0:00
0:00

0:00

„Plan szerszego wykorzystania drewna z polskich lasów jako paliwa w elektrowniach oceniamy jako wybitnie szkodliwy z perspektywy aktualnej wiedzy o ochronie przyrody i biologii lasów. Już obecnie polskie lasy w większości regionów przypominają plantacje drewna i są pozbawione kluczowych gatunków typowo leśnych.

Przewidujemy, że proponowana zmiana ustawy o OZE pogłębi kryzys bioróżnorodności trwający w polskich lasach, tym bardziej, że jest przeprowadzana bez oceny skutków przyrodniczych i zaangażowania ekspertów od ochrony przyrody i biologii lasu".

Tak zaczyna się opublikowany 28 lipca 2020 roku list 66 polskich naukowców i naukowczyń do ministra środowiska Michała Wosia oraz marszałka Senatu RP Tomasza Grodzkiego w sprawie procedowanych właśnie zmian w ustawie o OZE dotyczących drewna energetycznego. Naukowcy wnioskują o odrzucenie nowelizacji i przeprowadzenie szczegółowej oceny oddziaływania proponowanych zmian w ustawie o OZE na środowisko.

Zmiany w ustawie zostały przez Sejm przegłosowane 16 lipca 2020 roku, a w czwartek 30 lipca dyskutowała nad nimi senacka komisja środowiska.

Politycy nie posłuchali naukowców i projekt przeszedł, choć z dwoma istotnymi zmianami.

Teraz 6-7 sierpnia projektem zajmie się cały Senat.

Przeczytaj także:

Zalegające drewno

Jak czytamy w uzasadnieniu projektu, epidemia COVID-19 przyniosła kryzys na rynku drzewnym: firmy przestały kupować surowiec od LP albo kupują go mniej. Tylko drewna iglastego, czytamy w uzasadnieniu, nagromadziło się obecnie ok. 2,8 mln m³.

Zdaniem Ministerstwa Środowiska - to ono stoi za projektem - zalegające w lasach drewno stwarza również zagrożenie pożarowe i jest miejscem „rozwoju szkodliwych owadów, których gradacja może spowodować zamieranie drzewostanów jak również przełożyć się na jakość surowca drzewnego pozyskanego w przyszłości”.

Resort zaproponował umożliwienie sprzedaży części drewna jako biomasy dla energetyki - poprzez wprowadzenie nowelą do ustawy o OZE definicji drewna energetycznego.

Chodzi o tzw. drewno niepełnowartościowe, o czym mówi uzasadnienie ustawy: drobnicę użytkową i opałową (tzw. drewno małowymiarowe), chrust, igliwie, liście, korę, korzenie, karpy (pniaki wraz z korzeniami pozostałe po ścięciu drzew).

Za niepełnowartościowe uznaje się też drewno poklęskowe z drzew połamanych np. przez wichury oraz tzw. posusz - drewno drzew zniszczonych przez gradacje korników (drukarza czy ostrozębnego).

Ustawa ma obowiązywać czasowo: od 1 października 2020 do 31 grudnia 2021 roku.

Projekt zmian w ustawie od samego początku wzbudzał niepokój organizacji ekologicznych.

„Wycinane pod pretekstem cięć sanitarnych i spalane będą drzewa martwe i zamierające, dziuplaste i biocenotyczne, czyli takie które nie są wartościowe z punktu widzenia produkcji surowcowej, ale są kluczowe dla ochrony różnorodności biologicznej kraju” - czytamy we wspólnym stanowisku 31 organizacji ekologicznych, m.in. Greenpeace.

Organizacje przypomniały, że podobne rozwiązanie zostało wprowadzone w Słowacji, co doprowadziło właśnie do zwiększenia wycinek właśnie pod pretekstem cięć sanitarnych. Dlatego bez ogródek to biomasakra.

Krytyczne zdanie o noweli ma również Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego oraz Ministerstwo Rozwoju.

Krytyczna komisja

Do debaty w komisji środowiska po raz pierwszy w parlamencie przy procedowaniu tego projektu dopuszczono również organizacje pozarządowe. I, co nie takie częste, większość zabierających głos senatorów i senatorek mówiła ich głosem.

Zwracano m.in. uwagę na to, że wywożenie z lasów martwego drewna - niezbędnego dla rozwoju wielu organizmów - jest zagrożeniem dla różnorodności gatunkowej. Szczególnie tam, gdzie przyroda jest wyjątkowo cenna.

Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot podkreślał, że organizacje szczególnie obawiają się wycinki tzw. drzew biocenotycznych. Chodzi o drzewa, które nie mają wielkiej wartości z punktu widzenia gospodarki leśnej (bo np. są krzywe, a więc np. nie nadają się na deski), ale za to mają ogromną wartość przyrodniczą, bo ich szczególne kształty tworzą wiele siedlisk dla różnych gatunków.

Wśród senatorów i senatorek pojawiły się również krytyczne głosy, że cała motywacja nowelizacji jest w gruncie rzeczy finansowa i ma ratować fundusze Lasów Państwowych (LP). W tym kontekście senator Stanisław Gawłowski (KO) przypomniał, że opublikowany kilka lat temu raport NIK wskazywał, że znaczną część środków LP „przejadają” na własną administrację.

Pojawiła się również propozycja, by zamiast zezwalać na palenie niesprzedanym drewnem w elektrowniach, obniżyć jego cenę, by upłynnić je w ten sposób.

„Zmniejszenie obszaru biomasakry"

Jednak argumenty strony społecznej i naukowców do końca nie przekonały członków komisji - zdecydowano o dalszym procedowaniu projektu (9 głosów za, 4 przeciw, 3 osoby się wstrzymały).

Ale przegłosowano dwie ważne zmiany do projektu:

  1. skrócenie okresu obowiązywania przepisów noweli - do końca marca 2021 roku;
  2. wyłączenie z nowelizacji wszystkich terenów objętych Ustawą o ochronie przyrody - parków narodowych i rezerwatów, ale też m.in. parków krajobrazowych, obszarów Natura 2000, obszarów chronionego krajobrazu oraz użytków ekologicznych (najniższa forma ochrony przyrody przewidziana przez polskie prawo).

„Przyjęcie ustawy w tym kształcie oznaczałoby w praktyce zmniejszenie obszaru biomasakry do tej części lasów gospodarczych, która nie jest objęta żadną z powyższych form ochrony przyrody” - skomentowała Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.

Organizacje zapowiadają walkę o odrzucenie projektu w całości. „Kiedy wróci on do Sejmu, wszystko zależeć będzie od reakcji Zjednoczonej Prawicy, która przez cały proces legislacyjny popierała nowelizację, odrzucając wszelką dyskusję ze strony organizacji i naukowców.

Jeśli tym razem będzie podobnie, odpowiedzialność za spalanie polskich lasów, spadnie właśnie na koalicję rządzącą".

Naukowcy krytykują projekt

Sprawa nowelizacji ustawy o OZE, jak wynika z cytowanego wyżej listu, poruszyła również środowiska naukowe. Poza - podnoszonym również podczas komisji środowiska - planowanym spalaniu martwych lub zamierających drzew, naukowcy krytykują też pomysł, by do polskich elektrowni miały trafiać drzewa powalone i połamane przez wichury.

"Wyniki licznych krajowych i zagranicznych badań jasno wskazują, że usuwanie z lasu drzew uszkodzonych w wyniku wichur, pożarów i zabitych przez korniki przynosi więcej strat niż zysków: wpływa ujemnie nie tylko na bioróżnorodność leśną, ale też na tempo regeneracji ekosystemu po uszkodzeniu" - piszą badacze i badaczki.

Usunięcie zniszczonych i martwych drzew nawet pogłębia skutki wichury lub gradacji kornika: powstaje otwarty i suchy teren nasłoneczniony, w którym giną organizmy leśne a drzewa wolniej go zarastają.

Również 30 lipca Greenpeace Polska zorganizowało konferencję prasową z udziałem naukowców, podczas której odnieśli się oni do planów Ministerstwa Środowiska. Zwracali uwagę m.in. na to, że zmiana w ustawie o OZE nie wspiera walki z katastrofą klimatyczną.

"Współspalanie, traktowanie drewna jako wsadu pod kotły elektrowni - jest nonsensem, jeśli chodzi o ograniczenie wytwarzania dwutlenku węgla" - mówił prof. Tomasz Wesołowski, kierownik Pracowni Biologii Lasu Uniwersytetu Wrocławskiego.

Prof. Bogdan Jaroszewicz, kierownik Białowieskiej Stacji Geobotanicznej Uniwersytetu Warszawskiego, podkreślił, że z martwego drewna leżącego w lesie CO2 uwalnia się powoli i stopniowo. Ale jeśli taką kłodę wrzucimy do pieca, to cały węgiel w niej zawarty w bardzo krótkim czasie trafia do atmosfery.

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze