Mimo iż cała Polska zobaczyła jak prezes PiS pod pomnikiem smoleńskim niszczy czyjąś własność, prokuratura uznała, że to nie jest „czyn zabroniony”. Poszkodowani aktywiści będą składać zażalenia
10 października 2023, na pięć dni przed wyborami, Jarosław Kaczyński po godz. 10:00 przyjechał pod pomnik smoleński na pl. Piłsudskiego. Drugi raz. O tej porze pod pomnikiem leżał już wieniec aktywisty Zbigniewa Komosy – co miesiąc go składa, a żołnierze przez lata niszczyli go lub zabierali. Nawet wtedy, gdy Komosa wygrał z prokuraturą wszystkie sprawy sądowe w tym temacie, także dwukrotnie w Sądzie Najwyższym.
W PiS nie podoba się treść tabliczki na wieńcu, stąd to nękanie. „Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski. Stop kreowaniu fałszywych bohaterów!" – możemy na niej niezmiennie przeczytać.
10 października żołnierzy nie było na pl. Piłsudskiego. Pierwszy raz. Nie wiadomo, czy miało to coś wspólnego z rezygnacjami generałów i pułkowników kilka dni wcześniej.
Nikt więc ani nie zniszczył wieńca, ani po kryjomu go nie zabrał. Kaczyński go zobaczył i – wyraźnie zdenerwowany – własnoręcznie wyrwał tabliczkę. Zniszczył ją i odstawił wieniec. Aktywiści filmowali to zdarzenie „To jest przestępca, przestępca. Zniszczył wieniec, proszę aresztować tego pana” – krzyczał Adam Wiśniewski z Wolnych Mediów.
Prezes PiS z kolei żądał, by aktywistów dokumentujących sytuację wylegitymowała policja. Mówił, że jest ministrem do spraw bezpieczeństwa i musi widzieć, kim są te osoby.
W pewnym momencie w rozmowie z oficerem zrobił taki ruch, jakby kazał im zakuć aktywistów w kajdanki. Ostatecznie filmujących tylko wylegitymowano.
Jarosław Kaczyński próbował też wyrwać telefon Maciejowi Bajkowskiemu – aktywiście z Miasteczka Wolności, który przez megafony przy pomniku krzyczał do prezesa PiS: „Nie rób tego!”. „Najpierw kazał policjantom, by mi odebrali telefon” – relacjonuje Bajkowski. Nie zrobili tego.
Komosa – o zniszczeniu jego mienia, czyli wieńca oraz znieważeniu pomnika smoleńskiego. Policyjni technicy nawet zabezpieczali ślady. Jerzy Jurek, prawnik Komosy: „To był zamach na mienie o charakterze »chuligańskim«. Art. 115 KK mówi, że występkiem o charakterze chuligańskim jest umyślne niszczenie, uszkadzanie cudzej rzeczy, gdy sprawca działa publicznie, bez powodu albo z oczywiście błahego powodu, okazując rażące lekceważenie porządku prawnego” – cytował przepisy.
Bajkowski złożył zawiadomienie o „bandyckiej napaści i próbie kradzieży telefonu”.
„Policjant prawie blat pogryzł ze śmiechu, gdy to zgłaszałem na Wilczej”
– dodaje aktywista.
Filmy pokazujące, jak Kaczyński, na 5 dni przed wyborami, własnoręcznie niszczy wieniec, stały się w sieci wiralem. O sprawie pisało wiele mediów.
Wczoraj Prokuratura Okręgowa w Warszawie ujawniła w oświadczeniu do PAP, że umorzyła oba postępowania prowadzone w sprawie, a nie przeciwko komuś.
Czemu? Bo Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ – ta prowadziła sprawę – nie dopatrzyła się w zachowaniu Kaczyńskiego „znamion czynu zabronionego”. Nie uzyskaliśmy informacji, który z prokuratorów to podpisał.
W rozmowie z OKO.press rzecznik Prokuratury Okręgowej Szymon Banna potwierdził to, wskazując na granicę szkody 800 zł. Nie stwierdził tego jednoznacznie, ale to granica, która oddziela przestępstwo od wykroczenia, co może być powodem umorzenia przez prokuraturę.
Rzecznik już nie chciał odpowiedzieć na pytanie, "czy więc można niszczyć czyjeś mienie, warte mniej niż 800 zł, przed kamerami i w obecności policjantów?”. Poprosił o maila z pytaniami i obiecał szybko odpowiedzieć. Jeszcze nic nie dostaliśmy.
Także wyrywanie telefonu Bajkowskiemu, zdaniem prokuratury, nie nosi znamion czynu zabronionego.
Też brak odpowiedzi.
Prokuratura nic nie wspomina o zawiadomieniu o znieważeniu pomnika smoleńskiego, jakie także złożył Komosa. Jerzy Jurek, jego prawnik: „Z tego, co się orientuję, sprawa była potraktowana całościowo jednym rozstrzygnięciem”.
Komosa komentuje działania prokuratury: „Nie dostałem jeszcze pisemnego uzasadnienia decyzji prokuratury, a powinienem. Będę zaskarżał tę decyzję do sądu” – zapowiada.
Jerzy Jurek potwierdza sugestie prokuratora Banna: „Jeżeli chodzi o zniszczenie rzeczy – to sprawa ma charakter wykroczenia ze względu na wartość wieńca – poniżej 800 zł. Będziemy dążyli do pociągnięcia do odpowiedzialności Jarosława Kaczyńskiego za popełnienie tego wykroczenia. To może prowadzić do uchylenia jego immunitetu”.
Maciej Bajkowski też nie dostał jeszcze na piśmie uzasadnienia i dopiero wtedy będzie mógł składać zażalenie. „Na pewno będę je składał” – zapowiada.
Zbigniew Komosa złożył także skargę do rzecznika dyscyplinarnego policji w KSP Warszawa w sprawie bierności policjantów w trakcie niszczenia mienia. Mundurowi wzywani przez świadków do reakcji nic nie zrobili, by zatrzymać prezesa PiS. Jeden z policjantów (nie podajemy nazwiska, by go nie narażać) mówił do jednego ze świadków zdarzenia już po wszystkim:
„On miał śmierć w oczach. Nie wiedziałem, co robić”.
Komosa pisze o „niedopełnieniu obowiązków”. „Mimo próśb dziennikarza (chodzi zapewne o Adama Wiśniewskiego – red.) o spisanie sprawcy policjanci pozostali bierni i pozwolili Jarosławowi Kaczyńskiemu bez przeszkód się oddalić”. Dokładnie opisuje zdarzenia, wymienia nazwiska funkcjonariuszy, którzy nie reagowali, a potem odmówili Komosie odpowiedzi na pytanie kto zniszczył wieniec.
Aktywista domaga się konsekwencji „służbowych, dyscyplinarnych i prawnych” wobec wszystkich (sic!) funkcjonariuszy, którzy wówczas byli pod pomnikiem i nie reagowali na działania prezesa PiS. Także wobec ich przełożonych, którzy też nie starali się „zapobiec temu chuligańskiemu zniszczeniu mienia”.
Komosa poinformował też o tym, co w tej sprawie oczywiste – że są nagrania jak Kaczyński niszczy wieniec.
Okazało się, że policja podjęła temat – przeprowadzenie „czynności wyjaśniających” – ale na swój sposób – poprosiła Komosę, by przesłał nagrania, które widziała cała Polska, publikowało kilkadziesiąt mediów i bez trudu można je znaleźć w internecie.
Komosa przesłał wszystkie trzy nagrania na CD. „Czekam z niecierpliwością na decyzję rzecznika dyscyplinarnego policji wobec policjantów pełniących służbę na pl. Piłsudskiego w dniu 10 października 2023 r.” – kończy.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Komentarze