Nie ma porozumienia państw sąsiadujących z Ukrainą z KE w sprawie ograniczenia importu zboża z Ukrainy. „Zaproponowane rozwiązania są niewystarczające” – uważają ministrowie rolnictwa tych państw i domagają się lepszych propozycji. Komisarz Janusz Wojciechowski ma inne zdanie
Drugi pakiet pomocy w wysokości stu milionów euro i czasowe ograniczenie importu pięciu produktów rolnych z Ukrainy – kukurydzy, pszenicy, rzepaku, słonecznika oraz oleju rzepakowego. Takie rozwiązanie problemu nadpodaży produktów rolnych z Ukrainy na rynki państw sąsiadujących proponuje obecnie Komisja Europejska.
Bułgaria, Rumunia, Słowacja i Węgry, pod egidą Polski, zgłaszają, że to „krok w dobrym kierunku, ale niewystarczający”. Domagają się objęcia czasowym zakazem importu z Ukrainy dodatkowo ośmiu produktów: oleju słonecznikowego, mąki, miodu, cukru, owoców, jajek, wszystkich rodzajów mięsa oraz mleka i nabiału.
Chcą też, by Komisja Europejska podjęła się skupu interwencyjnego produktów zalegających na tych rynkach oraz wdrożyła mechanizm automatycznego przyznawania pomocy producentom towarów objętych liberalizacją handlu z Ukrainą w momencie, gdy napływ produktów z Ukrainy "wzrośnie powyżej określonego poziomu".
Tymczasem polski komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski podkreśla, że to co leży na stole, to "dobra propozycja" i warto z niej skorzystać.
Negocjacje w sprawie rozwiązania problemu nadpodaży ukraińskich produktów rolnych na rynki państw sąsiadujących z Ukrainą toczyły się w ramach posiedzenia Rady UE ds. Rolnictwa i Rybołówstwa we wtorek 25 kwietnia.
Ministrowie rolnictwa Polski, Bułgarii, Rumunii, Węgier i Słowacji podczas spotkania z unijnymi komisarzami: Januszem Wojciechowskim (ds. rolnictwa) oraz Stellą Kyriakides (ds. zdrowia i bezpieczeństwa żywności), zaprezentowali wspólny front.
„Bułgaria, Węgry, Polska, Rumunia i Słowacja pragną po raz kolejny zwrócić uwagę na problem rosnącego importu produktów rolnych z Ukrainy" – czytamy w dokumencie zaprezentowanym Radzie przez polskiego ministra Roberta Telusa.
"Chociaż temat ten był wielokrotnie poruszany na posiedzeniach Rady, jak dotąd nie zajęto się nim w odpowiedni sposób.
Nie możemy zaakceptować sytuacji, w której cały ciężar zarządzania zwiększonym importem spoczywa zaledwie na kilku państwach członkowskich UE”
– skarżą się państwa sąsiadujące z Ukrainą.
Reprezentując stanowisko sąsiadów Ukrainy, minister Robert Telus podkreślił, że państwa te „doceniają propozycje środków zaradczych przedstawione w liście przewodniczącej Komisji Europejskiej" i uważają, że "to krok w dobrym kierunku, ale są one niewystarczające”.
Zdaniem piątki z Europy Środkowo-Wschodniej, Komisja Europejska powinna wprowadzić nie tylko czasowe ograniczenie importu określonych produktów z Ukrainy, ale też wprowadzić zasadę importu celem tranzytu.
Ograniczeniami powinien zostać objęty także import mąki, miodu, cukru, owoców, jajek, wszystkich rodzajów mięsa oraz mleka i nabiału.
Państwa sąsiadujące z Ukrainą domagają się też, by ograniczenia importu obowiązywały „dopóki nie zostanie przywrócona równowaga rynkowa”. Tymczasem Komisja gwarantuje czasowy zakaz importu tylko do końca obowiązywania obecnej umowy liberalizującej handel z Ukrainą, czyli do 5 czerwca. Wraz z wejściem w życie nowej umowy, czasowy zakaz mógłby zostać przedłużony, ale KE nie daje na to gwarancji.
Drugi pakiet wsparcia w wysokości 100 mln euro to ich zdaniem „niezbędne uzupełnienie” zaproponowanych przez KE środków ochronnych. Komisja zaproponowała w sumie uruchomienie 156,3 mln euro pomocy dla państw dotkniętych kryzysem zbożowym z tegorocznej rezerwy rolnej.
„Wzywamy do szybkiego zakończenia prac i bezzwłocznego wdrożenia pakietu” – powiedział w imieniu piątki ze wschodu minister Telus.
Państwa graniczące z Ukrainą proponują ponadto m.in.:
Do grona państw, które domagają się wsparcia producentów żywności, dołączyły także Litwa i Łotwa.
Jak wynika z przedstawionego przez nich na forum Rady dokumentu, ceny surowego mleka w ciągu roku spadły tu o około 20 procent. Państwa te zgłaszały ten problem na forum Rady ds. Rolnictwa już w lutym.
Średnia cena mleka surowego na Litwie w marcu 2023 wyniosła 38,19 euro za 100 kg i była o 19,8 proc. niższa niż w marcu 2022 r. Na Łotwie - 34,37 euro za 100 kg, czyli 20,9 proc. mniej niż przed rokiem.
Ceny mleka surowego w obu krajach pozostają najniższe w całej UE i utrzymują się znacznie poniżej średniej.
„Nasi producenci walczą o utrzymanie się na rynku” – czytamy w opracowaniu. „Należy też wziąć pod uwagę, że sezon letni powoduje dodatkową presję na rynek: zwiększony poziom produkcji mleka nie pozwoli na odbicie cen”.
To dlatego zdaniem ministrów Didzisa Šmitsa z Łotwy oraz Vytautasa Abukauskasa z Litwy, unijne wsparcie nie powinno ograniczać się do pięciu państw graniczących z Ukrainą.
"Działamy w warunkach wspólnego rynku. Wpływ nadpodaży produktów rolnych z Ukrainy nie dotyczy tylko jej bezpośrednich sąsiadów" - mówił Šmits.
Także Hiszpania zgłosiła się z wnioskiem o uruchomienie rezerwy rolnej na wsparcie rolników z Hiszpanii w związku z suszą.
Tymczasem polski komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski podkreślał po spotkaniu Rady, że ze strony Komisji Europejskiej na stole leży dobre rozwiązanie i warto z niego skorzystać.
„Te pięć produktów, które Komisja chce objąć czasowym zakazem, stanowi 95 procent importu z Ukrainy; pozostałe [których uwzględnienia domagają się państwa sąsiadujące z Ukrainą - przyp. red.] stanowią tylko kilka procent importu" – mówił Wojciechowski.
Wspomniał też, że "sam by chciał", aby kwota drugiego pakietu pomocy na wsparcie producentów z pięciu państw członkowskich graniczących z Ukrainą była wyższa, ale "nie może zagwarantować, że to nie wywołałoby sprzeciwu innych państw i w konsekwencji doprowadziło do zablokowania rezerwy".
Państwa członkowskie mają bowiem możliwość zablokować wykorzystanie środków z rezerwy rolnej, jeśli zgromadzą większość kwalifikowaną. "Musimy się z tym liczyć" – podkreślił Wojciechowski.
Dlatego komisarz ds. rolnictwa rekomenduje państwom członkowskim skorzystanie z propozycji, która leży obecnie na stole, a następnie podjęcie osobnych uzgodnień z Komisją Europejską w sprawie objęcia czasowym zakazem dodatkowych produktów.
Wojciechowski dodał też, że żadne jednostronne zakazy nie rozwiązują problemu i nie mają racji bytu.
Tym samym skrytykował decyzje o zakazach importu produktów z Ukrainy wdrożonych przez Polskę, Węgry, Słowację, Bułgarię i Rumunię.
Przypomnijmy: 15 kwietnia wprowadzenie jednostronnego zakazu importu produktów rolnych z Ukrainy w odpowiedzi na problemy rodzimych rolników ogłosił prezes PiS Jarosław Kaczyński. Minister rolnictwa Robert Telus określił ten krok mianem "konkretu Kaczyńskiego". W ślad za nim poszły Węgry, Słowacja, Bułgaria i Rumunia.
Polska już wycofała się z zakazu, import produktów z Ukrainy został wznowiony w piątek 21 kwietnia. Ale KE domaga się zniesienie zakazu przez wszystkie państwa, które je wprowadziły.
Dlatego Wojciechowski podkreślał, że problem importu z Ukrainy może zostać rozwiązany tylko na poziomie unijnym. "Jednostronne działania nie są dobrym rozwiązaniem i miarą Unii Europejskiej" - powiedział.
Komisarz ds. rolnictwa podkreślił też, że Komisja Europejska wciąż czeka na konkretne dane z państw członkowskich dotyczące skali trudności rynkowych, których doświadczają. Chodzi m.in. o dane dotyczące wielkości zapasów w magazynach, czy przepustowości korytarzy transportowych.
„Sama wielkość importu nie zawsze oddaje pełen obraz problemu” - mówił Wojciechowski.
To w związku z oczekiwaniem na te dane, Komisja wciąż nie zaprezentowała szczegółów dotyczących rozdysponowania drugiego pakietu pomocy.
Podejmując szybkie decyzje o pomocy finansowej dla rolników z państw graniczących z Ukrainą, Komisja naraziła się na krytykę wielu państw członkowskich.
Wytykano jej podejmowanie arbitralnych decyzji o subsydiowaniu produkcji rolnej bez dokładnej analizy faktycznego wpływu importu z Ukrainy na sytuację na tych rynkach.
Także z analizy OKO.press wynika, że negatywny wpływ towarów z Ukrainy na ceny produktów rolnych na rynkach UE nie jest tak oczywisty. "Nie ma dowodów, że zboże z Ukrainy znacząco obniża ceny w Polsce" - na łamach OKO.press pisał Jakub Szymczak.
OKO.press trzykrotnie zwracało się do Komisji Europejskiej z prośbą o udostępnienie opracowania merytorycznego, na podstawie którego podjęto decyzję o przyznaniu najpierw 56,3 mln euro pomocy dla producentów rolnych z Polski, Bułgarii i Rumunii, a później 100 mln euro dla producentów rolnych z pięciu państw graniczących z Ukrainą.
Z odpowiedzi, którą otrzymaliśmy we wtorek 25 kwietnia wynika, że podejmując decyzję o ogłoszeniu pomocy, Komisja wzięła pod uwagę przede wszystkim dane o zwiększonych wolumenach importu wybranych produktów z Ukrainy na rynki UE. Z tego wywodzi wniosek o zwiększonym obciążeniu szlaków transportowych, problemach z magazynowaniem oraz wynikających z tego wzrostach kosztów dla rodzimych producentów.
Z danych, którymi dysponuje KE wynika, że np. w 2021 roku Polska importowała tylko 2 375 ton pszenicy, w 2022 roku było to ponad 500 tysięcy ton. Równie drastyczny był wzrost importu kukurydzy - z 5 863 ton do 1,8 mln ton. Duże wzrosty widać także w przypadku Rumunii (import pszenicy wzrósł w ciągu roku o 500 tysięcy ton, a kukurydzy o 670 tysięcy ton) oraz Bułgarii.
Komisja podkreśliła, że zaproponowany przez nią pierwszy pakiet wsparcia odpowiada 50 proc. strat obliczonych dla poszkodowanych rolników uprawiających zboża i nasiona oleiste w trzech państwach, które zostały nim objęte.
KE podkreśliła też, że wsparcie nie ma na celu zrekompensowania innych zdarzeń rynkowych, takich jak rosnące koszty produkcji lub spadek cen po historycznie wysokich cenach w okresie letnim.
Czy przedstawiony materiał jest wystarczającą podstawą do podjęcia decyzji o przyznaniu w sumie 156,3 mln euro pomocy dla rolników z pięciu wybranych krajów? Niekoniecznie.
Jak podkreśliła Miriam Garcia Ferrer, rzeczniczka KE w przesłanym materiale, produkty rolne z Ukrainy częściowo wypełniają lukę spowodowaną obniżonymi plonami np. z powodu powtarzających się w Europie susz. Trzeba to uwzględnić w dokładnej analizie wpływu.
Dopiero kiedy zwiększona produkcja krajowa zbiega się ze zwiększonym importem z Ukrainy, doprowadza to do nadmiernej podaży na rynku.
Decyzje o dwóch pierwszych pakietach pomocy zostały podjęte głównie na bazie danych o znacznie zwiększonym imporcie, co Komisja potraktowała jako wystarczający dowód na obciążenie rynków. Teraz KE oczekuje jednak na dokładniejsze dane, by podjąć ostateczne decyzje co do dalszej pomocy.
Gospodarka
Jarosław Kaczyński
Robert Telus
Ursula von der Leyen
Komisja Europejska
bezpieczeństwo żywnościowe
kryzys zbożowy
ukraińskie zboże
wojna w Ukrainie
zboże
zboże z Ukrainy
żywność z Ukrainy
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze