0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja jest dziełem Igi Kucharskiej / OKO.pressIlustracja jest dzie...

Według magazynu „Forbes” najbogatszym człowiekiem świata jest obecnie francuski przedsiębiorca Bernard Arnault. Jego majątek szacuje się na 233 miliardy USD. Wraz z rodziną Arnault kontroluje firmę LVMH, specjalizującą się w luksusowych markach i towarach takich jak m.in. zegarki TAG Heuer, biżuteria Bulgari, galanteria Louis Vuitton, perfumy Christian Dior czy szampany Dom Pérignon.

Bernard Arnault, wykład École Polytechnique, 2017 rok. Zdjęcie w domenie publicznej

Francuza gonią – mający po kilkadziesiąt miliardów mniej – szef Tesli i SpaceX Elon Musk, założyciel Amazona Jeff Bezos oraz twórca Facebooka Mark Zuckerberg. Jak mają się jednak ich majątki do historycznych miliarderów? Kto był najbogatszym człowiekiem w historii?

Przeczytaj także:

Przedsiębiorcy i dyktatorzy

Wskazuje na to m.in. zestawienie „The 10 Richest People of All Time”, opublikowane w 2015 roku na łamach Money.com. Wynika z niego, że więcej od XXI-wiecznych multimiliarderów, bo aż 290-370 mld USD, zgromadził amerykański przemysłowiec Andrew Carnegie (1835-1919).

Nie on jeden. Przynajmniej 341 mld USD – a według innych przeliczeń dolarów z tamtej epoki na obecne, nawet 600 mld – zebrał inny sławny amerykański przedsiębiorca John D. Rockefeller (1839-1937).

Autor zestawienia „The 10 Richest People of All Time” Jacob Davidson wylicza także monarchów i dyktatorów, którzy posiadali jeszcze więcej, swobodnie dysponując budżetami i ziemiami swoich państw.

Po pierwsze wymienia Stalina (1878-1953), który ze swoją władzą dyktatorską nad ZSRR przerósł ostatniego cara Rosji Mikołaja II, dysponującego przed rewolucją majątkiem szacowanym na 300 mld USD.

Po drugie wymienia władcę Indii z dynastii Wielkich Mogołów Akbara I (1542-1605), po trzecie cesarza Chin Song Shenzonga (1048-1085).

Kudy im jednak do pierwszego imperatora starożytnego Rzymu Oktawiana Augusta, żyjącego od 63 roku p.n.e. do 14 roku n.e.! Jego bogactwo, jako „współwłaściciela” Imperium Romanum, kontrolującego m.in. przebogaty Egipt, oceniono na 4,6 biliona USD (4600 mld USD)!

To jednak nie koniec. Na szczycie listy Money.com znajduje się bowiem nie rzymski cesarz, lecz władca królestwa Mali w zachodniej Afryce: Mansa Musa I (1280-1337). Kim był ten krezus?

Złoty król z atlasu

Mansa to tytuł oznaczający tyle, co „cesarz”, „król”, „wódz”. Właściwe imię tego władcy to Musa. Określony został przez Money.com jako „bogatszy, niż ktokolwiek mógłby opisać”.

Żył na tonach złota, wydobywanych w jego królestwie. Autor artykułu Jacob Davidson powołuje się przy tym na słowa historyków: Richarda Smitha, wykładowcy z amerykańskiego Ferrum College, oraz Rudolpha Ware'a, wykładowcy z University of California i University of Michigan, specjalizującego się w dziejach zachodniej Afryki.

Smith podkreśla, że państwo Musy było największym dostawcą złota na świecie w epoce, gdy popyt na nie był ogromny. Dodajmy, że konkwistadorzy nie zalali jeszcze wtedy Europy kruszcem z Nowego Świata, więc ceny były wysokie.

Potwierdzają to badacze Charlie Harris oraz Christopher McKenna w artykule „Mansa Musa I of Mali: Gold, Salt, and Storytelling in Medieval West Africa” (w ramach oksfordzkiego programu „The Global History of Capitalism”, 2020).

Mali kontrolowało produkcję i transport szlakami handlowymi trzech arcyważnych produktów: soli, złota i orzeszków kola. Największe zyski przynosiło właśnie złoto.

Ponad połowa złota pochodziła z Mali

„W historii średniowiecza często zapomina się o Afryce. Uczeni skupiają się na Europie i Bliskim Wschodzie. Często analizują rolę złota w wyprawach krzyżowych i świętych wojnach między obiema kulturami, a ignorują pochodzenie omawianego złota – tymczasem ponad połowa złota pochodziła z Imperium Malijskiego.

Złocenia na obrazach europejskich monarchów i błyszczące aureole wokół ich głów pochodziły z Mali; podobnie jak złoto świata muzułmańskiego, którego szukali europejscy krzyżowcy, ruszając na wschód. Państwa europejskie pośrednio oparły swoje waluty na metalach szlachetnych z Afryki”, piszą uczeni.

Trudno jednak oszacować majątek Musy. Opisy z epoki niewiele pomagają, bazują bardziej na symbolach niż liczbach. „To najbogatszy facet, jakiego kiedykolwiek widziano, to podkreślano” – tłumaczył Ware. – „Są wizerunki przedstawiające go, jak trzyma złote jabłko i złote berło, siedząc na złotym tronie, w złotej koronie na głowie. Wyobraź sobie tyle złota, ile według ciebie może posiadać człowiek, i pomnóż je przez dwa – to właśnie starają się przekazać wszystkie źródła”.

Król Imperium Mali Mansa Musa. Ilustracja na pergaminie z 1375 roku z Atlasu Katalońskiego, w zbiorach Biblioteki Narodowej Francji

Wspomniany złoty wizerunek Mansa Musy można zobaczyć w słynnym „Atlasie katalońskim” z około 1375 roku. To szczytowe dzieło średniowiecznej kartografii, powstałe prawdopodobnie na zlecenie króla Piotra IV Aragońskiego, notabene dalekiego przodka królowej Bony.

Monarcha z Mali opisany tam jest jako „Czarny Pan, władca czarnego ludu Ginevy [prawdopodobnie chodzi o wcześniejsze Imperium Ghany, potem jedną z prowincji Imperium Mali; przyp. aut.]. Król ten jest najbogatszym i najszlachetniejszym władcą wszystkich tych ziem ze względu na obfitość wydobywanego w nich złota”.

Szeroki horyzont propagandy

Czy jednak można go uznać za bogatszego nawet od Oktawiana Augusta? Niektórzy współcześni badacze szacowali majątek Mansa Musy na obecne 400 mld USD. To więcej niż mają Musk czy Bezos, ale jednak wielokrotnie mniej niż 4600 mld USD pierwszego rzymskiego cesarza.

Jak jednak odróżnić bogactwo jednostki od bogactwa państwa, którym rządzi?

Wiemy, że Oktawian August nie był rozrzutny, nosił się dość skromnie, nie miał bogatych pałaców, chętnie fundował budowle publiczne i igrzyska.

Augustus von Prima Porta (20-17 v. Chr.), aus der Villa Livia in Prima Porta, 1863
Marmurowy posąg cesarza Oktawiana Augusta odnaleziony w 1863 w willi jego żony Liwii w Prima Porta na północ od Rzymu. W domenie publicznej

A Mansa Musa? Miał gest – i wydatki. Podczas audiencji wyglądał na jeszcze bogatszego niż w „Atlasie katalońskim”. Jak pisze afrykanista David C. Conrad w książce „Great Empires of the Past: Empires of Medieval West Africa”, Musa nosił ze sobą złoty łuk i strzały, tradycyjne insygnia władzy.

Tron miał hebanowy

Tron miał hebanowy, z wielkimi kłami słoni po bokach. Niewolnik trzymał nad jego głową wielki jedwabny parasol przeciwsłoneczny zwieńczony złotym sokołem. W tle przygrywała muzyka. Władca publicznie nie podnosił głosu: mówił swoim urzędnikom szeptem, co należy przekazać i ogłosić.

Miał też prezencję i elegancję. Według XIV-wiecznego arabskiego kronikarza Al-Omariego był to „człowiek młody, o ciemnej skórze, pięknej postaci i wspaniałej postawy”.

O tym, że władcy Mali mieli pieniądze i szerokie horyzonty, wiemy już na przykładzie jego poprzednika Muhammada ibn Qu (czasem mylnie zwanego Abu Bakrem II). Wedle przekazów, zorganizował on dwie atlantyckie wyprawy, aby sprawdzić, jak daleko sięga zachodni ocean.

Zaginął na końcu świata

W pierwszej wzięło udział dwa tysiące łodzi żaglowych. Wróciła ponoć tylko jedna z nich, a żeglarze opowiadali o ujściu wielkiej rzeki, do której dopłynęli. W kolejnej ekspedycji wziął udział sam monarcha. Nigdy już nie wrócił do Afryki.

Jego następca Mansa Musa I nie zerkał na Atlantyk. Wzmacniał organizację imperium, które zaczynało jako jedno z państewek zachodnioafrykańskich ludów Mande, a teraz rozciągało się na ponad milionie kilometrów kwadratowych (przede wszystkim na ziemiach takich współczesnych państw jak Senegal, Mali, Niger, Gwinea, z fragmentami Mauretanii, Gambii, Burkina Faso, Beninu, Wybrzeża Kości Słoniowej i Nigerii).

Mając do dyspozycji nawet sto tysięcy wojowników, walczył z sąsiadami, zdobył 24 miasta. Według Al-Omariego „prowadził nieustanną wojnę świętą, nieprzerwanie organizował ekspedycje przeciwko pogańskim Murzynom, którzy sąsiadują z jego państwem”.

Pozyskiwał i sprzedawał złoto oraz niewolników. Budował meczety i propagował islam. A jako pobożny muzułmanin zorganizował w 1324 roku wielką pielgrzymkę do Mekki. To ona rozsławiła Musę oraz Imperium Mali nie tylko w krajach islamu, ale też w całym świecie śródziemnomorskim. Pokazała, na ile stać władcę z zachodniej Afryki.

Pielgrzymka z problemami

„Jego orszak składał się z ogromnego tłumu sług, niewolnic i niewolników, otaczała go ponadto świta dostojników państwowych oraz żony. Ponieważ podróż przez pustynię była niebezpieczna, towarzyszyły mu silne oddziały zbrojne. Liczebność tego orszaku wynosiła około 8-10 tys. ludzi.

Droga pielgrzymki wiodła przez Timbuktu, Ualatę, oazy Tuat, przypuszczalnie Uarglę (lub Ghadames) do Kairu. Poza niezbędną żywnością, wodą, wyposażeniem Mansa Musa I zgromadził bardzo wiele złota.

Za jego pomocą pragnął ukazać bogactwo i siłę swego państwa, a także jednać sobie przychylność licznych, spotykanych po drodze władców i dostojników”, pisał afrykanista prof. Michał Tymowski w „Historii Mali”.

Słysząc o wielkiej karawanie wielbłądów, obładowanych kilkunastoma tonami złota, możemy mieć przed oczami baśniową „Księgę tysiąca i jednej nocy” albo opowieści o biblijnym królu Salomonie i jego kopalniach, w którego historyczność wątpi wielu historyków.

Jednak Musa istniał naprawdę, podobnie jego bogactwa. „Nie ulega wątpliwości, że złota było w orszaku Mansa Musy bardzo dużo, chociażby w świetle echa, jakie pielgrzymka wywołała w krajach arabskich.

Aż spadła cena złota

Ponadto wiemy dzięki Al-Omariemu, że dary i jałmużny w złocie rozdawane w Kairze i w Mekce przez Mansa Musę były tak duże, iż w miastach tych nagle spadła cena złota. Fakt ten może być miarą sum wydatkowanych przez malijskiego władcę”, podkreśla Tymowski.

Przez Kair, gdzie spotkał się z egipskim sułtanem, Musa ruszył do świętego miasta muzułmanów. Po drodze odwiedził też Medynę, gdzie nawiedził grób Proroka.

Francuski badacz Hadrien Collet w artykule „Échos d’Arabie. Le Pèlerinage à La Mecque de Mansa Musa d’après des Nouvelles Sources” (w: „History in Africa”, nr 46/2019) szczegółowo omawia stare i nowe źródła dotyczące tej wędrówki.

W tym niezbyt przyjemne przygody Musy w Mekce oraz w drodze powrotnej stamtąd do Kairu. Oto przy Świętym Meczecie doszło do kłótni między członkami malijskiego orszaku i tureckimi mamelukami. Obie strony sięgnęły po broń.

Ponoć tylko dzięki zimnej krwi oraz inteligencji Musy nie polała się krew. Z kolei podczas drogi powrotnej karawana władcy pogubiła się na pustyni. Malijczykom brakło żywności i wody, zaczęli zabijać wielbłądy. Nocą narażeni byli na chłód i ataki rozbójników.

Wreszcie dotarli nad Suez, gdzie pożywili się dużymi morskimi rybami (legenda mówi nawet o wielorybie). Stamtąd trafili do Kairu, a potem wrócili na zachód Afryki.

Aby bezpiecznie wrócić, bogacz Musa musiał zadłużyć się u egipskich kupców na bandycki procent. Chociaż przygotowywał się do pielgrzymki miesiącami i radził się przed nią nawet wróżbitów, nie mógł przewidzieć wszystkich niedogodności i kosztów.

Jak pisze Tymowski w „Historii Mali”, już wcześniej Malijczycy zorientowali się, że miejscowi sprzedają im towary po nawet pięciokrotnie zawyżonych cenach. Teraz za pożyczone 300 dinarów zażądali z powrotem od Musy aż 700.

Kierunek: Timbuktu

Bogactwo malijskiego władcy znamy nie tylko z relacji o jego pielgrzymce. Archeolog John Edward Giles Sutton zwraca uwagę w artykule „The African Lords of The Intercontinental Gold Trade before The Black Death” (w: „Antiquaries Journal” nr 77/1997), że duża część wiedzy i legend o Musie pochodzi od mieszkańców Afryki Północnej – kupców, szejków, ludzi nauki – którzy odwiedzali Mali podczas jego panowania.

Sławę Musy głosili nie tylko kronikarze, lecz także grioci – lokalni opowiadacze historii, przekazujący opowieści z pokolenia na pokolenie niepiśmiennej ludności. Ponadto w Timbuktu rozwijał się ważny ośrodek naukowy: islamski uniwersytet Sankore.

Podwaliny pod niego położono już w wieku X, a w kolejnych wiekach biblioteki uczelni wypełniło około 700 tysięcy rękopisów. W tym teksty kupione lub skopiowane w Andaluzji, Kairze czy nawet Bagdadzie. Korzystały z nich dziesiątki tysięcy studentów i uczonych.

W mieście znalazł się także pochodzący z Granady andaluzyjski poeta, uczony i architekt Abu Ishaq al-Sahili (znany również jako al-Tuwayjin). Dołączył do Musy w Mekce, a po przybyciu do Mali nadzorował budowę meczetów i pałaców, m.in. w Timbuktu. Zmarł tam w 1346 roku, a siedem lat później jego grób odwiedził znany podróżnik Ibn Battuta, rodem z Tangeru.

Czy to prawda?

Najbogatszym człowiekiem w historii był Mansa Musa, średniowieczny król Mali

Sprawdziliśmy

Owszem, pozostały relacje o tym, że opływał w złoto. Był władcą Imperium Mali, całe państwo należało do niego. Trudno jednak zestawić jego bogactwo ze współczesnymi miliarderami, którzy władają wielkimi ponadnarodowymi firmami

Duchy z manuskryptów

Mansa Musa zmarł w roku 1337. Sto lat później jego imperium zaczęło się chwiać, a coraz bardziej zaczęli je przyćmiewać potężni sąsiedzi z Songhaju. To z kolei państwo padło później pod ciosami Maroka.

Z czasem Afrykę podzieliły między siebie europejskie mocarstwa. Pamięć o dawnych imperiach i ich osiągnięciach gasła. XVIII-wieczny filozof i historyk David Hume pisał: „Nigdy nie było cywilizowanego narodu o innym kolorze skóry niż biały, nie było nawet jednostki, która by się odznaczyła czynem czy myślą. Nie mają oni żadnych zmyślnych wyrobów, żadnej sztuki, żadnej nauki”.

Jak wypomina Charlie English w książce „Przemytnicy książek z Timbuktu”, jeszcze w 1963 roku brytyjski historyk Hugh Trevor-Roper stwierdził: „Być może w przyszłości pojawi się afrykańska historia, której można by uczyć. W tej chwili jednak jej nie ma. Istnieje jedynie historia Europejczyków w Afryce. Reszta jest ciemnością”.

Tę ciemność próbowali w już XXI-wiecznym Timbuktu zaprowadzić terroryści z Al-Kaidy, polując na nieortodoksyjne zabytki, w tym manuskrypty. Udało się je ocalić. Siła internetu tchnęła zaś życie w zapomnianą postać Mansa Musy I.

Z pewnością nie był takim władcą jak Oktawian August, a Imperium Mali nie wpłynęło tak istotnie na historię, jak Imperium Rzymskie. Natomiast opowieści o swoim bogactwie pozostawił Musa epickie.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).
Na zdjęciu Adam Węgłowski
Adam Węgłowski

Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.

Komentarze