0:000:00

0:00

"We współczesnej edukacji cel doczesny został uznany za równorzędny z celem wiecznym. Orientację teologiczną zastąpiła antropologiczna. Tymczasem nie da się w oderwaniu od Pana Boga usensownić życia człowieka" - powtarza dr Artur Górecki*, który jak informuje MEN, został pełnomocnikiem ministra Przemysława Czarnka ds. podstaw programowych i podręczników (obaj na zdjęciu wyżej; Górecki po lewej).

Dr Górecki, historyk, teolog, dyrektor kilku kolejnych szkół katolickich, jest zwolennikiem cofnięcia edukacji z bezdroży, na jakie zabłądziła już w renesansie, a całkiem utknęła w czasach Oświecenia i pozytywizmu.

Ubolewa, że doszło do zerwania nauki z wiarą, poznania z łaską, szkoły z Panem Bogiem. Podkreśla, że stawka jest wysoka:

„Kultura, która jest oderwana od religii, od Pana Boga, próbuje usensownić życie człowieka, nie będzie w stanie tego zrobić. To jest narażanie człowieka na to, że nie osiągnie celu, dla którego został stworzony – Zbawienia. To nie są przelewki, to nie są żarty".

Górecki proponuje przy tym powrót do edukacji klasycznej, która obowiązywała w antyku i potem aż do czasów Oświecenia w szkolnictwie jezuickim (choć już wtedy doszło do "miękkiej sekularyzacji" – narzeka).

Osobliwe poglądy Góreckiego odtwarzamy na podstawie 75-minutowego wykładu "Dokąd zmierzasz szkoło? O bezdrożach edukacji", wygłoszonego w ramach "Spotkań w prawdzie",

Przeczytaj także:

Katolickie trio Czarnek-Górecki-Brzózka

Górecki komplet zmian, które – jak puentuje w wykładzie – "byłyby dobre dla dzieci i dla przyszłości naszego Narodu i Kościoła". Trzeba wziąć pod uwagę, że projekt cieszy się poparciem Czarnka, a identyczną ideologię wyznaje Radosław Brzózka, szef gabinetu politycznego ministra edukacji i pełnomocnik ds. strategii edukacyjnej, a wcześniej rzecznik prasowy Czarnka jako wojewody lubelskiego.

"Jesteśmy dziedzicami tradycji greckiej, antycznej, ale też tymi, którzy oświetleni światłem Ewangelii poszukują prawdy w sposób pozbawiony uprzedzeń i dbają o to, żeby prawda była dostępna w sposób powszechny, a nie była jakąś wiedzą tajemną" – wtóruje Góreckiemu Brzózka.

Według Brzózki MEN musi wyraźnie określić, za czym się opowiada. Pisał w „Naszym Dzienniku”

„Starając się być nijakim w kwestiach ideowych, oddaje pole »tęczowym« i »zielonym« rewolucjonistom, którzy dobrze wiedzą, czego chcą”.

Trio Czarnek-Brzózka-Górecki to realizacja ideologicznego sloganu z programu PiS na wybory 2015 oraz 2019 roku, że "nauka katolicka w Polsce nie ma żadnej konkurencji” i „można jej przeciwstawić tylko nihilizm”.

Zadania Góreckiego. Eksperci już wertują podręczniki

Górecki jako osobisty przedstawiciel Czarnka ma zdynamizować pracę Departamentu ds. Programów Nauczania i Podręczników, choć Czarnek tuż po objęciu funkcji odwołał jego szefową Alinę Sarnecką i zastąpił ją Roksaną Tołwińską.

Ma "przedstawiać ministrowi rekomendacje i propozycje w obszarze podstaw programowych i podręczników, w zakresie:

  • podstawy programowej wychowania przedszkolnego oraz podstawy programowej kształcenia ogólnego, programów wychowania przedszkolnego i programów nauczania;
  • listy rzeczoznawców do spraw podręczników;
  • dopuszczenia podręczników do użytku szkolnego;
  • finansowania podręczników, książek pomocniczych, materiałów edukacyjnych i materiałów ćwiczeniowych".

Już 17 lutego 2021 roku pracę zaczął zespół kilkunastu ekspertów, którzy mają "sporządzić raport na temat systemu dopuszczania podręczników do użytku szkolnego (...) będą pracować nad podniesieniem standardów zatwierdzania podręczników do języka polskiego, historii i wiedzy o społeczeństwie (...) wypracują też wskazówki dla rzeczoznawców opiniujących podręczniki pod względem merytoryczno-dydaktycznym".

Brzmi poważnie, bo oznacza zasadniczy wpływ na to, czego mają uczyć nauczycielki i nauczyciele i co znajdzie się w podręcznikach trzech wymienionych przedmiotów kluczowych z punktu widzenia kształtowania myślenia dzieci i młodzieży o współczesnym świecie.

Zanim ocenimy, ile realnie może zrobić pełnomocnik Górecki, przedstawmy jego poglądy. Warto, bo mało kto słyszał dziś o takich rzeczach.

Powrót do edukacji antycznej, ale z Panem Bogiem

"Wypisałem sobie 35 bezdroży współczesnej edukacji, wybrałem kilkanaście – zaczyna wykład Górecki. – A skoro bezdroża, to jest jakiś dukt, szlak, na który warto wrócić".

Ten dukt prowadzi Góreckiego do edukacji klasycznej – siedmiu sztuk wyzwolonych (artes liberales), czyli trivium (gramatyka, retoryka, dialektyka) oraz quadrivium (arytmetyka, geometria, muzyka i astronomia).

Kogoś mogłoby zdziwić łączenie antycznej edukacji (przecież pogańskiej) z przekonaniem, że szkoła musi oprzeć się na religii katolickiej. Górecki wyjaśnia ludziom małej wiary (dosłownie i w przenośni), że "postawa katolicka to przyjęcie wszystkiego, co jest prawdziwe [a więc również mądrej edukacji antycznej], bo wszelka prawda pochodzi od Pana Boga, zarówno ta prawda jaką jesteśmy w stanie poznać za pomocą naszego rozumu, jak i prawda objawiona".

Ale jest istotne zastrzeżenie: "Między nimi nie powinno być sprzeczności, jeśli w naszym umyśle się sprzeczność pojawia, to znaczy, że czegoś nie rozumiemy tak, jak powinniśmy rozumieć".

Górecki odrzuca bezdroża współczesności: "Kiedy religia przestaje kształtować kulturę, cywilizację, wpływać na instytucje także takie jak szkoła, to musi się pojawić jakiś surogat".

Surogatem jest kult człowieka, gdy wszystkie działania podejmujemy ze względu na człowieka, liczy się to, co ktoś czuje, a nawet to, jak wierzy w Pana Boga (także hierarchowie tak czasem mówią!).

Gdy to się nie uda, bo nie może się udać, zaczyna się negowanie człowieka np. w ideologii ekologizmu. "Ograniczajmy liczbę ludzi, bo bez nas ta przyroda by się tak rozwijała, nie ginęłyby kolejne gatunki. Więc może powinniśmy popełnić zbiorowe samobójstwo" - kpi pełnomocnik MEN, który ma kształtować programy nauczania.

"Nie da się w oderwaniu od Pana Boga usensownić życia człowieka" – powtarza Górecki.

W ideologii skrajnej "wolności i tolerancji" żaden wzorzec nie może być uprzywilejowany. Prywatyzacja i subiektywizacja dotyka nawet religii w ruchach charyzmatycznych, już nie liczy się zdanie Kościoła, ale to, jak ja "czuję Pana Boga". Tymczasem religia katolicka oznacza przyjęcie prawd wiary, jeśli odrzucam choćby jedną, stawiam się poza Kościołem.

"To nie są przelewki, nie są żarty. To ryzyko, że człowiek nie osiągnie zbawienia, do czego został stworzony. Jeżeli czyjeś życie wieczne jest zagrożone to rzecz poważna, odpowiedzialność [nauczycieli] jest ogromna" – powtarza Górecki.

Kształtować człowieka szukającego Prawdy. Komórka w tym przeszkadza

Arystoteles, a potem sofiści mówili, że uczeń jest glebą, która jeśli nie zostanie dobrze uprawiana stanie się ugorem. Wymaga to dobrego ziarna i mądrego ogrodnika. Dziś edukacja kładzie nacisk na kompetencje [takie jak czytanie ze zrozumieniem, myślenie krytyczne i twórcze, umiejętności matematyczne, zdolność do eksperymentowania, umiejętności komunikacyjne itp. - red.], ale nie uczy mądrości. Sztuki wyzwolone dawały prawdziwy obraz świata, obecne programy są "pocięte, niepoukładane" [skądinąd trafna obserwacja - red.]. "Uprawa dotyczy nie tylko umysłu, ale także woli i zmysłów (emocji), bo jeżeli kierują mnie one ku rzeczom złym, to znaczy, że nie zostały podporządkowane rozumowi".

Intelekt ma rozpoznawać prawdę, wola ma rozpoznawać dobro i chcieć do niego pożądać.

"Moja córka nie potrafi zrozumieć, dlaczego nie ma telefonu komórkowego, przecież wszystkie dzieci mają. To jest trudne dla wychowawcy" – wyznaje nieoczekiwanie.

Zejście ze szlaku. Nawet jezuici nie są bez winy

Ideał klasycznej edukacji został niestety podważony. Już w myśli renesansowej pojawiła się konkurencja.

Cel doczesny został uznany za równorzędny z celem wiecznym. Orientację teologiczną próbowano zastąpić antropologiczną.

Aż do Oświecenia edukacja klasyczna przetrwała jednak dzięki zakonowi Towarzystwa Jezusowego.

"Ze wszech miar powiedzielibyśmy dzisiaj, że szkolnictwo jezuickie jest godne naśladowania, gdyby szkoły tak dziś funkcjonowały, jak szkoły jezuickie... I to jest prawda. To szkolnictwo jezuickie odwojowało znaczną część Europy z rąk protestantów".

Dlatego Górecki uderza w Komisję Edukacji Narodowej, która od 1773 roku zastąpiła szkoły jezuickie wprowadzając nowoczesne jak na tamte czasy rozwiązania, przedmioty, podręczniki itp. "Świadomie zapoznane jest to, o zerwanie z jaką szkołą im chodziło" - podkreśla Górecki, pomijając fakt, że zakon jezuitów został w tymże 1773 roku poddany watykańskiej "kasacie" i przez kilkadziesiąt lat nie miał prawa działać.

Okazuje się jednak, że nawet jezuici nie spełniali oczekiwań pełnomocnika MEN: "już tam kiełkowało ziarno sekularyzmu, miękkie wydzielenie metafizyki, rozerwania porządków".

Obserwujemy je do dziś w naszej szkole, kiedy polonista omawiając Pismo św. podkreśla, że będziemy traktować je inaczej niż na katechezie - martwi się Górecki.

Czego szkoła nie uczy? Prawdy, wiary, etyki. Stąd tyle rozwodów

Scheda Oświecenia i pozytywizmu sprawiła, że doszło do całkowitego rozejścia się szkolnego nauczania i Prawdy.

Czasem się mówi, że wiedza naukowa jest prawdziwa i nie ma innej, tymczasem nauka dziś mówi to, a jutro tamto. Trzeba umieć odróżnić wiedzę pewną od tego, co jest tylko modelem, np. Wielkiego Wybuchu. Jak długo przetrwa ta hipoteza?

Dlatego nie należy usuwać religii ze szkół. Nie dlatego, że nie mogłaby być lepiej nauczana w salce katechetycznej, katecheta miałby spokojniejsze życie. Ale oddalibyśmy kolejne pole, utwierdzając zły schemat, że wiara i wiedza religijna nie powinna przekładać się na życie wspólnotowe i na to, jak nauczamy o świecie.

Górecki dzieli się doświadczeniem, jak sam wprowadza w życie zasadę nauczania zgodnego z "orientacją teologiczną":

"Antropogeneza [nauka o ewolucji człowieka] to opowiadanie bajek dzieciom, jako nauczyciel po prostu nie realizowałem tych tematów".

Dodaje, że nie rozstrzyga, czy ewolucja jest, czy jej nie ma, ale ostrzega przez bezdrożami, na jakie prowadzi nas ewolucjonizm i antropogeneza.

Nie możemy w nauczaniu zapominać o obecności Łaski, która przekracza naturę w sposób przekraczający nasze ludzkie możliwości rozumienia.

Edukacja to kształcenie i wychowanie, w istocie jeden proces.

"Wychowanie to zaprawienie do czynu naszych władz pożądawczych. Kto dzisiaj tak mówi? Kto mówi o woli?".

Dlatego ludzie są zagubieni i niegotowi do wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. Stąd tyle małżeństw się rozpada. Nikt ich nie nauczył, że mamy jakieś powołanie, nie uczył rozumienia rzeczywistości.

Nie ma już poszukiwania Prawdy dla niej samej. Po co moje dziecko ma się uczyć łaciny? Dajcie mu komputer, 15 godzin angielskiego, bo to jest jego przyszłość – ironizuje Górecki.

Nauczyciel ma podać Prawdę, a nie dyskutować

Uczeń może nauczyć się czegoś sam, ale dla właściwego uformowania intelektu, woli i sfery uczuciowej młodego człowieka potrzebni są nauczyciele-mistrzowie. Celem jest prowadzenie ucznia ku mądrości, a więc, ostatecznie, ku Bogu; zetknięcia ucznia z Prawdą.

Wiedza przekazywana przez nauczyciela winna być wcześniej przedmiotem jego głębokiej medytacji. Uczeń ma wiedzieć, że to, co mówi nauczyciel jest prawdziwe. Na tym też winien zasadzać się autorytet i cały warsztat pracy nauczającego pedagoga, a nie na znajomości coraz bardziej wymyślnych technik dydaktycznych.

Błędem jest zadawanie pytania, co uczeń na dany temat myśli. Prawda jest jedna. Trzeba zadbać o to, by młody człowiek chciał poznawać prawdę.

Zarzucenie wykładu na rzecz tzw. technik aktywizujących to kolejne bezdroże. "Jestem historykiem. Proszę mi pokazać skuteczne nauczanie historii przy pomocy takich metod.

Dzisiaj się zakłada, że uczeń i nauczyciel są partnerami dla siebie, stajemy na tej samej płaszczyźnie i możemy ze sobą dyskutować. Ja mu mówię o Kazimierzu Wielkim, a on mówi, że monarcha żył w XIX wieku. I ma prawo, takie ma przekonania..." – ironizuje Górecki.

Ekspert: Niesłusznie pan uspokaja opinię publiczną

Czy taka wizja szkoły ma jakiekolwiek szanse realizacji – zapytaliśmy eksperta, wysokiego rangą byłego urzędnika MEN.

Piotr Pacewicz, OKO.press: Co dr Górecki, ze wsparciem ministra Czarnka, pełnomocnika Brzózki i podobnych im ekspertów mogą realnie zmienić w edukacji? Zmiana podstaw programowych to długotrwała praca. Podręczników nie dość katolickich nie będą przecież wycofywać. Przejrzą listę recenzentów i kogoś ewentualnie dopiszą...

Ekspert: Niesłusznie pan uspokaja siebie samego i opinię publiczną. Taki pełnomocnik może być ważnym gońcem (jak figura w szachach), który ma swobodę działania, bo wiadomo, że stoi za nim minister, a zarazem nie ma obowiązków jak np. wiceminister, nie musi odpowiadać na interpelacje, nie pisze sprawozdań.

Przekonanie, że opracowanie nowych podstaw programowych to czasochłonny proces, poważna praca zespołów ekspertów, pochodzi z poprzedniej epoki politycznej. Tak powstawały podstawy u min. Katarzyny Hall. Już Anna Zalewska zrobiła to szybciej.

Podstawę programową zmienia się zwykłym rozporządzeniem, można je opracować od ręki, może dotyczyć wybranych wątków, np. wychowania patriotycznego, roli Kościoła, tematyki religijnej itp.

OK, ale minie sporo czasu zanim podstawa przełoży się na program nauczania, nie mówiąc o podręcznikach.

Chyba że Centralna Komisja Egzaminacyjna, nad którą zgodnie z ustawą nadzór sprawuje minister edukacji, uzna, że treści, które zostały dopisane do podstawy podlegają sprawdzeniu w drodze egzaminu ośmioklasisty czy na maturze i pojawią się w informatorze CKE. Faktycznie zmiany w nauczaniu idą za podstawą programową wolno, ale dużo szybciej za wymaganiami egzaminacyjnymi. Można np. zmienić listę lektur jedną decyzją. Zmiany programowe teoretycznie powinny być wprowadzane od początku kształcenia, a co najmniej wraz z początkiem etapu edukacyjnego, ale już minister Zalewska wprowadzała je w biegu, w trakcie cyklu edukacyjnego, co stworzyło gigantyczne zamieszanie.

Czarnek już wyrażał zdumienie, że w kraju tysiąca pomników Jana Pawła II, dzieł papieża Polaka nie ma w kanonie lektur obowiązkowych. "Przekroczyć próg nadziei" jest tylko na liście lektur uzupełniających do VIII klasy.

Oczywiście papierowych podręczników nie zmieni się od ręki, zwłaszcza w szkołach podstawowych, gdzie są kupowane do trzyletniego użytku kolejnych roczników. Ale MEN może grzecznie poprosić wydawnictwa, by przygotowały dodatkowe materiały dostępne online, albo sami eksperci MEN mogą je opracować na ministerialnej platformie e-podręczniki.

Dopuszczone do użytku szkolnego podręczniki można uzupełnić żądając dodruku suplementów albo opracowania nowych wersji dostosowanych do zmienionej podstawy programowej. Będą wtedy ponownie oceniane przez rzeczoznawców MEN.

Wydawnictwa zresztą byłyby zachwycone, gdyby miały opracować nowe książki do WOS czy historii, bo to czysty zysk. Stosunkowo niewiele pracy nad nową, odpowiednią wersją i sprzedaż po normalnej cenie.

Nawet za rządów PiS recenzenci podręczników nie byli jednorodni. Znam przypadek profesora X, który miał awersję do słowa "agora" i kazał je usuwać (może miał skojarzenie z Agorą?), inny twierdził, że nie ma dowodów, że zmiany klimatyczne to skutek aktywności człowieka, ale była też pani profesor, która zakwestionowała podawanie Polski w ćwiczeniu do lekcji jako kraju w pełni demokratycznego.

To też można zrobić kompleksowo. Ustawa wskazuje, że rzeczoznawcy muszą mieć rekomendacje. Wystarczy ustalić, że wymagana jest minimum jedna rekomendacja organizacji katolickiej i że jest pół roku na jej uzyskanie. Część obecnych recenzentów by po prostu zrezygnowała. Przepis wszystko przyjmie, choć to akurat byłoby bardzo grube.

Zgodnie z par. 8 rozporządzenia minister Zalewskiej z 2017 roku - minister edukacji dobiera (wedle uznania) rzeczoznawców do sporządzenia opinii o danym podręczniku, ale na liście rzeczoznawców wymagane są rekomendacje "stowarzyszenia naukowego, instytutu badawczego, jednostki naukowej Polskiej Akademii Nauk, Polskiej Akademii Umiejętności, szkoły wyższej lub komitetu głównego olimpiady przedmiotowej".

Może się jednak okazać, że Instytut Kultury Prawnej Ordo Iuris spełnia te kryteria, nie mówiąc o szkołach wyższych i ośrodkach katolickich. Poza tym kluczowe jest to, że minister (za radą swojego pełnomocnika) tak dobierze rzeczoznawcę, żeby "nie narażać ucznia" na przekaz niezgodny z przyjętą linią.

Pełnomocnik Górecki ma też doradzać w sprawie "finansowania podręczników, książek pomocniczych, materiałów edukacyjnych", tu też można stworzyć narzędzie kontroli i finansować tylko pewne materiały, niektóre podręczniki.

Oni mogą narobić dużo więcej szkód niż się panu wydaje.

Paradoksalnie sprawę utrudnia im pandemia, bo w czasach edukacji zdalnej słabnie władztwo kuratoriów, nie ma kontroli, wizytacji. Ministerialna ręka wymachuje i grozi, ale nie nie wali po głowie. Nie da się powtórzyć numeru z "trójkami Giertychowskimi" [w latach 2006-2007 policjant, przedstawiciel organu prowadzącego i kuratorium kontrolowali bezpieczeństwo, dyscyplinę, a także stroje uczniów i uczennic - red.]. Można kontrolować wpisy w dziennikach, czy były tematy z podstawy, ale to słaba forma nacisku.

Jaka może być siła efektu mrożącego: nauczycielki i nauczyciele będą się po prostu bali narazić władzy?

Nie przeceniam roli podstawy programowej, która zresztą jest tak przeładowana, że tak czy owak niemożliwa do realizacji nawet w normalnych czasach nie mówiąc o pandemii, skuteczniejsza może być zmiana wymagań egzaminacyjnych. A jak zareagują nauczyciele? Martwię się, że po wszystkich przeprawach z reformą Zalewskiej-Piontkowskiego i po doświadczeniu z przegranym strajkiem w kwietniu 2019 roku, część środowiska zobojętniała, będą się migać, ale nie będą się buntować.

Z drugiej strony, skrajność religijnych poglądów do tej pory bez precedensu może obudzić oburzenie i protesty wielu nauczycieli, rodziców i zniechęcić uczniów. Poza tym taką postawę buntu mogą wspierać organy prowadzące, zwłaszcza w większych miastach.

*Dr Artur Górecki to historyk, teolog, publicysta oraz propagator edukacji klasycznej, współpracuje z kwartalnikiem "Christianitas”. Pełnił funkcję dyrektora szkół niepublicznych, m.in. Gimnazjum i Liceum im. Cecylii Plater-Zyberkówny, Kolegium św. Benedykta, Szkoły Podstawowej, Gimnazjum i Liceum św. Tomasza z Akwinu w Józefowie. Obecnie jest dyrektorem w placówkach prowadzonych przez Centrum Edukacyjne Archidiecezji Warszawskiej. Zasiada w radzie programowej projektu "Spotkania w prawdzie" Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze