Małgorzata Manowska, neo-sędzia na stanowisku I prezesa SN, powierzyła kierowanie Izbą Pracy Sądu Najwyższego legalnemu sędziemu Dawidowi Miąsikowi, który i tak robi to z mocy prawa. To nie ustępstwo Manowskiej, tylko pokazanie, kto rządzi w SN i dowód na ingerencję w dotąd niezależną Izbę Pracy
Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego to ostatnia niekontrolowana przez neo-sędziów Izba w tym najważniejszym sądzie w Polsce. Wtorek 3 września 2024 roku to pierwszy dzień, kiedy nie ma ona prezesa.
Dzień wcześniej skończyła się bowiem trzyletnia kadencja prezesa Piotra Prusinowskiego, który był ostatnim legalnym sędzią SN na stanowisku prezesa Izby. Prezydent nie powołał nowego prezesa, bo nie zebrało się Zgromadzenie Sędziów Izby, które miałoby wyłonić trzech kandydatów na to stanowisko. A nie zebrało się, bo legalni sędziowie nie chcą obradować z wadliwymi neo-sędziami.
We wtorek rano doszło do pierwszej próby sił pomiędzy legalnymi sędziami z Izby Pracy a neo-sędzią Małgorzatą Manowską – na zdjęciu u góry – która pełni funkcję pierwszej prezeski SN. Manowska rano zwołała zebranie z przewodniczącymi wydziałów z Izby Pracy (są nimi legalni sędziowie) i oświadczyła, że przejmuje kierowanie Izbą.
Powołała się na artykuł 14 wiele razy nowelizowanej przez PiS ustawy o SN. Przepis ogólnie mówi, że I prezes kieruje pracą SN i wymienia kilka jej kompetencji. Ale nie ma tam mowy, że może kierować też Izbami SN, które mają autonomię i swoich prezesów. Manowska powołała się też na artykuł 102 paragraf 1 ustawy o SN, który mówi: „Czynności w sprawach z zakresu prawa pracy dokonuje Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego lub upoważniona przez niego osoba”.
Przewodniczący wydziałów zaprotestowali. Podważyli jej decyzję.
Oświadczyli, że pełniącym obowiązki prezesa Izby jest Dawid Miąsik, najstarszy stażem sędziowskim przewodniczący wydziału. Wynika to z przepisów ustawy o SN, która w kwestiach nieuregulowanych odsyła do ustawy o ustroju sądów powszechnych. A tam sytuację, w której nie ma prezesa sądu, reguluje artykuł 22b. Miąsik jako pełniący obowiązki prezesa wydaje już zarządzenia organizacyjne.
Po południu nastąpił kolejny zwrot. Premier Donald Tusk na konferencji prasowej oświadczył, że Manowska po porannej próbie przejęcia kontroli nad Izbą Pracy musi się liczyć z zawiadomieniem do prokuratury. Więcej szczegółów ma być znanych w piątek. Będzie to już czwarte zawiadomienie na Manowską za styl, w jakim zarządza Sądem Najwyższym.
Tusk tak mówił o siłowym przejęciu Izby Pracy przez Manowską: „Nikt przyzwoity i poważny, włącznie z sędziami, nie będzie respektował jej absolutnie bezprawnej decyzji o przejęciu kontroli nad Izbą Pracy”. O jej decyzji mówił jako o „zamachu”.
Krótko po konferencji premiera Tuska doszło do kolejnej wolty. Na stronie SN ukazał się komunikat, że Manowska jako I prezeska SN wydała zarządzenie, w którym na pełniącego obowiązki prezesa Izby Pracy wskazała sędziego Miąsika. Manowska uważa, że w tej sytuacji nie obowiązuje ustawa o sądach, na mocy której Miąsik i tak pełni tę funkcję. Jej zdaniem może on pełnić funkcję tylko do czasu wyznaczenia tymczasowego prezesa Izby Pracy przez prezydenta.
Decyzja Manowskiej to jednak żadne ustępstwo. Bo swoją decyzją pokazuje, kto rządzi w SN i że to ona kontroluje teraz Izbę Pracy.
Legalni sędziowie SN z Izby Pracy jej decyzji nie uznają. Uważają, że Manowska nie ma podstaw do ingerencji w prace Izby. Podkreślają, że z mocy prawa Izbą kieruje Dawid Miąsik i nie potrzebuje do tego decyzji Manowskiej.
Z informacji OKO.press wynika, że w środę 4 września Miąsik może ustosunkować się do decyzji Manowskiej.
OKO.press zapytało o komentarz do decyzji Manowskiej legalnych sędziów Izby Pracy.
Były prezes tej Izby Piotr Prusinowski mówi OKO.press: „Wszyscy starzy sędziowie nie uznają tego zarządzenia. Bo jedynym uprawnionym z mocy prawa do wykonywania czynności prezesa kierującego pracą Izby Pracy jest profesor i sędzia SN Dawid Miąsik. A zatem zarządzenie wydane przez I prezes w istocie stanowi próbę podszywania się pod organ Sądu Najwyższego, czyli prezesa kierującego pracą Izby Pracy”.
Prusinowski dodaje: „Wydając to zarządzenie, I prezes w istocie potwierdziła, że uważa siebie za osobę wykonującą obowiązki prezesa Izby Pracy. Mimo że nie posiada ku temu żadnych podstaw prawnych. W mojej ocenie można to kwalifikować jako przekroczenie uprawnień z artykułu 231 kodeksu karnego. I wydane dziś zarządzenie może być dowodem w ewentualnym postępowaniu prokuratury”.
Podobnie uważa legalny sędzia Izby Pracy Bohdan Bieniek. Mówi OKO.press: „Sędzia Miąsik może w środę ustosunkować się do tego zarządzenia. Ta decyzja to chęć kontynuacji interpretacji, że Małgorzata Manowska przejęła zarządzanie Izbą Pracy. Wskazała jednak na pełniącego obowiązki prezesa najstarszego stażem przewodniczącego wydziału. Czyli jednak podziela naszą koncepcję prawną”.
Sędzia Bieniek podkreśla: „To próba pokazania, kto ostatecznie podejmuje decyzje w SN. Uważamy jednak, że artykuł 14 ustawy o SN nie daje jej kompetencji do zarządzania Izbą. Takiej sytuacji nigdy nie było. SN to autonomiczna jednostka, gdzie pracami Izby kieruje jej prezes lub osoba przez niego wyznaczona, albo ostatecznie najstarszy stażem przewodniczący wydziału”.
Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN nie ma od wtorku prezesa, bo jego wybór zablokowali legalni sędziowie z tej Izby. Nie chcieli głosować razem z neo-sędziami. Kandydatów na prezesa wybiera Zgromadzenie Sędziów Izby. Jednak przez wielokrotne zmiany ustawy o SN przeprowadzone przez PiS to głosowanie jest fasadowe.
Wybrani mają być bowiem trzej kandydaci i wśród nich na pewno będzie neo-sędzia, którego później wybierze prezydent (wynika to z konstrukcji przepisów dotyczących głosowania). Z tego powodu legalni sędziowie, choć mają większość w Izbie Pracy, nie chcieli brać udziału w Zgromadzeniu i go nie zwołano.
Do wyborów kandydatów na nowego prezesa mógłby doprowadzić prezydent Andrzej Duda. Znowelizowana przez PiS ustawa o SN daje mu możliwość wyznaczenia swojego tymczasowego prezesa Izby, którego celem byłoby zwołanie wyborczego Zgromadzenia Sędziów. I do tego odnosi się teraz Manowska.
Prezydent do tej pory dwa razy skorzystał z tej możliwości. W 2020 roku powołał swojego „komisarza” do wyboru nowego prezesa SN po skończonej kadencji Małgorzaty Gersdorf. Byli nimi wtedy neo-sędziowie Kamil Zaradkiewicz (po kilku dniach sam zrezygnował) i Aleksander Stępkowski.
Drugi raz powołał „komisarza” w 2021 roku do wyboru nowego prezesa Izby Cywilnej. Została nim Małgorzata Manowska, która wtedy pełniła już funkcję prezeski SN. Przeprowadziła Zgromadzenie i prezeską tej Izby została neo-sędzia Joanna Misztal-Konecka.
Teraz sytuacja się jednak zmieniła. Bo prezydent do swojej decyzji potrzebuje kontrasygnaty premiera. A po wyborach jest nim Donald Tusk. Jak pisaliśmy w OKO.press, prezydent przekonał Tuska, by dał mu taką kontrasygnatę do powołania przewodniczącego wyborczego Zgromadzenia Sędziów Izby Cywilnej.
Tam, podobnie jak w Izbie Pracy, kończy się we wrześniu kadencja osoby pełniącej funkcję prezeski Izby. Czyli neo-sędzi Joanny Misztal-Koneckiej. Ona mogłaby poprowadzić takie Zgromadzenie wyborcze. Ale sama kandyduje na II kadencję, więc nie może tego zrobić.
Więc prezydent powołał swojego przewodniczącego takiego Zgromadzenia. Został nim neo-sędzia Krzysztof Wesołowski. Było to możliwe, bo premier dał kontrasygnatę pod taką decyzją Andrzeja Dudy. Gdy tydzień temu sprawa kontrasygnaty wyszła na światło dziennie, rozpętała się polityczna burza. Bo premier de facto zgodził się na legalizowanie rządów neo-sędziów w tej Izbie. Tusk na konferencji zarzekał się, że był to błąd urzędnika. I przeprosił za to.
Podobna sytuacja mogła powtórzyć się w Izbie Pracy. Kilka dni temu pisaliśmy w OKO.press, że prezydent rozważał wyznaczenie tu swojego tymczasowego prezesa. Spekulowano, że może być nim legalny sędzia SN Zbigniew Korzeniowski. To miałoby złagodzić obawy premiera przed daniem kolejnej kontrasygnaty.
Ale to byłaby to pułapka. Po pierwsze, prezydent, wyznaczając swoich „komisarzy”, ingeruje w autonomię i niezależność SN. I może to być sprzeczne z Konstytucją. Po drugie, sędzia Korzeniowski w 2023 roku wydał orzeczenie, w którym podważył obowiązywanie w Polsce wyroków TSUE ws. sądów. Uważa też, że Izba Dyscyplinarna była legalna.
Są więc obawy, że zwołałby wyborcze Zgromadzenie Sędziów, które wybrałoby kandydatów na nowego prezesa Izby Pracy. I na pewno byłby wśród nich neo-sędzia, którego powołałby prezydent.
Na razie nic nie wiadomo o tym, by prezydent próbował przekonać premiera do powołania swojego „komisarza”. Były już prezes Piotr Prusinowski w poniedziałek 2 września opuścił gabinet prezesa.
Sądownictwo
Adam Bodnar
Andrzej Duda
Małgorzata Manowska
Donald Tusk
Zbigniew Ziobro
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Kancelaria Prezydenta
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
Sąd Najwyższy
Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych
kontrasygnata
neo sędziowie
praworządność
sędzia Dawid Miąsik
sędzia Piotr Prusinowski
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze