Propaganda zaczęła w końcu czcić bohaterską śmierć w Ukrainie, wtyka homofobię i transfobię, gdzie się da, oraz edukuje publiczność z historycznych praw Rosji do podbojów. Chyba przyszedł rozkaz z góry, by szykować odbiorców do długiej wojny. A Putin w telewizji wygląda coraz gorzej
Duma pracowała we wtorek 5 lipca 2022 nad ustawą pozwalającą reorganizować gospodarkę pod potrzeby operacji wojskowych prowadzonych za granicą:
“Zgodnie z projektem, w celu zapewnienia prowadzenia operacji poza Rosją, Rada Ministrów będzie mogła decydować o wprowadzeniu specjalnych środków w sferze gospodarczej. Ustawa pozwala również klientom państwowym – Ministerstwu Obrony, Ministerstwu Sytuacji Nadzwyczajnych, Gwardii Rosyjskiej i Federalnej Służbie Bezpieczeństwa – na zwiększenie lub zmniejszenie wolumenu towarów i usług w ramach zawartych kontraktów. Dozwolone byłoby też zmienianie cen w kontraktach, jeśli wymagać tego będzie obronność państwa".
Nieuważny czytelnik może przegapić, że Putin wprowadza tu permanentną wojnę do ustawodawstwa.
Ale propaganda dba, żeby do Rosjan dotarło: ta wojna potrwa długo.
Na początku “operacji specjalnej” horyzont czasowy rysowany był jasno. Trzy dni, tydzień, góra miesiąc. Potem Rosjanie mieli rozumieć, że “operacja” zagwarantuje im wygodne wakacje na Krymie tego lata dzięki możliwości dojazdu na półwysep lądem (wiele było depesz o przygotowaniu krymskich kurortów do nowego sezonu).
Teraz nowa perspektywa to dwa lata (kiedy prezydent Biden przegra wybory - bo na to stawia propaganda) albo pięć lat (kiedy rosyjskie wina zastąpią w końcu wina zachodnie, których dostawy zostały odcięte z powodu sankcji).
W przypadku win widz dostaje zapewnienie, że rosyjskie wina są lepsze, wyższe moralnie i nie zawierają różnych zachodnich trucizn.
Tak czy siak, zanim będziemy się mogli elegancko napić, miną lata. NATO ogłosiło Rosję głównym zagrożeniem, a to przecież znaczy, że chce na Rosję napaść.
“W poprzek kontynentu opada żelazna kurtyna” - kpi minister Ławrow odwołując się do słów Churchilla. “Niech na Zachodzie uważają, żeby sobie palców nie przytrzasnąć”.
Propaganda naprawdę wbija widzom do głowy, że trzeba doczekać do zmiany władzy w USA. Bo Biden na pewno przegra, poza tym jest stary i zdziadziały. Nic nie rozumie. Niestety, zarządza on koalicją 50 państw, które na jego rozkaz atakują teraz Rosję.
Zanim wróci do władzy czczony w Rosji Donald Trump, trzeba wytrwać.
Sporo się zmieniło w ciągu ostatnich tygodni. Nie tylko zaniknęła litera “Z” jako symbol szybkiego zwycięstwa. Nie tylko Putin zaczął się odwoływać do mozolnych początków rosyjskiego imperium w czasach cara Piotra I.
Pojawili się bohaterowie i kult śmierci.
W marcu pisałam, że propaganda nie ma pomysłu na opowieść o wojnie. Ukraińcy opowiadają o bohaterskich żołnierzach, żołnierkach. Mają bohaterskie zwierzaki. A Rosjanie nie mają żadnych bohaterów - bo format “operacji specjalnej” na to nie pozwala. To przecież takie przedsięwzięcie jak wielka budowa, gdzie, owszem, wypadki śmiertelne mogą się zdarzać, ale nie wypada się tym chwalić.
W kwietniu Moskwa trochę zmieniła ton. Putin i towarzysze opowiadali o niezwykłym bohaterstwie żołnierzy, telewizja pokazywała portrety tych, którzy odznaczyli się w boju. Ale w zdecydowanej większości byli to żołnierze żywi. Jeśli ktoś poległ, opowiadano o nim zdawkowo: “poległ bohatersko”.
Wyraźna zmiana nastąpiła teraz.
W niedzielę w “Wiestiach” telewizja nadała spory reportaż o bohaterskiej śmierci starszego lejtnanta Aleksandra Popowa. Nakręcony zgodnie z kanonem opowieści bohaterskiej sięgającej co najmniej “Pieśni o Rolandzie”, przy użyciu rytmicznej frazy, bez nadmiaru technicznych szczegółów, którymi zasypywani jesteśmy w rosyjskiej telewizji w codziennych relacjach z frontu
Bohater bronił się przed przeważającymi siłami wroga, walczył mimo ran i gdy nadeszła pomoc, wróg był już pokonany. “Niestety druga rana okazała się śmiertelna”. Znajomi i towarzysze wspominali poległego, a reporter poinformował widzów, że dusza poległego lejtnanta jest w niebie.
Jak dusza pana Podbipięty.
(tylko Podbipięta jest ode mnie – reszta żywcem z rosyjskiej państwowej telewizji)
Na dodatek do pieśni o lejtnancie Popowie mamy w wiadomościach telewizyjnych kącik literacki. Poeci rosyjscy recytują w nim poematy, które napisali w związku z bieżącymi wydarzeniami.
Są to poematy o śmierci, o wyższości zgonu na froncie od zgonu w szpitalnym łóżku, o ciemnych siłach nad światem.
Putin szerzej otworzył skrzyneczkę z orderami - a ordery to przecież element kultu bohaterów. Wcześniej owszem, widzieliśmy odznaczenia - zwłaszcza rannych w szpitalu. Ale np. tytuły “Bohatera Rosji” Putin przyznawał w zasadzie tylko pośmiertnie. A jeśli dowiadywaliśmy się czegoś o okolicznościach tej bohaterskiej śmierci, to tylko w wojskowym żargonie, a nie w języku literackim – jak w przypadku śp. Popowa.
Teraz mamy wysyp odznaczeń - i to dla żyjących wyższych szarżą. W poniedziałek tytuły “Bohaterów Rosji” dostali za zdobycie obwodu ługańskiego dwaj generałowie: generał pułkownik Łapin i generał dywizji Abaczew.
Telewizja poświęciła im reportażyk o tym, jak dzielnie dowodzą. Niedowiarkom pokazała dekret Putina o odznaczeniu:
Putin rozdaje gwiazdy generałom, a to znak, że wojna, a nie pokój, ma być dla nich źródłem prestiżu i kariery.
„Moje gratulacje i słowa wdzięczności w pełni odnoszą się do bojowników II korpusu Milicji Ludowej LPR, wiem też, że działali aktywnie, kompetentnie, okazując odwagę i heroizm w dosłownym tego słowa znaczeniu, wykazali się heroizmem w wyzwolenia ich ojczyzny. Gratuluję wam wszystkim i życzę dalszych sukcesów” – powiedział Putin na spotkaniu z ministrem obrony Rosji Siergiejem Szojgu w poniedziałek.
Czym jest „heroizm niedosłowny", nie wyjaśnił. Ale chyba chodziło o to, że teraz będziemy mieli najprawdziwszych bohaterów.
"Proszę również o wręczenie odznaczeń państwowych wszystkich żołnierzom, którzy wyróżnili się w trakcie tych działań wojennych. Z pana codziennych raportów wiem, że nie brakuje takich odważnych, zawodowych żołnierzy. Wszyscy powinni być odznaczeni odpowiednimi odznaczeniami państwowymi”.
Wojna w Ukrainie przebiega oczywiście świetnie i nadal nazywa się “operacją specjalną” albo "działaniami wojennymi". Ale choć jeszcze kilka dni temu propaganda sugerowała, że trzeba jeszcze tylko dojść do granic obwodu ługańskiego, teraz zmieniła ton. Trzeba zdobywać kolejne kilometry, bo obwód ługański cały czas leży w zasięgu ukraińskiej artylerii.
I tu jest istota rzeczy: artyleria zwana ukraińską jest w rzeczywistości artylerią zachodnią. Rosja musi iść na zachód, by się przed nią bronić - to zaś zajmie trochę czasu. A że informacje o ostrzale podbitych terytoriów - a także rosyjskich terytoriów przygranicznych - brzmią słabo, propaganda regularnie uzupełnia je groźbami, że w końcu “odpowie”. A wtedy zacznie się taka wojna, że wszyscy popamiętają.
„Walczy z nami 50 najpotężniejszych krajów” - szczyci się propaganda. I to jest wojna, która musi potrać.
Ktoś na Kremlu musiał nacisnąć guziczek z napisem "homofobia”, bo z telewizora i z oficjalnych komunikatów sączą się obrzydliwe komentarze. Ktoś mógłby pomyśleć, że wywołał je Boris Johnson porównując w zeszłym tygodniu Putina do kobiety.
Ale zaczęło się to wcześniej - felietonem w “Wiestiach”, że choć w Rosji zachowania nieheteronormatywne nie są karane śmiercią, to “nam eto nie nużno” (“to” nie jest nam to potrzebne), bo Rosja potrzebuje zdrowych rodzin rodzących dzieci, które będą Rosji bronić. I aby widz nie miał wątpliwości, że wymaga się od niego teraz donoszenia na wszelkie podejrzane zachowania, telewizja doniosła na popularną książkę dla młodzieży, że opisuje homoseksualną pierwszą miłość.
Teraz dostajemy dużo fotografii z mediów społecznościowych premiera Johnsona w stroju domowym - żeby wszyscy widzieli, jaki jest gruby i niesprawny.
Do tego komentarze, że tak naprawdę to jest on półkobietą i ma fantazje o byciu kobietą - bo przecież prawdziwemu mężczyźnie nie przyszłoby do głowy porównywać Putina z kobietą.
To nie jest część rosyjskiej „publicystyki” - to są treści z głównych telewizyjnych „Wiadomości”.
Z fascynacją telewizja opowiada, że Viktor Orbán na oficjalnej kolacji został posadzony koło męża premiera Luksemburga (“I o czym oni tam mogli rozmawiać?” - pyta autor materiału). Rzeczniczka rosyjskiego MSZ, dyplomatka Zacharowa publikuje w sieci filmiki, jak w dezabilu zmysłowo pochłania truskawki, a w odpowiedzi na twitty ministra spraw zagranicznych Łotwy Edgarsa Rinkēvičsa (który ujawnił, że jest gejem) zachęca go, żeby „znalazł sobie chłopaka”.
I w kółko pokazywane są zdjęcia krzepkiego Putina z nagim torsem na koniu. “Bo rosyjskiej publiczności się to podoba” - zapewnia rzecznik Putina, Pieskow.
(Nie mogłam nie sprawdzić, jak wygląda Putin dziś. W „Wiestiach prezentuje się niestety coraz gorzej - co można zobaczyć na screenach z relacji "Wiesti" 5 maja i 4 lipca:
To epatowanie jurną męskością przeciwstawianą nieheteronormatywnemu Zachodowi świadczy o tym, że Moskwa nie planuje w najbliższym czasie rozmów dyplomatycznych ze lżonymi (wedle swego rozumienia) zachodnimi politykami. Przekazuje odbiorcom, że ma się tego nie spodziewać: teraz walczymy, a nie negocjujemy.
Poza tym propaganda rosyjska jest najwyraźniej przekonana, że homofobia na dłuższą metę się sprawdza. Musi mieć to dobrze sprawdzone. Może ta wiedza trafiła też do polskich propagandystów, stąd transfobiczne wątki w ostatnich przemówieniach Jarosława Kaczyńskiego?
Stetryczały, jak w kółko powtarza propaganda, Biden stoi na czele koalicji państw, które są mu całkiem posłuszne. Wrogiem są Niemcy, Francja i Wielka Brytania. Kraje Bałtyckie. Norwegia. Bułgaria i Turcja. Polski nie wspominamy, bo to oczywiste.
Jeśli chodzi o agresję tych państw na Rosję, oto przykłady z ostatnich dni:
Bułgaria jest bowiem obowiązana przyjaźnić się z Rosją z powodu wojny rosyjsko-tureckiej 1878 roku, która dała Bułgarii niepodległość "po 500 matach". Dowodem jest malarstwo batalistyczne stworzone przez rosyjskich malarzy na temat bitwy pod Plewną – i sam fakt istnienia tych dzieł skazuje Bułgarię na wieczną przyjaźń z Rosją - dowodzą "Wiesti".
Cóż, polski maturzysta mógłby mu bez trudu wytłumaczyć, że na tej pradawnej wojnie zawiązały się więzy Bułgarii z Zachodem. Wszak to wtedy Stanisław Wokulski zdobył na dostawach dla armii rosyjskiej majątek, który mu pozwolił ubiegać się o względy Izabeli Łęckiej.
Kpię oczywiście, ale te toporne propagandowe interpretacje historii także wyglądają na przygotowanie Rosji do długiej wojny. “Cały świat do nas kiedyś należał, teraz musimy go odbić” - mówi propaganda. “Cały świat nas zdradził, nawet prawosławna Bułgaria - musimy być dzielni”.
Karkołomną - z europejskiego punktu widzenia - wykładnię potrzeby imperialnej wojny agresywnej dał twórca “Wiesti Niedieli”, cotygodniowego telewizyjnego podsumowania tygodnia, Dmitrij Kisielow. Zrobił to nie w telewizji, ale w wystąpieniu do “ochotników” na wojnę w Ukrainie. Warto to jednak przytoczyć.
Otóż fakt, że imperium Putina jest wielonarodowe i podbija wiele narodów, chroni je przed nazizmem.
Bo nazizm jest oparty na koncepcji jednego narodu – tymczasem "Rossijanie" to zbiorowisko wielu narodów. "Rosja nie może przegrać, bo nacjonalizm jest w Rosji niemożliwy, mamy wielonarodowy, dzięki Bogu, kraj" - mówi żołnierzom Kisielow. Dalej jest co prawda o tym, że Ukraina jest “genetycznie” związana z Rosją, a Zachód próbował “Ruś Kijowską zastąpić Banderą”. Ale generalny wywód Kisielowa sprowadza się do tego, że
imperialistyczna wojna jest z natury antyfaszystowska.
Rosja - uczy sam Putin - walczy o prawo do swobodnego rozwoju w wielobiegunowym świecie. Czyli takim, w którym nie ma jednego prawa i zasad.
"W wielobiegunowym świecie XXI wieku nie powinno być miejsca na nierówności, dyskryminację między państwami i narodami. Dlatego nasz kraj opowiada się za realizacją w praktyce fundamentalnej międzynarodowej zasady prawnej suwerennej równości państw i prawa do wszyscy do własnego modelu rozwoju” (Putin, 30 czerwca na X Międzynarodowym Forum Prawnego w Petersburgu).
Rozwój Rosji polega obecnie na potrzebie podbicia Ukrainy jako niezbędnej Rosji przestrzeni życiowej.
Prawo Rosji do tak zdefiniowanego rozwoju to coś, o co warto walczyć latami.
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami? Nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziesz pod tym tagiem.
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze