0:00
0:00

0:00

"Byłoby dobrze, gdyby przedstawiciele organizacji międzynarodowych, wypowiadający się na temat polskich wyborów, zapoznali się najpierw z przepisami polskiego prawa" - powiedział w wywiadzie dla PAP 14 kwietnia 2020 podsekretarz stanu w MSZ Paweł Jabłoński.

Zgodnie z Konstytucją RP nie ma legalnej możliwości przełożenia wyborów. Terminy są jasno określone – cykliczne wybory i kadencyjność organów władzy, to absolutny fundament demokracji.

PAP,14 kwietnia 2020

Sprawdziliśmy

Konstytucja daje PiS wszelkie instrumenty, by przełożyć wybory w sytuacji pandemii.

Następnie wiceszef MSZ trafnie wskazał, że wybory jednak mogłyby zostać przełożone. Ale tylko jeżeli w Polsce ogłoszony zostałby stan nadzwyczajny. Następnie wypaczył logikę protestujących polityków i ekspertów:

"Jedyną sytuacją, w której wybory mogłyby zostać przełożone, jest stan nadzwyczajny – ale przełożenie wyborów może być tylko skutkiem, nigdy przyczyną wprowadzenia takiego stanu. Mówiąc wprost: dążenie do odwołania wyborów nie może być jedynym uzasadnieniem stanu nadzwyczajnego. To byłby w zasadzie koniec demokracji" - tłumaczył Jabłoński.

Spieszymy wyjaśnić: przełożenie wyborów nie jest jedynym uzasadnieniem dla wprowadzenia w Polsce stanu nadzwyczajnego. Jest nim pandemia koronawirusa, która powoduje, że przeprowadzenie głosowania, w tym kopertowego staje się drwiną z bezpieczeństwa i zdrowia obywateli.

Przeczytaj także:

To, że wyborów nie da się w żaden sposób przeprowadzić w zaplanowanym pierwotnie terminie widzą już chyba wszyscy poza politykami PiS. Prostujemy zapętloną argumentację wiceszefa MSZ.

Rząd już łamie Konstytucję

Jak pisaliśmy w OKO.press, Konstytucja w art. 228 daje rządzącym prawo do ogłoszenia w Polsce trzech typów stanu nadzwyczajnego "w sytuacjach szczególnych zagrożeń, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające".

Pandemia koronawirusa najlepiej spełnia kryteria stanu klęski żywiołowej. W ustawie o nim czytamy:

„Stan klęski żywiołowej może być wprowadzony dla zapobieżenia skutkom katastrof naturalnych lub awarii technicznych noszących znamiona klęski żywiołowej oraz w celu ich usunięcia”.

Czym jest katastrofa naturalna w rozumieniu ustawy? To „masowe występowanie szkodników, chorób roślin lub zwierząt albo chorób zakaźnych ludzi albo też działanie innego żywiołu”.

Politycy PiS, w tym Paweł Jabłoński, upierają się, że wprowadzenie stanu klęski to działanie nadmierne, bo rząd doskonale reaguje na kryzys w ramach ustaw i rozporządzeń. Mówią też, że stan nadzwyczajny dałby im prawo do naginania konstytucyjnych wolności i praw obywateli, czego za wszelką ceną chcą uniknąć.

"Jeśli ktoś domaga się przełożenia wyborów – to tak naprawdę domaga się wprowadzenia w Polsce stanu nadzwyczajnego. [...] Równocześnie słychać [...] krytykę innych państw – właśnie za nadużywanie nadzwyczajnych środków prawnych" - stwierdził Jabłoński, najpewniej mając na myśli Węgry, gdzie pandemia stała się pretekstem do dławienia demokracji.

Problem w tym, że, działając po swojemu, polscy rządzący już w tej chwili ograniczają wolności i prawa obywatelskie - np. swobodę zgromadzeń czy poruszania się po terenie kraju.

W stanie nadzwyczajnym takie ograniczenia byłyby prawnie dozwolone. Poza nim są łamaniem Konstytucji. Tak wprowadzone zakazy i obostrzenia mogą być przez obywateli podważane - alarmował niedawno Rzecznik Praw Obywatelskich.

Wyborcza rewolucja last minute

"Stwierdzenie, że organizacja wyborów w konstytucyjnym terminie zagraża standardom demokratycznym, oceniam jako absurdalne" - bronił narracji PiS Jabłoński.

Jeśli coś zagraża standardom demokratycznym, to raczej brak określonego terminu wyborów – a dokładnie taki byłby skutek stanu nadzwyczajnego.

PAP,14 kwietnia 2020

Sprawdziliśmy

Brak określonego terminu wyborów dopuszcza Konstytucja RP. Gdzie tu złamanie demokracji?

Wprowadzenie stanu nadzwyczajnego rzeczywiście spowodowałoby odsunięcie wyborów, najpewniej na drugą połowę 2020 roku. Zgodnie z art. 228 pkt 7 Konstytucji głosowania nie można przeprowadzić przez 90 dni po jego zakończeniu. To tego odroczenia tak panicznie obawia się PiS, licząc na zwycięstwo Andrzeja Dudy 10 maja.

Ale jest to rozwiązanie przewidziane w polskiej ustawie zasadniczej, w sytuacjach ekstremalnych - takich jak pandemia koronawirusa.

Dlaczego wiceminister spraw zagranicznych uważa przepisy Konstytucji za groźne dla demokratycznych standardów? Trudno doszukać się tu logiki.

Jabłońskiemu chodzi oczywiście o obronę pomysłu PiS dotyczącego wyborów korespondencyjnych. Jak stwierdził Polska zamierza czerpać z doświadczeń innych krajów, które ostatnio je przeprowadziły.

"Wybory lokalne w Bawarii odbyły się wyłącznie w formie korespondencyjnej na podstawie przepisów uchwalonych 4 dni przed głosowaniem – ani UE, ani OBWE, ani żadna inna organizacja międzynarodowa nie zgłaszały żadnych zastrzeżeń. Liczymy na to, że w stosunku do Polski będą stosowane te same kryteria oceny, zwłaszcza że polski Sejm przyjął odpowiednią ustawę znacznie wcześniej" - tłumaczył Jabłoński.

Jak pisaliśmy w OKO.press, ulubiony przez PiS argument "bawarski" jest fałszywy z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że odbyła się tam zaledwie druga tura wyborów samorządowych. Głosowało ok. milion obywateli, podczas gdy w Polsce uprawnionych jest ponad 30 mln.

Bawarskie głosowanie nie wzbudziło zastrzeżeń międzynarodowych organizacji, bo wybory kopertowe funkcjonują tam od dawna.

Zwykle w ten sposób głos oddawało ok. 30 proc. obywateli. Tymczasem w Polsce, wbrew standardom, PiS dokonuje rewolucji w kodeksie wyborczym na miesiąc przed wyborami.

Unia Europejska "zaniepokojona"

To właśnie ta nagła zmiana tak zaniepokoiła międzynarodowych obserwatorów.

Do planów PiS odniosła się w ubiegłym tygodniu wiceprzewodnicząca KE Věra Jourová, w wywiadzie dla korespondentów europejskich mediów, w tym "Rzeczpospolitej".

"Niepokoję się o wolne i uczciwe wybory i jakość głosowania, o legalność i konstytucyjność takich wyborów. Gdybym była obywatelem Polski, to chciałabym wiedzieć, jak dokładnie będzie się odbywało głosowanie, bo przecież odbędzie się już niedługo" - powiedziała.

"Głosowanie korespondencyjne to wielka zmiana i taka metoda będzie zastosowana po raz pierwszy, ludzie nie są przyzwyczajeni. Miałabym wiele innych pytań, ale to Polacy powinni je zadać"

- stwierdziła wiceszefowa KE.

Jourová ma świadomość, że Unia Europejska nie ma narzędzi, by ingerować w to, jak kształtowane jest w Polsce prawo wyborcze.

"Nam pozostaje przypomnienie polskim władzom o międzynarodowych standardach, takich jak choćby rekomendacja Rady Europy, żeby nie dokonywać fundamentalnych zmian w kodeksie wyborczym w roku poprzedzającym ich termin. Polska jest członkiem Rady Europy"

- wskazała.

Rada Europy, w tym jej Komisja Wenecka, rzeczywiście od lat nawołuje, by państwa członkowskie zadbały o zachowanie stabilności procesu wyborczego.

"Dotyczy to zwłaszcza najbardziej podstawowych elementów prawa wyborczego, zwłaszcza systemu wyborczego, składów komisji wyborczych i granic okręgów - to kluczowe elementy mające wpływ na wyniki wyborów. Przepisy odnoszące się do nich nie powinny być zmieniane tuż (na mniej niż rok) przed wyborami" - czytamy w poradniku Rady Europy z 2016 roku.

Rada Europy: "To zła droga"

W sprawie majowych wyborów prezydenckich stanowisko wydało także Zgromadzenie Parlamentarne RE (ang. Parliamentary Assembly of the Council of Europe – PACE), które od końca stycznia 2020 monitoruje praworządność w Polsce.

Sprawozdawcy PACE - Pieter Omtzigt z Holandii i Azadeh Rojhan Gustafsson ze Szwecji w oświadczeniu z 8 kwietnia 2020 wyrazili swoje zaniepokojenie projektem ustawy o głosowaniu korespondencyjnym.

"W pełni rozumiemy potrzebę ochrony demokratycznego procesu wyborczego w dobie pandemii COVID-19, wyrażoną przez polski parlament. Ale przeprowadzenie wyborów prezydenckich w obecnych warunkach zakazu przemieszczania się to zła droga" - stwierdzili.

Omtzigt i Rojhan Gustafsson podkreślili, że zamknięcie obywateli w domach uniemożliwia kandydatom przeprowadzenie właściwej kampanii wyborczej.

"Bez pełnowartościowej kampanii, z równymi szansami zaprezentowania się dla wszystkich kandydatów, demokratyczny charakter wyborów jest, w najlepszym wypadku, zagrożony" - napisali.

"Obawiamy się, że zorganizowanie tych wyborów w obecnych warunkach podważy legitymację procesu wyborczego, a w rezultacie legitymację nowo wybranego prezydenta, bez względu na wynik"

- dodali.

Sprawozdawcy rekomendują polskiemu rządowi, by wybory przełożył na drugą połowę 2020 roku.

"Wtedy, miejmy nadzieję, warunki do przeprowadzenia prawdziwie demokratycznego głosowania, będą bardziej sprzyjające" - napisali przedstawiciele PACE.

;
Na zdjęciu Maria Pankowska
Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.

Komentarze