0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja Wyborcza.plJakub Wlodek / Agenc...

Kontrola poselska w małopolskim kuratorium oświaty ujawniła, że kierująca urzędem Barbara Nowak (na zdjęciu u góry) ściśle współpracuje z Ordo Iuris i antyszczepionkowym stowarzyszeniem "Rodzice chronią dzieci". To oni podsyłają jej statystyki, z których ma wynikać, że rodzice nie mają kontroli nad zajęciami dodatkowymi organizowanymi w szkołach. A kurator Nowak tych danych nawet nie weryfikuje.

Co więcej, powtarza po nich bzdury o demoralizującym wpływie organizacji społecznych na polskie dzieci. Na czarnej liście przekazanej posłom KO - Krystynie Szumilas, Aleksandrowi Miszalskiemu i Markowi Sowie - znaleźliśmy m.in.: Fundację Dajemy Dzieciom Siłę, Centrum Żydowskie w Oświęcimiu, Fundację Rodzin i Opiekunów Osób z Zespołem Downa „Bardziej kochani” czy najpopularniejszy związek zawodowy pracowników oświaty, czyli ZNP.

Przeczytaj także:

"To skandal, że organizacje pomagające dzieciom są oskarżane przez oficjalnego urzędnika państwowego o działalność na szkodę dzieci. I to bez żadnej weryfikacji, czy refleksji" - mówi OKO.press Krystyna Szumilas, inicjatorka kontroli poselskiej, była minister edukacji w rządzie PO-PSL.

Szumilas odwiedzila kuratorium 18 stycznia 2022 z posłem KO Markiem Sową. TVN 24 opowiadała, że Barbara Nowak "zachowywała się jak polityk, a nie urzędnik odpowiedzialny za edukację. W przeszłości prowadziłam kilkanaście kontroli i sama byłam poddawana kontrolom, ale pierwszy raz spotkałam się z tym, by ktoś nagrywał jej przebieg kamerą".

Cały wywiad z Krystyną Szumilas poniżej.

Anton Ambroziak, OKO.press: Najpierw kurator Nowak twierdziła, że rodzice aż 800 razy skarżyli się na dodatkowe zajęcia prowadzone w szkołach. Potem okazało się, że to nie rodzice, tylko "Ordo Iuris", i to nie w trybie skargi, ale luźnej publikacji. Co udało się ustalić w trakcie kontroli?

Krystyna Szumilas: Z pisma, które wczoraj otrzymaliśmy od kurator Barbary Nowak wynika, że w latach 2017-2021 tylko sześć razy rodzice zgłaszali, że dodatkowe zajęcia w szkołach odbyły się bez ich zgody. W sumie na liście było dziewięć skarg, ale tylko w sześciu przypadkach faktycznie interweniowali rodzice.

Sześciu?!

Sześciu.

Jakie zajęcia im się nie spodobały?

Najbardziej zaszokowało mnie, że na liście znalazły się zajęcia „Stop smog”. Nie kwestionuję prawa rodziców do zgłaszania zastrzeżeń, ale

szczerze mówiąc, nie wiem, co kontrowersyjnego może być w dyskusji o zanieczyszczeniu środowiska.

Pytanie, czy skargi dotyczyły zmuszania dzieci do uczestnictwa w zajęciach i czy kurator Nowak zareagowała zgodnie z prawem. Sprawdzimy to w kolejnych etapach kontroli.

Jednak to, co już zobaczyliśmy, pozwala sądzić, że postępowanie pani kurator Nowak to intryga, której celem jest wyrzucenie organizacji pozarządowych ze szkoły. Szczególnie tych, które nie są na rękę partii rządzącej.

Ale na liście organizacji niepożądanych, szkodliwych, a wręcz "seksualizujących dzieci" znajdziemy zarówno te, które zajmują się demonizowaną przez władzę edukacją seksualną, czy prawami osób LGBT, jak i te, które wspierają osoby z niepełnosprawnościami albo stawiają na wyrównywanie szans edukacyjnych.

To skandal, że organizacje pomagające dzieciom są oskarżane przez oficjalnego urzędnika państwowego o działalność na szkodę dzieci. I to bez żadnej weryfikacji, czy refleksji. Pani kurator nie jest politykiem. Jest osobą odpowiedzialną za funkcjonowanie edukacji na terenie województwa. To, czego się do tej pory dowiedzieliśmy już dyskwalifikuje ją z pełnienia jakiejkolwiek funkcji publicznej w państwie. Nie mówiąc już o funkcji kuratora oświaty.

Mówi pani o intrydze, której celem jest wyrzucenie organizacji społecznych ze szkół. Minister Czarnek mówi: Bzdura, my chcemy oddać władzę nad szkołami rodzicom, a wy chcecie demoralizować dzieci. O co tutaj chodzi?

PiS powie i zrobi wszystko, by podporządkować sobie szkołę. Mówił o tym wyraźnie wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. Jeśli uczniowie będą uczyć się z właściwych programów, to będą dobrymi Polakami. A dobry Polak głosuje na PiS.

Rządowi nie zależy, by młodzież w Polsce potrafiła podejmować decyzje, dyskutować, krytycznie spojrzeć na rzeczywistość. Oni nie chcą, by dzieci widziały, że świat jest różnorodny, że są tam problemy, o których warto rozmawiać i które warto rozwiązywać.

Boją się, że organizacje społeczne i rodzice, zburzą mur budowany przez PiS wokół szkoły i pozwolą dzieciom zaczerpnąć powietrza.

Bądźmy poważni - może celem PiS faktycznie jest formatowanie wyborców od najmłodszych lat, ale w XXI wieku to naprawdę nieosiągalne. Lex Czarnek to raczej przepis na nudę, wybebeszenie szkół z wartościowych zajęć, wypchnięcie najlepszych nauczyciel z zawodu, a także pogłębienie nierówności. Bo ten, kogo stać, albo ten, kto mieszka w dużym mieście z bogatą ofertą kulturalną, zawsze znajdzie alternatywę do publicznej oświaty.

Na wysłuchaniu publicznym z młodzieżą słyszeliśmy, że to wypychanie ciekawych treści z eduakcji już się dzieje. W jednej ze szkół samorząd uczniowski uzyskał zgodę na zorganizowanie debaty z zaproszonym gościem. Jednak po konsultacji z radą pedagogiczną, dyrektor wycofał się z decyzji. Przeprosił i powiedział, że to zły pomysł.

Tak wygląda hamowanie inicjatyw samej młodzieży. Jak wychować społeczeństwo otwarte na działanie, jeśli w szkole dzieciaki uczą się, że lepiej się nie wychylać?

Inna uczennica mówiła, że w małych miejscowościach młodzież nie ma dostępu do teatru, czy kina. Nie może iść na spotkanie z ciekawym człowiekiem do lokalnego domu kultury. Ich szkoła to jedyne miejsce otwarte na świat. I właśnie w tych uczniów Lex Czarnek uderzy najmocniej. Nie będą mogli zorganizować kwesty, nie przyjadą do nich artyści, nie wezmą udziału w koncercie.

Mam wrażenie, że PiS tego nie dostrzega. Oni wciąż tkwią w przekonaniu, że da się zamknąć dzieci w szkole z przestraszonymi nauczycielami. Im naprawdę wydaję się, że da się zmusić społeczeństwo do myślenia zgodnego z linią partii. I chcą do tego używać narzędzi znanych ze słusznie minionych czasów.

Ciąg ustaw przygotowywanych przez ministra Czarnka to kalka z PRL-u. Z jednej strony chodzi o indoktrynację, czyli stworzenie programów nauczania, które są zgodne ze światopoglądem partii. Z drugiej strony, chodzi o zakneblowanie ust dyrektorom i nauczycielom.

24 stycznia, razem z innymi posłankami KO, spotka się pani z Agata Kornhauser-Dudą, Pierwszą Damą, by rozmawiać o przyszłości noweli oświatowej. Czy Lex Czarnek naprawdę da się jeszcze zablokować?

Obiecałyśmy wszystkim protestującym, uczniom, rodzicom, dyrektorom, nauczycielom, organizacjom społecznym, że zrobimy wszystko, aby zablokować projekt. Więc działamy.

Pani prezydentowa jest nauczycielką, zna funkcjonowanie szkoły, pracowała w niej wiele lat. Mamy nadzieję, że wie co to jest krępujący nadzór pedagogiczny. I co oznaczałoby wyrzucenie NGO ze szkół. Chcemy jej rzeczowo przedstawić niebezpieczeństwa związane z wprowadzeniem tej ustawy. Szukamy sojuszników w Pałacu Prezydenckim, bo to ostatni krok przed wejściem w życie ustawy.

Mamy nadzieję, że jako nauczycielka stanie po stronie uczniów i pozwoli nam zablokować ten projekt.

A może trzeba zwrócić się do samego prezydenta? Andrzej Duda w kampanii wyborczej zgłosił własny projekt nowelizacji ustawy oświatowej. Chciał, by o obecności organizacji w szkołach decydowali rodzice, w szkolnym referendum. Do dziś rząd nawet nie zaopiniował tego projektu. Może prezydent chciałby znowu pokazać, że trzeba się z nim liczyć?

Mamy swój plan działania.

Będziemy pukać do wszystkich drzwi, za którymi są ludzie, którzy mogą nam pomóc w zablokowaniu ustawy. Na dziś skupiamy się na wizycie u pani prezydent.

Wiele osób żyje już w rzeczywistości, w której Lex Czarnek wchodzi do szkół. I pada pytanie: jak się ratować?

Na razie trzeba stosować prawo, które wciąż obowiązuje. Po uzyskaniu zgody Rady Rodziców dyrektor szkoły może podjąć decyzję, by w szkole działała organizacja społeczna i nie musi prosić o opinię kuratora oświaty. Na te zajęcia mogą chodzić dzieci, których rodzice wyrazili zgodę. Nie są to zajęcia obowiązkowe.

Nikt nie ma prawa ingerować w treść tych zajęć. Decyduje o nich dyrektor, który w szkole pełni nadzór pedagogiczny. Przypomnijmy, że kurator oświaty to nie jakiś super urząd, z ludźmi o wyjątkowych kompetencjach. Nie, kuratorem zostają dyrektorzy i nauczyciele. To, czy dane zajęcia są zgodne z podstawą programową, czy są prowadzone zgodnie z wymaganiem metodyki, może samodzielnie sprawdzić dyrektor.

Niestety, obecna władza pozaformalnie stwarza atmosferę, która powoduje efekt mrożący.

Ostatnio usłyszałem historię, jak pewna organizacja społeczna dostała prośbę od nauczycieli, by usunąć z mediów społecznościowych informacje o zajęciach dodatkowych, które już się odbyły.

Niestety, tak to działa. Straszenie nauczycieli i dyrektorów skutkuje tym, że dzieci już dziś tych zajęć nie mają. Ze smutkiem stwierdzam, że niedługo edukacja obywatelska, czy historyczna będzie organizowania wciąż przez nauczycieli, ale na tajnych kompletach.

Tyle że część nauczycieli i rodziców nie chce odpuszczać szkół. Nie chce wynosić wszystkich wartościowych treści poza placówki edukacyjne, np. do domów kultury. I te osoby pytają o konkrety - co mogą zrobić, żeby dodatkowe zajęcia odbywały się w szkołach, nawet jeśli Lex Czarnek wejdzie w życie?

Gdyby faktycznie zrealizował się czarny scenariusz, my, posłowie Koalicji Obywatelskiej, będziemy kontrolować to, co dzieje się w kuratoriach oświaty. Szczególnie, w związku z wydawaniem zgód na dodatkowe zajęcia. Będziemy pilnować, by kuratoria nie wydawały decyzji w oparciu o sympatie czy fobie polityczne, tylko kierowały się merytoryczną ocenę. A każdy przypadek nieprawidłowości będziemy nagłaśniać.

Gdybym był rodzicem nadal nie wiedziałbym, co zrobić, by pomimo Lex Czarnek zorganizować w szkole zajęcia z edukacji antydyskryminacyjnej. Mam pisać petycję do samorządu? Prośbę do kuratorium? A może powinienem dołączyć do Rady Rodziców?

Najlepszym sposobem jest bezpośredni kontakt rodziców z organizacją społeczną. Po uzgodnieniu rodzaju zajęć trzeba zebrać podpisy rodziców zainteresowanych uczestnictwem dzieci w zajęciach i pisemnie wystąpić do dyrektora z prośbą o wyrażenie zgody na ich organizację w szkole.

Dyrektor przed podjęciem decyzji musi uzyskać pozytywną opinię Rady Rodziców, więc dobrze mieć tam swojego przedstawiciela. A po wejściu w życie Lex Czarnek? Trzeba działać tak samo. Popartą podpisami prośbę rodziców dyrektor będzie musiał przekazać do kuratorium.

Od kuratora trzeba żądać wydania pisemnej opinii z wraz z uzasadnieniem. Dużym wsparciem dla rodziców mogą też być samorządy, dlatego warto korzystać z pomocy ich przedstawicieli.

W nadchodzącym tygodniu do Sejmu trafi też Lex Wójcik, czyli pomysł wprowadzenia do prawa oświatowego odpowiedzialności karnej dla dyrektorów. Jaki plan ma opozycja?

Kolejny kuriozalny projekt. Dyrektor szkoły ma być karany więzieniem za działanie na szkodę dzieci. Co to znaczy działać na szkodę dzieci? Bardzo szeroka definicja. Wiemy, że dyrektor z Dobczyc dostała zawieszona, bo zezwoliła na wyjście dzieci na spotkanie o Konstytucji. Czy to jest podstawa do nałożenia surowej kary więzienia?

Nic dziwnego, że nie ma chętnych na stanowisko dyrektora, a nauczyciele zastanawiają się nad odejściem z zawodu.

Rząd szykuje im podwójny knebel: kuratora i prokuratora, którzy będą dyscyplinować wszystkich niepokornych.

Szkoła strachu PiS. Jedyny plan, jaki możemy mieć to szukanie sojuszników, którzy pomogą nam zablokować złą zmianę w prawie oświatowym.

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Przeczytaj także:

Komentarze