Od rana 22 września w mediach pojawiają się sprzeczne informacje dotyczące rozmów Kaczyński - Ziobro. Najpierw ultimatum wobec Ziobry miało być twarde, wieczorem Onet poinformował o zaskakująco łagodnych warunkach stawianych przez PiS. Co się może zdarzyć w najbliższych dniach?
Do przesilenia w gronie Zjednoczonej Prawicy miało dojść już w poniedziałek 21 września. Wydawało się wówczas, że PiS stracił cierpliwość do Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry i w związku z tym wyrzuci ją za drzwi obozu władzy, a samego ministra zdymisjonuje.
Mielibyśmy wówczas do czynienia przynajmniej przez jakiś czas z rządem mniejszościowym, a na horyzoncie majaczyłoby widmo przyspieszonych wyborów parlamentarnych.
[restrict_content paragrafy="0"]
Jednak wielogodzinna narada w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej nie zakończyła się radykalnymi decyzjami i wygląda na to, że z wrześniowych przesileń możemy być świadkami tylko tego jesiennego, przypadającego w równonoc 22 września.
Bo w poniedziałek późnym wieczorem Jarosław Kaczyński spotkał się ze Zbigniewem Ziobrą i podczas rozmowy postawił mu według większości przecieków medialnych zaskakująco łagodne warunki.
Zwłaszcza trzeci warunek wydaje się absurdalny: ziobryści co prawda brylują w kłamliwej nagonce na osoby LGBT, ale nie odbiegają w tym punkcie znacząco od reszty obozu władzy, w tym samego Jarosława Kaczyńskiego, który w wywiadach prasowych ochoczo opowiada bzdury o siejącej spustoszenie "ideologii LGBT".
Coś może być na rzeczy, bo o bliskim porozumieniu między koalicjantami informował również związany z PiS portal wPolityce braci Karnowskich. Te informacje stoją w sprzeczności z porannymi doniesieniami radia RMF, wg których jednym z warunków pozostania Solidarnej Polski w rządzie miała być dymisja bardzo bliskiego Ziobrze prokuratora krajowego Bohdana Święczkowskiego.
Co więc może się wydarzyć?
Jeśli warunki, o których pisze Onet, są rzeczywistym ultimatum wobec Ziobry, minister sprawiedliwości powinien przystać na nie z radością: takie zakończenie konfliktu w Zjednoczonej Prawicy byłoby jego wielkim triumfem.
Przypomnijmy, że kryzys został wywołany przede wszystkim przez sprzeciw ugrupowania Ziobry wobec ustawy o bezkarności, która zakładała brak odpowiedzialności urzędników (w tym premiera Morawieckiego, głównego przeciwnika lidera Solidarnej Polski) za łamanie prawa w czasie pandemii.
Na to nałożył się spór wokół negocjacji nowej umowy koalicyjnej między PiS, SP i Porozumieniem Jarosława Gowina, a pretekstem do otwartej wojny stał się sprzeciw Ziobry wobec ustawy futerkowej.
Gdyby Ziobro doprowadził do wprowadzenia istotnych poprawek w obu ustawach, osiągnąłby wszystko, na czym mu zależało:
Takie rzeczy się dotychczas w obozie władzy nie zdarzały, to ogromne wzmocnienie jego pozycji wobec premiera Mateusza Morawieckiego.
Warto również zauważyć z jakiego punktu startował Ziobro w konflikcie z Kaczyńskim. Był w lekko tylko zawoalowany sposób bezlitośnie obkładany w mediach przez najbliższych współpracowników prezesa PiS:
Jeśli Ziobro przetrwa ten atak bez spektakularnego ukorzenia się przed silniejszym partnerem, wyjdzie z obecnego konfliktu wzmocniony, zwłaszcza w sporze z premierem Mateuszem Morawieckim.
Jeśli rzeczywiście się potwierdzi, że Ziobro wróci do koalicji na bardzo korzystnych warunkach, może to również oznaczać, że zemsta zostaje jedynie odłożona w czasie.
Tak stało się podczas rządów PiS w latach 2005-2007, kiedy do koalicji z PiS wracała po krótkim, intensywnym konflikcie Samoobrona Andrzeja Leppera. Kiedy tylko Lepper wrócił do rządu, rozpoczęła się przeciwko niemu tajna (i nieudolnie poprowadzona) operacja Centralnego Biura Antykorupcyjnego, która latem 2007 roku wywołała kryzys polityczny (znany jako tzw. afera gruntowa) i w ostatecznym rozrachunku doprowadziła do wcześniejszych wyborów wygranych przez Platformę Obywatelską.
Że taki scenariusz jest możliwy wskazuje niepotwierdzona jeszcze informacja podana na antenie TVN24 przez Justynę Dobrosz-Oracz z "Gazety Wyborczej".
Według niej jest bardzo prawdopodobne, że do rządu wejdzie Jarosław Kaczyńskim, który miałby zostać wicepremierem odpowiedzialnym za resorty siłowe.
To byłby znak, że spór w obozie władzy został zakończony jedynie kruchym rozejmem, a nie trwałym pokojem. Zaś Jarosław Kaczyński jako nadpremier w randze wicepremiera szykuje się, by zakończyć go w przyszłości jednym skutecznym sztychem.
Inna wersja tego scenariusza: PiS obieca Ziobrze znaczące poprawki w ważnych dla niego ustawach, po czym bez skrupułów go oszuka i upokorzy, proponując w praktyce jedynie kosmetyczne zmiany.
Sądząc z praktyki postępowania obozu władzy i samego Jarosława Kaczyńskiego, nie jest całkowicie wykluczone, że przecieki z negocjacji to jedynie zasłona dymna - gdy się rozwieje, nastąpi zwrot akcji, który zaskoczy opinię publiczną.
Ostateczne decyzje poznamy być może w środę 23 września, ale równie dobrze monotonna już opera mydlana ze szczytów władzy przeciągnie się jeszcze do końca tygodnia.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze