Wchodzimy właśnie w czwarty sezon telenoweli o trudnej politycznej miłości między PiS a Solidarną Polską. Fabuła zaczyna przyspieszać. Widowiskowe awantury kończą się obelgami, a zerwanie wisi na włosku. Czy do niego dojdzie zanim widzowie zdecydują o zakończeniu produkcji?
Co mówili? Jak głosowali? Gdzie manipulowali? O co się kłócili? Rekapitulujemy dla państwa, czym próbowali mamić nas politycy w mijającym tygodniu.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Mijający tydzień przyniósł nowe doniosłe wydarzenia w trwającej niemal od wyborów w 2019 roku telenoweli o związku Prawa i Solidarności z Solidarną Polską. Fabuła jest nieco zawiła, a miłość i pożądanie (do władzy) mieszają się z kłótniami i nienawiścią (do siebie nawzajem). I nawet specjalistom w temacie trudno się już połapać, kto właściwie w tej obsadzie jest niewinną Isaurą, a kto bezlitosnym Leoncio, czyli jednocześnie adoratorem i ciemiężcą. Tak czy inaczej - w związku wrze.
W czwartek 1 grudnia dowiedzieliśmy się, że we wrześniu 2020 roku Tomasz Matynia, doradca premiera Morawieckiego, w mailu wysłanym m.in. do rzecznika rządu Piotra Müllera nazwał “palantem” Janusza Kowalskiego z Solidarnej Polski, obecnie wiceministra rolnictwa:
"Nie ma k... mowy, żeby MM [Mateusz Morawiecki] i MD [Michał Dworczyk] płacili za to sami, a palant Kowalski jeszcze atakował za te decyzje i mówił, że SP [Solidarna Polska] nie popiera bezkarności".
Poszło o stanowisko partii Ziobry dotyczące odpowiedzialności premiera za organizację tzw. wyborów kopertowych wiosną 2020 roku. Należy zauważyć przywiązanie doradcy Matyni do staroświeckich inwektyw, bo słowo “palant” jednak wyszło ostatnio z mody. Odnotujmy też, że do tej historii epilog dopisało życie, bo tzw. ustawa bezkarnościowa w ostatnich dniach ponownie wróciła do Sejmu
Solidarna Polska nie pozostała dłużna Morawieckiemu, nazywając go niemal wprost oszustem i przegrywem.
"Transfer suwerenności został przekazany. Oszukano całą Polskę, oszukano również pana prezydenta. Pan premier żyrował te rozwiązania” - tak politykę premiera wobec Unii Europejskiej ocenił Jacek Ozdoba (z Solidarnej Polski, a jakże), na co dzień podwładny Morawieckiego na stanowisku wiceministra klimatu. Mimochodem powiedział również, że odkąd premierem jest Morawiecki, działania rządu to pasmo porażek.
Na to PiS zareagował niezbyt dużą mobilizacją swoich posłów w głosowaniu nad ustawą Ziobry o notariuszach, dzięki czemu opozycja w Sejmie ją odrzuciła, tym samym wyrzucając do kosza.
Tak więc, posługując się kategoriami samych zainteresowanych, mamy rządzącą koalicję - palantów z oszustami, którzy wzajemnie odrzucają sobie ustawy.
A kolejne zwroty fabuły jeszcze przed nami.
Choć przyznajemy, że w jednym koalicjanci są jednak zgodni: przed wyborami trzeba dać więcej pieniędzy na propagandę. Sejm zwiększył w czwartek "rekompensatę" dla mediów publicznych o 700 milionów złotych. Co oczywiste, pojawiły się natychmiast wątpliwości, czy na pewno w czasach kryzysu media rządowe są najlepszym adresatem pomocy od państwa, a wątpliwości starał się rozwiać poseł PiS Kazimierz Smoliński. Z tym, że mu nie wyszło.
Zapytany, czy dodatkowe setki milionów złotych nie powinny trafić np. do słabo zarabiających nauczycieli, z taką samą pewnością siebie wyłożył: "Nawet te kilkaset milionów wrzuconych do systemu oświaty spowodowałoby, że nauczyciel dostanie złotówkę. To nie są pieniądze, które by zdecydowały o wynagrodzeniu nauczycieli".
Jak policzył w OKO.press Piotr Pacewicz, poseł PiS pomylił się, bagatela, 1357 razy. Gdyby 700 milionów, które bonusowo zasiliły media narodowe, przeznaczyć na dodatki dla nauczycieli, każdy i każda z nich dostaliby dodatkowo 1555 zł w skali roku.
Czy konflikt między PiS a Solidarną Polską zakończy się przed wyborami ostatecznym zerwaniem? Logika polityczna podpowiada, że konkluzywne rozwiązanie tego konfliktu - albo rozstanie z Ziobrą, albo zmiana premiera - jest nieuchronne. Inaczej cała awantura nie miałaby sensu.
Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu i jedna z najważniejszych postaci w Prawie i Sprawiedliwości, wyłożył otwarcie strategię swojej partii w opublikowanym 28 listopada wywiadzie dla tygodnika “Sieci”.
"By wygrać, potrzebujemy trzech rzeczy: pieniędzy, programu i ludzi. Pieniędzy, mam nadzieję, wystarczy, a program ogłosimy wiosną” - mówi Terlecki.
I dalej:
"Sądzę, że [nasze poparcie] to jest 35–36 proc. i tak będzie do wiosny. Możemy nawet jeszcze trochę spaść, bo styczeń i luty to zawsze najtrudniejsze miesiące. Zakładam, że wiosną odżyjemy. Inflacja przestanie rosnąć, a nawet zacznie maleć, być może spadną niektóre ceny. Skończą się te zimowe strachy związane z ciepłem, węglem, wojna albo zastygnie, albo zacznie się rozstrzygać i my, na fali wiosennego optymizmu, pójdziemy do góry i utrzymamy się wysoko aż do wyborów”.
Że taka będzie strategia PiS pisaliśmy w OKO.press już w październiku i listopadzie, analizując sytuację polityczną Mateusza Morawieckiego i przemówienia Jarosława Kaczyńskiego.
Pisaliśmy: "Wszystko zależy od tego, w jakim stanie rząd Prawa i Sprawiedliwości przetrwa zimę i jaka będzie wiosną sytuacja gospodarcza. Jak pokazywał sondaż Ipsos dla OKO.press, obawa przed załamaniem gospodarczym jest wśród Polaków bardzo żywa, niezależnie od poglądów politycznych. Jeśli się ziści, obozowi władzy trudno będzie prowadzić konfrontacyjną politykę wobec UE oraz kulturową krucjatę. Jeśli wiosną okaże się jednak, że zimę przeszliśmy jako kraj relatywnie małym kosztem, możemy spodziewać się politycznych igrzysk. A na razie Kaczyński czeka i mobilizuje swoją armię".
Wywiad Terleckiego pokazuje, że PiS obstawił drugą opcję, co wzmacnia pozycję premiera Morawieckiego, który jeszcze niedawno był o krok od odwołania. Żeby przetrwać zimę i wzmocnić się wiosną, obóz władzy potrzebuje unormowania stosunków z UE, odblokowania środków z KPO i zmniejszenie ryzyka, że mogą zostać zablokowane pieniądze z funduszy europejskich. Stąd negocjacje w Brukseli ministra Szynkowskiego vel Sęka, przywrócenie do pracy sędziego Igora Tulei i wstępne porozumienie z PSL w sprawie tzw. ustawy wiatrakowej.
Szacunki Terleckiego dotyczące poparcia dla PiS są nieco zbyt optymistyczne, w listopadowym sondażu Ipsos dla OKO.press partia władzy miała 32 proc., ale są sygnały, że zimę rządzący mogą przetrwać w miarę dobrym stanie.
Co prawda w październiku zarówno nastroje społeczne, jak i oceny rządu sięgnęły dna, ale w listopadzie nie zapukały w nie od spodu. Wręcz przeciwnie - wg CBOS nieco się poprawiły.
To może dawać Prawu i Sprawiedliwości małą nadzieję, że przy pozyskaniu środków europejskich uda się wiosną odwrócić polityczną koniunkturę.
Jak ma się do tej strategii Zbigniew Ziobro? Jest dla niej oczywistym zagrożeniem. Próbując torpedować negocjacje z UE, co najmniej przedłuża cały proces, a czas jest w tej sprawie dla obozu władzy kluczowy. Wszczynając kolejne karykaturalne kłótnie w koalicji, Ziobro potęguje też polityczny chaos, co zawsze ma wpływ zarówno na nastroje wyborców, jak i ich ocenę rządzących - bo Polacy cenią polityczny spokój i stabilizację.
Do tego w 2023 roku Solidarna Polska nie będzie do niczego PiS-owi potrzebna, nie będzie już fundamentalnych ustaw do przegłosowania, a część spraw można spróbować załatwić z opozycją, np. z PSL.
Co prawda premier Morawiecki w sobotę 3 grudnia stwierdził, że obóz władzy "nie da się podzielić", bo jego wartością " jest właśnie również jedność, jest to, że jako partia, jak mawiał Reagan, wielkiego namiotu, godzimy w sobie różne skrzydła i dostrzegamy wartość u wszystkich koalicjantów", ale w sensie politycznym nie należy przywiązywać do tego szczególnej wagi. Wręcz przeciwnie - największe podziały zazwyczaj odbywają się przy akompaniamencie wzniosłych pieśni o jedności.
Do objazdu po kraju powrócił prezes PiS Jarosław Kaczyński. W sobotę 3 grudnia odwiedził Legnicę, gdzie zaprezentował dobrze znany repertuar:
W ostatniej sprawie prezes Kaczyński miał na myśli zapewne przestępstwa z nienawiści, przypomnijmy więc, jak traktuje je brytyjskie prawo:
"Na mocy sekcji 66 kodeksu karnego sąd musi traktować jako czynnik obciążający fakt, że:
Do tego, by doszło do zaostrzenia kary, czyli np. kary bezwzględnego więzienia, w grę muszą wchodzić m.in takie czynniki:
Tyle faktów. Na koniec przytoczmy anegdotę Jarosława Kaczyńskiego z Legnicy, gdyż wydaje nam się ona dość interesująca. Prezes PiS chciał przez nią opowiedzieć, że nie ogranicza w Polsce wolności słowa. Szła tak, przytaczamy za Onetem:
"Opiszę państwu drobniutki incydent. Pewien znany dziennikarz, całkowicie po naszej stronie, prowadził, jak to się mówi, dla grosza jakiś program satyryczny w telewizji kablowej, małej telewizji w jednym osiedlu w Poznaniu. W pewnym momencie uznał, że to nie ma już dla niego sensu i zrezygnował. Po ostatniej audycji wracał przez osiedle i zaczepili go, jak to się dzisiaj mówi, blokersi. I mówią: "co, Kaczor ci zakazał?". Ja, proszę państwa, nigdy o tym programie nie słyszałem".
Jak widzimy, prezes Kaczyński uważa, że "dzisiaj mówi się blokersi". Cóż, "blokersi" to medialna nazwa na subkulturę związaną głównie z polskim hip-hopem, żyjącą na dużych PRL-owskich osiedlach. Była ostatnio często używana pod koniec XX i na początku XXI wieku, a została spopularyzowana przez film "Blokersi" Sylwestra Latkowskiego z 2001 roku.
Wynika z tego, że lider obozu władzy zaktualizował swoje "oprogramowanie rzeczywistości" do wersji sprzed 21 lat. Pogratulowalibyśmy, ale jednak trochę to przerażające.
Władza
Jarosław Kaczyński
Janusz Kowalski
Mateusz Morawiecki
Zbigniew Ziobro
Komisja Europejska
Prawo i Sprawiedliwość
KPO
pieniądze za praworządność
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze