0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 06.11.2021 Warszawa . XIII Kongres Kobiet . Odzyskac normalnosc . Debata " Gabinet Cieni . Co z ta Polska ? Diagnozy ." nz Agnieszka Holland Fot. Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.pl06.11.2021 Warszawa ...

W atak na reżyserkę włączają się prawicowi politycy (np. Zbigniew Ziobro) i przedstawiciele państwowych instytucji (np. Jan i Stanisław Żarynowie). Choć ich wypowiedzi są zazwyczaj nieco mniej radykalne niż sieciowych hejterów, dają przyzwolenie na silniejsze uderzenia. Tak nakręca się spirala agresji. Skala ataku pokazuje poziom niepokoju, jaki fabuła wyreżyserowana przez Holland budzi u prawicowych polityków.

„Zielona granica” to film fabularny, który opowiada o kryzysie uchodźczym na granicy polsko-białoruskiej. W role Syryjczyków wcielili się aktorzy będący uchodźcami. Obraz miał swoją światową premierę 5 września na festiwalu w Wenecji, ale w Polsce prawie nikt go jeszcze nie widział. Pierwsze pokazy w kraju zaplanowano na 22 września.

Jednak wystarczyła informacja o pokazie filmu w Wenecji, by ruszył sieciowy hejt. A gdy w sobotę, 9 września, okazało się, że „Zielona granica” dostała Specjalną Nagrodę Jury na festiwalu, nienawistna akcja została natychmiast zintensyfikowana, głównie na platformie X (dawnym Twitterze).

Od początku była skonstruowana jako atak personalny. Samym filmem nikt z hejterów się nie zajmuje, bo też nikt go nie zna. Skupiono się wyłącznie na twórczyni obrazu.

Przeczytaj także:

Ulokowali w niej swoją nienawiść

Agnieszka Holland w ciągu ostatnich kilku dni stała się osobą, w której polska prawica ulokowała niemal wszystkie symbole polskiej nienawiści. Jak wynika z wpisów na Twitterze, reżyserka została okrzyknięta jednocześnie: propagandystką III Rzeszy, propagandystką Łukaszenki i/lub Putina, komunistką, siostrzenicą (lub bratanicą) Bolesława Bieruta, Żydówką, Niemką, „polakożercą”, kolaborantką, „szmatą niemiecko-żydowską”.

Dodajmy do tego kilka mniej historycznych epitetów: „antypolska machina”, kapuś, „żenująca baba”, „antypolski śmieć”, zdzira, „antypolska szuja”, „pluje na Polaków”, zły człowiek. Holland bywa wprost porównywana do Hitlera. No i jest – to najczęściej – zdrajczynią Polski.

Użytkownik @VataSankhara napisał: „Każdy, kto tworzył lub popiera ten film dopuszcza się zdrady Polski i Europy i staje po stronie naszych wrogów, po stronie nazistowskiej Rosji i Putina i powinien być sądzony za zdradę”.

Konto @radplu sugerowało: „>Żyd Suss<, największy film propagandowy Josepha Goebbelsa, po wyjściu z kina ludzie wtedy zabijali czy dzisiaj po obejrzeniu „Zielonej granicy” ludzie są gotowi zabijać Polaków?”.

Konto @TeoJade2 rozpowszechniało fake newsa: „Polska reżyser Agnieszka Holland zostanie odznaczona rosyjskim Orderem Świętego Jerzego IV klasy za film >Zielona granica<. Agnieszka Holland przyjęła propozycję nakręcenia filmu biograficznego o Prezydencie Putinie”.

Argumentum ad Hitlerum

W tych dyskryminujących i pogardliwych określeniach mamy widoczne jak na dłoni: antysemityzm, dehumanizację, stereotypizację oraz użycie argumentum ad Hitlerum. Ten ostatni polega na pozamerytorycznym podważaniu czyjejś wiarygodności czy unieważnianiu jego poglądów przez stwierdzenie, że takie same poglądy miał Hitler lub naziści, albo że podejmowali oni takie same działania.

Jakie to mogą być działania w kontekście filmu Agnieszki Holland? Na to pytanie odpowiedział sam minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, pisząc na platformie X: „W III Rzeszy Niemcy produkowali propagandowe filmy pokazujące Polaków jako bandytów i morderców. Dziś mają od tego Agnieszkę Holland…”. Tym samym wpisał się w najbardziej nienawistną część ataku na artystkę.

Po takim stwierdzeniu ministra i lidera Suwerennej Polski, jednej z partii rządzącej koalicji, przyzwolenie na podobne porównania stało się dla wyznawców prawicy oczywiste.

W tym kontekście memy, zestawiające Hitlera lub Putina z Agnieszką Holland, niestety nie zaskakują.

Tu nie ma logiki, same emocje

Nie wyliczam obraźliwych i dyskryminujących określeń (wszystkie przepisałam z wpisów zamieszczonych na platformie X, czyli dawnym Twitterze), aby sprawiać przykrość Agnieszce Holland, ani by dawać satysfakcję sieciowym hejterom. Moim celem jest uwydatnienie dwóch kwestii, które akurat w tej sytuacji są doskonale widoczne.

Po pierwsze: w mowie nienawiści nie warto próbować doszukiwać się logiki czy sprawdzać, w jakim stopniu użyte sformułowania odpowiadają rzeczywistości.

Wystarczy przeczytać epitety odwołujące się do polskich historycznych personifikacji nienawiści, by zrozumieć, że o logice nie ma mowy. Nikt nie jest w stanie być jednocześnie: propagandystą III Rzeszy, Putina oraz Łukaszenki, komunistą, Żydem/Żydówką, Niemcem/Niemką i rodziną Bolesława Bieruta.

W hejcie nie chodzi o racjonalność argumentów, lecz o emocje. Zwłaszcza przy skoordynowanych atakach hejterskich mamy do czynienia z dosłownym zalewaniem drugiego człowieka nienawiścią.

Cierpienie i efekt mrożący

I tu dochodzimy do drugiej kwestii: powódź nienawiści ma wywołać silny stres i cierpienie psychiczne u osoby atakowanej. Zaś u obserwujących – tak zwany efekt mrożący. Powoduje on zmianę zachowania przez wycofywanie się, odsunięcie od życia społecznego, ograniczenie aktywności. Wszystko po to, aby uniknąć dalszych aktów nienawiści.

Jeśli nawet taki efekt nie pojawi się u samej reżyserki, to może dotknąć innych: potencjalnych widzów, dystrybutorów filmu, właścicieli kin, dziennikarzy.

Nie przez przypadek taka fala hejtu pojawiła się w sieci właśnie teraz, gdy obraz został nagrodzony Nagrodą Specjalną Jury na festiwalu w Wenecji, ale nie został jeszcze pokazany w Polsce.

To typowy atak wyprzedzający. Nienawistna fala ma zapobiec swobodnej dyskusji o filmie, ograniczyć jego zasięg.

I sprawić, by na przykład żadnemu nauczycielowi nie przyszedł do głowy pomysł zabrania uczniów do kina; albo aby organizowanie debaty na ten temat jawiło się jako niewłaściwe, albo wręcz zagrażające.

Temu samemu celowi miała służyć prawicowa akcja wystawiania negatywnych ocen „Zielonej granicy” na popularnym portalu Filmweb. Na 7172 wystawione tam oceny fabuły Agnieszki Holland 82 procent to oceny najniższe, czyli jedynki. Ich wiarygodność jest żadna, skoro film nie był jeszcze w Polsce pokazywany. Ale może wpływać na nastawienie do filmu tych, którzy szukają na Filmwebie podpowiedzi, co warto obejrzeć.

Sankcje karne? Raczej nie w Polsce

To niejedyne skutki ataku hejterskiego. Jak zwraca uwagę Europejska Komisja przeciwko rasizmowi i nietolerancji (ECRI), mowa nienawiści jest skrajną formą nietolerancji. Prowadzi do aktów przemocy, konfliktów na szeroką skalę oraz przyczynia się do przestępstw z nienawiści.

Związek między mową nienawiści a przemocą jest niezaprzeczalny i wielokrotnie obserwowany.

Według ECRI właśnie ze względu na ten związek sankcje karne powinny być uruchamiane zawsze, gdy za pomocą mowy nienawiści dochodzi do publicznego nawoływania do przemocy wobec jednostek lub grup osób.

Czy ktokolwiek w Polsce ściga tych, którzy nawołują na przykład do ogolenia głowy Agnieszce Holland? Jak użytkownik Andrzej Kierzkowski @KiAndrzej na platformie X napisał wprost: „Mam nadzieję, że ogolą jej głowę, jak kiedyś. Za kolaborację z wrogiem nie może być litości”. Kierzkowski mieszka w Trójmieście, jest przedsiębiorcą, prowadzi drukarnię. Jest wyjątkowo łatwy do zidentyfikowania.

Zrzut ekranu z tweetem Andrzeja Kierzkowskiego
Zrzut ekranu z tweetem Andrzeja Kierzkowskiego

Albo czy ścigani są ci, którzy nawołują do wyrzucenia Holland z Polski? Nie mamy takich informacji. Wiemy natomiast, jak reaguje Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny – porównuje artystkę do propagandzistów III Rzeszy. Na koncie jego partii zamieszczono wpis: „Nie zgadzamy się, aby ktokolwiek pluł na polskie służby zapewniające Polkom i Polakom bezpieczeństwo #Holland”.

Oficjalne reakcje

Reagują też inni. Polityk Suwerennej Polski z Zachodniopomorskiego, Dariusz Matecki, napisał: „Agnieszka Holland to jeden z najbardziej skrajnych, obrzydliwych przykładów antypolonizmu”.

Zrzut ekranu, FB

Stanisław Żaryn, zastępca ministra koordynatora służb specjalnych dowodził, że „białoruska propaganda jest zachwycona filmem A. Holland”. Na dowód opublikował screen z białoruskiego programu Panorama. Widać na nim tytuł „Film of Polish director >Green Border< causes hysteria of official Warsaw”.

Dowodzi on zupełnie czegoś innego, niż twierdzi Żaryn. Białoruska propaganda z satysfakcją odnotowuje histeryczną reakcję polskich polityków z partii rządzącej na obraz Agnieszki Holland.

Gdyby więc chcieć czynić z białoruskiego materiału zarzut komukolwiek, to polskim władzom, a nie reżyserce.
Zrzut ekranu

Jego ojciec Jan Żaryn, dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej, w wywiadzie dla wpolityce.pl, powiedział o przekazie płynącym z filmu, że „nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni spotykamy się z tym, że pewien krąg opiniotwórczy, liberalno-lewicowy, jest zdolny do używania kłamstwa. (…) Wydaje się dość oczywiste, że te kłamstwa dotyczące naszych polskich cech mają dawać wniosek odbiorcy, że byliśmy w stanie kolaborować z Niemcami wydając Żydów. (…) Z kłamstwem i jego nosicielami trudno jest dyskutować”. Jednocześnie Jan Żaryn przyznał, że filmu nie widział. Ale już wie, że jest on kłamstwem.

Natomiast Robert Bąkiewicz, organizator skrajnie prawicowego Marszu Niepodległości (na którym wielokrotnie gościły organizacje neonazistowskie z różnych państw), a obecnie kandydat PiS, napisał na Facebooku: „>Zielona Granica< Agnieszki Holland to produkcja na tym samym poziomie propagandowym jak nazistowski „Powrót” z 1941 r. W dodatku obie antypolskie produkcje zostały nagrodzone w Wenecji”.

Zrzut ekranu

PiS się boi „Zielonej granicy”

Obecny hejt to zresztą zapewne tylko preludium do tego, z czym spotkamy się w dniu filmowej premiery „Zielonej granicy” w Polsce, zaplanowanej na 22 września. Trwa kampania wyborcza, wydarzenia związane z premierowymi pokazami łatwo będzie wykorzystać do podgrzewania społecznych emocji czy zdobycia rozgłosu. Czyli osiągnąć to, o czym w kampanii marzy niemal każdy kandydat.

Jednocześnie jednak – i być może to jest najważniejszy wniosek wynikający z tej fali hejtu – warto zdać sobie sprawę, że najsilniejsze emocje film Holland wzbudza w tych, którzy ów hejt uruchamiają. „Zielona granica” może mieć bowiem znaczenie dla wyników wyborów.

Zjednoczona Prawica zapewne doskonale pamięta maj 2019 roku, kiedy w czasie kampanii do Parlamentu Europejskiego bracia Sekielscy opublikowali na YouTube film o pedofilii wśród duchownych katolickich „Tylko nie mów nikomu”. To był moment kryzysowy dla PiS, który budował (i buduje) swoje społeczne poparcie między innymi na zaufaniu części Polaków dla Kościoła katolickiego.

Zaś w 2019 roku promował się wśród Polaków za pomocą narracji o zwalczaniu ideologii LGBT, w której osoby homoseksualne zrównywał z pedofilami. Pokazanie pedofilii wśród duchownych dewastowało pisowski przekaz.

Teraz PiS musi bać się powtórki. Film Holland to fabuła, zapewne mocno wpływająca na emocje. Będzie dostępny nie tylko w kinach studyjnych, ale także w największych polskich sieciach kin. Można przypuszczać, że jego przekaz ma niewiele wspólnego z pisowską narracją na temat kryzysu uchodźczego na granicy polsko-białoruskiej.

Atak wyprzedzający nieskuteczny

Oddziaływanie filmu, połączone z aferą wizową w MSZ, rozgrywaną wyborczo przez opozycję (która wyolbrzymia dane o migrantach muzułmańskich w Polsce), z pewnością odbierane jest w PiS-e jako zagrożenie dla zwycięstwa w wyborach. Stąd wyprzedzający atak hejterski w sieci.

Tyle tylko, że sieciowe dane wskazują, iż atakujący nie osiągnęli swoich celów.

O filmie Agnieszki Holland mówi się dużo, często i intensywnie, a temat znacznie wykracza poza tak zwaną bańkę polityczną, czyli tę część użytkowników sieci, którzy interesują się polityką. Zaś hejterzy działają głównie na platformie X (dawny Twitter), nie docierając poza tę bańkę.

Według platformy do monitoringu internetu Newspoint temat ten osiągnął od początku września szacowany zasięg na poziomie 475 milionów. To oznacza, że niemal każdy użytkownik internetu w Polsce, jeśli w tym okresie zaglądał do sieci, zetknął się z informacjami o „Zielonej granicy”.

Największy ruch wygenerowały materiały publikowane przez portale informacyjne i duże media, także inne niż newsowe, na przykład portale największych pism kobiecych. To 86 proc. całego sieciowego ruchu o filmie Holland w tym okresie. Na platformach z tzw. mikroblogami (X oraz Wykop) wytworzono 5,7 proc. internetowych wzmianek. Zaś atak hejterski skupiony był głównie na X, czyli do większości internautów nie dotarł.

Wykres kołowy źródeł internetowych wzmianek na temat filmu Agnieszki Holland, Newspoint.pl

Dominuje nastawienie pozytywne

Widać to zresztą także, gdy przeczyta się dyskusje pod wpisami dedykowanymi filmowi np. na Instagramie. Tam informacje o weneckiej nagrodzie dla „Zielonej granicy” opublikowano m.in. na kontach mediów informacyjnych, kobiecych miesięczników, organizacji i instytucji powiązanych z branżą filmową, kin, aktorów. Pod nimi powszechnie pojawiały się pozytywne reakcje i komentarze. Negatywne opinie były pojedyncze.

Wydaje się, że PiS jednoznacznie identyfikuje „Zieloną granicę” jako zagrożenie. Skoro atak wyprzedzający nie przyniósł efektu, można się niestety spodziewać jego kontynuacji. Kampania wyborcza i bez tego nabrzmiewa silnymi emocjami.

Kolejny akt fali nienawiści raczej nas nie ominie. Co nie znaczy, że przyniesie skutki takie, jakich oczekuje prawica. Ataki zwiększają przecież zainteresowanie filmem także wśród tych osób, które bez prawicowej wrzawy do kina by się nie wybrały.

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze