„Komisarz” prezydenta Andrzeja Dudy w SN Kamil Zaradkiewicz wydał oświadczenie, w którym zdradził, jak widzi rządzenie Sądem Najwyższym. Jego świadczenie to zapowiedź konfrontacji ze „starym”, niezależnym SN i dotychczasowym orzecznictwem SN broniącym niezależności sądów. Wzywa w nim wręcz sędziów SN do odejść, jeśli nie zaakceptują jego reguł
Oświadczenie Kamil Zaradkiewicz, który wykonuje obowiązki I prezesa SN, wydał w piątek 1 maja. Opublikowała je PAP. Z jego treści można dużo dowiedzieć się jak zamierza zarządzać SN po prezes Małgorzacie Gersdorf, której kadencja skończyła się ostatniego dnia kwietnia.
Zaradkiewicz już w pierwszym zdaniu oświadczenia zdradza swoje intencje wobec SN i mija się z prawdą. Pisze: „Jesteśmy świadkami oczekiwanego przez polskie społeczeństwo przełomu w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości”.
„Jesteśmy świadkami oczekiwanego przez polskie społeczeństwo przełomu w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości”
Przejęcia kontroli nad SN domaga się władza PiS i jej najbardziej zagorzali zwolennicy, bo SN ważnym elementem wymiaru sprawiedliwości. Mając nad nim kontrolę PiS łatwiej poradzi sobie z ujarzmianiem sądów powszechnych. Obywatele zaś pokazali władzy, że chcą niezależnych sądów i SN. To dlatego przez ostatnie lata masowo wspierali sądy, a w 2018 roku wyszli na ulice w obronie SN i wtedy PiS musiał wycofać się z planów jego szybkiego przejęcia (chciał wysłać na wcześniejszą emeryturę starszych sędziów SN i prezes Gersdorf).
Dlatego Zaradkiewicz mija się z prawdą pisząc, że obywatele oczekują „przełomu” w sądach. Jest wręcz przeciwnie. Potwierdza to niedawny sondaż IPSOS dla OKO.press, z którego wynika, że większa część społeczeństwa (49 proc. ankietowanych) uważa, że w sporze o sądy rację miał dotychczasowy SN i prezes Małgorzata Gersdorf.
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Dalej w oświadczeniu Zaradkiewicz pisze, że jego najważniejszym zadaniem będzie zwołanie Zgromadzenia sędziów SN, które wybierze pięciu kandydatów, spośród których prezydent Andrzej Duda wybierze zaś nowego prezesa SN. Prezes Gersdorf nie zwołała tego Zgromadzania przez epidemię. W dalszej części oświadczenia Zaradkiewicz deklaruje, że swoje obowiązki będzie wykonywał „zgodnie ze standardami niezależności, rzetelności oraz z dbałością o najwyższe standardy funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości”. Ale potem zapowiada zmianę obecnego kursu SN, który stał się symbolem obrony niezależności sądów przed władzą PiS.
Zaradkiewicz zapowiada w oświadczeniu, że „W okresie sprawowania powierzonej mi funkcji będę czynił starania, by Sąd Najwyższy powrócił do realizacji obowiązków orzeczniczych przy rzeczywistym respektowaniu zasad niezależności sądów i niezawisłości sędziów, nadrzędności Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz legalizmu. Wypaczenie w ostatnich latach istoty tych podstawowych wartości miało niestety znaczący wpływ na utrwalenie negatywnego w opinii publicznej wizerunku wymiaru sprawiedliwości, w tym także Sądu Najwyższego”.
I znowu Zaradkiewicz nie ma racji.
Społeczeństwo doceniło SN właśnie za to, że twardo bronił niezależności wymiaru sprawiedliwości. Zapewne nie spodobało się to władzy PiS i sporej części wyborców tej partii. Ale trudno mówić o negatywnym wizerunku SN w oczach „opinii publicznej”.
Potwierdza to kolejny sondaż IBRIS ze stycznia 2020, w którym aż 51 proc. Polaków stanęło po stronie SN, a nie rządu. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Ważniejsza od odzyskania „zaufania obywateli” jest jednak zapowiedź odwrotu od oceniania przez sędziów SN „reform” PiS w wymiarze sprawiedliwości. Za kadencji prezes Małgorzaty Gersdorf SN skierował wiele pytań prejudycjalnych do TSUE m.in. ws. statusu nowej KRS, statusu nominowanych przez nią sędziów, w tym w SN (Zaradkiewicz też jest nowym sędzią), czy statusu Izby Dyscyplinarnej. Zwieńczeniem tego była uchwała pełnego składu, starego SN ws. statusu nowych sędziów i legalności Izby Dyscyplinarnej. Pisaliśmy o niej w OKO.press:
Zaradkiewicz w oświadczeniu wręcz pisze, że w ostatnich latach doszło w SN do „wypaczeń”. Dlatego apeluje do „Sędziów o powstrzymywanie się od działań, w tym od wypowiedzi publicznych, które mogłyby osłabiać zaufanie do niezależnego sądownictwa, a tym bardziej świadczyć o politycznej motywacji lub braku obiektywizmu sędziego. Władza sądzenia wiąże się ze szczególną odpowiedzialnością, wymagającą powściągliwości jej piastunów w korzystaniu z wolności słowa i nakazującą nieangażowanie się w spory, w tym polityczne, które to zaangażowanie mogłoby wzbudzać wątpliwość co do bezstronności sędziego i niezależności sądu. Kierując się troską o niezależność sądów i niezawisłość sędziów, a także o najwyższe standardy konstytucyjne i etyczne, zwracam się do sędziów Sądu Najwyższego o zaniechanie aktywności publicznej, w szczególności medialnej, pogłębiającej podziały i utrwalającej negatywny wizerunek wymiaru sprawiedliwości”.
Zdaniem Zaradkiewicza dobry sędzia milczy. Ten apel kieruje nie tylko do sędziów SN, ale do wszystkich sędziów. Nie muszą go posłuchać. Ale w przypadku sędziów SN Zaradkiewicz będzie mógł ich dyscyplinować za wypowiedzi medialne, bo ma uprawnienie do żądania wszczynania postępowań dyscyplinarnych. Co ważne: Zaradkiewicz żąda od nich zaniechania wszelkiej działalności publicznej, czyli też np. rezygnacji ze spotkań z obywatelami.
Wezwanie Zaradkiewicza jest absurdalne, bo sędziowie mają prawo wypowiadać się w sprawach dotyczących praworządności i wymiaru sprawiedliwości.
Ponadto sam dał się poznać jako mocno zaangażowany po stronie „dobrej zmiany”. Gdy pracował w TK w czasie gdy prezesem TK był Andrzej Rzepliński zrobił woltę i zaczął krytykować TK. Spekulowano, że miał żal do Rzeplińskiego i PO, że nie wystawili jego kandydatury na sędziego TK. Potem zatrudnił się w ministerstwie sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, a stamtąd dostał nominację nowej KRS do SN. W grudniu ubiegłego roku „świętował” zaś uchwalenie przez PiS ustawy kagańcowej z wiceministrą sprawiedliwości Anną Dalkowską. Sylwetkę Zaradkiewicza opublikowaliśmy w OKO.press:
Zaradkiewicz liczy też, że nie tylko sędziowie przestaną podważać w orzeczeniach status nowych sędziów SN, ale również media, naukowcy, politycy - czyli wszyscy – przestaną wątpić w ich legalność. – „Zwracam się nie tylko do sędziów, ale także do przedstawicieli środków publicznego przekazu, w tym dziennikarzy i publicystów, do polityków i reprezentantów świata nauki, z prośbą i apelem o respektowanie zasad niezależności i niezawisłości oraz o zaniechanie sprzecznego z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej podważania statusu sędziów. Oczekuję powstrzymania się od wezwań do ferowania określonej treści rozstrzygnięć czy innych prób ingerencji w sferę niezawisłości sędziowskiej, także przybierających formę zinstytucjonalizowaną. Często deklarowany publicznie dialog z instytucjami publicznymi, w tym europejskimi, nie będzie pustym frazesem jedynie wówczas, gdy nie będą formułowane nieuprawnione i niesprawiedliwe oceny oraz nieuzasadnione zarzuty. Tych w ostatnich latach doświadczyli szczególnie wiele sędziowie, którzy odważyli się przeciwstawić patologicznemu systemowi kooptacji w polskim sądownictwie, określanemu także przez wybitnego polskiego znawcę prawa sądowego, prof. Eugeniusza Waśkowskiego (1866-1942), jako system »zamkniętej kasty«” – napisał w oświadczeniu Zaradkiewicz.
Zapomniał jednak dodać, że obecny system „kooptacji” nowych sędziów jak nigdy od upadku PRL-u został upolityczniony. O awansach sędziowskich decyduje bowiem nowa KRS, do której po raz pierwszych członków – sędziów wybrali posłowie (PiS i Kukiz'15). Teraz w KRS zasiadają głównie sędziowie, którzy poszli na współpracę głównie z resortem ministra Ziobry. Pisaliśmy o związkach nowej KRS z resortem ministra Ziobry:
Tak obsadzona rada daje zaś awanse głównie „swoim” sędziom i osobom, które poszły na współpracę z obecną władzą. Widać to głównie po obsadzie Izby Dyscyplinarnej, w której są głównie współpracownicy resortu Ziobry. Takim przykładem jest też Kamil Zaradkiewicz, którego nominacji do SN w nowej KRS doglądał sam minister Ziobro. Bo chciała go zablokować posłanka Krystyna Pawłowicz (obecnie w TK), za popieranie w przeszłości małżeństw jednopłciowych. Pawłowicz nie miała też do niego zaufania. Uważała, że wolta Zaradkiewicza w kierunku PiS, wzięła się z niespełnionych ambicji zostania sędzią TK za czasów rządu PO.
Pisaliśmy o kulisach wyboru Zaradkiewicza do SN:
W swoim oświadczeniu Zaradkiewicz pisze jeszcze o rozliczaniu PRL-u w sądach, choć w wymiarze sprawiedliwości pracują obecnie głównie sędziowie młodzi i w średnim wieku, którzy w PRL-u nie orzekali. Zaradkiewicz pisze: „Mam również nadzieję, że nadszedł czas, iż kilkadziesiąt lat od odzyskania przez Rzeczpospolitą suwerenności sądownictwo uwolni się od piętna haniebnego dziedzictwa zbrodni sądowych i bezmiaru niesprawiedliwości, z którymi dotychczas się nie rozliczyło. Rozliczenie odpowiedzialnych za utrwalanie systemu komunistycznego bezprawia było rzeczywistym wyzwaniem dla zapewnienia sprawiedliwości, obrony sądownictwa przed wpływami bezprawia. Sprzeciw wobec systemu opresji sądowej oraz nierozliczenia jego uczestników wymagał odwagi, na którą stać było tak niewielu. Temu wyzwaniu, które wymagało jednoznacznego opowiedzenia się po stronie prawdy, dobra i sprawiedliwości, wymiar sprawiedliwości w powszechnej opinii nie sprostał, to zaś w istotny sposób wpłynęło na utrwalenie negatywnego wizerunku sądownictwa”.
Na koniec oświadczenia Zaradkiewicz jeszcze raz obiecuje, że SN odzyska zaufanie obywateli.
„Mimo negatywnych doświadczeń ostatnich lat wyrażam nadzieję, że poprzez wprowadzenie i utrwalenie koniecznych dla prawidłowego funkcjonowania sądownictwa standardów niezależności i niezawisłości wymagających wskazanych powyżej postaw już wkrótce Sąd Najwyższy jako konstytucyjny organ władzy publicznej zasłuży na pozytywną ocenę oraz na zaufanie obywateli. Nie będzie to jednak możliwe bez sędziów respektujących zasady apolityczności i niezawisłości. Ci zaś, który w sprawowaniu urzędu nie potrafią sprostać powyższym standardom i którzy kierują się typową dla okresu totalitarnego reżimu komunistycznego, często nieskrywaną polityczną motywacją, powinni odejść ze służby sędziowskiej”.
Ostatnie zdanie z oświadczenia Zaradkiewicza można odebrać jako wezwanie do dobrowolnych odejść sędziów z SN, którzy nie będą w stanie dopasować się do standardów Zaradkiewicza.
Można je też odebrać jako zapowiedź wyciągania konsekwencji służbowych wobec sędziów, którzy zostaną i nadal będą bronić niezależności sądów, jak do tej pory.
OKO.press poprosiło rzecznika Iustitii Bartłomieja Przymusińskiego o komentarz do oświadczenia Zaradkiewicza. – "Jego wypowiedzi wskazują, że obrano zaostrzony kurs wobec SN. Zamiarem władzy politycznej jest zakneblowanie sędziów i totalna stabilizacja jednolitej władzy państwowej, w której jednym głosem będą mówić SN, TK, rząd i prezydent" - mówi OKO.press rzecznik Iustitii. I dodaje: - „Głównym celem jest skończenie z kwestionowaniem statusu sędziów, którzy przeszli przez konkurs w nowej KRS”.
Nie wiadomo jak długo Zaradkiewicz będzie tymczasowym prezesem SN. Zgromadzenie sędziów SM ma zwołać w terminie tygodnia od powołania na "komisarza" przez Dudę. Prawo nie mówi jednak w jakim terminie ma nastąpić wybór kandydatów na nowego prezesa SN. Do tego czasu Zaradkiewicz będzie mógł wykonywać obowiązki prezesa czyli np. zwalniać pracowników SN i zatrudniać nowych. Będzie mógł występować o dyscyplinarki dla sędziów SN. A przede wszystkim będzie pilnował, by już nikt nie kwestionował statusu nowej KRS i powołanych przez nią sędziów. Tacy sędziowie w SN są głównie w powołanych przez PiS Izbach Dyscyplinarnej oraz Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. W przypadku Izby Dyscyplinarnej Zaradkiewicz może odwiesić jej pracę. Jej działalność zawiesiła prezes Gersdorf wykonując zabezpieczenie TSUE. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Zaradkiewicz zagwarantuje też Izbie Kontroli spokój przy wydawaniu orzeczenia ws. legalności wyborów prezydenckich (jeśli do nich dojdzie). Są opinie, że ta Izba nie może wyrokować ws. wyborów, bo jest kwestionowana legalność jej sędziów. W tej sprawie w SN złożonych jest 10 pozwów przez sędziów sądów powszechnych. Chcą oni by SN orzekł, że sędziowie Izby Kontroli i Izby Dyscyplinarnej nie są sędziami. Pozwy są w Izbie Pracy, która na ich kanwie rok temu zadała pytania do TSUE.
Iustitia wzywała sędziów tej Izby by przed końcem kadencji Gersdorf wydali wstępne orzeczenia ws. legalności nowych sędziów. Bezskutecznie. Pytanie czy teraz Izba nadal będzie mogła zajmować się tymi sprawami. Bo zgodnie z ustawą kagańcową wszystkie sprawy dotyczące statusu nowych sędziów ma rozpoznawać Izba Kontroli. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Od Redakcji: Już po opublikowaniu tego artykułu ukazała się informacja, że Zaradkiewicz zwoła Zgromadzenie sędziów SN już na 8 maja, na którym będzie wyłonionych pięciu kandydatów na nowego prezesa SN. Taką informację podał Polsat News - Zaradkiewicz udzielił Polsatowi wywiadu w sobotę 2 maja wieczorem. To oznacza, że jego rządy w SN nie będą długie. Ale mimo to może on podjąć szereg decyzji stojących w poprzek tego, co do tej pory działo się w SN. Niemal pewne jest, że odmrozi pracę Izby Dyscyplinarnej, bo sugerował to w Polsacie. Zaradkiewicz zadeklarował, że sam nie będzie ubiegał się o stanowisko nowego prezesa SN.
Jeśli Zgromadzenie Zaradkiewicz zwoła na 8 maja, to po co wydał takie buńczuczne oświadczenie? Nie można wykluczyć, że zakładał, że dłużej będzie "komisarzem", ale po wydaniu oświadczenia ktoś mu przypomniał np. z Kancelarii Prezydenta, że jego zadanie to jedynie szybkie zwołanie Zgromadzenia.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze