0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Tiziana FABI / AFPFot. Tiziana FABI / ...

“Żelazna Dama z Garbatelli”, jak nazywają Meloni (Garbatella do dzielnica Rzymu, gdzie spędziła dzieciństwo) prze do przodu. W listopadzie 2023 roku jej rząd przyjął projekt zmiany włoskiej ustawy zasadniczej, który przewiduje między innymi bezpośrednie wybory premiera. Miałoby to położyć kres “italianokracji”, a więc zmieniającym się zbyt często gabinetom i ciągłym politycznym kryzysom.

Włochy mają problem ze swoją polityczną niesfornością, ale cierpią też na inne strategiczne ułomności, które czynią je jednym z najsłabiej rozwijających się państw Europy. Jednak ani transformacja cyfrowa, ani wzmocnienie przemysłu nie są dla Meloni priorytetem. To ma dopiero nadejść, jak sugeruje hasło „Matka wszystkich reform”, pod którym kryje się wzmocnienie władzy wykonawczej.

Reforma konstytucyjna ma być początkiem nowych Włoch.

Po ponad roku u władzy Meloni, liderka postfaszystowskich Braci Włochów, zaskoczyła obserwatorów europejskiej sceny politycznej. Nie okazała się być drugim Orbánem Europy ani Berlusconim w spódnicy, z jego słabością do przyjacielskich telefonów do Putina (także po ataku na Ukrainę). We wrześniu została wybrana nową szefową Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, tym samym zostając nową liderką europejskiej prawicy.

Zdecydowanie potępiająca agresję Putina i opowiadająca się za ścisłym sojuszem z USA, Meloni stara się jednocześnie ugrać jak najwięcej dla swojego kraju na antyimigranckiej gorączce, która ogarnęła kontynent.

Przez pierwszy rok urzędowania skupiała się na budowie pozycji międzynarodowej, ale także na wewnętrznej scenie politycznej jej gwiazda nie gaśnie – podczas gdy większość koalicji politycznych na półwyspie miała datę przydatności nie dłuższą niż rok.

Od 1946 roku, momentu swych narodzin, czyli przez 78 lat, Republika Włoska miała 68 rządów, na czele których stało 31 różnych premierów.

Meloni umiejętnie wykorzystuje populistyczną strategię komunikacji politycznej Silvia Berlusconiego, przywołując wolę ludu jako nadrzędną wartość, którą kieruje się w swoich działaniach. Podkreśla jednocześnie wartości patriarchalne i gra figurą włoskiej matki, w myśl wiralowego cytatu kampanijnego: Sono una donna, sono una madre, sono cristiana (Jestem kobietą, matką, chrześcijanką) wtłaczając to w nowoczesne formy komunikacji.

Przemawia do Włochów w mediach społecznościowych poprzez starannie dopracowane „influencerskie” komunikaty wprost z domowego zacisza. Tym samym skraca dystans między de facto główną osobą w państwie a wyborcami i wyborczyniami, przy jednoczesnym jego zwiększaniu poprzez „asertywną i samodzielną” walkę o interesy Włoch na arenie międzynarodowej.

Przeczytaj także:

Korzenie chaosu

Italianokracja nie daje się sprowadzić do jednego czynnika. Wynika ona raczej z różnych powiązanych ze sobą przyczyn politycznych i społecznych, począwszy od młodej i fragmentarycznej historii kraju, który pierwszy raz zjednoczył się w 1861 roku.

Jej sednem jest jednak struktura krajowego systemu wyborczego i parlamentarnego, doskonale dwuizbowego, ponieważ izby niższa (Izba Deputowanych) i wyższa (Senat) posiadają równą władzę ustawodawczą. Przez cały okres Pierwszej Republiki, do 1993 roku, włoskie wybory powszechne odbywały się w oparciu o metodę "hiperproporcjonalnej” reprezentacji, co doprowadziło do poważnego rozdrobnienia politycznego. Taki system wyborczy był jednak postrzegany jako kluczowy element przejścia Włoch od faszystowskiej dyktatury do pełnoprawnej demokracji.

Rozdrobnienie zaowocowało serią niestabilnych rządów koalicyjnych, przez cały okres Pierwszej Republiki prawie zawsze kierowanych przez Chrześcijańskich Demokratów, którzy sami byli niezwykle wewnętrznie podzieleni. W 1954 roku jeden z chrześcijańsko-demokratycznych gabinetów przetrwał zaledwie trzy tygodnie, po tym jak członkowie samej partii nie poparli go w głosowaniu nad wotum zaufania.

W 1993 roku, gdy afery korupcyjne zmiotły ze sceny politycznej dotychczasowy establishment, włoska ordynacja wyborcza została zmieniona na system mieszany. W wyniku tych reform włoskim rządom od lat 90. udawało się przetrwać nieco dłużej. Jednak tarcia polityczne, osobiste waśnie – i tradycja, według której kreowanie kryzysów jest akceptowalnym sposobem politycznej walki – doprowadziły w końcu do tych samych problemów, które nękały władze w czasach Pierwszej Republiki.

Ordynacja wyborcza została jeszcze raz zmieniona w 2017 roku. Obowiązująca dziś ordynacja mieszana, tzw. Legge Rosato nie rozwiązała problemu impasu politycznego. Ale okazało się też, że nie rozwiązałyby go ordynacje wyborcze z innych krajów: gdyby wprowadzić je we Włoszech, również nie wyłoniłyby parlamentarnej większości. Po prostu wyborcy tak równo rozdystrybuowali głosy.

W 2022 roku polityczno-techniczny rząd premiera Maria Draghiego, poprzedzający gabinet Giorgii Meloni, rozpadł się po tym, jak nieporozumienia w sprawie dekretu o pomocy gospodarczej dla Włochów spowodowały, że trzy z rządzących partii (Ruch Pięciu Gwiazd, Forza Italia i Liga Północna) wstrzymały swoje poparcie w głosowaniu nad wotum zaufania. Inicjatorem kryzysu był nie kto inny jak były premier Giuseppe Conte, który sam został usunięty w bardzo podobny sposób.

Premier silny, ale słaby

W tej sytuacji, korzystając z popularności w sondażach, na samym początku listopada partie koalicji: Fratelli d'Italia Meloni, Lega Salviniego i Forza Italia należąca de facto, jako połączenie biznesowo-politycznego imperium, do rodu Berlusconich, osiągnęły konsensus w sprawie planu zmiany włoskiej konstytucji.

Obecny system działa na zasadzie równowagi sił. Prezydent Republiki jest wybierany przez połączone izby parlamentu i przedstawicieli regionów. Wyznacza premiera, którego gabinet musi uzyskać wotum zaufania w obu izbach.

Bezpośrednie wybory premiera zakłócą tę równowagę. Według Meloni pozwoliłoby to jednak osiągnąć trzy cele: umożliwienie obywatelom wypowiedzenia się w sprawie wyboru rządu, wzmocnienie pozycji premiera poprzez zapewnienie stabilnej większości oraz zachowanie dotychczasowej roli Prezydenta Republiki.

Krytycy reformy obawiają się jednak, że zdestabilizuje ona Włochy.

Projekt przewiduje, że w przypadku dymisji lub wotum nieufności wobec premiera, parlament będzie mógł go zastąpić. Może się to wydarzyć tylko raz, a następca musi być członkiem koalicji, z której wywodzi się ustępujący szef rządu.

Premier byłby więc wybierany w bezpośrednim głosowaniu, ale odwoływałaby go parlamentarna większość. Z kolei jego następca wybierany byłby przez parlament, ale miałby silniejszy mandat niż poprzednik. Jego dymisja oznaczałaby konieczność rozpisania kolejnych wyborów.

Proponowana zmiana radykalnie zmniejszy rolę parlamentu. Przyznaje ona koalicji wspierającej wybranego premiera „premię” 55 proc. miejsc w obu izbach. Reforma przekształciłaby więc skutecznie wybory parlamentarne w wybory uzupełniające. O przyznaniu premii miałby decydować wyłącznie bezpośredni wybór premiera, niezależnie od wyniku wyborów parlamentarnych.

Prezydent? To już przeszłość

Negatywne konsekwencje tej zmiany odczułby także Prezydent Republiki. Obecnie do jego wyboru potrzebna jest większość dwóch trzecich głosów w pierwszych trzech głosowaniach w połączonych izbach. Jeśli nie przyniosą one rezultatu, prezydenta wybiera się zwykłą większością. Zwycięska koalicja będzie więc mogła samodzielnie decydować o tym, kto zostanie przyszłym Prezydentem Republiki.

Jest więc mało prawdopodobne, aby pośrednio wybrany prezydent miał możliwość zakwestionowania wyników bezpośrednich wyborów premiera lub ministrów wybranych przez zwycięskiego kandydata. W takich okolicznościach funkcja prezydenta zostałaby zredukowana do zatwierdzania decyzji podejmowanych przez innych. W konsekwencji prezydent utraciłby rolę odpowiedzialnego za zarządzanie kryzysami wewnątrz rządu, funkcji, która miała duże znaczenie we włoskiej polityce.

Gdy 29 stycznia 2022 roku parlament na wspólnym posiedzeniu wybrał na prezydenta Sergia Mattarellę, udało się to dopiero po blisko dziesięciu próbach wyboru innego kandydata. Dlaczego? Ponieważ sam prezydent nie był zainteresowany dłuższym pełnieniem urzędu ze względu na swój wiek. W tym roku będzie obchodził 83 urodziny!

W ten sposób Mattarella, po wielu telefonach od liderów politycznych, którzy, jak niosła wieść gminna w Rzymie, błagali go o zgodę na ponowne kandydowanie, będzie pierwszym prezydentem, który sprawował swój urząd przez 14 lat. Jego poprzednik, Giorgio Napolitano, sprawował tę funkcję przez lat dziewięć.

Takie historie jak ta, jak i okres technokracji z lat 2011-2022, dają silny mandat do przeprowadzenia reform medialnie zręcznej Giorgii Meloni. Jej obecna koalicja ma poparcie ponad 45 proc., a jej własna partia Bracia Włosi oscyluje w granicach 30 proc. głosów.

Premierato, jak nazywa się we włoskich mediach proponowany system, pozwala na odsunięcie na boczny tor urzędującego jeszcze przez pięć lat popularnego prezydenta z innego obozu politycznego niż Meloni.

Mattarella straciłby znaczną część swej władzy, jednak mógłby spokojnie dokończyć kadencję.

Tym samym Meloni może, jak robiła to niedawno, utrzymywać, że nie zmieni się zbyt wiele. Chodzi przecież o “kilka artykułów konstytucji”, a “reforma instytucjonalna nie wpływa na uprawnienia Kwirynału” – siedziby prezydenta republiki. To pozwala jej poszerzyć poparcie dla swojego projektu.

Co najważniejsze z perspektywy ciągłości władzy we Włoszech, ale też najpewniej i osobistych ambicji 46-letniej Meloni, w ramach reformy premier nie miałby ograniczonej liczby kadencji. To pozwoliłoby jej potencjalnie stać się z biegiem czasu jedną z najpotężniejszych figur na europejskiej szachownicy. A tego właśnie zdaniem prawicy potrzebują obecnie Włochy, aby móc w pełni skorzystać ze swego potencjału jednej z największych gospodarek na świecie i w Europie.

Referenda skuteczne w połowie

Co musi się stać, aby projekt Meloni wszedł w życie? Tutaj włoskie przepisy są również dość oryginalne. Nowelizacje lub zmiany w Konstytucji są przyjmowane przez każdą izbę parlamentu w drodze dwóch kolejnych uchwał w odstępie nie krótszym niż trzy miesiące i zatwierdzane bezwzględną większością członków każdej izby w drugim głosowaniu. Jeśli nie dojdzie do żadnej rewolucji na szczytach władzy, Meloni na taką większość może liczyć. Jednak potem czeka ją walką o bezpośrednie głosy Włochów w referendum.

Historia referendów konstytucyjnych nie musi zwolenników Meloni napawać optymizmem. Tylko co drugie referendum konstytucyjne w ostatnim ćwierćwieczu okazało się sukcesem dla reformatorów. Pierwsze, w 2001 roku, zaproponowane przez Silvia Berlusconiego, miało na celu oddanie większej władzy administracjom regionalnym. Drugie, z 2020 roku, doprowadziło do zmniejszenia liczby deputowanych w obu izbach parlamentu.

Przepadły propozycje Berlusconiego w 2006 roku, w tym wzmocnienie władzy wykonawczej już wtedy nazywane „premieratem” – premier miałby m.in. prawo rozwiązania parlamentu oraz mógłby mianować i odwoływać ministrów. W 2016 roku Włosi odrzucili mającą również na celu zapewnienie większej politycznej stabilności propozycję centrolewicowego premiera Mattea Renziego.

W obu przypadkach wyborcy potraktowali referenda jako swoiste wotum zaufania dla proponujących je polityków. Tymczasem sondaże z listopada 2023 roku dają reformie popularnej premierki dość spore szanse. Zdaniem 53 proc. ankietowanych reforma konstytucyjna jest „bardzo” lub „dość” pilna. Wśród wyborców centroprawicy odsetek ten wzrasta aż do 80 proc.

Krytykom pomysł Meloni zbyt przypomina jednak ten, który w życie wprowadził dokładnie sto lat wcześniej, w 1923 roku, Benito Mussolini.

Ustawa Acerbo zapewniała zwycięskiej partii dwie trzecie miejsc w parlamencie i posłużyła jako fundament dla ugruntowania rządów faszystów.

Niewzruszona Giorgia Meloni odpiera te zarzuty, sugerując, że faszyzm jest hasłem, do którego odwołuje się lewica wtedy, gdy innych argumentów nie posiada.

Opozycja, zwłaszcza skupiona wokół centrolewicowej Partii Demokratycznej i jej liderki Elly Schlein, wzywa do głosowania na nie, oskarżając prawicę o próbę rozmontowania mechanizmów politycznej równowagi. Jednak oscylująca wokół 20 proc. poparcia centrolewica może nie przebić się ze swoimi argumentami w stopniu wystarczającym, by pogrzebać pomysł premieratu w referendum.

Czy ta próba skoku do przodu i konsolidacji władzy w rękach Meloni się powiedzie? Odpowiedź na to pytanie przyniesie najpewniej 2024 rok.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

;

Udostępnij:

Wojciech Albert Łobodziński

ur. 1998, dziennikarz polityczny, tłumacz naukowy, studiujący filozofię na Uniwersytecie Warszawskim i Università degli Studi Roma Tre oraz zarządzanie biznesem na grande école Ecole des Hautes Etudes Commerciales du Nord w Lille. Publikuje również w języku angielskim, włoskim, bułgarskim i hiszpańskim. Między innymi w: Left.it, Cross-Border Talks, Mundo Obrero.

Komentarze