0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Cezary Aszkieło...

16 lipca 2023 r. prezes PiS Jarosław Kaczyński przemawiał w Woli Rzędzińskiej nieopodal Tarnowa. W wielkim upale — przekraczającym 30 stopni w cieniu — zbierał myśli z zauważalnym trudem.

Przemówienie prezesa PiS zawierało długą listę wątków, które pojawiają się w jego wystąpieniach stale — oraz jeden nadzwyczajny, nawet jak na Kaczyńskiego.

Co powiedział?

  • że władza PiS „służy narodowi” i że przyjechał „przekonsultować” program z wyborcami;
  • że PiS zrealizował swoje obietnice, chociaż nie wszystkie („Ktoś powie: »nie wszystko się udało«. No tak, w życiu społecznym, tak jak w życiu człowieka, nie wszystko się udaje (…) ale ogromna większość tych naszych planów została zrealizowana”);
  • chwalił się wzrostem 500+ do 800+, wzrostem płac, przyznając, że część zjadła inflacja, ale PiS z nią walczy;
  • atakował opozycję: „bo co robił ten krzykacz Tusk (…) który nieustannie nas obraża, wrzeszczy, przeklina? Co on robił? On doprowadzał do tego, że jak był interes niemiecki i polski, to zawsze wygrywał niemiecki”.

O opozycji w krótkich majteczkach

Przez mniej więcej połowę kilkunastominutowego wystąpienia prezes atakował opozycję.

„To jest, proszę państwa, władza ludzi, którzy oczywiście nie są idealni, mają różnego rodzaju wady, jak wszyscy, którzy też popełniają błędy, ale mają dobrą wolę, są polskimi patriotami i nie są chłopcami w krótkich majteczkach”

— mówił Kaczyński o własnej partii oraz o opozycji.

Nawiązywał w ten sposób do stałego wątku w swoich przemówieniach oraz w retoryce PiS: według partii rządzącej Platforma (i Tusk w szczególności) to nieodpowiedzialni chłopcy, którzy zajmują się paleniem cygar, piciem wina i grą w piłkę. Tusk chwali się swoją sprawnością fizyczną; w kwietniu 2022 r., z okazji 65. urodzin, przebiegł nawet maraton (imponujący dystans 42 km 195 m). Prezes PiS nie uprawia, jak się wydaje, żadnych sportów, ale często stara się obrócić tę różnicę przeciwko liderowi PO — pokazując go jako nieodpowiedzialnego i zajmującego się nieistotnymi, „młodzieżowymi” aktywnościami. Sport nie jest według niego czymś poważnym i godnym męża stanu.

„Ale nie ma nic złego, że w piłkę, tylko że, proszę państwa, jak się pełni władzę, to piłka, winko, cygarka. To jest ten styl rządzenia”

— mówił w Woli Rzędzińskiej 16 lipca.

Kaczyński o komunie z Berlina

Kluczowy zarzut Jarosław Kaczyński jednak zachował na koniec.

„Nie, proszę państwa, my jesteśmy propolscy i proszę państwa, tak, tutaj pan mówi: »Nie dać się komunie i Platformie«. Szanowni państwo przecież dzisiaj Platforma to jest po prostu dawna komuna”

— powiedział, a tłum zareagował oklaskami.

Kaczyński przekonywał, że PO „broni ubeków (…) razem z sądami”, że broni „różnych Cimoszewiczów” — chociaż b. premier III RP Włodzimierz Cimoszewicz z SLD (1996-1997) nie musi być broniony przed kimkolwiek, bowiem nie jest o nic oskarżony.

„Wiedzcie to, SLD już jest nieboszczykiem, lewica ta zorganizowana jest taka tam sobie, ledwie dycha, a prawdziwa komuna dzisiaj to jest PO” — krzyczał Kaczyński, a zebrani reagowali oklaskami.

„Proszę państwa, tylko tamci byli Moskwa, a ci Berlin, ale na jedno wychodzi” — dodał na koniec.

Czy PO jest „komuną”?

W OKO.press sprawdzaliśmy już najbardziej nieodpowiedzialne i odklejone od rzeczywistości wypowiedzi polityków i polityczek — takie jak pomysł deportowania z Polski ateistów (niezgodny z konstytucją RP oraz elementarnym zdrowym rozsądkiem) czy pogląd, że to Francuzi uczyli się od Polaków jeść widelcem (po prostu nieprawda). Pochylmy się więc również nad słowami Kaczyńskiego.

Jeśli potraktować jego słowa serio, oczywiście mówi nieprawdę. Wyjaśnijmy Czytelnikom i Czytelniczkom — zwłaszcza tym młodszym — że PO nie ma nic wspólnego z komuną.

Przypomnijmy, że partie komunistyczne:

  • uznawały marksizm za oficjalną ideologię;
  • były wrogie religii;
  • były zwolenniczkami dyktatury proletariatu, czyli partii komunistycznej (nie wszystkie, upraszczamy, ale te najważniejsze);
  • były przeciwniczkami wolnego rynku, który chciały zastąpić planowaniem państwowym;
  • były przeciwniczkami własności prywatnej, którą chciały znieść albo ograniczyć, nacjonalizując nie tylko fabryki i banki, ale także np. domy mieszkalne;
  • uważały kapitalistyczny Zachód za główne źródło wszelkiego zła na świecie.

To tylko niektóre, ale naszym zdaniem najważniejsze, cechy partii komunistycznych.

Tymczasem Platforma...

Tymczasem Platforma Obywatelska w strukturach europejskich należy do rodziny składającej się na Europejskiej Partii Ludowej (EPP). Donald Tusk był jej przewodniczącym w latach 2019-2022. „Europa bez wartości chrześcijańskich jest Europą bez duszy” — takie hasło widnieje na stronie głównej EPP.

PO definiuje się jako:

  • partia demokratyczna;
  • partia neutralna światopoglądowo, ale z silnym skrzydłem chadeckim;
  • partia przyjazna wolnemu rynkowi i wspierająca klasę średnią;
  • partia zdecydowanie prozachodnia — opowiadająca się za przynależnością Polski do wolnorynkowego i demokratycznego Zachodu (sojusz z USA, przynależność do Unii Europejskiej)

Według programu wyborczego Koalicji Obywatelskiej „Twoja Polska” z 2019 r. PO zdecydowanie wspiera prywatny biznes.

„Dla nas przedsiębiorcy nie są złodziejami, przeciwko którym dzisiejsze państwo uruchamia wszystkie dostępne sobie służby. Przedsiębiorcy polscy i polscy pracownicy są faktycznymi twórcami siły i bogactwa naszego państwa. Program gospodarczy Koalicji Obywatelskiej oddaje im sprawiedliwość”

— czytamy w programie.

Po co Kaczyński to mówi?

Kaczyński równie dobrze mógłby więc nazwać PO „marsjanami”. Miałoby to równie mało sensu, co zarzucanie jej byciem „komuną”.

Po co więc prezes PiS to mówi? Musi to przecież wiedzieć.

Żeby to zrozumieć, trzeba przypomnieć, jak funkcjonują takie oskarżenia jak „neomarksizm”, „marksizm kulturowy” czy „neokomunizm” w języku prawicy i Kościoła.

W bardzo niewielkim stopniu odnoszą się do jakiegokolwiek konkretu.

Są one etykietami, którymi politycy, publicyści czy biskupi „stemplują” wszystkie te idee, które im się nie podobają — głównie progresywne i liberalne.

„Neomarksizm to jeden wielki worek, w który prawica wpycha się dziś wszystkie zjawiska kulturowe, uznawane przez nią za negatywne. Można je łatwo rozpoznać przez dodaną końcówkę –izm/-izacja lub słowo »ideologia«. Chodzi więc o: ideologię LGBT, ideologię gender, ekologizm i ekoterroryzm, seksualizację dzieci oraz walkę z Kościołem katolickim.

Tym samym neomarksistami stają się wszyscy, którzy mają poglądy liberalne lub lewicowe, a w wymienionych zjawiskach nie widzą samego zła. Dobrze oddaje to tekst na portalu medianarodowe.com o Marszu Wyklętych 1 marca 2018 roku, blokowanym przez Obywateli RP i Antifę. Materiał zatytułowano: »Awantura w Warszawie. Marsz Żołnierzy Wyklętych kontra neomarksiści«”

pisała Anna Mierzyńska w OKO.press w kwietniu 2020 r.

Jest to tak naprawdę prosta technika retoryczna — „komuna” oznacza tu tylko tyle, co „coś obcego” i „coś, czego nie chcemy”. Z prawdziwym komunizmem, wobec którego Tusk i Kaczyński byli w opozycji w młodości, nie ma to nic wspólnego. Więcej, Platforma i PiS w 2002 roku powołały wspólny komitet wyborczy na wybory samorządowe, gdyby więc traktować słowa Kaczyńskiego serio, należałoby stwierdzić, że nie tak dawno temu był w ścisłym sojuszu z komunistami.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze