Kancelaria Sejmu poinformowała sąd w Olsztynie, że nie udostępni list poparcia członków neo-KRS z troski o ochronę danych osobowych. Wzywa na pomoc powołanego przez PiS prezesa UODO i żąda uchylenia decyzji sędziego Juszczyszyna. Rada Ministrów straszy chaosem prawnym, a rzecznik KRS (na zdjęciu) plącze się w zeznaniach. PiS broni list jak niepodległości
"Podważanie statusu sędziów i prawomocności wydawanych przez nich orzeczeń uderza w konstytucyjne podstawy państwa prawa. Prowadzi do chaosu prawnego w Polsce" - ubolewają członkowie Rady Ministrów w stanowisku z 3 grudnia 2019. Chaosem i anarchią straszyło już także ministerstwo sprawiedliwości, kilka dni wcześniej.
To próby zdyskredytowania działań olsztyńskiego sędziego Pawła Juszczyszyna.
Jak pisaliśmy w OKO.press, Juszczyszyn jako pierwszy zastosował się do wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z 19 listopada. Postanowił samodzielnie zbadać, czy orzekający w pierwszej instancji sędzia powołany przy udziale nowej Krajowej Rady Sądownictwa był w pełni niezależny. By ocenić, czy Rada skutecznie stoi na straży niezależności, sędziemu niezbędne były listy poparcia kandydatów na jej członków.
Narracji Rady Ministrów i resortu Ziobry zaprzeczył w środę 3 grudnia rzecznik KRS sędzia Maciej Mitera. W rozmowie z Konradem Piaseckim przyznał, że sędzia Juszczyszyn miał prawo wystąpić do Kancelarii Sejmu o ujawnienie list poparcia.
Ale szybko przytoczył znaną argumentację polityków PiS:
Listy poparcia członków Krajowej Rady Sądownictwa mocą ustawy, jako załączniki, nie podlegają publikacji i pan sędzia Paweł Juszczyszyn o tym doskonale wie.
Sędziemu Miterze chodziło zapewne o art. 11c ustawy o KRS w brzmieniu nadanym w nowelizacji z grudnia 2017:
"Zgłoszenia kandydatów dokonane zgodnie z art. 11a obwieszczenie o rozpoczęciu procedury zgłaszania kandydatów na członków Rady i art. 11b zgłoszenia kandydatów na członków Rady Marszałek Sejmu niezwłocznie przekazuje posłom i podaje do publicznej wiadomości, z wyłączeniem załączników".
Ale stosowanie tego przepisu przy wnioskach o dostęp do informacji publicznej, po długiej sądowej batalii, podważył wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 28 czerwca 2019. NSA nakazał w nim upublicznienie list. Partia Kaczyńskiego, sprzyjający jej prawnicy i Kancelaria Sejmu zasłaniają się ochroną danych osobowych i konsekwentnie odmawiają publikacji.
Bo listy mają potencjał rozsadzenia sądowej "reformy" PiS.
Listy są w dyspozycji Marszałka Sejmu, tymczasem sędzia Juszczyszyn zwrócił się nie do dysponenta, ale do Kancelarii Sejmu.
To zarzut natury technicznej, jednak zupełnie niezrozumiały. Kancelaria Sejmu jest urzędem obsługującym Marszałka Sejmu. A jej szefowa Agnieszka Kaczmarska stroną postępowania, którego zwieńczeniem był kontestowany wyrok NSA. Sama Kancelaria nigdy nie zaprzeczyła, że posiada listy.
W odpowiedzi na postanowienie sędziego Juszczyszyna 28 listopada 2019 wydała komunikat, w którym zasłaniała się ochroną danych osobowych. Nie podała podstawy prawnej odmowy wykonania postanowienia olszyńskiego sądu.
"To uzurpacja władzy. Urzędnicy Kancelarii nie mają kompetencji, by prowadzić z sądem polemikę" - komentował dr Mikołaj Małecki, karnista z UJ.
"Kancelaria Sejmu, po dokonaniu analizy przesłanej korespondencji, podejmie działania uwzględniając obowiązujące prawo, w tym unijne i krajowe przepisy dotyczące ochrony danych osobowych" - napisano w komunikacie.
Rzeczywiście działania podjęto niezwłocznie.
W środę 3 grudnia 2019 olsztyński Sąd Okręgowy poinformował, że Kancelaria zwróciła się do niego o uchylenie postanowienia sędziego Juszczyszyna
zgodnie z procedurą z art. 359 kodeksu postępowania cywilnego.
Kancelaria miała uzasadnić swój wniosek obawą o "naruszenie ochrony danych osobowych obywateli". Zwróciła się do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych o zajęcie stanowiska: czy ujawnienie list poparcia i wycofanych podpisów jest zgodne z RODO.
Sąd Okręgowy informuje w komunikacie, że akta sprawy przesłał do zastępcy rzecznika dyscyplinarnego dla sędziów. W związku z tym nie może podejmować decyzji procesowych i odpowiedzieć na wniosek Kancelarii.
Jak pisaliśmy w OKO.press, rzecznik Michał Lasota 28 listopada wszczął postępowanie dyscyplinarne w sprawie sędziego Juszczyszyna. Zarzuca mu przekroczenie uprawnień.
O ochronie danych osobowych PiS i Kancelaria Sejmu mówią zawsze, gdy trzeba bronić utajnienia list poparcia do KRS oraz nazwisk osób, które poparcie wycofały.
Dokumenty te stanowią jeden z najlepiej strzeżonych sekretów obecnej władzy. Choć NSA nakazał ich ujawnienie, wykonanie wyroku w lipcu 2019 wstrzymał nominowany przez partię Kaczyńskiego prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych Jan Nowak. Na pomoc wezwano także TK.
W OKO.press pisaliśmy, że
organizacje specjalizujące się w dostępie do informacji publicznej i ochronie prywatności są zgodne: przepisy RODO w ogóle nie mają tu zastosowania.
„RODO (art. 86) pozwala organom administracji ujawniać dokumenty zawierające dane osobowe »zgodnie z prawem państwa członkowskiego«. W Polsce takim prawem jest ustawa o dostępie do informacji publicznej” – napisał Wojciech Klicki w oświadczeniu fundacji Panoptykon 30 lipca 2019.
“Jeśli NSA przesądził, że ujawnienie imion i nazwisk sędziów popierających kandydatów do KRS nie podlega ograniczeniu ze względu na prywatność. UODO nie może tego zakwestionować. Ustawa o dostępie do informacji publicznej nie przewiduje takiej procedury" - powiedział OKO.press Szymon Osowski, prezes stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska.
Dlaczego PiS tak uparcie broni informacji o listach poparcia? Znowelizowana ustawa o KRS nakazuje, by każdy kandydat na członka Rady zgromadził pod swoją kandydaturą podpisy 25 sędziów. Podpisy mogą się powtarzać. Możliwe więc np., że każdy z 15 wybranych uzyskał poparcie od tej samej, wąskiej grupy osób. Albo, że niektórzy członkowie KRS podpisów zebrali zbyt mało.
Jeśli spekulacje dotyczące list okazałyby się prawdą, legitymizacja KRS stanęłaby pod znakiem zapytania. Sądy w całej Polsce zyskałyby kolejny potężny argument, aby, zgodnie z wyrokiem TSUE z 19 listopada, wyłączać z orzekania sędziów powołanych przy udziale Rady.
Choć rzecznik Mitera szuka argumentów za utajnieniem list poparcia, przyznał, że prywatnie nie pochwala sankcji wobec sędziego Juszczyszyna.
Jak pisaliśmy wkrótce po tym, jak zwrócił się do Kancelarii Sejmu, Juszczyszyn został odwołany z delegacji do Sądu Okręgowego. Decyzję podjął Zbigniew Ziobro, o czym ministerstwo sprawiedliwości poinformowało olsztyński sąd faksem.
Resort próbował tłumaczyć się z tej decyzji. Karkołomną argumentację demaskowaliśmy w OKO.press:
"Co do cofnięcia delegacji - ja bym jej nie cofnął, ale to moje prywatne zdanie" - dystansował się od tej decyzji Maciej Mitera.
Rzecznik KRS wypowiedział się też krytycznie o zawieszeniu sędziego w obowiązkach. Na miesiąc przymusowych wakacji wysłał Juszczyszyna prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie, nominat Zbigniewa Ziobry i członek neo-KRS, sędzia Maciej Nawacki.
Zawieszenie oznacza, że Juszczyszyn nie nałoży grzywny na Kancelarię Sejmu za zignorowanie wezwania sądu do przedstawienia dokumentów (art. 248 kodeksu postępowania cywilnego).
"Co do zawieszenia - nie wypowiadam się. Rodzi to pewne wątpliwości, ale to decyzja prezesa. Ja wyrażam zawsze nadzieję, że prezes czy inny sędzia wie, co robi" - komentował Maciej Mitera.
Sądownictwo
Maciej Mitera
Zbigniew Ziobro
Krajowa Rada Sądownictwa
Sąd Najwyższy
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
UODO
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze