0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu najwyraźniej udało się sformułować najmniej stanowcze ultimatum w historii współczesnej polityki. W poniedziałek 21 września dowiedzieliśmy się, że lider obozu władzy złożył ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze ofertę pozostania w koalicji rządzącej.

Propozycja miała nie podlegać negocjacji, ale PiS najwyraźniej blefował, bo negocjacje już trzeci dzień trwają w najlepsze. I w środę 23 września - wbrew wcześniejszym zapowiedziom - również się nie zakończą.

Według "Dziennika Gazety Prawnej" w godzinach nocnych planowane jest kolejne spotkanie Kaczyńskiego i Ziobry.

Oficjalny komunikat rzeczniczki PiS wydany w środę krótko po godz. 17 jest bardzo lakoniczny:

"Piłka jest cały czas po stronie Solidarnej Polski i wszystko zależy od ich decyzji. Prawo i Sprawiedliwość jest gotowe na wszelkie scenariusze, zależy nam na współpracy, aby móc realizować program, ale musi to być współpraca konstruktywna".

Przeczytaj także:

Ziobro kontra Kaczyński, czyli serial z gatunku męczących

Po trwającym kilka tygodni serialu z gatunku męczących pt. „Rekonstrukcja rządu Zjednoczonej Prawicy”, bohaterowie mieli się na nowo zjednoczyć. W środę o godz. 13 spotkało się kierownictwo PiS-u, a o godz. 15 kierownictwo Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry. Oba ciała decyzyjne miały ostatecznie przyklepać główne założenia kompromisu, które wg Onetu i innych mediów miały składać się z trzech komponentów:

  • Jarosław Kaczyński wchodzi do rządu jako wicepremier odpowiedzialny za resorty siłowe;
  • ustawy o ochronie zwierząt i o bezkarności urzędniczej zostaną poprawione tak, by koalicjanci mogli je poprzeć;
  • Ziobryści mają zrezygnować z własnych inicjatyw w sprawach światopoglądowych i wszystko konsultować z PiS.

Rząd miał się składać z mniejszej liczby resortów, a Solidarna Polska i Porozumienie zachować tylko po jednym resorcie (zamiast dwóch). Jako się rzekło, po godz. 17 okazało się, że te ustalenia wciąż nie zostały zaakceptowane przez Zbigniewa Ziobrę i jego Solidarną Polskę. Na komunikat rzeczniczki z PiS odpowiedział Jan Kanthak z Solidarnej Polski, który stwierdził, że zarząd partii dał Ziobrze upoważnienie do... dalszych rozmów.

Trzy dni Ziobry

Przez trzy kolejne dni przed godziną 13 limuzyny zwoziły polityków Prawa i Sprawiedliwości pod siedzibę partii na Nowogrodzkiej. Kierownictwo PiS debatowało, jak poukładać koalicję rządzącą, a pomiędzy tymi naradami Jarosław Kaczyński spotykał się z głównymi graczami. Ziobro walczył o miejsce w rządzie. Rozstrzygnięcia miały zapaść w poniedziałek.

Media pełne były spekulacji, że w wyniku narady kierownictwa PiS-u Ziobro pożegna się ze stanowiskiem, co znaczyłoby, że powstanie rząd mniejszościowy. Na takie wrażenie politycy PiS pracowali przez cały weekend, Kaczyński miał być gotowy na wszystko.

Tamtą naradę Zbigniew Ziobro uprzedził dwoma konferencjami prasowymi. Na pierwszej wystąpił jako prokurator generalny i ogłosił zarzuty dla Leszka Cz. A przypominając o działaniach prokuratury wobec Sławomira Nowaka, zapewniał o swojej przydatności dla Zjednoczonej Prawicy w walce z opozycją.

Dwie godziny później przed dziennikarzami Ziobro-minister wychwalał rządzącą koalicję. Uderzał w górnolotne tony: „Możemy ten świat poprawić na lepsze, możemy wygrywać dla Polski”. Jednocześnie zasugerował, że nie zawaha się uderzyć w rząd oraz że ma poparcie prezydenta i części PiS-u.

Po poniedziałkowym spotkaniu PiS-u - podobnie jak w środę - nie było żadnej oficjalnej informacji poza tweetem rzeczniczki partii Anity Czerwińskiej, że zapadły rozstrzygnięcia i zostaną zakomunikowane „w stosownym czasie". W poniedziałek wieczorem Kaczyński spotkał się z Ziobrą, we wtorek o 13 - ponownie zebrało się kierownictwo PiS-u, a z Jarosławem Gowinem rozmawiali i Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki.

W międzyczasie w rozgrywce pojawił się nieoczekiwany gracz - Andrzej Duda. Prezydent od weekendu wysyłał sygnały, że zawetuje ustawę o ochronie zwierząt. Według informacji Onetu Jarosław Kaczyński miał sondować Ziobrę i Gowina, czy może na nich liczyć, gdy trzeba będzie odrzucić weto Dudy.

O tym, że Kaczyński miałby wrócić do rządu, już w niedzielę donosiły „Wiadomości" TVP. Jednak w wersji telewizji państwowej prezes PiS miał być premierem, a nie wice.

O co im poszło?

Kryzys wybuchł na ostatniej prostej negocjacji nad nową umową koalicyjną Zjednoczonej Prawicy i nad kształtem nowego gabinetu Mateusza Morawieckiego. Solidarna Polska i Porozumienie miały za wysoko licytować. Sytuacja rozgrzała się do czerwoności, gdy Ziobryści odmówili poparcia dwóch ustaw: o ochronie zwierząt i tzw. ustawy bezkarnościowej.

Tę drugą PiS wycofał z Sejmu, pierwsza przeszła w nocy z czwartku na piątek głosami opozycji. Od głosu wstrzymało się Porozumienie.

Kaczyński miał powiedzieć, że „nie będzie ogon machał psem". I po głosowaniu zawiesił w prawach członka PiS 15 osób, a w mediach ruszyła kampania przeciwko Ziobrystom. Marek Suski kazał im się pakować, Joachim Brudziński sugerował, że nie zasługują na zajmowane stanowiska, bo nie mają kompetencji, a Ryszard Terlecki groził, że będzie Ziobrze wyciągał posłów.

Z kolei zwolennicy Ziobry przedstawiali siebie jako patriotów „projektu Zjednoczonej Prawicy". Zapewniali, że działają zgodnie z programem koalicji. Kajali się i obiecywali współpracę.

Jednocześnie do opinii publicznej docierały sygnały o tym, jakie haki mają na siebie nawzajem koalicjanci. W OKO.press pisaliśmy m.in.: „Wśród znajomych premiera Mateusza Morawieckiego pojawiają się plotki o tym, że śledczy z Wrocławia analizują drobiazgowo jego interesy. Mówi się m.in. o przeszłości Morawieckiego na stanowisku prezesa banku oraz o transakcji zakupu ziemi pod Wrocławiem”.

Między Ziobrą a Morawieckim od kilku lat trwa konflikt o wpływy. Morawiecki ma zostać podczas kongresu PiS w listopadzie pierwszym wiceprezesem partii, co ma oznaczać, że został wytypowany na następcę Kaczyńskiego.

Opozycja patrzy na Ziobrę i Kaczyńskiego

„Wiele się dziś wydarzyło i wydarzy, żeby nie zmieniło się nic” — już przed tygodniem żartował w rozmowie z OKO.press jeden z polityków opozycji. I taką właśnie strategię — na przeczekanie — przyjęła większość opozycji.

Włodzimierz Czarzasty z Lewicy mówił OKO.press: „To jest po prostu bujanie łódką. Coś, na co nie mamy wpływu, możemy tylko obserwować to przeciągnie liny. Przedterminowe wybory to za szybkie wnioski”.

Przyglądanie się z boku temu, jak wyniszcza się obóz władzy, zalecał Donald Tusk w rozmowie z TVN24: „Kaczyński nie pierwszy raz sam wytwarza problemy, a potem stara się je rozwiązywać. Kiedy twój przeciwnik zaczyna robić błędy to mu nie przeszkadzaj”.

Zupełnie inaczej zachowała się jednak Platforma Obywatelska. Borys Budka najpierw ogłosił, że PO jest gotowa do przedterminowych wyborów i zarządził mobilizację. A następnie we wtorek 22 września wystąpił z wnioskiem o wotum nieufności wobec Zbigniewa Ziobry. Ten ruch skrytykowały inne partie opozycyjne.

Piotr Zgorzelski z PSL powiedział OKO.press: „To jest niepoważne. Gdyby to miał być poważny ruch, powinna być w niego zaangażowana cała opozycja. Na przykład konstruktywne wotum nieufności dla rządu z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem jako kandydatem na premiera. Trzeba patrzeć dalej niż rozgrywki partyjne. Jeśli Platforma chce być współuczestnikiem opozycji, która odsunie PiS od władzy, musi dostrzegać i szanować partnerów poza PO".

Z kolei Michał Kobosko z ruchu Polska 2050 Szymona Hołowni mówił nam: „To, co oglądamy, to tylko negocjacje. Dotychczasowe, jak widać, były czystą stratą czasu i spektaklem PR-owskim. Do niczego nie doszli i teraz Kaczyński postanowił zagrać ostrzej. A Ziobro zalicytował za wysoko. Jednak prawdopodobieństwo szybkich przedterminowych wyborów jest bardzo małe. W tzw. Zjednoczonej Prawicy są skazani na dogadanie się, ryzyka są dla nich zbyt duże”.

;

Udostępnij:

Michał Danielewski

Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze