W 2018 roku premier Węgier Viktor Orbán zapowiedział, że dokonaną w przeciągu dekady zmianę polityczną – odwrót Węgier od demokracji – należy utrwalić na pokolenia za pomocą zmiany kulturowej.
Przejęcie władzy nad Uniwersytetem Sztuk Teatralnych i Filmowych (SZFE) w Budapeszcie przez ludzi Orbána to kolejny element realizacji tego planu. Uczelnią ma zarządzać rada powiernicza. Według rządu, zapewni to większą niezależność instytucji od nacisków politycznych. Innego zdania są studenci i wykładowcy protestujący w obronie niezależności uczelni.
Students at #Hungary’s University of Theatre and Arts blockaded themselves at the entrance. They vow not to let the new director in. The management of the university resigned after the arrival of a government-appointed board undermining the school's #autonomy. Photos: HVG pic.twitter.com/GvOWbV2VcC
— Viktória Serdült (@viktoriaserdult) September 1, 2020
Na zdjęciach: studenci blokują wejście do budynku Uniwersytetu Sztuk Teatralnych i Filmowych w Budapeszcie
Nowej Radzie powierniczej SZFE ma przewodniczyć Attila Vidnyánszky, szef prorządowego Węgierskiego Towarzystwa Teatralnego i dyrektor Teatru Narodowego. Oprócz niego w Radzie zasiądzie przyjaciel Orbána miliarder Oszkár Világi, György Bacsa zarządzający państwową spółką paliwową MOL i dwie osoby związane z branżą artystyczną: producent Lajos Tamás oraz aktor i reżyser Zoltán Rátóti. Do Rady nie wybrano żadnego z kandydatów zaproponowanych przez uniwersytet.
Rząd Orbána zmienia model zarządzania uniwersytetem artystycznym rzekomo, żeby zapobiec mobbingowi oraz molestowaniu na uczelni i szerzej w środowisku artystycznym. W 2019 roku w Budapeszcie wybuchł skandal w związku z oskarżeniem o mobbing dyrektora postępowego Teatru József Katona Pétra Gothára. Gothár wykładał na SZFE, ale po skandalu zerwano z nim współpracę.
Nie-liberalny oligarchiczny kapitalizm
Orbán, w przeciwieństwie do Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry, gdy może, unika przejmowania kontroli nad kolejnymi obszarami życia na Węgrzech za pomocą kontrowersyjnych zmian w prawie.
Pragmatyczny premier Węgier i jego wasale czerpią olbrzymie osobiste korzyści z płynących nad Dunaj unijnych funduszy. Niepotrzebne im twarde dowody na naruszanie na Węgrzech wartości Unii oraz standardów prawa europejskiego. A takimi są wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Na autokratycznych orbánowskich Węgrzech ugruntował się model kapitalizmu oligarchicznego, który pozwala premierowi i jego zausznikom legalnie przejmować ostatnie niezależne instytucje kontrolujące władze. Po prostu się je wykupuje albo w inny sposób przejmuje nadzór nad finansami.
Tym sposobem Orbán przejął kontrolę nad komercyjnymi mediami. Wystarczy przejąć kontrolę nad spółkami zarządzającymi niezależnymi portalami. To doprowadziło do upadku portalu Index.hu, z którego odszedł redaktor naczelny, a potem większość dziennikarzy.
Nowa sztuka narodowa
Uniwersytet Sztuk Teatralnych i Filmowych prawdopodobnie pójdzie śladem galerii sztuki współczesnej Kunsthalle, nadzorowanej przez Węgierską Akademię Sztuki, zdominowaną przez konserwatywnych mężczyzn po sześćdziesiątce.
Nowy dyrektor Kunsthalle György Fekete po objęciu stanowiska wskazał na konieczność promowania „uczuć narodowych” i „pozytywnego podejścia” do kultury narodowej. Ocenił, że zorganizowana przez poprzedniego dyrektora Kunsthalle krytyczna wystawa „Co jest węgierskie?” w niedopuszczalny sposób atakowała naród węgierski i Kościół.
„Nie-liberalne” Węgry nie gwarantują poszanowania praw jednostek, w tym mniejszości – Romów, osób w kryzysie bezdomności, gejów, lesbijek, osób transpłciowych i niebinarnych, imigrantów i uchodźców. Ma to odzwierciedlać nowa sztuka narodowa.
W 2018 roku prorządowe media zaatakowały publiczną instytucję kultury za promocję komunizmu ze środków publicznych. Powód? Ciesząca się popularnością wystawa meksykańskiej malarki Fridy Kahlo. Węgierska Opera Narodowa, po homofobicznej nagonce w mediach, odwołała większość spektakli musicalu „Billy Elliot”. Sztuka opowiada historię utalentowanego chłopca z robotniczej rodziny, który chce zostać baletmistrzem.
Kulturkampf i taktyka salami
Orbán dokonuje przeobrażenia społeczeństwa i kultury na Węgrzech, systematycznie odkrawając kolejne kawałki niezależnych instytucji.
W 2017 roku utrudniono działanie niezależnych organizacji społecznych, nadając specjalny status tym, które otrzymują nawet niewielkie finansowanie z zagranicy. 18 czerwca 2020 Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że przepisy lex NGO są sprzeczne z prawem unijnym (tymczasem polski rząd prowadzi prace nad ustawą, która ma nakładać na organizacje społeczne w Polsce jeszcze większe wymagania niż na Węgrzech).
Orbán doprowadził do wyrzucenia z Węgier prestiżowego prywatnego Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (Central European University, CEU) ufundowanego w 1991 roku przez biznesmena i filantropa George’a Sorosa. W 2020 roku CEU oficjalnie przeniósł się do Wiednia.
Słynny Instytut 1956, powołany w 1989 roku ośrodek badań nad historią najnowszą, w tym historią antykomunistycznego i prodemokratycznego Powstania Węgierskiego 1956 roku, w 2019 roku wcielono do Historycznego Ośrodka Badań i Archiwum „Veritas”. Utworzony w 2014 roku instytut zajmuje się promowaniem opowieści o przeszłości zgodnej z polityką obecnego rządu.
Tego samego roku węgierski rząd przejął kontrolę nad 40 instytutami badawczymi Węgierskiej Akademii Nauk. W 2020 roku naukowcy wybrali na nowego dyrektora Akademii zaufanego człowieka Fideszu, prof. Tamása Freunda.
W grudniu 2019 powołano Narodową Radę Kultury, która ma określać „ujednolicony strategiczny kierunek rozwoju różnych obszarów kultury”. Publiczne instytucje kultury mają bronić „dobrostanu i rozwoju narodu”. Minister Kultury uzyskał uprawnienia do powoływania dyrektorów teatrów finansowych ze środków publicznych. W wyniku protestów w grudniu 2019 roku uchwalono złagodzoną wersję ustawy, w której dodano zapis, że samorządy muszą szanować artystyczną wolność teatrów.
W czerwcu 2020 roku, w stulecie podpisania traktatu pokojowego między Węgrami a państwami enteny po I wojnie światowej, tak zwanego Traktatu z Trianon, przed budynkiem Parlamentu odsłonięto pomnik przypominający o terytoriach, które Węgry utraciły na rzecz sąsiadujących krajów.
Nacjonalistyczna i imperialna nostalgia za „Wielkimi Węgrami” jest jednym z kluczowych elementów polityki historycznej Fideszu, krytykowanej także za umniejszanie znaczenia Zagłady Żydów oraz współudziału w niej węgierskiego rządu, jak również wymazywanie z przestrzeni publicznej bohaterów demokratycznej antykomunistycznej rewolucji 1956 roku. W zbiorowej pamięci mają zostać zastąpieni przez ofiary „czerwonego terroru”, który panował za Węgierskiej Republiki Sowieckiej w 1919 roku.
Z okazji odsłonięcia pomnika ziem utraconych Orbán udzielił wywiadu, w którym zadeklarował chęć bliskiej współpracy z Polską, „okrętem flagowym” Europy Środkowej. Krytykował Europę Zachodnią za porzucenie idei chrześcijańskiej Europy i eksperymenty „z kosmosem bez boga, tęczowymi rodzinami, imigracją i otwartym społeczeństwem”.
Orbán zaplanował też wyprowadzkę Węgierskiej Galerii Narodowej ze spektakularnej siedziby na szczycie wzgórz Budy. Galeria zostanie przeniesiona do nowego kompleksu instytucji kultury i inkubatorów innowacji, który ma powstać w parku Liget. Czy, jak mówią plotki, puste komnaty Zamku zajmie węgierski rząd? W końcu na Węgrzech państwo to Fidesz.
Charlie Hebdo znowu publikuje karykatury Mahometa. Chciałoby się powiedzieć głupi sam się ze skóry złupi, bo kiedy już znajdzie się kolejny krwawy mściciel tych prowokacji, a pewnie się znajdzie, to będzie to nie tyle pogromca prześmiewców uczuć religijnych, co głupoty w najczystszej postaci. A że naród znad Sekwany głupim jest świadczy nie tylko obrona tego rodzaju "wolności prasy" przez prezydenta Macrona, ale i poparcie większości społeczeństwa dla publikacji.
Tylko głupcom z łatwością przychodzi opluwanie tego, co dla innych jest sensem życia – zwłaszcza zaś tym, którza sami u siebie nie mają już żadnych wartości, które można by jeszcze zszargać. „Nigdy nie przestaniemy. Nigdy się nie poddamy” – napisał dyrektor tygodnika Laurent „Riss” Sourisseau. Nie przestaniemy co? Zapewne miał na myśli obronę tej na nowo zdefiniowanej, przepoczwarzonej "wolności słowa", której zostanie zadośćuczynione dopiero, gdy ktoś inny zostanie obrażony. Popieram natomiast sprzedaż koszulek "Je suis Charlie". Jeśli już ktoś ma być brany na cel przez islamskich fundamentalistów, to niech to będą oznaczeni, najzagorzalsi obrońcy zdziczałego neopogaństwa.
Super powiązanie tematyczne z art. o problemach na Węgrzech.
I jeszcze koniecznie trzeba coś napisać o leczeniu wrzodow żołądka, załogowym locie na Marsa oraz uprawie roślin halucynogennych 🤪
Nie ma wolności bez wolności słowa.
Charlie Hebdo opluwał również JPII i chwała mu za to.
Mądrala się odezwał.
Czyli skłaniamy głowę przed jakąś ideologią, zgadzamy się na nią? Niech muzułmanie uporządkują to, co ich dzieli, i pilnują swoich przekonań u siebie. Dla mnie jest bardzo odważne wystąpienie Charlie Hebdo. Wiedzą, że się narażają, ale walczą o tolerancję. W Polsce mamy podobną (jeszcze) walkę. Kościół katolicki chce mieć monopol dusz. Nikt inaczej myślący nie może liczyć na pobłażliwość władz, ale ci, którzy głoszą "słuszne" poglądy kk mogą liczyć na pełne wsparcie kościoła i władz.
Cóż za brak poszanowania dla demokratycznie wybranych władz! Ładnie to tak podważać, wielokrotnie potwierdzoną w wolnych wyborach, wolę narodu węgierskiego?
Co do tematu. Jak długo świat musi znosić satrapów…
Stare, nieruchliwe wieprze: Kaczyński, Orban czy Borrisow, pieją że swą konserwą ratują narody przed komunizmem.
Popularność ich śpiewki w krajach postkomunistycznych bierze się oczywiście z traumy postkomunistycznej, która powoli się kończy.
Konserwa broni władzy kościoła i państwa, na których po przegranej feudalizmu, spoczywa kapitalizm.
W ich interesie leży traumę po rządach realnego socjalizmu ciągle podzrtrzymywać, do tego stopnia, że komunistami (lewakami) stępluje się socjaldemoktratów, neoliberałów i całe centrum z chadecją włącznie.
Skoro wróg nie żyje, trza go sobie znaleźć.
I powszechna mobilizacja do walki – gotowa.
Łacińskie słowo -"capital", po raz pierwszy w historii, w znaczeniu "zasobu", "kapitału", jest obecne już w XVI w, czyli o wiele wcześniej niż powstanie mieszczańskich ruchów obywatelskich, użyte jako zasób (ilość) krów odpowiadająca wysokości podatku.
Jeśli cofnąć się dalej, do czasów Fenicjan, którzy to ponoć wymyślili środek płatny, reformując handel wymienny, wylądowalibyśmy w VII w. pne.
Tym samym taki kapitalizm mając ponad 2500 lat, nie ma jak porównywać się do komunizmu.
Komunizm, po raz pierwszy zastosowany w ZSSR przed 100 laty, nie miał możliwości przejść tyle przemian co kapitalizm. Nawet jeśli za początek kapitalizmu w nowożytnym świecie,przyjmie się użycie terminu: "kapitalizm" przez Richarda de Radonvilliers z 1842, czas realnego zastosowania idei komunistycznych jako systemów, jest w porównaniu do zastosowania kapitalizmu jako systemu o wiele za krótki.
Kapitalistyczne kraje nowego świata przejmując państwa po upadku monarchii lub słabnięciu ich znaczenia, zaczęły podboje kolonialne już w końcu XVII wieku.
Taki komunizm nawet tego nie próbował. Komunizm nie miał też wiele czasu by przygotować się zmierzyć z gospodarką wolnego rynku XX w.
Kapitalistyczne struktury lobby międzynarodowych, zawęziły szansę na dalszą ewolucję idei socjalistyczno-kolektywistycznych, przez embarga lub sabotaż (Kuba, Nicaragua), czy bezpośrednio (Vietnam, Korea).
Nawet w UE, socjalistyczny rząd Grecji pod przewodnictwem Alexisa Tsiprasa został zblokowany przez kapitalistyczny Centralny Bank Europejski.
Porównywanie "dobrego" kapitalizmu, który przez wieki zebrał więcej ofiar niż taki stalinowski terror, do "złego" komunizmu, to wytykanie błędów skazanemu na los początkującego przez od 200 lat, bez szans na jakikolwiek rozwój.
Kapitalizm, mający większe szanse, utknął w ślepej uliczce i ratuje się kryptowalutami, które są niestabilne, nieodporne na manipulacje i giełdą, która nie odpowiada realiom, co widoczne jest teraz, podczas pandemii, podkreślając słabości i manipulatywność tego systemu, nawet po wiekach praktyki.
A konserwatorzy kapitalizmu okopują się w wojnie z największym rewolucjonizmem – wolną demokracją obywatelską, przemalowywując ją na czerwono, próbują jej przypiąć sierpy i młoty, co jeszcze bardziej uwypukla ich strach przez dzieleniem władzy, tak jak w demokracji parlamentarnej należy, ośmieszając ich ślepy pęd ku neofeudalnej oligarchii.
Zenek Martyniuk na rektora! To utrwali nasz sojusz i pokaże zachodnim zgnitym elitom artystycznym właściwy kierunek przemian w sztuce!
I pomyśleć, że robi to partia wchodząca w skład Europejskiej Partii Ludowej kierowanej przez Tuska.