„Wygląda na to, jakby Tusk chciał dorównać poziomowi terroru Stalina” – napisała w serwisie X europosłanka PiS Beata Kempa. Wyjaśniamy, że Tusk różni się od Stalina nie tylko tym, że nie ma wąsów. To demonizowanie Tuska ma jednak cel. Tłumaczymy, jaki
Nie ma gorszej osoby w Polsce niż Donald Tusk – jeśli wierzyć politykom i polityczkom opozycyjnej (od 11 grudnia) prawicy oraz sprzyjającym im mediom. Od momentu powrotu do polskiej polityki w lipcu 2021 roku i objęcia przywództwa w Platformie Obywatelskiej Tusk stał się głównym celem ataków rządzącego wówczas PiS.
„Niemiecki demon, który pragnie krwi” – tak sprawozdawaliśmy przekaz mediów publicznych już w kilka dni po jego powrocie. TVP do upadłego pokazywała Tuska mówiącego „für Deutschland” i przypisywała mu odpowiedzialność za liczne nieszczęścia, od katastrofy smoleńskiej zaczynając. Według obliczeń analizującego „Wiadomości” TVP użytkownika Twittera (dziś X) „FlasHa” w ciągu roku od powrotu Tuska w głównym programie dezinformacyjnym telewizji publicznej pokazano go 33 razy w czerwonej poświacie i ze znaczkiem przypominającym celownik na klatce piersiowej.
Nie powinno więc zaskakiwać, że przy okazji zbliżającego się oddania władzy politycy i polityczki PiS po raz kolejny sięgnęli po najcięższy repertuar obelg. Podczas debaty nad wotum zaufania w Sejmie 11 grudnia 2023 roku prezes Jarosław Kaczyński nazwał Tuska „niemieckim agentem”.
Prezes PiS nie przebił jednak europosłanki Beaty Kempy, która dwa dni przed wotum zaufania dla nowego rządu, 9 grudnia 2023 roku, w serwisie X porównała Tuska do Stalina.
„Wygląda na to, jakby Tusk chciał dorównać poziomowi terroru Stalina. To nie jest już nawet straszne – to jest po prostu śmieszne. Starszy, zgorzkniały chłop, dorwał się podstępem do władzy, a że z myśleniem koncepcyjnym kiepsko – to wymyśla tortury, ku uciecze swoich kompanów. Myślę, że tego poziomu prymitywnej mściwości nie da się już nawet leczyć”.
Kempa załączyła do wpisu materiał z prorządowego tygodnika „Do Rzeczy”, który zapowiadał „rzeźnię” oraz „wielkie czystki” planowane według pisma przez Tuska. Warto dodać, że nie chodzi tam o zabijanie kogokolwiek – tylko o zwalnianie ze stanowisk. „Rzeźnia” jest w najlepszym razie więc metaforą.
Na początku zauważmy, że Kempa mija się tu z prawdą dwukrotnie – Tusk nie tylko nie przypomina Stalina (o czym zaraz napiszemy szerzej), ale nie przejął władzy „podstępem”. Na premiera desygnowała go koalicja partii, które mają większość w Sejmie i w Senacie. To nie jest podstęp, tylko demokracja.
Wygląda na to, jakby Tusk chciał dorównać poziomowi terroru Stalina.
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Porównanie ze Stalinem jest bardziej interesujące. Użytkownicy serwisu X dodali do wpisu Kempy uwagę, że Stalin odpowiadał za kilkadziesiąt milionów ofiar śmiertelnych, a także przesiedlenia i rusyfikacje (i wcale nie jest to kompletna lista jego zbrodni). Jest to jednak niewystarczające. Porównajmy więc trochę dla żartu – bo to zestawienie jest absurdalne – Tuska ze Stalinem.
Wspominamy o wąsach dlatego, żeby lepiej pokazać absurdalność tego porównania. Bardzo trudno jest bowiem wskazać polityka bardziej różniącego się od Stalina niż Tusk.
Skoro jest absurdalne – i Beata Kempa, chociaż studiowała na wydziale prawa (a nie historii) – z pewnością to wie.
Porównywanie przez polityków PiS opozycji demokratycznej (od 11 grudnia 2023 – demokratycznego rządu) do komunistów ma długą historię. Robią to od lat i z uderzającą konsekwencją.
Np. w październiku 2022 roku na spotkaniu w Puławach Jarosław Kaczyński powiedział, że to PiS jest „Solidarnością”, a opozycja jest „jak PZPR” („Chybiona analogia” – pisaliśmy wówczas). W listopadzie 2022 Kaczyński podczas spotkania w Suwałkach porównywał z kolei opozycję do Stalina. „Bo to on wymyślił w latach 30., że są stronnictwa demokratyczne, czyli wtedy mówiło się też jednolitofrontowe, front razem z komunistami przeciw faszyzmowi” – mówił.
Kempa ma na myśli co innego: że usunięcie nominatów PiS z urzędów oraz spółek skarbu państwa – o czym mówi cytowany przez nią artykuł w „Do Rzeczy” – to jest „jatka” porównywalna ze stalinowskimi czystkami.
Dlaczego warto się zajmować tymi absurdami? Dlatego, że stanowią składnik przemyślanej strategii. Stałą propagandową kanonadą, prowadzoną przez lata, udało się rządzącym obniżyć zaufanie do Donalda Tuska. To był ich sukces. Równocześnie też PiS i jego zwolennicy przedstawiają swoim wyborcom zachodnią liberalną demokrację jako „nowy totalitaryzm”, który ma ich zniewolić, tylko w bardziej przewrotny i mniej jawny sposób niż robili to komuniści w odległych już czasach XX stulecia. Wszystko, co nie podoba się współczesnej prawicy – od związków jednopłciowych po ekologiczne ograniczenia dla starych samochodów – wpada do worka „totalitaryzmu”, który chce narzucić bogobojnym Polkom i Polakom zły Zachód.
I do takiego przekazu absurdalne porównanie Tuska do Stalina pasuje doskonale.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze