Większość danych z raportu Straży Granicznej o presji migracyjnej na zielonej granicy nie jest nowa, ani poufna – podawaliśmy je już w połowie sierpnia. Szokująca liczba aż 17 488 pushbacków nie wynika z samego raportu, jest to raczej nadinterpetacja „Gazety Wyborczej”
2 stycznia „Gazeta Wyborcza” opublikowała raport Biura Analityczno-Sytuacyjnego Komendy Głównej Straży Granicznej: „Presja migracyjna z Białorusi do Polski, Litwy i Łotwy na granicy zielonej w okresie od 1 stycznia do 17 września 2023 r.„. Tym samym ujawniła źródło, na podstawie którego 29 września dziennikarz Wojciech Czuchnowski opublikował tekst pt. ”Wyborcza" ujawnia raport Straży Granicznej: Dziurawa zapora PiS na granicy z Białorusią”. Wrześniowy artykuł punktował nieskuteczność zapory na polsko-białoruskiej granicy, podający różne statystyki to potwierdzające – liczby zatrzymań osób po przekroczeniu granicy pushbacków i „udaremnionych prób”; liczbę osób, która dociera do Niemiec, koszt wsparcia SG przez wojsko, a także techniczne niedoskonałości zapory.
Straż Graniczna opublikowała wówczas oświadczenie, w którym zaprzeczała wielu tezom artykułu (ale już nie samym liczbom). Stanisław Żaryn podważył natomiast istnienie raportu i liczb:
Natomiast ówcześni posłowie opozycji – Jan Grabiec, Marcin Kierwiński i Cezary Tomczyk – po publikacji „Wyborczej” zwołali konferencję przed Komendą Główną SG i domagali się odtajnienia raportu. Ujawniając go teraz, „Wyborcza” napisała, że ma charakter poufny i był przeznaczony dla ścisłego kierownictwa Straży Granicznej.
To niezbyt zrozumiałe, bo większość tych danych nie była poufna. 17 sierpnia publikowaliśmy w OKO.Press statystyki dotyczące udaremnionych prób przekraczania zapory, identyczne z podanymi w raporcie oraz dane dotyczące zatrzymań na granicy z Białorusią i Niemcami, a także z Litwą. Uzyskaliśmy je drogą zapytania mailowego od Straży Granicznej (1 sierpnia), a rzeczniczka podała je, informując, że robi to częściowo na podstawie opracowań tego samego działu. Tą samą drogą uzyskaliśmy podobne informacje od służb niemieckich, podobne do tych widniejących w raporcie.
W tekście z 17 sierpnia pokazywaliśmy skalę przekroczeń granicy polsko-białoruskiej i presji migracyjnej (na podstawie informacji uzyskanych od rzeczniczki SG, Anny Michalskiej) a także skalę tranzytu migrantów i uchodźców przez Polskę do Europy Zachodniej (na podstawie danych uzyskanych od Bundespolizei).
Dane z polskiej Straży Granicznej (uzyskane 1 sierpnia, więc za okres 7 miesięcy) prezentowały się następująco:
Opisywaliśmy też różnice między „zatrzymaniami”, a „próbami przekroczenia granicy” i że za liczbą tych drugich kryje się tak naprawdę nieznana liczba osób – jedna osoba może próbować przekroczyć granicę dwu-albo dwudziestokrotnie. Oraz że zestawianie liczby „prób” z liczbami „zatrzymań”, przy (granicy polskiej, niemieckiej, czy na terenie Niemiec), nie jest metodologicznie poprawne, bo porównujemy wtedy statystyki osób ze statystykami sytuacji.
Na podstawie danych uzyskanych od niemieckich służb, pisaliśmy również, że od stycznia do lipca granicę polsko-niemiecką przekroczyło 14 303 osoby, ale że dane nie określają wyraźnie, czy do Polski dostały się one bezpośrednio przez Białoruś, czy podróżując wcześniej przez Litwę lub Łotwę. W sierpniu nie było jeszcze powszechnie wiadomo, na jaką skalę odbywa się ruch migracyjny przez szlak bałkański – a rosnąca w kolejnych tygodniach liczba osób dostających się do Niemiec przez Polskę właśnie taką drogą skłoniła władze do przywrócenia kontroli granicznych ze Słowacją; a Niemcy – z Polską i Czechami. Bundespolizei faktycznie udziela pewnych informacji dotyczących krajów pierwszego wjazdu migrantów, jednak w wiadomościach mailowych jej rzecznicy podkreślali, że nie są to dokładne statystyki, ewentualnie opisy trendów.
W sierpniowym tekście pokazywaliśmy też, jak zmieniała się skala przekroczeń granicy i docierania ludzi do Niemiec od początku istnienia szlaku polsko-białoruskiego.
Podawaliśmy także statystyki narodowościowe osób docierających do Niemiec i podkreślaliśmy, że dane Bundespolizei również nie dają pełnego obrazu tego szlaku – dla osób wielu narodowości (np. Maroka, Senegalu, Indii, Pakistanu) krajem docelowym będzie np. Francja czy Wielka Brytania, więc o ile nie zostaną przez niemieckie służby złapane, to raczej sami się do nich nie zgłoszą. Dodatkowo, przytaczaliśmy też wybrane statystyki osób, które zgłosiły się po pomoc do aktywistów Grupy Granica.
Pisaliśmy również o tym, że w sierpniu liczba prób przekroczeń granicy zaczęła gwałtownie rosnąć i że ówczesny wiceszef MSWiA Maciej Wąsik, na prośbę Komendanta Głównego SG Tomasza Pragi, zapowiedział oddelegowanie na granicę dodatkowych 2 tysięcy żołnierzy.
1 sierpnia rzeczniczka SG Anna Michalska podała OKO.Press liczbę 700 zatrzymań osób po przekroczeniu granicy. W raporcie SG z 17 września ta liczba wynosi 380. W rozmowie telefonicznej z OKO.Press, Michalska doprecyzowała, że zależy to od metodologii – Biuro Analityczno-Sytuacyjne podaje liczbę zatrzymań tuż przy granicy polsko-białoruskiej, a dane przekazane w sierpniu miały dotyczyć osób zatrzymanych w różnych częściach Polski, które wcześniej przekroczyły granicę polsko-białoruską – więc i np. w rejonie granicy z Niemcami.
- Raport Biura Analiz Strategicznych KGSG jest dokumentem jawnym, przeznaczonym do użytku służbowego. Osoby, które z niego korzystają rozumieją zawarte w nim dane i kryteria, na podstawie których są opracowywane. Sama metodologia nie jest w nim opisana, więc osoby zewnętrzne nie wiedzą, jak go interpretować – dodaje Michalska.
W sierpniu Michalska podała też liczbę 17 500 „udaremnionych prób przekroczenia granicy” w okresie styczeń-lipiec.
Raport SG z 17 września – czyli za okres 1,5 dłuższy – zacytowany przez „Wyborczą” pod 29 września, podaje liczbę 17 488 „udaremnionych prób”. Wygląda to trochę tak, jakby te dane nie były przez 1,5 miesiąca aktualizowane (a np. liczba dotycząca zatrzymań na granicy niemieckiej wzrosła z 453 do 499)
Michalska w mailu zdefiniowała „udaremnienie” następująco: „np. cudzoziemcy otrzymali postanowienia o opuszczeniu terytorium Polski lub sami na widok polskich patroli wrócili na Białoruś”. Nie wyszczególniła wtedy, ile osób zostało pushbackowanych, ile wycofało się na widok patroli, a ile prób zostało udaremnionych w innych okolicznościach.
W raporcie opublikowanym przez „GW” jest to rozróżnienie: z 17 488 prób przekroczenia, 16 281 jest określone jako ”zapobieżenie przekroczenia granicy”, a 1207 – „osoby, wobec których wydano postanowienia o opuszczeniu terytorium RP” (czyli pushback).
Autor kilkakrotnie podkreśla, że wszystkie z 17 488 prób przekroczenia były udane i zakończyły się pushbackami. Z raportu jednak to nie wynika.
W oryginalnym tekście, w odpowiedzi na oświadczenie SG dzień później, a także w tekście ujawniającym źródło z 2 stycznia, czytamy, że ta liczba oznacza liczbę pushbacków (lub wręcz pushbackowanych osób): „17 488 osób, którym nie pozwolono na złożenie takich wniosków. Po złapaniu na przekroczeniu granicy zostały one cofnięte w ramach nielegalnej procedury „push back"; „Raport SG, który teraz publikujemy w oryginale, wyliczał dokładnie, że przez pierwszych dziewięć miesięcy 2023 r. zaporę pokonało i zostało złapanych 17 488 migrantów.” W innym miejscu, na podstawie raportu okresowego pisze; „Od 15 czerwca do 17 września było 5657 pushbacków”
Teza, że każde „zapobieżenie” oznacza de facto pushback wydaje mi się nadinterpretacją.
Zapobieżenie przekroczenia granicy może faktycznie właśnie to oznaczać: ludzie mogli podejść blisko płotu, czyli znaleźć się właściwie już na terytorium Polski, choć wciąż za zaporą. W komunikatach Straży Granicznej z konkretnych dni często znajdują się takie opisy jak np.: 15 listopada br. próbę nielegalnego przekroczenia polsko-białoruskiej granicy podjęło 71 cudzoziemców, w tym 43 osoby na widok polskich służb zawróciły w głąb Białorusi; W dniach 10-12 listopada br. ujawniono 183 cudzoziemców usiłujących nielegalnie przedostać się na terytorium Polski. Kilkadziesiąt osób po zauważeniu przez polskie służby cofnęło się w głąb Białorusi. Czasami w tych samych komunikatach podaje się informację o osobach zatrzymanych, udaremnionych próbach, osobach wycofujących się na widok patroli lub ujawnionych.
Pushbacki na polsko-białoruskiej granicy wciąż mają miejsce. Część jest rejestrowana – z „wydaniem postanowienia o opuszczeniu terytorium RP”, a część nie. Pokazane w raporcie liczby, w zestawieniu z regularnymi komunikatami Straży Granicznej (na stronie internetowej i w mediach społecznościowych), faktycznie każą postawić kilka pytań o skalę tego procederu i o to, co kryje się za pewnymi terminami używanymi przez służby.
Po pierwsze, uwagę zwraca fakt, że w niektórych komunikatach SG nie pojawia się żadna wzmianka o narodowości tych osób; a w innych już tak. W samym raporcie SG widzimy, że narodowości osób są wymieniane w przypadku ich zatrzymania, a w kontekście zapobieżenia już nie: np. "Straż Graniczna w okresie od 1 stycznia do 17 września 2023 r. zapobiegła nielegalnemu przekroczeniu granicy przez 16 281 migrantów o nieustalonym obywatelstwie”.
Po drugie, w swoich regularnych komunikatach na stronie internetowej, SG informuje o czterech rodzajach sytuacji:
W dyskusji na Facebooku pod niedawnym postem aktywisty i prawnika Kamila Syllera pojawiło się pytanie, czy pushbacki wciąż się odbywają, bo SG informuje głównie o cudzoziemcach, którzy sami zawracają na widok patroli. Syller tłumaczy to tak: „SG stosuje sztuczki językowe: „Funkcjonariusze z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej w ciągu minionych pięciu dni ujawnili w sumie 97 prób nielegalnego przekroczenia granicy z Białorusi do Polski. Wśród ujawnionych w trakcie weekendu cudzoziemców znajdowały się osoby pochodzące z Syrii i Jemenu”. Nie krzyczą do cudzoziemców przez płot Heeej! Jakiej jesteście narodowości?
„Ujawnienie” to pushback. Łapią, sprawdzają dokumenty albo wypytują – i wywalają.
Termin „ujawnienie” w samym raporcie już się nie pojawia, więc wygląda na to, że informacji o pushbackach nierejestrowanych można szukać właśnie w komunikatach o „ujawnieniu”.
Po trzecie, Anna Michalska w rozmowie z OKO.press potwierdza, że nie wszyscy cudzoziemcy otrzymują postanowienie o opuszczeniu terytorium RP i przytacza dwie sytuacje – gdy są oni po drugiej stronie zapory i nie mają nawet kontaktów ze służbami, ale również wtedy, gdy jest to ich kolejna próba przekroczenia granicy na tym samym lub innym odcinku, i takie postanowienie otrzymali już wcześniej.
- Każdy przypadek traktowany jest indywidualnie. Proszę pamiętać, że ponad 6 tys. cudzoziemców (ujętych również w liczbie prób) złożyło od sierpnia 2021 r. wnioski o ochronę międzynarodową na terytoriom Polski, ponad 1 tys. osób trafiło do szpitali, a obecnie większość cudzoziemców jedynie podchodzi pod barierę, nie pokonując jej – dodaje.
Dane dotyczące pushbacków na granicy zbierają także NGO-sy. Zaglądamy do raportu Protecting Rights at the Borders (PRAB) z września 2023 roku, który analizuje skalę pushbacków na różnych granicach europejskich, opierając się zarówno na danych państwowych służb, informacjach od pracujących na granicy aktywistów, jak i wywiadach z samymi uchodźcami i migrantami. Czytamy w nim, że w okresie od maja do września zeszłego roku, 402 osoby zgłosiły doświadczenie przemocy ze strony polskich służb na granicy, a 321 – ze strony służb białoruskich. PRAB analizuje okres 4-miesięczny, od 1 maja do 30 sierpnia i podaje liczbę 3346 pushbacków na granicy polsko-białoruskiej (powołując się na oficjalne dane) a także liczbę 249 osób, które poinformowały NGO-sy o wielokrotnych pushbackach.
Liczba 3346 pushbacków za okres czteromiesięczny jest więc mniejsza niż podana przez „Gazetę Wyborczą” liczba 5657 pushbacków, które miały mieć miejsce w okresie od 15 czerwca do 17 września.
Poprosiliśmy też o informację Grupę Granica, która dane o pushbackach opracowuje na podstawie zgłoszeń o pomoc i podczas interwencji humanitarnych. Jej rzecznik prasowy Bartosz Rumieńczyk przekazał nam, że w całym roku 2023 Grupa Granica otrzymała informacje o co najmniej 2649 pojedynczych pushbackach, których doświadczyło w sumie co najmniej 1778 osób (na podstawie rozporządzenia oraz postanowienia o opuszczeniu terytorium RP łącznie). Organizacja przekazała także poniższe dane w ujęciu czteromiesięcznym:
Rumieńczyk podkreślił też, że są to dane szczątkowe i nie odzwierciedlają całości zjawiska – nie wszystkie osoby zgłaszają się po pomoc po przekroczeniu granicy; te, z którymi organizacja ma kontakt, nie zawsze udzielają informacji o swoich doświadczeniach; a informacje o pushbackach mogą spływać z nawet kilkumiesięcznym opóźnieniem.
Grupa Granica przesłała nam również komentarz do danych zawartych w raporcie Straży Granicznej:
„Straż Graniczna w ujawnionym dokumencie podaje, że od 1.01.2023 r. do 17.09.2023 r. wydała 1207 osobom migrującym postanowienia o opuszczeniu terytorium RP. Z kolei my, w ramach dostępu do informacji publicznej, otrzymaliśmy wiadomość, że do dnia 15 lipca br. SG nie prowadziła oddzielnej ewidencji osób zawróconych do linii granicy państwowej na podstawie §3 ust. 2b Rozporządzenia MSWiA z dnia 13 marca 2020 r. (postanowienie o opuszczeniu terytorium RP oraz zawrócenie do linii granicy na podstawie w/w rozporządzenia to dwie różne podstawy dla pushbacku). W ujawnionych w „Gazecie Wyborczej” dokumentach podana jest wartość 16 281, wskazująca na liczbę nieuregulowanych prób przekroczeń granicy, do których SG nie dopuściła (w nomenklaturze SG określane są jako “zapobieżenia”). Najprawdopodobniej jest to inne działanie niż pushbacki wspomniane w akapicie wyżej (ludzie nie są zatrzymywani). Nie znając metodologii zliczania zapobieżeń, nie możemy powiedzieć ze stuprocentową pewnością, czy odzwierciedla ona stan faktyczny. Jako organizacje pozarządowe wysłaliśmy do SG pytanie w trybie dostępu do informacji publicznej, jak należy interpretować pojęcia jakich używają oraz o metodologię – czekamy na odpowiedź”.
W artykułach w „Wyborczej” pojawia się wątek danych niemieckich. W oświadczeniu po tekście z września, Straż Graniczna napisała, że wnioskowanie o skali przekraczania zapory tylko na ich podstawie nie jest uprawnione, bo na granicy niemieckiej łączą się szlaki: nadbałtycki (prowadzący z Białorusi przez Łotwę i Litwę do Niemiec); bałkański (prowadzący przez Czechy i Słowację); bezpośredni z Białorusi.
Wojciech Czuchnowski odpowiada natomiast, że „Niemcy dobrze rozróżniają tych, którzy przeszli do nich przez Polskę z Białorusi od uchodźców, którzy trafili tam od strony Litwy czy Słowacji”. W tekście pisaliśmy: „Po przekroczeniu granicy Polski i Niemiec do służb naszych zachodnich sąsiadów (przeważnie są to najbliższe posterunki policji) zgłosiło się 12 971 migrantów. W opisywanym okresie (styczeń 2023 – 17 września 2023) Niemcy zatrzymali u siebie w sumie 22 902 osób, które dostały się do nich przez Polskę. Część robi to szlakiem bałkańskim, a potem przez Czechy lub Słowację i Polskę."
Autor zresztą miał prawo taki wniosek wysnuć, bo mimo zaprzeczenia SG, taka informacja znajduje się przecież w samym przytoczonym raporcie SG:
„Ustalono, że co najmniej 12 971 osoby [z 22 902] prawdopodobnie przebywały wcześniej na terytorium Białorusi i/lub Rosji” (oświadczenia ustne, zamieszczone w dokumentach podróży rosyjskie i białoruskie wizy oraz odbitki stempli kontroli granicznej, dowody z telefonów) i w tym także 30 osób prawdopodobnie przedostało się przez terytorium Litwy. Ustalono także, że co najmniej 1541 cudzoziemców prawdopodobnie wcześniej podróżowało szlakiem bałkańskim i do Niemiec przedostało się przez Polskę”.
Anna Michalska tłumaczy to tak:
- Służby niemieckie, z którymi jesteśmy w stałym kontakcie, informują nas, że wcześniejszą trasę zatrzymywanych przez nich migrantów ustalają na podstawie ich ustnego oświadczenia, gdyż cudzoziemcy nie mają żadnych dokumentów. Natomiast migranci, świadomi, często poinstruowani przez osoby organizujące ich nielegalne przekroczenie granicy, podają jako kraj swojego ostatniego legalnego pobytu właśnie Białoruś, gdyż wiedzą, ze nie działają tam żadne procedury powrotowe. Strona białoruska wypowiedziała funkcjonowanie unijnej umowy o readmisji, stąd brak jest możliwości zrealizowania procedur powrotowych. Służby białoruskie nie współpracują z nami, więc nie możemy potwierdzić, czy takie osoby rzeczywiście tam były – mówi.
Liczba zaledwie 30 osób, które miały dotrzeć do Niemiec będąc wcześniej w Litwie, wydaje się niedoszacowana; w raporcie nie ma też żadnych wzmianek o Łotwie. Latem i jesienią 2023 wielu przemytników przekierowało operacje na Łotwę. We wrześniu na polską granicę pojechało dodatkowe wsparcie wojskowe i nawet na przytoczonym przez „Wyborczą” raporcie dziennym z tego miesiąca widać, że prób przekroczeń granicy łotewskiej było wówczas dużo więcej, niż polskiej. W niektórych dniach łotewskie służby udaremniały cztero-pięciokrotnie więcej prób, niż polskie; w rekordowym dniu udaremniły ich 205, podczas gdy polskie – zaledwie 5.
Z moich doświadczeń zbierania informacji od Bundespolizei, wynika, że nie prowadzą oni dokładnych bieżących statystyk dotyczących szlaków, którymi migranci docierają do Niemiec. Udzielają natomiast ogólnych informacji dotyczących trendów: np. obserwacji, że w danym okresie czasowym większość osób miała w paszporcie wizy białoruskie, czy rosyjskie. Wydaje się, że takie dane są opracowywane bardziej szczegółowo na późniejszym etapie – np. w protokole z posiedzenia Bundestagu ze stycznia 2023 roku statystyki docierania do Niemiec przez Polskę są podane z wyszczególnieniem, że miało to miejsce przez Białoruś.
W zeszłym roku, informując, że rozwinął się „wariant rosyjski” szlaku białoruskiego, przytaczaliśmy wypowiedź rzecznika Bundespolizei, której udzielił dziennikarzom Balkan Insight: „Niemcy podkreślili, że choć dokładnych statystyk dotyczących wiz nie prowadzą, to wśród ok. 8 tys. ludzi, którzy przekroczyli w zeszłym roku granicę polsko-niemiecką, osoby podróżujące przez Rosję stanowiły z pewnością dużą grupę”.
Jeszcze z innej strony, dane osób docierających do Niemiec znowu nie dają kompletnego obrazu, bo dla wielu osób Niemcy nie są celem. Wspominał o tym np. prof. Maciej Duszczyk, dziś wiceminister ds. migracji w MSWiA, w kontekście obecności na granicy białoruskiej obywateli Senegalu i Pakistanu:
Na podstawie sumy prób przekroczenia granicy i osób docierających do Niemiec, trudno jest obliczać procentową skuteczność zapory.
Trzeba brać poprawkę zarówno na rozwój innych szlaków biegnących przez Polskę, inne kraje docelowe migrantów, a także na to, co zresztą „Wyborcza” zauważa – że „osoby” to nie „próby”.
A cała historia raportu po raz kolejny mówi coś o polskiej debacie o migracji. Po pierwsze, trudno rozmawiać rzetelnie, gdy nie znamy dokładnych danych – te się pojawiają, ale są wieloznaczne, są niezrozumiałe, a sposób ich prezentowania – nietransparentny. Po drugie, temat migracji i granicy polsko-białoruskiej był do tej pory zdecydowanie zbyt często wykorzystywany do politycznych przepychanek. Medialna sensacja wokół „poufnego i szokującego raportu” miała miejsce w szczycie kampanii wyborczej, równolegle z mocno przesadzonymi doniesieniami o aferze wizowej. Miejmy nadzieję, że teraz będzie można rozmawiać o o migracji spokojniej i w oparciu o fakty.
Socjolożka, kulturoznawczyni i dziennikarka freelance. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Newsweeku" i "Balkan Insights". Na stałe mieszka w Madrycie.
Socjolożka, kulturoznawczyni i dziennikarka freelance. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Newsweeku" i "Balkan Insights". Na stałe mieszka w Madrycie.
Komentarze