0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

PiS zaskoczył wszystkich nagłą wrzutką do Sejmu ws. zmian w sądach. We wtorek 13 grudnia, tuż przed północą na stronach Sejmu pojawił się kilkunastostronicowy projekt zmian w ustawie o SN, ustawach o sądach powszechnych i wojskowych oraz w ustawie o ustroju sądów administracyjnych.

Projekt jest sygnowany przez grupę posłów PiS, po to by można go było uchwalić może jeszcze w tym tygodniu bez konsultacji i ocen wymaganych przy projektach rządowych. Partia Kaczyńskiego spieszy się, by odblokować miliardy euro dla Polski z Krajowego Planu Odbudowy. Te pieniądze są PiS potrzebne, bo w budżecie państwa brakuje pieniędzy. PiS dzięki miliardom z Unii chce też wygrać przyszłoroczne wybory do parlamentu.

Nagły projekt zmian w ustawach sądowych jest efektem porozumienia z Komisją Europejską w celu wykonania orzeczeń TSUE i spełnienia kamieni milowych ws. praworządności; które są warunkiem odblokowania miliardów z KPO. W tej sprawie w ostatnich tygodniach prowadził rozmowy z KE minister ds. UE Szymon Szynkowski vel Sęk. We wtorek pojawiła się informacja, że projekt zmian w ustawach sądowych został zaakceptowany przez kolegium komisarzy KE. Dlatego projekt zmian jeszcze we wtorek w nocy został zgłoszony w Sejmie.

W rozmowach nie uczestniczył minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, główny sprawca chaosu w sądach i sporu rządu PiS z UE. Według Onetu może nie poprzeć projektu w Sejmie, ale może za nim zagłosować PSL i ewentualnie Lewica. Projekt ma też poprzeć prezydent, choć wywraca on do góry nogami przepisy prezydenckiej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym z czerwca 2022 roku.

Projekt nie rozwiązuje jednak żadnych głównych problemów z praworządnością w Polsce i jest tylko kolejną protezą mającą zagwarantować PiS spokój na kilka miesięcy oraz ma odblokować miliardy z KPO.

A problemy z praworządnością wrócą, bo nie zlikwidowano głównego źródła tego problemu - nielegalnej, upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa, która daje wadliwe nominacje dla neo-sędziów, w tym dla neo-sędziów SN. A podważenia ich legalność dotyczyły głównie wyroki TSUE i ETPCz, których nie wykonuje polski rząd.

Tacy neo-sędziowie są też w NSA (30 procent), który ma przejąć dyscyplinarki sędziów.

Nadal nie przywrócono też do orzekania dwóch zawieszonych nielegalnie sędziów - Piotra Gąciarka z Sądu Okręgowego w Warszawie i Macieja Ferka z Sądu Okręgowego w Krakowie. Zaś kolejnym kilkunastu niezależnym sędziom wciąż grozi takie zawieszenie. Ich „winą” jest to, że stosowali prawo UE. Nadal orzeka TK Julii Przyłębskiej z nominatami PiS i wadliwymi dublerami, a neo-sędziowie wydają wadliwe wyroki, które można podważyć. Tego też dotyczyły wyroki ETPCz. Władza ich nie wykonuje.

I jest jeszcze jeden poważny problem.

PiS planuje przekazanie spraw dyscyplinarnych sędziów do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Ale może to być niezgodne z artykułami 183 i 184 Konstytucji.

Bo NSA nie ma w kognicji takich spraw, zaś nadzór nad sądami powszechnymi sprawuje zgodnie z Konstytucją Sąd Najwyższy. Na niezgodność takiego rozwiązania z Konstytucją wskazuje sędzia SN, prof. Włodzimierz Wróbel oraz zarząd Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Sądów Administracyjnych. Ich stanowiska omawiamy na końcu tekstu.

Kolejny problem. NSA pracuje na procedurze administracyjnej. A sprawy dyscyplinarne toczą się według odrębnych przepisów kodeksu postępowania karnego, ustawy o sądach i o SN. Stosowane jest też orzecznictwo SN. Są obawy, czy NSA będzie właściwie stosować prawo karne, z którym na co dzień nie ma do czynienia.

Uśmiechnięty Szymon Szynkowski vel Sęk.
Minister ds. UE Szymon Szynkowski vel Sęk. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl.

NSA ma być sądem nad wszystkimi sędziami w Polsce

Głównym założeniem projektu PiS jest przeniesienie spraw dyscyplinarnych sędziów sądów powszechnych i sędziów Sądu Najwyższego do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Trafią tam też sprawy o uchylenie immunitetu sędziom oraz o wyrażenie zgody na ich zatrzymanie. NSA ws. dyscyplinarek sędziów SN będzie rozpoznawał sprawy w obu instancjach.

W przypadku sędziów sądów powszechnych oraz sądów wojskowych dyscyplinarki w I instancji rozpoznają sądy dyscyplinarne przy sądach apelacyjnych. A odwołania NSA jako sąd II instancji. NSA będzie dla tych sędziów sądem dyscyplinarnym obu instancji tylko w przypadku umyślnych czynów przestępczych. NSA będzie też wyznaczał właściwy sąd dyscyplinarny I instancji dla sędziów sądów okręgowych i apelacyjnych.

Wcześniej dyscyplinarkami sędziów w II instancji zajmował stary, legalny SN. Za rządu PiS powołano nielegalną Izbę Dyscyplinarną, w całości obsadzoną neo-sędziami. Miała ona pomóc PiS wyrzucać z zawodu niepokornych sędziów i prokuratorów. Ale na mocy wyroku TSUE z 15 lipca 2021 Izbę zlikwidowano, bo Trybunał uznał ją za nielegalną. A od lata 2022 roku zastąpiła ją nowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej. Nowa Izba jednak nie zniknie. Nadal będzie zajmowała się dyscyplinarkami adwokatów, radców prawnych, czy prokuratorów. Tym ostatnim będzie też uchylać immunitet.

Przeczytaj także:

Projekt PiS dopuści też szerokie testowanie neo-sędziów na ich niezawisłość i bezstronność. Za sprawą nowelizacji ustaw sądowych autorstwa prezydenta Andrzeja Dudy z czerwca 2022 roku już jest to możliwe, ale obwarowane warunkami. Taki test nie może opierać się tylko na badaniu okoliczności powołania neo-sędziego przez neo-KRS i badaniu tego, jak zachowywał się po nominacji. Trzeba natomiast wykazać, że ma to wpływ na daną sprawę. Test nie może też być robiony przez sąd z urzędu, tylko na wniosek stron.

Projekt PiS znosi te ograniczenia. Sędziowie będą mogli robić test z urzędu. Potrzebę takiego testu będzie mógł też sygnalizować członek wieloosobowego składu orzekającego. Ale uwaga. Projekt PiS zabiera prawo do robienia testów neo-sędziów SN przez starych, legalnych sędziów SN. Sprawy te mają być przekazywane do NSA. PiS w ten sposób chce zablokować podważanie legalności neo-sędziów SN, co ma już miejsce w SN.

Wnioski o test w sądach powszechnych będzie rozpoznawał inny skład orzekający, ale już odwołania od takich orzeczeń będzie również rozpoznawał NSA. A nie tak jak do tej pory SN.

Wprowadzenie testów neo-sędziów z urzędu to wymóg Komisji Europejskiej. Dopuszczają to orzeczenie europejskich Trybunałów, w tym głośny wyrok ETPCz ws. Islandii, gdzie po raz pierwszy ustalono, jak taki test ma wyglądać. Taki test uchwalił też SN w historycznej uchwale pełnego składu ze stycznia 2020 roku i w uchwale 7 sędziów SN Izby Karnej z czerwca 2020 roku.

Sprawy dyscyplinarne, testów neo-sędziów i o uchylenie immunitetu będą rozpoznawać wylosowane składy NSA. Losowanie będzie spośród wszystkich sędziów tego sądu.

Ustawa kagańcowa zostaje, ale złagodzona

Kolejne ustępstwo PiS to złagodzenie ustawy kagańcowej z 2020 roku. Ustawa ta wprowadziła kary dla sędziów za podważanie legalności neo - sędziów i ich orzeczeń oraz za badanie legalności instytucji powołanych lub obsadzonych przez PiS m.in. TK Przyłębskiej, neo-KRS, czy Izby Dyscyplinarnej. To była odpowiedź PiS na wyrok TSUE z listopada 2019 roku.

Trybunał wtedy po raz pierwszy powiedział, jak należy badać legalność Izby Dyscyplinarnej i neo-KRS. A polscy sędziowie zaczęli go stosować. Pierwszy był sędzia Paweł Juszczyszyn z Olsztyna, który został zawieszony za próbę zbadania legalności neo KRS. A potem był wyrok SN z grudnia 2019 roku i historyczna uchwała SN ze stycznia 2020 roku, w których podważono status neo-KRS, Izby Dyscyplinarnej i neo-sędziów.

PiS zakaz testowania neo-sędziów złagodził w prezydenckiej nowelizacji ustaw sądowych z 2022 roku. Teraz dopuszcza, by taki test sedziowie mogli robić z urzędu. Projekt PiS znosi teraz też kary dyscyplinarne za podważanie statusu neo-sędziów i wydanych przez nich orzeczeń. Znosi również karalność za podważanie statusu neo-KRS, czy TK Przyłębskiej.

Ponadto sędziowie nie będą już ścigani za wydanie orzeczenia, a dokładnie za jego treść. Projekt PiS nie uznaje tego za delikt dyscyplinarny. A za orzeczenia masowo niezależnych sędziów ścigają rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry. Nie podoba im się stosowanie przez nich wyroków ETPCz i TSUE, w których podważono status neo-KRS i neo-sędziów. Za to też zawieszano sędziów.

Złagodzenie ustawy kagańcowej ma być wykonaniem zabezpieczenia TSUE z 14 lipca 2021 roku. Trybunał w tym orzeczeniu zawiesił Izbę Dyscyplinarną i zawiesił represyjne przepisy ustawy kagańcowej. Ale PiS jak dotąd tego nie wykonał. Dlatego TSUE nałożył na Polskę 1 milion euro dziennie kary. I urosła ona już do ok. 400 mln euro, czyli 1,8 mld złotych. PiS liczy, że obecna nowelizacja zahamuje kary, które są na bieżąco potrącane z wypłacanych Polsce funduszy.

Sędzia Piotr Gąciarek
Sędzia Piotr Gąciarek z Sądu Okręgowego w Warszawie to jeden z dwóch wciąż zawieszonych sędziów. Fot. Dawid Zuchowicz/Agencja Wyborcza.pl.

PiS nie jest jednak konsekwentny. Zostawia bowiem w ustawach przepisy kagańcowe zakazy podważania statusu neo-sędziów i instytucji przez siebie powołanych i obsadzonych swoimi ludźmi. Po co je zostawia? Na zapas, a nuż się przydadzą? Nowością jest tylko to, że nie będzie to już delikt dyscyplinarny. W ustawie kagańcowej zostaje też wprowadzony przez PiS nowy delikt dyscyplinarny - odmowa sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości. A to też pałka na niezależnych sędziów. Bo pod to można podciągnąć podważanie statusu neo-sędziów. Legalni sędziowie nie tylko wykonują orzeczenia TSUE i ETPCz, poddając neo-sędziów testom na niezależność. Odmawiają też orzekania z nimi.

Za taką odmowę został ukarany zawieszeniem sędzia Piotr Gąciarek z Warszawy. Za to zesłano też karnie do wydziału pracy trzy sędzie karnistki z Sądu Apelacyjnego w Warszawie. To Marzanna Piekarska-Drążek, Ewa Gregajtys i Ewa Leszczyńska-Furtak. Za odmowę orzekania z neo-sędziami SN może też być usuniętych z SN 30 legalnych sędziów. Domaga się tego neo-sędzia SN Paweł Czubik. Żąda by Małgorzata Manowska, neo-sędzia na stanowisku I prezesa SN wystąpiła do prezydenta o wygaszenie urzędu tym 30 sędziom. Sprawa czeka na opinię Biura Studiów i Analiz SN, podległego Manowskiej.

Zmiana w ustawach sądowych autorstwa PiS może być uchwalona jeszcze na tym posiedzeniu Sejmu. Potem trafi do Senatu. Ma wejść w życie 14 dni po jej opublikowaniu w Dzienniku Ustaw. Na jej mocy NSA przejmie wszystkie niezakończone sprawy z nowej Izby SN. Z urzędu NSA ma też zbadać zasadność zawieszenia sędziów. Wszyscy sędziowie skazani przez nielegalną Izbę Dyscyplinarną będą mieli też trzy miesiące na złożenie wniosków o wznowienie ich spraw przed sądem dyscyplinarnym NSA.

PiS po raz drugi zmienia tabliczkę

Największym zaskoczeniem w projekcie PiS jest wyjęcie spraw dyscyplinarnych sędziów z Sądu Najwyższego i przekazanie ich do NSA. Po co taki ruch? Dyscyplinarki sędziów są wrażliwe. Dotyczył ich właśnie wyrok TSUE z 15 lipca 2021 roku, w którym podważono dotychczasowy system dyscyplinarny sędziów oraz legalność Izby Dyscyplinarnej (m.in. dlatego, że zasiadali w niej neo – sędziowie, powołani przez nielegalną neo-KRS).

PiS do końca tego wyroku nie wykonał. Owszem zlikwidował Izbę Dyscyplinarną i powołał w jej miejsce Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. Tyle że aż 6 z 11 członków nowej Izby to również neo-sędziowie SN. Ponadto sędziów do nowej Izby wyznaczyli politycy - prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki. Więc nie jest ona niezależnym sądem.

PiS wyciągając z niej sprawy dyscyplinarne i o immunitet sędziów, wyprzedza uznanie tej Izby przez europejskiej Trybunały za nielegalną. Ale to już się dzieje, bo ETPCz wstrzymuje rozpoznawanie spraw sędziów przez nową Izbę w składzie z neo-sędziami.

Przekazanie tych spraw do NSA nie rozwiązuje jednak problemu, tylko jest kolejną zmianą tabliczki i pozbawieniem części obywateli prawa do niezależnego sądu. Dlaczego? PiS zostawia Izbę Odpowiedzialności Zawodowej, ale tylko do spraw adwokatów, radców prawnych, lekarzy, czy prokuratorów. Zostawia sprawy tych grup zawodowych w tej Izbie, bo wyrok TSUE z 15 lipca 2021 roku dotyczyły tylko spraw dyscyplinarnych sędziów. PiS uznaje więc, że nowa Izba, mimo że ma znamiona nielegalnej, może nadal sądzić inne sprawy. Tak jakby prokuratorzy, czy lekarze nie mieli prawa do niezależnego i bezstronnego sądu ustanowionego ustawą. Czyli sądu bez neo-sędziów w składzie.

PiS, wyjmując z tej Izby dyscyplinarki sędziów, odsuwa jednak problem. Bo wystarczy, że ktoś zaskarży za to Polskę do ETPCz lub odważny sędzia skieruje w tej sprawie pytania prejudycjalne do TSUE. I wtedy Trybunały będą musiały wypowiedzieć się, czy można dzielić obywateli na lepszych i gorszych i czy nowa Izba jest legalna.

Prostym rozwiązaniem jest przekazanie wszystkich spraw dyscyplinarnych do starej, legalnej Izby Karnej gdzie orzekają doświadczeni sędziowie znający prawo karne. Tego domagali się każdorazowo obwinieni sędziowie, stając najpierw przed Izbą Dyscyplinarną, a teraz przed nową Izbą. Ale PiS tego nie zrobi, bo boi się, że legalni sędziowie SN będą uniewinniać sędziów. A tym samym obnażą bezzasadność represji wobec nich stosowanych.

PiS woli przesunąć sprawy dyscyplinarne sędziów do NSA, który stosuje inną procedurę i nie ma praktyki w stosowaniu prawa karnego, ani sądzenia sędziów sądów powszechnych.

PiS liczy, że KE nie będzie miała zastrzeżeń do tego sądu. A może też kalkuluje. Bo sędziowie NSA do tej pory raczej nie angażowali się mocno w obronę praworządności. Choć NSA wydał kilka głośnych orzeczeń podważających „reformy” ministra Ziobry w sądach. NSA kierował pytania prejudycjalne ws. legalności neo-sędziów SN. I po wyroku TSUE podważał ich legalność. A ostatnio NSA wydał głośne orzeczenie podważające legalność Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłuskiej.

PiS uznał jednak, że ten sąd trzyma się na uboczu sporu o kształt wymiaru sprawiedliwości i będzie miał spokój z dyscyplinarkami sędziów. Tym bardziej, że ani TSUE, ani ETPCz nie wydały do tej pory wyroku kwestionującego legalność tego sądu, ani zasiadających w nim sędziów.

Sędzia Maciej Ferek
Sędzia Maciej Ferek z Sądu Okręgowego w Krakowie, to drugi wciąż zawieszony sędzia. Fot. Jakub Włodek/Agencja Wyborcza.pl.

W NSA też są neo-sędziowie i ludzie Ziobry

Ale takie rozwiązanie przez PiS problemu jest tylko pozorne i odsuwa problem na później. Bo w NSA też są neo-sędziowie nominowani przez nielegalną, upolitycznioną KRS. Jest ich już 30 procent. Co więcej, w ostatnich latach NSA stał się spokojną przystanią dla sędziów, którzy poszli na współpracę z PiS oraz dla ich rodzin. Przypomnijmy:

- Neo-sędzią NSA jest już była zastępczyni ministra Ziobry. To Anna Dalkowska, która jest też członkinią neo-KRS drugiej kadencji. Zasiada w Prezydium Rady. Dalkowska awansowała aż do NSA z Sądu Rejonowego w Gdyni, czyli z sądu najniższego szczebla. Pomijając inne szczeble sądowe w swojej „karierze”.

- Neo-sędzią NSA jest Gabriela Zalewska-Radzik. Prywatnie żona rzecznika dyscyplinarnego dla sędziów Przemysława Radzika, znanego ze ścigania niezależnych sędziów. Wcześniej była radczynią prawną, nie miała doświadczenia w pracy sędziego.

- Kolejny neo-sędzia NSA to Rafał Stasikowski, który był członkiem grupy „Kasta” na WhatsAppie. Grupa ta skupiała sędziów popierających „reformy” ministra Ziobry. Wcześniej był sędzią rejonowym na Śląsku i prezesem Sądu Okręgowego w Katowicach, z nominacji Ziobry.

Nominacje od neo-KRS do NSA dostali też były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, który pojawia się w aferze hejterskiej. Nominację dostał członek neo-KRS i prezes Sądu Okręgowego w Olsztynie Maciej Nawacki. Znany z niewykonywania orzeczeń ws. sędziego Juszczyszyna. Nawacki i Piebiak czekają na powołanie przez prezydenta.

Nominację do NSA dostał kolejny sędzia współpracujący z Ziobrą, czyli Paweł Mroczkowski, pracujący na delegacji w ministerstwie sprawiedliwości. To szeregowy sędzia rejonowy z Janowa Lubelskiego. Neo-KRS wysłał również do NSA adwokata Jacka Milczarka, męża Anny Kuśnierz-Milczarek, prezes Sądu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim (z nominacji ministra Ziobry). Ten sąd rejonowy podlega pod prezesa Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim Jarosława Dudzicza, byłego członka neo-KRS.

Ponadto neo-KRS awansowała do NSA:

- Prof. Tomasza Bąkowskiego z Uniwersytetu Gdańskiego, którego syn w 2020 roku został wicewojewodą pomorskim. Bąkowski był związany z Janem Kanthakiem, szefem gabinetu politycznego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i rzecznikiem prasowym tegoż ministerstwa.

- Dr hab. Rafała Surę z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Głosami senatorów PiS został wybrany do Rady Polityki Pieniężnej, członek Trybunału Stanu w latach 2015-2016, radca prawny.

To pokazuje, że choć NSA jest na uboczu sporu o praworządność, to „dobra zmiana” też objęła ten sąd. A w związku z tym, że sprawy dyscyplinarne, czy o test sędziów będą losowane spośród wszystkich sędziów NSA, to w składach orzekających pojawią się neo-sędziowie. Kwestią czasu są wnioski ściganych dyscyplinarnie sędziów o wyłączenie ich z orzekania lub wnioski do ETPCz o wydanie zabezpieczenia, by taki skład nie mógł rozpoznać sprawy. PiS nie ma więc co liczyć, że przesuwanie tych spraw do NSA rozwiąże problem. Bo wcześniej czy później te sprawy trafią na wokandę europejskich Trybunałów.

Zbigniew Ziobro z zastępczynią - Alicją Dalkowską
Anna Dalkowska obok ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Tu w Sejmie jako jego zastępczyni, obecnie zasiada w NSA i w neo - KRS. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl

Prof. Wróbel: NSA jako sąd nad sędziami sprzeczny z Konstytucją

Jest jeszcze jeden poważny problem. Już pojawiają się głosy, że przekierowanie spraw do NSA jest sprzeczne z Konstytucją. Sędzia SN, prof. Włodzimierz Wróbel z UJ napisał na swoim profilu na Facebooku, że wymagana jest zmiana Konstytucji.

Prof. Wróbel: „Pomysłodawcy projektowanych zmian uznali chyba, że jak jakiś organ ma w nazwie »sąd« to może orzekać w każdej sprawie. Być może w kolejnej propozycji Naczelny Sąd Administracyjny będzie mógł orzekać karę dożywocia za zbrodnie albo będzie mógł uniewinniać polityków od zarzutu popełnienia przestępstwa? Czemu nie?

Bez zmiany art. 184 Konstytucji RP, który określa, co może robić Naczelny Sąd Administracyjny, te wszystkie propozycje są w sposób oczywisty sprzeczne z Konstytucją. Jeżeli Konstytucja określa kompetencje danego organu, to ich rozszerzenia w drodze ustawy można dokonać tylko wówczas, gdy wyraźny przepis Konstytucji na to zezwala. Gdyby było inaczej, to każdą ustawą można by dowolnie zmienić konstytucyjny ustrój państwa (np. przewidując, że to NSA będzie dymisjonować członków rządu).

Jak wynika z uzasadnienia projektu ustawy „wzbogacającej” Naczelny Sąd Administracyjny o nowe kompetencje, proponowane zmiany mają odblokować unijne fundusze, usuwając zastrzeżenia co naruszeń zasady praworządności. Nie da się jednak przywracać praworządności, naruszając obowiązującą Konstytucję. Unijni urzędnicy mogą nie znać jej treści, ale musieli ją znać projektodawcy.

PS. Skądinąd ciekawe, co o tym wszystkim myśli Prezes NSA. PS2. Pojawiło się jeszcze jedno wyjaśnienie projektu. Możliwe, że według pomysłodawców, sądy są już po prostu częścią administracji publicznej zarządzanej przez polityków. A Naczelny Sąd Administracyjny, zgodnie z treścią art. 184 Konstytucji RP sprawuje kontrolę nad tą administracją. Wtedy wszystko pasuje...”

Artykuł Art. 183 Konstytucji mówi: „1. Sąd Najwyższy sprawuje nadzór nad działalnością sądów powszechnych i wojskowych w zakresie orzekania. 2. Sąd Najwyższy wykonuje także inne czynności określone w Konstytucji i ustawach (..).”.

Zaś artykuł 184 Konstytucji określa zakres spraw, którymi zajmuje się NSA: „Naczelny Sąd Administracyjny oraz inne sądy administracyjne sprawują, w zakresie określonym w ustawie, kontrolę działalności administracji publicznej. Kontrola ta obejmuje również orzekanie o zgodności z ustawami uchwał organów samorządu terytorialnego i aktów normatywnych terenowych organów administracji rządowej”.

Czyli NSA nie ma kognicji ws. sądów powszechnych.

Sędziowie administracyjni negatywnie o projekcie PiS

Negatywne stanowisko wobec projektu PiS zajął zarząd Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Sędziów Sądów Administracyjnych. Zamieszczamy całe stanowisko zarządu stowarzyszenia:

„Negatywnie oceniamy poselski projekt zmian w ustawie o Sądzie Najwyższym (druk sejmowy 2870), mający w założeniu wykonanie »kamieni milowych«, niezbędnych do uruchomienia środków z KPO, bowiem:

- po raz kolejny został on złożony jako projekt poselski w celu pominięcia konsultacji społecznych i natychmiast został skierowany do pierwszego czytania, choć dotyka on istotnych spraw ustrojowych;

- przewiduje, przy tak istotnych zmianach, 14-dniowe vacatio legis;

- pomija wynikającą z art. 175 ust. 1 Konstytucji RP odrębność pionów sądownictwa powszechnego i administracyjnego oraz określoną w art. 184 Konstytucji kognicję Naczelnego Sądu Administracyjnego,

- nie uwzględnia faktu, że także w Naczelnym Sądzie Administracyjnym ok. 30 proc. sędziów to sędziowie powołani na wniosek neo KRS, co w przypadku zasiadania tych sędziów w składach orzekających może doprowadzić do naruszenia art. 6 ust. 1 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności [przepis tej daje obywatelom gwarancję do procesu przed niezawisłym i bezstronnym sądem ustanowionym ustawą, ten przepis jest podstawą do podważania legalności neo-sędziów - red];

Łukasz Piebiak
Były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak też ma nominację do NSA. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl.

- wydłuża termin przedawnienia deliktów dyscyplinarnych w odniesieniu do już popełnionych i procedowanych (w przepisach przejściowych); - nadal wśród deliktów dyscyplinarnych pozostawia delikt w postaci odmowy wykonywania wymiaru sprawiedliwości, który to delikt może być interpretowany bardzo szeroko;

- pozostawia Prezydentowi RP uprawnienie do powoływania nadzwyczajnego rzecznika dyscyplinarnego z szerokimi uprawnieniami co do wszczęcia i dalszego prowadzenia postępowania dyscyplinarnego oraz Ministrowi Sprawiedliwości - do powoływania rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych, czyli pozostawia władzy wykonawczej znaczący wpływ na możliwość wszczynania postępowań dyscyplinarnych w stosunku do „niepokornych” sędziów i wywoływania efektu mrożącego, nawet jeśli sprawa nie zostanie ostatecznie skierowana do sądu dyscyplinarnego;

- wydłuży postępowania dyscyplinarne, nie dając niezbędnego czasu na organizacyjne przygotowanie Naczelnego Sądu Administracyjnego do rozpoznawania spraw dyscyplinarnych i testów niezawisłości, wprowadzając nowe przepisy z 14 - dniowym vacatio legis.

Projekt ten, zmieniając nieco zakres deliktów dyscyplinarnych i poszerzając możliwości wnoszenia o test niezawisłości także przez skład sądu orzekającego, jednocześnie nie przewiduje żadnych zmian dotyczących powołania Krajowej Rady Sądownictwa, a tym samym nie powoduje usunięcia z porządku prawnego zasadniczej przyczyny naruszania praworządności poprzez niezapewnienie prawa do niezawisłego i niezależnego sądu”.

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Przeczytaj także:

Komentarze