0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Grzegorz Celejewski / Agencja GazetaGrzegorz Celejewski ...

Sprawa z pozoru jest niszowa. Ot, pewna grupa zawodowa spiera się na temat długości kształcenia i zdobywania szlifów w zawodzie. I za niszową można byłoby ją uznać, gdyby nie to, że dotyczy lekarzy, których od dobrych kilku lat w Polsce dramatycznie brakuje.

Słyszymy niemal codziennie o zamykanych oddziałach szpitalnych z powodu braku specjalistów. Jako pacjenci doświadczamy na własnej skórze, jak długo przychodzi nam czekać na specjalistyczną poradę. A zatem kwestia zażegnania tego postępującego kryzysu, wręcz katastrofy, która nas czeka już niedługo, to interes nas wszystkich.

Rektorzy i ministerstwo jednym głosem

W OKO.press piszemy o różnych sposobach radzenia sobie z tym problemem, jakie próbują - z marnym skutkiem - stosować władze.

Przeczytaj także:

Ostatni tydzień przyniósł zaskakującą propozycję, której autorem było tym razem nie Ministerstwo Zdrowia, lecz rektorzy akademickich uczelni medycznych.

26 października 2021 rektorzy spotkali się na wspólnym posiedzeniu i podjęli uchwałę o likwidacji rocznego stażu podyplomowego obowiązującego dziś po zakończeniu studiów lekarskich i lekarsko-dentystycznych. O uchwale i wystosowaniu stosownego wniosku do ministerstwa poinformował podczas konferencji prasowej przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych, rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Marcin Gruchała.

Przewodniczący KRAUM wskazywał, że proces kształcenia lekarzy w Polsce jest długotrwały, obejmuje bowiem 6 lat studiów, rok stażu podyplomowego oraz 5-6 lat kształcenia specjalizacyjnego. Prof. Gruchała zapewniał też, że absolwenci mają odpowiednie przygotowanie praktyczne do pracy, a dyplom lekarza powinien w pełni uprawniać do wykonywania zawodu lekarza.

Propozycja ta najwyraźniej przypadła do gustu kierownictwu Ministerstwa Zdrowia.

We wspomnianej konferencji prasowej wziął udział minister Adam Niedzielski, który zachwalał wniosek rektorów, a także wiceminister Piotr Bromber, który zapowiedział szybką ścieżkę legislacyjną.

Zdaniem wiceministra staż mógłby zniknąć nawet w przyszłym roku, czyli nie odbywaliby go studenci obecnego piątego roku studiów.

Rząd PO-PSL znosi staż

Pomysł likwidacji stażu podyplomowego nie jest nowy. W 2010 roku takie rozwiązanie zaproponowała ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz. Spotkało się to z ostrym protestem ze strony będącego w opozycji PiS: „Likwidacja stażu doprowadzi do felczeryzacji zawodu, spadnie jakość kształcenia, sprzeciwia się temu środowisko lekarskie” – przekonywał w sejmie szef Komisji Zdrowia Bolesław Piecha z PiS.

Sejm i Senat przegłosowały jednak likwidację stażu.

Zmiany miały być wprowadzane powoli, obejmując cały cykl kształcenia, począwszy od 1. roku studiów. W efekcie pierwsi absolwenci, których już nie obowiązywał staż, mieli opuścić uczelnie w 2018 roku. Do tego jednak nie doszło, gdyż w międzyczasie nastąpiła zmiana władzy, a ta postanowiła staż przywrócić.

A rząd PiS go przywraca

„Przywrócenie stażu podyplomowego (…) z pełnym prawem wykonywania zawodu (…) oraz odbywanego pod nadzorem opiekuna, jest rozwiązaniem korzystnym dla wszystkich stron włączonych w udzielanie świadczeń zdrowotnych” – przekonywał w sejmie we wrześniu 2016 ówczesny minister Konstanty Radziwiłł z PiS. Lekarzom zapewni on bezpieczne wejście w życie zawodowe i doskonalenie umiejętności praktycznych. „A jednocześnie dla świadczeniodawców i pacjentów oznacza zwiększenie dostępu do lekarzy” – argumentował urzędnik.

Przywrócenie stażu popierał samorząd lekarski. Opowiadali się za tym również studenci. Jak wynika z ankiety przeprowadzonej kilka lat temu, 77 proc. z nich pozytywnie oceniało przywrócenie stażu podyplomowego.

Nowe przepisy weszły w życie 1 stycznia 2017 roku.

By potem się do niego zniechęcić

Staż więc obowiązuje w Polsce nieprzerwanie od lat. Co więcej, za kolejnego ministra zdrowia, Łukasza Szumowskiego, w trakcie prac nad ustawą o zawodach lekarza i lekarza dentysty zaczęto modyfikować zapisy o stażu. Chodziło o to, by stał się on bardziej spersonalizowany, w efekcie czego stażyści mogliby wynieść z niego jak najwięcej korzyści.

Ale w międzyczasie podejście do stażu w ministerstwie zaczęło się najwyraźniej zmieniać. Minister Szumowski w trakcie rozmów z rezydentami wspomniał o ewentualnej likwidacji stażu, mówiąc, że to tylko jeden z pomysłów na zwiększenie liczby medyków, naturalnie do uzgodnienia ze środowiskiem i z rektorami uczelni.

„Pomysł likwidacji stażu wydaje mi się niewiarygodny” - mówił w lutym 2020, a więc tuż przed wybuchem pandemii, prezes warszawskiej Okręgowej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski. - „Sejm pracuje właśnie nad ustawą o zawodach lekarza i lekarza dentysty, która modyfikuje staż podyplomowy, wprowadzając do niego kilka istotnych z punktu widzenia stażystów zmian.

Jeśli mamy dziś dyskutować (powtórnie) o likwidacji stażu, to po co były godziny spędzone nad poprawianiem stażu przy okazji prac nad ustawą? Czy aż tak brakuje spójnej wizji i kierunku zmian?” – pytał Jankowski.

8 tys. podpisów pod petycją

O likwidacji stażu było cicho aż do wspomnianego spotkania rektorów. Ich wniosek wywołał silną reakcję w środowisku, przede wszystkim studentów i stażystów.

„Piszę do pana w związku z ostatnimi wypowiedziami Ministerstwa Zdrowia, które dotyczyły pomysłu zlikwidowania podyplomowego stażu lekarskiego” – odezwał się do mnie Dawid Żyrek, lekarz stażysta, absolwent Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. „Oburzenie jest powszechne, a stworzoną przeze mnie petycję w 12 godzin (sic!) podpisało już 3,5 tysiąca stażystów i studentów (do 31 października zebrano ponad 8,5 tys. podpisów)” - pisał Żyrek.

„Uważamy, że działania ministerstwa mają na celu doraźne oszczędności i są skrajnie niebezpieczne - tak dla młodych lekarzy i lekarek (z uwagi na brak ochrony prawnej i grożącą nam odpowiedzialność zawodową, cywilną i karną za nieumyślne błędy medyczne), jak i dla pacjentów” – pisze dalej Dawid Żyrek.

„Obecnie studia na kierunku lekarskim w żadnym wypadku nie przygotowują do samodzielnej opieki nad pacjentami. Nie jesteśmy uczeni procedur, nie potrafimy działać w systemie, w końcu nie umiemy samodzielnie prowadzić pacjentów! Obecnie absolwent kierunku lekarskiego ma głowę pełną wiedzy medycznej, ale nie potrafi jej użyć, bo nikt go tego nie nauczył”.

„Proszę mi uwierzyć, wiem co mówię. Tak się składa, że w tym roku ukończyłem studia na kierunku lekarskim z najlepszym wynikiem na roku. Mimo to, przez te kilka tygodni stażu, które jak dotąd odbyłem, nauczyłem się więcej praktycznych umiejętności niż podczas całej edukacji akademickiej, a ciągle uważam, że nie jestem w stanie leczyć samodzielnie”.

Może rektorzy przeceniają nasze możliwości?

Zadzwoniłem do młodego lekarza.

„Absolwentom brakuje przede wszystkim umiejętności praktycznych, niekoniecznie takich jak wkłucie dożylne czy resuscytacja pacjenta, bo takie umiejętności mamy” – tłumaczy mi Dawid Żyrek.

„Chodzi bardziej o to, jak poruszać się w szpitalu, jak obchodzić się z pacjentem, jak go przyjmować i wypisywać, jakie badania mu zlecić.

Nasze studia są bardzo akademickie i o ile uczymy się o jednostkach chorobowych, to jak to przełożyć na praktykę, leży. Mamy wprawdzie zajęcia kliniczne, ale one są oderwane od praktyki. Uczymy się w dużych grupach, chodzimy za prowadzącym, zbieramy wywiad. Tymczasem leczenie nie polega na zbieraniu wywiadu tylko na całościowej interakcji z pacjentem od przyjęcia do wypisu.

My jesteśmy do tego zupełnie nieprzygotowani. Jak przeczytałem ten komunikat, to się przestraszyłem”

- mówi młody lekarz.

„Wprowadzono nam na studiach coś takiego jak "kształcenie umiejętności praktycznych" i to była jedna wielka ściema” – opowiada lekarz. „Dostaliśmy książeczki, w których odhacza się wykonanie jakiejś procedury, np. nakłucie worka osierdziowego czy odbarczenie odmy opłucnej.

Nie wiem, czy rektorzy byli tego świadomi, ale w praktyce wyglądało to tak, że zanosiło się książeczkę na katedrę i prowadząca podpisywała je z góry na dół, bo nie było możliwości, żeby każdy student zrobił to, co tam było napisane”.

„Rektorzy powinni wiedzieć na co stać, a na co nie stać studentów. Może przeceniają nasze możliwości?" - pyta Żyrek.

Nie da się wszystkiego zasymulować

Pytam o Centra Symulacji Medycznej, które zdaniem ministra Niedzielskiego tak bardzo odmieniły oblicze nauczania medycyny, że można spokojnie likwidować staż (była o nich mowa podczas konferencji prasowej).

„Pan minister nie bardzo wie, o czym mówi” – twierdzi Żyrek. „Miałem akurat z Centrami dużo do czynienia, bo w ubiegłym roku brałem udział w zawodach symulacji medycznej i miałem tej symulacji znacznie więcej niż przeciętny student na kierunku lekarskim.

I rzeczywiście, Centra są nieocenioną pomocą. Znacząco poprawiły jakość nauczania, tylko problem polega na tym, że tych zajęć w cyklu nauczania jest zdecydowanie za mało. Jak przychodzimy w wielkich grupach na zajęcia, student ma szansę przerobić jakiś scenariusz raz. A to zaledwie liźnięcie tematu. Nie da się w ten sposób nauczyć jak pracować jako lekarz”.

Żyrek dodaje: „Ponadto nie wszystko da się zasymulować. Nie symuluje się całego procesu diagnostyczno-terapeutycznego, tylko jakiś jego fragment. Nie symuluje się prowadzenia dokumentacji, wydawania zaświadczeń, myślenia o pacjencie w holistycznym ujęciu”.

Blamaż, pozorna oszczędność

Motyw nieprzygotowania do samodzielnej pracy w zawodzie przewija się w większości komentarzy pod wspomnianą petycją o utrzymanie stażu.

Iga Chaber, Katowice: "Uważam, że likwidacja stażu lekarskiego jest skrajnie nieodpowiedzialnym działaniem, szczególnie gdy ma się świadomość, ile godzin zajęć w bezpośrednim kontakcie z pacjentem ominęło nas, studentów w ostatnich latach. Decyzja ta naraża dobro pacjentów oraz młodych lekarzy, którzy muszą dopiero nabrać doświadczenia i pewności siebie w podejmowaniu decyzji dotyczących zdrowia i życia innych ludzi”.

Wiktor Biłat, Warszawa: „Zajęcia w centrum symulacji to mit. 1.5 roku zajęć klinicznych odbyłem przed komputerem i nie czuję się w ogóle realnie przygotowany do samodzielnej pracy w zawodzie”.

Michalina Szczęśniak, Warszawa: „Pomysł zupełnie oderwany od rzeczywistości. Osoby postulujące tę zmianę przy obecnym systemie kształcenia na uczelniach medycznych w Polsce mają mylne pojęcie o tym, w jaki sposób studia »przygotowują« nas do pracy w zawodzie lekarza”.

W podobnym duchu brzmią liczne komentarze na Twitterze.

@Szymon Suwała M.D.: Powtórka z rozrywki. To samo było dekadę temu, wtedy sam uczestniczyłem w rozmowach z MZ. Staż mimo wszystko zlikwidowano, po czym prędziutko do niego powrócono. Blamaż, pozorna oszczędność, co gorsza kosztem pacjentów i jakości opieki nad nimi. Strach się bać.

@GennaroRajtuzo: Absurd. 2 lata nauczania online za nami. 6 rok wyglądający tak, że 6 studentów łazi za jednym lekarzem i próbuje znaleźć miejsce, w którym mogą za bardzo nie przeszkadzać. Jakie można mieć po tym przygotowanie? XD

@fr3nzypl4y3r: Pewnie, pouczmy się 6 lat teorii, włączając w to (minimum) 2 lata online i od razu lećmy na rezydenturę bez doświadczenia w praktyce, żeby wojewoda nie musiał opłacać stażów. Zamiast skrócenia teorii, wywalmy całkowicie praktykę. Pacjentów chyba na papierze będziemy leczyć.

@Gilbert Kolbe, EMBA [rzecznik prasowy Białego Miasteczka]: Ponad 8k zachorowań. Szpitale się zapełniają. Kolejne oddziały zamykane ze względu na brak personelu. A @MZ_GOV_PL znajduje temat zastępczy, kolejny raz oszukując opinię publiczną, że likwidacja stażu cokolwiek zmieni. Medycy co roku wyjeżdżają, zwiększenie miejsc nic nie zmieni.

Rezydenci podejmują rozmowy

Przedstawiciele samorządu studentów 28 października wystosowali pismo do ministra zdrowia i do rektorów, w którym czytamy:

„W odpowiedzi na informację, która została podana przez Ministerstwo Zdrowia oraz Konferencję Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych podczas konferencji prasowej w dniu 26 października 2021 roku, chcielibyśmy wyrazić zaniepokojenie i obawy dotyczące likwidacji stażu podyplomowego lekarza i lekarza dentysty. Jako Komisja Wyższego Szkolnictwa Medycznego Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej, składająca się z przedstawicieli studentek i studentów z całej Polski, po konsultacji ze studentami, stażystami, rezydentami, pragniemy wyrazić zdecydowany sprzeciw w stosunku do decyzji o likwidacji stażu”.

Sprawą zaniepokoili się także rezydenci, którzy co prawda staż mają już za sobą, ale interesują się losem młodszych kolegów.

„Jesteśmy zaskoczeni tym, że Ministerstwo wychodzi z tak poważną reformą właśnie w takim momencie” – mówił dziennikarce „Co w zdrowiu?” Mateusz Szulca, przewodniczący Porozumienia Rezydentów.

Rozumiemy, że nie jest to pomysł resortu, ale KRAUM. Naszym zdaniem, Ministerstwo powinno powiedzieć: dobrze, będziemy rozważali tę propozycję, ale będziemy rozmawiali o tym w odpowiedniej kolejności, bo to nie jest problem, który jest palący” – oceniał Szulca.

Być może w całej sprawie chodzi o pieniądze. Likwidacja stażu opłacanego przez wojewodów oznaczałaby oszczędności w budżecie – twierdził rezydent. Część tych pieniędzy mogłyby otrzymać uczelnie, a część zostałaby w budżecie państwa.

Młodzi lekarze z Porozumienia Rezydentów chcą rozmawiać na ten temat z rektorami. 28 października doszło też do ich rozmowy z wiceministrem Bromberem.

Rektor Gruchała: Ja się młodym ludziom nie dziwię

Proszę o komentarz przewodniczącego KRAUM, osobę, która firmuje wniosek do ministerstwa na temat likwidacji stażu, prof. Marcina Gruchałę.

„Wszyscy zmagamy się z kryzysem kadr. Kadra się nam postarzała. Wielu starszych lekarzy, którzy byli aktywni zawodowo, wycofało się z aktywności przez COVID.

Zamykamy oddziały z braku specjalistów. To niezaprzeczalny fakt, przed którym stoimy jako osoby zarządzające szpitalami, jako osoby odpowiedzialne, żeby dopiąć grafiki dyżurowe na oddziałach. Z tym zmaga się całe społeczeństwo"

- wskazuje mój rozmówca.

I mówi dalej:

"Kolejnym faktem jest, że kształcenie specjalisty jest dramatycznie długotrwale – 6 lat studiów, rok stażu i 5-6 lat szkolenia specjalizacyjnego. Studiów nie możemy skrócić, bo to jest opisane dyrektywą unijną. Nie ma również możliwości skrócenia szkolenia specjalizacyjnego, bo to też regulują przepisy międzynarodowe.

Więc pozostaje staż. Wiele krajów europejskich już dawno się ze stażu wycofało. Myśmy 10 lat temu też się do tego przymierzali i uczelnie dokonały w związku z tym wielkiej przebudowy kształcenia na kierunkach lekarskich. 6. rok na kierunku lekarskim i 5. rok na kierunku lekarsko-dentystycznym stały się latami praktycznymi.

Później, po dojściu PiS do władzy, staż przywrócono, ale zmiana programów studiów się dokonała. Uczelnie zrobiły swoje.

Sprawa budzi spore emocje, głównie wśród studentów, rezydentów. I ja się wcale młodym ludziom nie dziwię. Bo każdy ma obawę przed pełnym usamodzielnieniem i wzięciem na siebie odpowiedzialności.

To trochę tak jak z otrzymaniem prawa jazdy, kiedy człowiek ma usiąść za kierownicą sam, w pełni ponosząc odpowiedzialność za wszystko, co się wydarzy na drodze. Nikt z nas nie czuł się w tej sytuacji komfortowo.

Tak samo jest z wykonywaniem zawodu lekarza. I niezależnie, kiedy ten moment pełnego usamodzielnienia nastąpi, to każdy uważa, że mógłby być do tego lepiej przygotowany. Zawsze tak będzie i tak powinno być”.

Bez stażu, ale z dodatkowymi pieniędzmi

Prof. Gruchała broni dalej propozycji rektorów:

„Mamy dziś po 10 latach zupełnie inne kształcenie na uczelniach medycznych. Uczymy naprawdę nie gorzej niż w innych krajach, a nawet ośmielę się twierdzić, że nasi absolwenci są przygotowani do wejścia w zawód lepiej niż w wielu krajach europejskich.

Kiedyś na spotkaniu z rządową delegacją norweską zapytano mnie co jest nie tak z kształceniem medycznym na polskich uczelniach, że absolwent kierunku lekarskiego musi jeszcze odbywać roczny staż. Czego w tym kształceniu brakuje, w czym ono jest gorsze? Ono nie jest w niczym gorsze.

W przekazie medialnym zginęło to, że za decyzją o utrzymaniu stażu nie poszły żadne dodatkowe pieniądze dla uczelni medycznych. Bez nich nie da się prowadzić zajęć na ostatnim roku w naprawdę małych grupach, a najlepiej indywidualnie, tak jak to powinno wyglądać na stażu.

To co, proponujemy ministerstwu, to realne przeprowadzenie praktycznego szkolenia na 6. roku (dla lekarzy) i 5. (dla lekarzy dentystów) za część środków zaoszczędzonych na likwidacji stażu. Dzięki temu moglibyśmy zmniejszyć liczebność grup na ćwiczeniach praktycznych najlepiej do jednego studenta i jednego doktora. Jesteśmy do tego gotowi”.

Nie stać nas na zapewnienie komfortu absolwentom

Czy aby nie jesteście państwo naiwni? Ministerstwo wam teraz obieca, staż się zlikwiduje, a potem pieniędzy nie będzie – dopytuję rektora.

"Chodzi o to, żebyśmy to na rządzących wymusili" - odpowiada prof. Gruchała. "Tym bardziej, że to leży w interesie nas wszystkich. Oczywiście możemy chować głowę w piasek i mówić, że nic się nie da zmienić. Na nas rektorach spoczywa obowiązek mówienia, jak powinno być. I my jesteśmy głęboko przekonani, że 6. rok na kierunku lekarskim i 5. na lekarsko-dentystycznego powinien mieć formę stażu.

Wczoraj rozmawiałem ze studentami z Parlamentu Studentów i oni nawet z dużym zrozumieniem do tego podchodzą. Mówią, że jeżeli by rzeczywiście te ostatnie lata przekształcić w realny staż, to to ma sens".

Ja słyszę od studentów i stażystów co innego - odpowiadam. Boją się, że pozbawieni opieki ze strony mentora, będą popełniać błędy, za które pociągnie się ich do odpowiedzialności.

"Ale oni dostają mentora w postaci opiekuna specjalizacji" – oponuje prof. Gruchała. "Dzisiaj rezydent właściwie dopiero po 3. latach rezydentury zaczyna pracować w sposób w miarę samodzielny. Nas jako społeczeństwo po prostu nie stać na zapewnienie komfortu stażu podyplomowego absolwentom".

Rząd od lat nie chce dawać więcej pieniędzy uczelniom na zwiększanie liczby miejsc na studiach dziennych. Gdyby dostał pan pieniądze, wolałby pan przyjąć więcej osób, czy dofinansować 6. rok i likwidować staż? - pytam.

"Student, którego przyjmę w przyszłym roku na studia, będzie mógł mnie poleczyć za 14 lat. Trzeba zrobić jedno i drugie, jeśli chcemy uniknąć katastrofy.

My idziemy na katastrofę i dzisiaj samo zwiększanie liczby studentów to już jest za mało. Dobrze, że zwiększamy liczbę studentów, ale to jest za późno. Teraz musimy się jeszcze ratować innymi sposobami.

Musimy zlikwidować staż. Musimy zastanowić się, jak efektywnie pozyskiwać i doszkalać lekarzy zza wschodniej granicy, bo sobie bez tego nie poradzimy. Czy to się komuś podoba, czy nie. Czy będziemy mieli obawy związane z jakością. Po prostu inaczej nie damy rady".

Przyznam szczerze, że byłem trochę zaskoczony pełną zgodnością stanowiska rektorów i władzy – mówię na koniec.

"Jeżeli jest do zrobienia coś, co ma sens, co jest potrzebne społeczeństwu, to należy to robić. Tu każdy rok ma znaczenie" – odpowiada przewodniczący KRAUM.

"Likwidacja stażu oznacza szybsze wejście do pracy kilkuset specjalistów. I nie można z tym czekać, aż będziemy mieli władzę, która się nam będzie podobać. A tej władzy zaczął się palić grunt pod nogami z powodu braków kadrowych i wykorzystajmy to. To naprawdę bardzo ważna sprawa i trzeba o tym poważnie rozmawiać. To żaden populistyczny czy propisowski pomysł" - przekonuje prof. Gruchała.

;

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze