sędziów - warunek ich legitymizacji" - czytamy w dokumencie.

W kodeksie zapisano również, że niezależność wymiaru sprawiedliwości wynika z umocowania samych sędziów. "Zależy w dużej mierze od tego, jak sędziowie są wybierani, powoływani i jak przebiega ich kariera".

Kodeks mówi wprost, że

jednym z obowiązków sędziego jest obrona niezależności władzy sądowniczej.

"Sędziowie powinni bronić niezależności władzy sądowniczej. Oraz działać i orzekać [...] wolni od nacisków, wpływów, obaw o konsekwencje dyscyplinarne i nie licząc na żadne osobiste korzyści" - napisano w kodeksie.

Zdaniem prof. Pecha warto odnotować także zasadę 13 z Rozdziału 1: "Sędziowie nie mogą być pociągani do odpowiedzialności karnej lub cywilnej za treść wydanych orzeczeń".

Na tym nie koniec, bo kodeks uprawnia też np. prezesów sądów do proaktywnej obrony sędziów, których niezależność jest podważana. Nowa ustawa PiS, gdyby trafiła do francuskiego porządku prawnego, stanowiłaby jasne pogwałcenie tych zasad.

Europejskie zasady

Ale projekt "dyscyplinujący" łamie już zasady obowiązujące w Polsce. Oprócz Konstytucji, także unijne traktaty interpretowane w orzecznictwie Trybunału Sprawiedliwości UE, w tym w wyroku z 19 listopada. Bo niezależność sądownictwa jest jedną z podstawowych wartości Unii.

"Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd ustanowiony uprzednio na mocy ustawy" - napisano w art. 47 Karty Praw Podstawowych UE.

System dyscyplinujący polskich sędziów zaniepokoił Komisję Europejską jeszcze zanim PiS postanowił dokręcić im śrubę w planowanej ustawie. W październiku 2019 roku KE zaskarżyła dyscyplinarki do TSUE. W uzasadnieniu skargi napisała, że tak skonstruowana machina dyscyplinująca "może być wykorzystana do wywołania efektu mrożącego i zniechęcania sędziów do kierowania do TSUE pytań prejudycjalnych."

To, jak powinno się stosować francuskie przepisy, precyzowała Europejska Sieć Rad Sądownictwa (ENCJ), organizacja, która we wrześniu 2018 zawiesiła w prawach członka polską neo-KRS.

"Przepis nakazujący sędziom milczenie w sprawach dotyczących politycznego sporu nie powinien być stosowany w sytuacji zagrożenia dla niezależności i niezawisłości sędziów. Przedstawiciele władzy sądowniczej w całej Europie mają obowiązek jasno sprzeciwiać się rządowym projektom, które podważyłyby niezależność pojedynczych sędziów lub Rad Sądownictwa" - czytamy w Deklaracji Sofijskiej dotyczącej Niezawisłości i Odpowiedzialności Sędziowskiej z 2013 roku.

Podobnie orzekał także Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. W wyroku w sprawie Baka przeciwko Węgrom z 2016 roku ETPCz napisał:

"[...] Kwestie dotyczące funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości należą do interesu publicznego, a prawo do debatowania nad nimi jest chronione w art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka [...]. Nawet w wypadku, gdy dany element sporu ma implikacje polityczne, sędziego nie powinno się pozbawiać prawa do wypowiedzi na ten temat [...]. Trójpodział władzy jest kluczowy z punktu widzenia demokratycznego społeczeństwa, a opinia publiczna ma prawo domagać się informacji [...]".

Sprawa Baka przeciwko Węgrom dotyczyła usunięcia sędziego ze stanowiska przewodniczącego Narodowej Rady Sprawiedliwości (węgierskiej KRS). Wielka Izba ETPCz orzekła, że

wyrażenie opinii na temat reform sądownictwa było nie tylko jego prawem, ale wręcz obowiązkiem.

Nie jeden przepis drakońskiej ustawy

"Panie Kaleta, ma pan szczęście! Jestem ekspertem do spraw niezależności sędziowskiej w prawie Francji, Unii Europejskiej i orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Pokażę panu, że nie wie pan, o czym pan mówi (o ile nie próbuje pan wprowadzać ludzi w błąd)" - napisał.

W długim wątku prof. Pech wylicza kolejne elementy przeczące narracji PiS o "francuskich wzorcach". Powołuje się m.in. właśnie na wspomniane zasady z kodeksu sędziowskiej etyki, orzecznictwo ETPCz i ENCJ.

"Jak powszechnie wiadomo demaskowanie kłamstw jest bardziej czasochłonne niż kłamanie. Zajmowanie się kłamstwami niesie też ryzyko wzmocnienia ich przekazu" - ubolewa prof. Pech.

Jednak nawet gdyby uznać, że rozwiązanie zakazujące sędziom "wypowiedzi politycznych" jest po prostu kalką z francuskiego prawa, to stanowi zaledwie fragment projektu PiS. Ten, jak pisaliśmy, idzie znacznie dalej i musi być analizowany w całości.

PiS chce bowiem karać sędziów także za:

  • odmowę stosowania przepisu ustawy, jeżeli jego niezgodności z Konstytucją lub umową międzynarodową nie stwierdził Trybunał Konstytucyjny;
  • działania lub zaniechania mogące uniemożliwić lub istotnie utrudnić funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości;
  • działania kwestionujące istnienie stosunku służbowego sędziego lub skuteczność jego powołania.

A także zmusić sędziów do publikowania oświadczeń m.in. o członkostwie w stowarzyszeniach i aktywności w mediach społecznościowych.

Projekt podwyższa kary dyscyplinarne na nowe przewinienia, od kar pieniężnych po wydalenie z zawodu. Regulacje te dotyczą też sędziów Sądu Najwyższego, prokuratorów, sędziów wojskowych i w ograniczonym zakresie sędziów NSA.

Laurent Pech jest profesorem prawa na Uniwersytecie Middlesex w Londynie i jednym z kluczowych europejskich obserwatorów sporu o praworządność pomiędzy rządem PiS a Unią Europejską. W 2017 roku był panelistą podczas 1. Konferencji im. Wiktora Osiatyńskiego, organizowanej przez Archiwum Osiatyńskiego.

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Przeczytaj także:

Komentarze