"Gdy łamana jest konstytucja, kończy się gra taktyczna. Co gorzej, taktyka nie dość, że szkodzi dalekowzrocznej strategii, to jeszcze jest nieskuteczna" - prof. Ewa Łętowska komentuje głosowanie opozycji nad rządową nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym, która ma odblokować środki z KPO
Piotr Pacewicz, Dominika Sitnicka, OKO.press: Sejm przyjął rządową nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, choć opozycja mogła ją odrzucić wobec secesji Solidarnej Polski. Polska 2050 głosowała przeciw, ale cały klub PSL, prawie cały KO i większość Lewicy wstrzymały się od głosu. A gdyby Pani profesor była posłanką, to jak by Pani zagłosowała, biorąc pod uwagę interes publiczny i to, jak postrzegana może być Pani decyzja przez wyborców?
Prof. Ewa Łętowska: Wyrażanie sugestii jak bym się zachowała jako posłanka (którą nie jestem i którą być nie mogę) byłoby cokolwieczek mało wiarygodne. Mogę odpowiedzieć jako obywatelka – bardzo nie lubię hipokryzji i kunktatorstwa, cenię jasne stawianie spraw. Odpowiadając jako prawoznawca oceniający praktykę parlamentarną sądzę, że pomieszanie strategii z taktyką (prymitywną) – to fatalny mariaż dla wiarygodności.
Głosując przeciw ustawie o SN opozycja wygrałaby głosowanie stosunkiem głosów 241 do 203. Wstrzymując się od głosu w praktyce utorowała drogę przyjęcia jej przez Sejm po odrzuceniu poprawek Senatu. Czy można jednak uznać - moralnie, politycznie - wstrzymanie się za równoważne z poparciem niekonstytucyjnych zapisów ustawy?
Nie, nie można. Przy konstytucji kończy się gra taktyczna. Co gorzej, jak napisałam, taktyka nie dość, że szkodzi dalekowzrocznej, strategii, to jeszcze jest nieskuteczna.
Ustawa przybliża nas jednak do uzyskania pieniędzy z UE. Jak opisać konflikt takich dwóch wartości - praworządność kontra zasadnicze wsparcie dla gospodarki i obywateli?
Nie wiem, czy przybliża. To nie jest konflikt „praworządność kontra wsparcie dla gospodarki i obywateli”. Tak ujęte pytanie fałszuje obraz praworządności – mieszcząc w tym zbyt szerokim pojęciu drobne uchybienia praworządności, nad którymi z pewnością można byłoby przejść do porządku dziennego i to, z czym my mamy teraz do czynienia. A mamy do czynienia ze świadomą, kolejną (nie wiem już którą) próbą wykręcenia kota ogonem. Ze świadomym, poważnym złamaniem Konstytucji (z dużej litery).
Mamy za sobą długi łańcuch nieskutecznych, podobnych prób kombinowania i oszukiwania w kwestii kryteriów i poziomu niezależności sądownictwa. Co gorzej, jest to próba łatania na fastrygę, ponieważ sposób naprawy nie gwarantuje powtórki z rozrywki: te same błędy, jakie napiętnowano w Luksemburgu i Strasburgu, muszą się powtórzyć przy orzekaniu przez sędziów mianowanych po 2018 roku, którzy orzekają (całkiem licznie) w NSA.
Niby naprawiamy, a przemilczamy nieuchronną recydywę.
Ustawa jest niekonstytucyjna, to oczywiste, ale czy nie poprawia jednak stanu praworządności w Polsce z poziomu minus 10 na minus 3? Czy test niezawisłości sędziów nie daje jakiejś możliwość kontroli? Czy Naczelny Sąd Administracyjny nie jest mniej opresyjnym sposobem dyscyplinowania sędziów niż Izba Odpowiedzialności Zawodowej? PiS się trochę cofnął. Czy można porzucić myślenie w kategoriach zero-jedynkowych, nawet jeśli duże autorytety prawne do tego wzywają?
Przy tej skali problemu, długotrwałości wykrętnych prób naprawy i nieskuteczności proponowanej sanacji, układanie hierarchii „stopień minus 3 zamiast minus 10” – jest jakąś sofistyczną kpiną!
Pojawiają się doniesienia, że KE zaakceptuje ustawę jako wystarczające spełnienie kamieni milowych (zwłaszcza że może odwołać się do zapisu w rozporządzeniu wprowadzającym Fundusz Odbudowy, że trzeba spełnić te warunki "w zadowalający sposób". Czy KE ma rację? Na ile dzisiejsze głosowanie opozycji dostarcza Komisji argumentów za tzw. podejściem pragmatycznym?
Byłabym ostrożna w braniu za dobrą monetę zapewnień, że coś już na pewno z KE uzgodniono. Nic nie uzgodniono, a wielokrotnie w tej kwestii oszczędnie gospodarowano prawdą.
KE oczywiście chce już mieć z nami spokój, bo ma po dziurki w nosie naszego stylu współpracy. Ale Komisja nie załatwi pryncypialnie naszych problemów z demokracją.
Jeżeli okazuje się, że polski parlament i polscy posłowie nie mają problemu z przymykaniem oka na własną konstytucję, z pewnością KE uzna, że mamy wystarczający stopień spełnienia kamieni milowych.
Bo Komisji nie musi obchodzić to, co się stanie później: że po tym tak obecnie lansowanym „resecie”, nastąpi nieuchronnie powtórka naruszeń praworządności, w miarę pojawiających się znów wyroków TSUE i ETPCz. Za kilka miesięcy problem się powtórzy przy kolejnych transzach pieniędzy z Funduszu Odbudowy. I wtedy w Brukseli powiedzą, że w momencie podejmowania decyzji, nie było np. wiadomo, że sprawy dyscyplinarne będą w NSA rozstrzygali sędziowie wylosowani, jak leci – z dawnych i nowych mianowań. Dodadzą, że wzięli mocne postanowienie poprawy na serio, nie bacząc na dotychczasowe doświadczenia. Paradoksalnie, kunktatorstwo polskich parlamentarzystów dostarcza amunicji dla łatwego pragmatyzmu KE.
Tyle że pryncypialność europejską Komisji Europejskiej chroni jeszcze istnienie europejskich sądów TSUE i ETPCz, a naszej pryncypialności – już nikt. Ryzyko utraty reputacji KE nie jest duże. U nas – ogromne.
Jak widzi Pani pole decyzji prezydenta Dudy? Czy o wecie mogą zadecydować jego ambicje i chęć zaznaczenia swej obecności? Bo przecież nie chodzi mu o obronę praworządności. A z drugiej strony wziąłby na siebie odpowiedzialność zablokowania pomocy z UE.
Nie mój problem, nie muszę odpowiadać, ani nawet się zastanawiać.
*Ewa Łętowska, prof. dr hab., profesor w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk, członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk, członek czynny Polskiej Akademii Umiejętności. Pierwszy rzecznik praw obywatelskich w Polsce (1988-1992), sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego (1999–2002) i Trybunału Konstytucyjnego (2002-2011).
Opozycja
Sądownictwo
Andrzej Duda
Ewa Łętowska
Komisja Europejska
Naczelny Sąd Administracyjny
Rząd Mateusza Morawieckiego
Sąd Najwyższy
Konstytucja RP
KPO
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze