0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Patryk Ogorzalek / Agencja Wyborcza.plFot. Patryk Ogorzale...

Demonstracja sprzeciwu po śmierci Doroty w szpitalu w Nowym Targu, w Rzeszowie zaczęła się jak w kilkudziesięciu miastach Polski – nieco po 18-stej. Tradycyjnie na rynku, pod pomnikiem Tadeusza Kościuszki. Organizatorem była nieformalna grupa Manifa Rzeszów. Prowadziła Agnieszka Itner, organizatorka rzeszowskich manif, i Dariusz Bobak (na zdjęciu wynoszony przez policję) – aktywny członek rzeszowskich Obywateli RP, kiedyś też Podkarpackich Rebeliantów. Szacują, że przyszło ok. 300 osób. „To sporo jak na Rzeszów” – zaznacza Bobak.

Przeczytaj także:

„Gniew bez agresji, pobudza do działania obywateli”

Itner mówiła o kwestiach praw kobiet, Bobak o prawach obywatelskich i gniewie bez agresji, który pobudza do działania obywateli. „Grzeczne demonstracje nie przynoszą efektów, mówiłem więc o potrzebie używana hasła „jebać PiS” i „wypierdalać”, że jest nam potrzebny ten „wkurw”. Że nadzieją są wybory, a jeśli PiS władzy nie odda, to będziemy musieli wyjsć na ulice i stać na nich tak długo, aż ta władza ustąpi” relacjonuje swoje przemówienie. Przesyła do OKO.press jego treść.

Za Bobakiem tłum skandował „wypierdalać” i „jebać PiS”. „Ale chyba tylko raz, na samym początku. Potem jeszcze gdy Konfederaci się napatoczyli”, przypomina sobie Agnieszka Itner.

Jakiś pan podszedł do prowadzących i powiedział do mikrofonu, by nie używali wulgarnych słów, bo tu są dzieci. Bobak: „Odpowiedziałem mu, że „wypierdalać” czy „jebać pis” jest i tak mało adekwatne, by wyrazić złość, że z powodu złego prawa umierają w szpitalach kobiety.”

Przez całą demonstrację 3-4 osoby z organizacji pro-life „Życie i Rodzina”, stały blisko z transparentem, na którym było widać poszarpane (prawdopodobnie) szczątki płodu. „To zdjęcia było dla nas obraźliwe, ja czułem się zgorszony”, mówi Łukasz Dziągwa, współprzewodniczący Nowa Lewica Rzeszów, uczestnik pikiety. „Widok był drastyczny”, przyznaje Bobak.

Zgodnie z prawem kontrdemonstrację muszą być min. w odległości 100 m od drugiej. Tymczasem antyaborcjoniści stali znacznie bliżej – nasi rozmówcy oceniają że nawet kilkanaście metrów. Prowadzący interweniowali więc u policjantów, by ci odsunęli ludzi z banerem na przepisowe 100 metrów. Policja nie reagowała. „Wzywałem do tego tez przez mikrofon. Ignorowali” relacjonuje Bobak. Do mundurowych podchodzili kolejni uczestnicy protestu – w sumie kilka osób – w tej samej sprawie. Nadal nic. Na jednym z nagrań wykonanych później, słychać jak mundurowy twierdzi, że spisano aktywistów antyaborcyjnych. Wszyscy uczestnicy protestu, z którymi rozmawialiśmy potwierdzili, że obecność tej grupy z banerem powodowała u nich dyskomfort.

Na zdjęciach Halo Rzeszów widać aktywistów z krwawym banerem, na którym są dość drastyczne zdjęcia czegoś, co ma być szczątkami płodu. „Aborcja. 73 mln ofiar rocznie. Fundacja Życie i Rodzina. ZycieRodzina.pl” czytamy na banerze. Widać też, że stoją bardzo blisko – to kilkanaście, maks 20-30 m, na niektórych ujęciach nawet bliżej – kilka metrów od demonstracji. Zadzwoniliśmy do Fundacji Życie i Rodzina, by zapytać czemu tak blisko stawali łamiąc przepisy. Krzysztof Kasprzak, członek zarządu tej fundacji obiecał, że ustali kto organizował tę pikietę i oddzwoni. Nie oddzwonił.

Po ok. 40 minutach demonstracji #AniJednejWięcej tłum pospacerował pod siedzibę Okręgowej Izby Lekarskiej w Rzeszowie oddalonej o ok. 1 km. Skandowali: „ani jednej więcej”, „chcemy lekarzy, a nie misjonarzy”, i sporadycznie „Jebać PiS i Konfederację”. Pod bramą OIL przemawiało kilka osób. Członkowie Fundacji Życie i Rodzina z krwawym banerem obrazującym stali – znowu – kilkanaście metrów dalej.

Uczestnicy Manify zapalili znicze pod bramą OIL, niektórzy wpięli białe róże w bramę i demonstrację rozwiązano.

Nie można karać za używanie słów, które „od dawna funkcjonują w sferze publicznej i artystycznej”

Dopiero wtedy uaktywniła się policja. Przy bramie OIL zostało kilka osób. Podeszło trzech. Chcieli wylegitymować Bobaka. „Używał pan słów obelżywych w miejscu publicznym”, tłumaczył jeden z nich. Aktywista odmówił podania swoich danych. Dwóch innych aktywistów, usiadło razem z Bobakiem, objęli go silnie, by stworzyć masę, której policjantom byłoby trudno ruszyć.

Wywiązała się dyskusja. Uczestnicy protestu mieli żal do policji, bo ta nie interweniowała wobec osób z fundacji antyaborcyjnej i pozwalała na to, by ci stali bliżej niż przepisowe 100 m. „Tam interwencji nie podjęliście, a mieliście obowiązek. A tutaj podejmujecie interwencję”, tłumaczyła mundurowym jedna z kobiet. „Ja mówiłem im, że są opinie prawne i wyroki sądu, że używanie takich słów to wynik wyższej potrzeby społecznej i nie jest to wykroczeniem”, relacjonuje Bobak.

Faktycznie – w Rzeszowie bardzo znana jest historia Anny Grad-Mizgały, działaczki Obywateli RP i Rebeliantów Przemyśl, która jesienią 2020 r została oskarżona przez policję o używanie wulgarnych słów w miejscu publicznym. Na demonstracjach Strajku Kobiet po feralnym worku TK zakazującym aborcji, skandowała także „wypierdalać” i „jebać PiS”. Po wyroku nakazowym, miała zapłacić 400 zł grzywny i koszty sądowe. Ale w grudniu 2021 i w lutym 2022 r. w dwóch sprawach, jakie wytoczyła jej policja, sąd ją uniewinnił. Bo nie można karać za używanie słów, które „od dawna funkcjonują w sferze publicznej i artystycznej” – relacjonowała rzeszowska GW. Aktywistka broniła się opracowaniem Fundacji Batorego „Język rewolucji”, oraz znanej opinii prawnej prof. Michała Romanowskiego pt. „Czy używanie słów jebać PiS (…) może być uznane za wykroczenie z art. 141 KW”.

OKO.press pisało o tej analizie:

Bobak wysyła nam też odpis z wyroku Sądu Okręgowego w Poznaniu z 18 września 2018 (IV KA 8181/18), który uniewinnił obwinioną o używanie publicznie słów „wkurw” „wkurwiona” „wkurwione”. „Wystąpienie obwinionej J.J. było negatywną reakcja na występujące zagrożenie dla praw obywatelskich grup społecznych w kontekście zmian dokonywanych przez obecną władzę wykonawczą i ustawodawczą”, czytamy w długim uzasadnieniu wyroku. Bobak też wspiera się ww. opinią prawną prof. Romanowskiego.

Pod koniec dyskusji demonstrantów z policjantami, jakiś mundurowy podszedł do interweniujących: „mamy go już ustalonego”. To nie zdziwiło zebranych, bo Bobak jest bardzo znanym aktywistą tzw opozycji ulicznej w Rzeszowie. „To wręcz ikona w naszym mieście. Mundurowi świetnie go znają”, chwali Dziągwa. Bobak potwierdza, że wcześniej, głównie podczas demonstracji Strajku Kobiet, wielokrotnie odmawiał wylegitymowania się i policjanci rezygnowali z tego, tłumacząc, że jego personalia już znają.

Teraz policjanci podziękowali, życzyli miłego dnia i odeszli.

„Pokazowe zatrzymanie”

Radość była jednak przedwczesna. Ludzie się rozeszli, a mała już grupa uczestników demonstracji ruszyła w stronę komendy, by tam złożyć zawiadomienia wobec fundacji „Życie i Rodzina” oraz skargi na brak działań ze strony policji. Po kilkudziesięciu metrach policjanci dogonili Bobaka. Trzech mundurowych i trzech tajniaków. Aktywista usiadł pod bramą PKO BP. Na nagraniu z zatrzymania widać, jak jakaś demonstrantka mówi: „Ja też przeklinałam” i siada obok Bobaka. Ktoś zza kamery skanduje: „jebać PiS, jebać PiS”. Dołącza kilka osób. Policja nie reaguje, dalej zatrzymują tylko Bobaka.

Wynosi go troje policjantów, wkładają na tył osobowego radiowozu, a aktywista nie ułatwia im sprawy – trzyma wyprostowane nogi. Z jednej strony policjanci zdołali zamknąć drzwi – głowa Bobaka przy szybie, a jego ciało na kolanach policjantki siedzącej z tyłu. Z drugiej wyprostowane nogi wystawały z auta, co widać na fotografiach Nowej Lewicy. Policjanci próbowali mimo tego zamknąć drzwi. „Co wy robicie! Połamiecie mu nogi!” krzyczał wzburzony sytuacją Łukasz Dziągwa. Ostatecznie radiowóz wywiózł go na komisariat.

„Wszyscy skandowaliśmy wulgarne słowa. Jedyną przewiną Darka było to, że trzymał mikrofon. Jego zatrzymanie to pokaz siły i agresji”, mówi działacz Lewicy. Podkreśla, że zatrzymanie go było całkowicie bezsensowne, bo przecież szli na komendę, by złożyć zawiadomienie, a w takim wypadku trzeba się wylegitymować.

„Pokazowe zatrzymanie. Mnie i Darka znają policjanci doskonale więc nie było potrzeby legitymowania", uważa Agnieszka Itner. Bobak myśli podobnie.

„Możesz już nie pajacować, wstać i wyjść”

Przed komisariatem jeden z mundurowych miał aktywiście powiedzieć: „Teraz to już nie ma mediów, więc możesz już nie pajacować, wstać i wyjść”.

Bobak odmówił.

Został więc wyniesiony i przeszukany. W torbie policjanci znaleźli dowód osobisty, spisali dane. Nie mógł natomiast zadzwonić do prawnika, czego się domagał wielokrotnie. Nie przeczytano mu jego praw. „Nie mieli ich na kartce. Szukali jej po całej komendzie. Nie było. W komputerach też nie mieli. Znaleźli je i przeczytali mi dopiero przed wyjściem”, relacjonuje Bobak. Prawnika wpuścili też dopiero gdy aktywista powiedział, że nie podpisze protokołu – wielokrotnie wypełnianego od nowa – bez swojego adwokata. Ale protokołu i tak nie podpisał i odmówił składania zeznań. Ma wezwane na przesłuchanie na 26 czerwca – za brak wylegitymowania się.

Bobak był jedyną osobą, jaką zatrzymano z tej ok. 300 osobowej demonstracji za skandowanie wulgarnych słów. Czemu więc tyko jego? „”Prawdopodobnie dlatego, że domagałem się od nich przestrzegania prawa i reakcji na to, co robili prolajferzy”, uważa aktywista. Dodaje, że zatrzymanie traktuje jako „wyraz strachu – boją się wybuchu społecznego buntu i chcą w ten sposób nas zastraszyć”. Wcześniej tylko raz został zatrzymany przez policję w związku z demonstracjami.

Osiem osób próbowało złożyć zawiadomienie w sprawie popełnienia wykroczenia przez Fundację Życie i Rodzina z art. 141 KW („Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek ...”). „Byłem pierwszy na komisariacie i do 23.20 – czyli przez 4 godziny – nikt nie przyjął ode mnie zawiadomienia. Nikt nie chciał z nami rozmawiać. Ta opieszałość miała nas zniechęcić do składania tego zawiadomienia”, opisuje Dziągwa. On ostatecznie poszedł do domu, ale zawiadomienie złożyła Agnieszka Itner – jako przewodnicząca zgromadzenia, oraz żona Bobaka, Marta.

Gdy demonstranci chcieli złożyć skargę na brak interwencji policjantów, skierowano ich do Komendy Wojewódzkiej. „Będziemy składać skargę na policję, że mimo wielu próśb, nie zareagowali i nie przesunęli ludzi z banerem” zapowiada Itner.

„Jeżeli tożsamość jest znana, nie ma potrzeby, by zatrzymywać”

Oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie, asp. Szt. Magdalena Żuk potwierdza, że zatrzymanie Bobaka miało związek z tym, że „mężczyzna ten wielokrotnie używał słów nieprzyzwoitych, co stanowi wykroczenie. Odmówił podania danych osobowych dlatego został zatrzymany i przewieziony do komendy” – opisuje.

Nie chce komentować tego, że policjanci najpierw twierdzili, że Bobak jest zidentyfikowany, więc nie będą go zabierać na komendę, a gdy ludzie się rozeszli, to go zatrzymali.

Pytam czy policjanci siłą zabierają na komendę osobę podejrzaną o wykroczenie, jeśli znają jej personalia.

Aspirant Żuk pięć razy nie odpowiedziała na zadane pytanie. Mówiła nie na temat, albo twierdziła, że nie rozumie pytania. Dopiero za szóstym razem odpowiedziała: „Jeżeli tożsamość jest znana policjantom, nie ma potrzeby, by go (podejrzanego – red.) zatrzymywać. Ale w tym przypadku nie wiem czy policjanci wiedzieli, jak się ta osoba nazywa”.

Czemu policja nie zareagowała wobec antyaborcjonistów? Pani aspirant tego nie wiedziała – nie była wtedy w pracy.

W Warszawie, na analogicznej demonstracji, która zgromadziła 2-3 tys. osób, wielokrotnie tłum skandował „jebać PiS”, czy „wypie*dalać”. Robiły to też osoby trzymające mikrofon. Agnieszka Czeredecka ze Strajku Kobiet, który współorganizował wydarzenie. „14 czerwca u nas nie było żadnych zatrzymań za używanie wulgaryzmów” – mówiła.

;
Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Komentarze