Jarosław Gowin w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" obala większość argumentów Solidarnej Polski i części polityków PiS za wetem do budżetu UE. Partie te przekonywały, że weto jest potrzebne i opłaci się Polsce. "Nie widzę żadnych korzyści" - mówi Gowin
"Wierzę, że premier Morawiecki z najbliższego posiedzenia Rady Europejskiej przywiezie dobry kompromis. Może w tym liczyć na pełne poparcie ze strony Porozumienia" - powiedział Jarosław Gowin w rozmowie z "Rzeczpospolitą" z 2 grudnia 2020, na dzień przed wizytą w Brukseli
W poniedziałek 30 listopada wicepremier, który jest jednocześnie ministrem rozwoju pracy i technologii, przedstawił założenia „Planu dla pracy i rozwoju". To program wsparcia dla przedsiębiorców, którzy borykają się ze skutkami pandemii. Ma być kompleksową odpowiedzią na potrzeby firm.
Lider Porozumienia nie ukrywa jednak, że ważnym elementem pomocy powinny być środki z unijnego Funduszu Odbudowy.
„Wbrew temu, co sugerują niektórzy politycy, miejsce Polski jest w UE, a środki, jakie otrzymamy w ramach Funduszu Odbudowy, będą nieocenione w postpandemicznym rozruchu gospodarki” – powiedział 30 listopada.
Polska tych środków może nie dostać, bo rząd PiS wstępnie zawetował siedmioletni budżet UE wraz z Funduszem Odbudowy. Zrobił to dlatego, że chciał zablokować rozporządzenie „pieniądze za praworządność". Morawiecki i Orbán obawiają się, że mechanizm mógłby posłużyć do karania ich za niedemokratyczne „reformy”.
W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Jarosław Gowin rzuca wyzwanie Zbigniewowi Ziobrze, który od tygodni namawia premiera, by ten nie był „miękiszonem” i nie wycofywał weta. Wicepremier - w tonie wyraźnie proeuropejskim - obala większość argumentów Solidarnej Polski i PiS.
Koalicja Zjednoczonej Prawicy trzeszczy w szwach.
„Kształt budżetu unijnego oraz Fundusz Odbudowy i Odporności, które wynegocjował premier Morawiecki, są dla Polski bardzo korzystne” - powiedział w wywiadzie Gowin.
Rzeczywiście - jak pisaliśmy w OKO.press - Morawieckiemu po lipcowym szczycie Rady Europejskiej udało się przywieźć do Polski obietnicę pomocy w wysokości nawet 160 mld euro (w tym 32 mld to tanie pożyczki). Także dlatego był wówczas premier skłonny do ustępstw. Politycy PiS odtrąbili sukces.
Teraz jednak ogromne wsparcie finansowe wisi na włosku, bo Polska zgłosiła sprzeciw do unijnego budżetu na lata 2021-2027. Zablokowała tym samym powstanie Funduszu Odbudowy, który miał pomóc całej Europie pozbierać się po koronakryzysie.
„Pamiętamy też o potrzebie europejskiej solidarności, w imię której pilna pomoc powinna być skierowana do krajów Południa, które z powodu pandemii ucierpiały najbardziej” - podkreślił Gowin.
Większość Europejczyków liczy, że Polskę i Węgry uda się przekonać do wycofania weta i przyjęcia budżetu przed końcem roku. Jak donoszą europejscy dyplomaci, Unia na razie nie bierze pod uwagę żadnego "planu B".
Zdaniem Gowina rozporządzenie „pieniądze za praworządność” rzeczywiście zawiera „ryzykowne przepisy". W jego mniemaniu wystarczyłoby jednak, aby Komisja Europejska dołączyła do niego protokoły interpretacyjne. Wyjaśniłaby w nich, do jakich dokładnie celów będzie stosować nowe prawo.
„Moim zdaniem byłoby [to] akceptowalnym kompromisem” - powiedział wicepremier.
Zbigniew Ziobro jeszcze niedawno na konferencji prasowej przekonywał, że takie rozwiązanie Morawiecki powinien odrzucić, bo to „pic na wodę".
Gowin ostro odpiera argumenty części polityków PiS i Solidarnej Polski, jakoby unijne prowizorium budżetowe miało być dla Polski finansowo korzystne.
Prowizorium to awaryjny budżet Unii, który wejdzie w życie od 1 stycznia 2021, jeśli UE nie przyjmie Wieloletnich Ram Finansowych i nie uchwali budżetu na rok 2021. Na jego podstawie w 2021 wszystkie państwa członkowskie miałyby co miesiąc wypłacaną 1/12 budżetu z roku 2020.
„Wbrew niektórym głosom nie widzę żadnych korzyści z prowizorium budżetowego” - stwierdził Gowin.
Owszem, zaciągnięte zobowiązania będą finansowane, podobnie jak ważne dla Polski dopłaty dla rolników. W innych obszarach wszystkie państwa unijne musiałyby się jednak liczyć z cięciem środków finansowych.
Gowin ma rację - prowizorium Polsce się nie opłaci. Dalsze wetowanie WRF, których częścią jest Fundusz Odbudowy UE, skończy się utratą m.in. samego Funduszu. Polska miała z niego dostać 59 mld euro, z czego 23 w formie bezzwrotnych grantów.
To pieniądze na walkę ze skutkami pandemii, które są Polsce potrzebne. Tymczasem w Unii coraz częściej słychać głosy, by Fundusz powołać z pominięciem Polski i Węgier, w ramach umowy międzynarodowej 25 państw członkowskich. 3 grudnia wieczorem o takiej możliwości mówiła sama przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen.
Oprócz utraty Funduszu prowizorium oznacza także mniej pieniędzy na politykę spójności i rozwój obszarów wiejskich, wstrzymanie środków na program Erasmus+, czy sprawiedliwą transformację energetyczną. Do czasu wypracowania budżetu cała UE byłaby zablokowana, nie mogłaby realizować ambitnych celów.
„Nawet jeżeli nie wypracujemy kompromisu do 31 grudnia, to świat się nie kończy i być może jakieś rozwiązanie pojawi się w następnych tygodniach w trakcie rozmów pod kierunkiem prezydencji portugalskiej” - uważa Gowin.
Problem w tym, że dla wielu państw europejskich każdy miesiąc opóźnienia to potencjalna katastrofa. Zdecydowana większość Europejczyków liczy na kompromis. Część jest coraz wyraźniej zirytowana.
Wicepremier w wywiadzie stwierdził zarazem, że jego zdaniem preambuła rozporządzenia „zawiera wiele sformułowań niejasnych". Te, choć nie mają mocy prawnej, mogą być „zachętą do politycznego nacisku na poszczególne państwa".
„To będę starał się wytłumaczyć naszym partnerom europejskim podczas czwartkowej wizyty w Brukseli. Maksymalne zbliżenie się do formuły lipcowej leży w interesie całej Unii” - podkreślił.
Mówiąc o „formule lipcowej” Gowin ma na myśli konkluzje Rady Europejskiej ze szczytu w dniach 17-21 lipca. To wtedy państwa członkowskie - w tym Polska - zgodziły się na powołanie do życia mechanizmu łączącego wypłaty funduszy Unii z praworządnością.
Zdaniem Gowina podczas późniejszych negocjacji między Parlamentem a Radą, eurodeputowanym udało się „poszerzyć” ustalenia z lipca. Zwłaszcza dodając w rozporządzeniu zapisy o poszanowaniu wartości Unii z art. 2 Traktatu o UE.
Ta formuła [z lipcowego szczytu - red.] została rozbudowana przez Parlament Europejski w sposób nie tylko trudny do akceptacji dla rządów polskiego i węgierskiego, ale także niosący zagrożenie do procesu integracji na przyszłość
To jednak nieprawda. Po pierwsze dlatego, że konkluzje szczytu nie są dokumentem prawnym, a politycznym. Rada wyznacza w nich ogólne kierunki działania dla całej Unii.
Po drugie, treść rozporządzenia ustalonego 5 listopada 2020 wcale nie odbiega od postanowień z lipca. Jak pisaliśmy w OKO.press, państwa członkowskie na szczycie zgodziły się zapisać m.in. następujące zdanie (art. 22 konkluzji):
"Interesy finansowe Unii powinny być chronione zgodnie z ogólnymi zasadami zawartymi w traktatach, a zwłaszcza wartościami w artykule 2 Traktatu o UE. Rada Europejska podkreśla znaczenie ochrony interesów finansowych Unii. Rada Europejska podkreśla znaczenie poszanowania praworządności”.
To dlatego w rozporządzeniu z 5 listopada znalazło się zdanie: „Praworządność należy rozumieć z uwzględnieniem pozostałych wartości i zasad funkcjonowania Unii zapisanych w art. 2 TUE".
Sprzeczności nie ma.
Gowin w wywiadzie był pytany, co sądzi na temat tego, jak o powiązaniu funduszy z praworządnością mówi Solidarna Polska. Jak pisaliśmy w OKO.press, jednym z koronnych argumentów Zbigniewa Ziobry przeciwko mechanizmowi miałoby być ryzyko utraty przez Polskę suwerenności.
„Takie obawy są bardzo wyolbrzymione. Poza tym, jednym z podstawowych warunków suwerenności jest własność, siła gospodarcza. A do odbudowy naszej gospodarki po czasach pandemii potrzebujemy funduszy unijnych” - stwierdził bez ogródek lider Porozumienia.
„Wierzę, że w ostatecznym rozrachunku każde ze środowisk Zjednoczonej Prawicy dojdzie do takiego wniosku i będzie się kierować interesem Polski, a nie partyjnym” - dodał.
Gowin zanegował również inny argument podnoszony przez Ziobrę i jego partię: Unia za pomocą nowego mechanizmu zmierza do narzucenia Polsce np. małżeństw dla osób tej samej płci.
„W polskiej debacie politycznej rzeczywiście pojawił się szereg opinii, które nijak mają się do treści zasady praworządności. W oparciu o nią nie da się uzasadnić narzucania państwom członkowskim przyjęcia takich rozwiązań jak np. prawo do adopcji dzieci przez osoby homoseksualne” - uważa Gowin.
Gospodarka
Sądownictwo
Świat
Jarosław Gowin
Mateusz Morawiecki
Zbigniew Ziobro
Komisja Europejska
Ministerstwo Rozwoju
Parlament Europejski VIII kadencji
Unia Europejska
budżet UE
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze