0:000:00

0:00

Zwolennicy Zjednoczonej Prawicy żyją w innej Polsce niż środowisko demokratyczne, jeśli chodzi o docierające do obu grup informacje i wywoływane przez nie emocje.

Jeśli słyszeli o aferze Obajtka, to tylko w kategorii „wściekłego ataku Wyborczej” i „nagonki totalsów”. Na swoich grupach na Facebooku długo w ogóle nie dyskutowali o prezesie Orlenu, a w ostatnich dniach… intensywnie go wspierają.

Nie zajmują się za to pandemią koronawirusa – zupełnie jakby jej nie było.

Przez dwadzieścia dni monitorowałam prawicową bańkę na Facebooku. Skala skonfliktowania naszego społeczeństwa jest znacznie wyższa niż mogliśmy się spodziewać.

Monitoring pokazał, że nienawiść do Platformy Obywatelskiej to element prawicowej tożsamości, zaś przestrzeń moralną zagospodarowuje tam narracja o bohaterskich Żołnierzach Wyklętych. Kobiety „spod znaku pioruna” są uważane za morderczynie i niszczycielki kościołów, a od zdominowanego przez ich wartości świata wybawić mogą tylko „prawdziwi sprawiedliwi”: Morawiecki, Ziobro i Kaczyński.

Mapa polskiej polaryzacji

Od 20 lutego do 11 marca 2021 roku monitorowałam prawicową część Facebooka. Zależało mi, by jak najdokładniej oddać obraz rzeczywistości politycznej, z jaką w tym czasie stykał się przeciętny użytkownik FB o zdeklarowanych, prawicowych poglądach, sympatyzujący z rządzącą Zjednoczoną Prawicą.

Codziennie analizowałam najpopularniejsze wpisy na grupach wspierających polityków z rządzących ugrupowań. Sprawdzałam także konta znanych polityków i politycznych influencerów, oraz fanpage prawicowych partii.

Nie obserwowałam kont mediów – zwracałam uwagę tylko na te pochodzące z nich wiadomości, które zdobywały popularność w monitorowanych grupach. Analizowałam jakie wpisy cieszyły się zainteresowaniem i porównywałam je z newsami, publikowanymi na dużych portalach informacyjnych, jak onet.pl, wp.pl i gazeta.pl, a także z trendami na Twitterze.

Ta sieciowa analiza umożliwiła zarysowanie swoistej mapy polaryzacji: obrazu rzeczywistości informacyjnej, w jakiej funkcjonują polscy zwolennicy prawicy w mediach społecznościowych, i porównanie jej z rzeczywistością zwolenników opozycji demokratycznej.

Okazało się, że do obu tych środowiskowych baniek każdego dnia docierają odmienne informacje lub ich interpretacje, wywołujące zupełnie różne emocje.

Coraz trudniejsze staje się znalezienie elementów, które te światy łączą. Ten tekst jest próbą pokazania skali owych różnic: nie po to, by oceniać, ale by zobrazować banalizowany obecnie problem polaryzacji społecznej w Polsce, i uświadomić, że nie przeminie on wraz ze zmianą władzy – a na razie pomaga władzy trwać.

Zburzenie komunikacyjnego muru, niezbędne do przywrócenia poczucia wspólnoty, będzie wymagało wielkiego wysiłku.

Bart Brandsma, uznany teoretyk procesu polaryzacji, autor książki „Polarisation: Understanding the dynamics of us versus them”, definiuje polaryzację jako konstrukt myślowy, oparty na podziale „my - oni”.

Powstaje on przez wykreowanie sztucznej tożsamości oraz odrębnych grup społecznych. Wykorzystuje manipulację, niektóre incydenty lub konflikty. Polaryzacja potrzebuje paliwa: narasta w trakcie rozmów o tożsamości, połączonych z osądzaniem; umiera, gdy nie ma tożsamościowej komunikacji. Opiera się na uczuciach i emocjach - fakty i dane liczbowe nie wystarczą, by społeczeństwo się podzieliło.

Podstawą całego procesu jest więc z jednej strony utrzymywanie tożsamości swojej grupy, czemu służy między innymi propaganda; z drugiej – pogłębianie wrogości wokół grupy przeciwnej, za pomocą sztucznie nakręcanych konfliktów, manipulacji i nadawania nadmiernego, często fałszywego znaczenia niektórym incydentom.

Przeczytaj także:

Żołnierze Wyklęci kompasem moralnym

Ważnym elementem tożsamościowym jest przekaz historyczny, a głównym świętem – 1 marca, Dzień Żołnierzy Wyklętych. Tego dnia prawicowy Facebook był wręcz zalany informacjami, zdjęciami, filmikami o Żołnierzach Wyklętych, nie tylko na oficjalnych profilach, ale też na grupach sympatyków prawicy – i to zarówno populistycznej, jak i skrajnej.

Te dwie grupy osób o poglądach prawicowych dzieli dziś stosunek do rządu i prezydenta (skrajna prawica jest nastawiona do nich negatywnie), ale łączy podejście do historii Polski.

Tożsamościowy charakter święta był podkreślany w transmitowanej na żywo 1 marca na fanpage'u premiera rozmowie live Arkadiusza Gołębiewskiego, dyrektora Festiwalu Filmowego Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci, z Mateuszem Morawieckim. Premier powiedział wtedy: „Ten dzień jest niezwykle ważnym dniem, który przywraca porządek moralny: dobro - zło, bohater – zdrajca. Dla mnie to coś niezwykle ważnego, ponieważ bez tego trudno sobie wyobrazić azymut wspólnoty, jaką jest Polska; bez takiego kompasu moralnego, który Żołnierze Wyklęci przekazali nam w darze po tych paru pokoleniach”.

Narracja o bohaterskich Wyklętych zagospodarowała przestrzeń moralną prawicowej tożsamości. Do tego stopnia, że w tym przekazie nawet wrogowie z czasów powojennych i dzisiejszych są ci sami, jak gdyby od drugiej połowy lat 40. XX wieku nic się nie zmieniło. Ci źli to oczywiście Niemcy i komuniści - w roli neokomunistów obsadzani są przede wszystkim politycy PO.

Główny wróg? Zawsze ten sam

O wrogach wprost mówią najważniejsi politycy jak choćby premier Morawiecki. 5 marca, podczas uroczystości rozpoczęcia budowy tunelu w Świnoujściu, na jego oficjalnym fanpage'u zamieszczono post, rozpoczynający się od słów: „Świnoujście znajduje się w miejscu szczególnym. Niedaleko stąd przebiega budowa rurociągu Nord Stream 2. To wyraz imperialnych dążeń naszych sąsiadów, którzy nie liczą się z interesami Polski, dlatego my również musimy realizować nasze cele, nawet w trudnych okolicznościach”.

A wiceminister Andruszkiewicz, rządowy propagandzista, 3 marca na FB twórczo rozwinął wypowiedź Marcina Rachonia z TVP, określając demokratyczną opozycję w sposób, który jednocześnie ma konfliktować, ale i przypominać, z jakim wrogiem (komunistycznym!) mamy do czynienia: „Polska Zjednoczona Lewica Obywatelska im. Marty Lempart”. Nowa wersja PZPR – zapewne o takie skojarzenie chodziło.

Najczęściej o wrogach przypominają sobie jednak sami sympatycy Zjednoczonej Prawicy na facebookowych grupach. Codziennie pojawiają się tam memy i wpisy, atakujące polityków Platformy Obywatelskiej – przede wszystkim członków rządu Donalda Tuska.

Kiedy przegląda się te grupy regularnie, można odnieść wrażenie, że ich członkowie zastygli w przeszłości. Stałe podsycanie nienawiści nie tylko do Tuska, ale też do Bronisława Komorowskiego, Hanny Gronkiewicz-Waltz, Jana Vincenta Rostowskiego, czyli polityków, którzy od kilku lat nie pełnią funkcji politycznych w Polsce, można wytłumaczyć chyba tylko jednym: to element tożsamości zbiorowej tej grupy.

Ciągle żywa nienawiść „do Tuska” odróżnia ich od innych środowisk, spaja i jednoczy, dlatego nie ma znaczenia, że uczucie dotyczy przeszłości i jest nieadekwatne w 2021 roku.

Z kim walczy Janusz Kowalski?

Innego wroga ma koalicyjne ugrupowanie Solidarna Polska – jest nim Unia Europejska. Ale ostatnio także część PiS, związana z Mateuszem Morawieckim.

Mechanizm, wykorzystywany dotychczas do polaryzowania całego społeczeństwa, SP wykorzystuje teraz do dzielenia prawicy na dwa obozy: zwolenników Ziobry i zwolenników Morawieckiego. Narastający od dawna konflikt między ministrem sprawiedliwości a premierem pękł jak wrzód z chwilą dymisji wiceministra aktywów państwowych Janusza Kowalskiego, pod koniec lutego.

Kowalski, już jako zwykły poseł, intensywnie kreuje własną narrację: podkreśla, że został zdymisjonowany, bo „bronił cen prądu i ogrzewania”, czyli chciał uchronić zwykłych obywateli przed podwyżkami. Uchronić przed… premierem Morawieckim, a jakże, bo podwyżki będą skutkiem decyzji jego rządu (i jego „uległości” wobec UE).

To Janusz Kowalski jeździ na spotkania ze związkowcami (branża energetyczna i górnicy), nagrywa z nimi rozmowy i w ogóle „staje po stronie obywateli”, co ciekawe – w zasadzie w opozycji do rządu…

Jego działania promuje oficjalny fanpage Solidarnej Polski, a więc ofensywa posła nie jest jego osobistym pomysłem, lecz projektem realizowanym ze wsparciem partii.

Konflikt wewnętrzny Zjednoczonej Prawicy widać też w innych wpisach. 5 marca europoseł Patryk Jaki (SP) pochwalił się, że został zaproszony do TVP po raz pierwszy „od wielu miesięcy banu, czyli »kary« za krytykę premiera za zgodę na łączenie funduszy UE z ideologią”.

Zbigniew Ziobro i Mateusz Morawiecki rywalizowali zaś w sieci o miano ojca sukcesu, jeśli chodzi o wpływy z podatku VAT. Na kontach Morawieckiego, PiS-u i Andruszkiewicza od 20 lutego można było przeczytać długie historie o sukcesach premiera w „walce z mafiami VATowskimi w Polsce” (była to reakcja na negatywny materiał Superwizjera TVN na ten temat).

Jednak 22 lutego w sieci Dariusz Matecki, polityk SP i współpracownik Ziobry, zamieścił post, z którego wynikało, że „skuteczna walka z mafiami VAT-owskimi” to „wielki sukces ministra Ziobro”. „Wszystko dzięki reformie prokuratury wprowadzonej przez Zbigniewa Ziobro i nacisku na śledztwa VAT!” – można przeczytać na specjalnej infografice.

Matecki rozpowszechnia tego rodzaju treści na wielu stronach i grupach na Facebooku, także ten przekaz mógł więc rozejść się naprawdę szeroko.

„Szeryf” Ziobro - to wciąż działa

Siłę Ziobry pokazywano też przy okazji innego zdarzenia - śmierci trzyletniej Hani z Kłodzka. Informacja o tej tragedii przekroczyła środowiskowe bańki, o sprawie mówili wszyscy. Najpierw podawano, że trzylatka zmarła z powodu wychłodzenia – miała być karana przez matkę staniem pod prysznicem z zimną wodą. Potem okazało się, że dziewczynka została pobita przez partnera matki.

Na fanpage'u Solidarnej Polski ukazały się wtedy screeny z tweetów Ziobro:

- 25 lutego: że Ziobro wydał polecenie zatrzymania ojca dziecka i „postawienia obu rodzicom zarzutów zabójstwa i znęcania się ze szczególnym okrucieństwem”,

- 26 lutego: że Prokuratura Okręgowa w Świdnicy postawiła zarzuty matce i jej konkubentowi „na moje (tj. ministra Ziobry – przyp. red.) polecenie”.

To są informacje, które wprost świadczą o ręcznym sterowaniu śledczymi przez ministra – w imię sprawiedliwości oczywiście. Co na to sympatycy SP na Facebooku? Najbardziej popularny komentarz pod jednym z postów brzmiał: „Szacunek Panie Ministrze za obronę skrzywdzonych i prawdy, za sprawiedliwość, wytrwałość i za to, że Pan się nie boi”.

Jak widać, wizerunek Ziobry jako szeryfa wciąż ma swoich zwolenników.

Śmierć dziewczynki wśród opozycji wywoływała raczej komentarze na temat tego, że zawiedliśmy jako społeczeństwo. Matka była upośledzona, sąsiedzi słyszeli krzyki dzieci w domu, jedna z sąsiadek interweniowała w opiece społecznej i na policji, a jednak nie udało się zapobiec śmierci dziewczynki. Z taką refleksją w prawicowej bańce się nie spotkałam. Za to niektórzy próbowali wykorzystać tragedię do pogłębiania konfliktu społecznego.

Zło spod znaku pioruna

23 lutego na jednej z grup antyaborcyjnych pojawił się link do artykułu z portalu gloswojewodzki.pl, w którym pokazano zdjęcie zmarłej dziewczynki oraz jej matki z partnerem (zasłonięto im jedynie oczy). Na fotografii dorosłych widać symbol Strajku Kobiet – czerwony piorun. Sam post to jedno krótkie zdanie: „Piorun tak bardzo wymowny”. Komentarze pod spodem:

- Rafał: „Warto otoczyć ochroną dzieci z rodzin z pod bandery pioruna”,

- Beata: „Kolejna spod znaku pioruna?”,

- Sylwia: „Boże biedne dziecko. Aż serce boli. Żeby Was w tym więzieniu dopadli i znęcali się nad Wami”.

Sprawdzam - żadne duże medium nie opublikowało takich zdjęć, nie sugerowano także związku rodziny ze Strajkiem Kobiet. Skąd te fotografie? Przez lokalne forum docieram do konta na FB, należącego prawdopodobnie do matki Hani. Zdjęć jest sporo, można wybierać - matka z córką, z drugim dzieckiem, z aktualnym partnerem. Tylko jedno - z nakładką z października 2020 roku, wspierającą Strajk Kobiet. Właśnie to wybrano do publikacji.

Te same fotografie 26 lutego opublikował skrajnie prawicowy portal Magna Polonia, a dzień później - skrajnie prawicowa strona WRealu24. Tu tytuł tekstu nie pozostawiał już wątpliwości: „Lucyna K. i jej konkubent Łukasz B. z Kłodzka popierający tzw. Strajk Kobiet skatowali na śmierć dziecko”.

Obciążanie Strajku Kobiet odpowiedzialnością za rozmaite incydenty to najnowszy sposób na polaryzację społeczną. Najczęściej mówi się po prostu o osobach czy zdarzeniach „spod znaku pioruna”.

To określenie jest popularne w prawicowych mediach, np. wpolityce.pl czy Sieci, ale weszło też do codziennego języka sympatyków prawicy. Na fanpage'u PiS Łochów 23 lutego newsa o atakach na duchownych i na kościoły w Polsce skomentowano słowami: „Efekty działań lewaków spod znaku pioruna”.

Stowarzyszenie Marsz Niepodległości w informacji o podpaleniu kościoła w Lublinie napisało: „Efekt nagonki na kościoły ze strony Strajku Kobiet?” – chociaż w żadnym materiale nie pojawiło się nic, co by upoważniało do tego typu wniosku.

Aborcja, czyli narracja o morderczyniach

20 lutego na FB aktywne były reklamy Fundacji Pro-Prawo do Życia: „Wezwij Prokuraturę do powstrzymania przestępców aborcyjnych”. Tak jak Strajk Kobiet jest aktualną figurą „zła” w prawicowej narracji, tak aborcja to główny temat polaryzujący.

Narracja jest najprostsza z możliwych: kobiety „spod znaku pioruna” protestują, bo chcą móc swobodnie mordować dzieci (dokładnie te słowa są używane). To emocjonalne rozróżnienie bardzo ułatwia myślenie w kategoriach „my - oni”: są „prawdziwe, normalne Polki”, które kochają dzieci i je chronią - oraz te złe, oznaczające się błyskawicą, które chcą mieć prawo do zabijania dzieci.

Tak ustawionego konfliktu nie da się łatwo wygasić, można na nim budować tożsamość przez lata i równie długo używać do polaryzowania społeczeństwa.

24 lutego na fanpage'u Straży Narodowej Szamotuły ukazał się wyjątkowo emocjonalny post: „Mordercy dzieci wymyślili nową metodę pozyskiwania jak największej ilości nieuszkodzonych ciał noworodków. Najpierw wysuwa się stopy dziecka, nie głowę, gdyż mogłoby płakać, co byłoby niekomfortowe dla kobiet /np. ze #StrajkKobiet/. Następnie następuje wkłucie w głowę i odessanie mózgu! Oświęcim przy tym to błahostka”.

Jest nawet ilustracja, popularna na stronach antyaborcyjnych na całym świecie. Tyle że przedstawia rycinę, obrazującą rzadki (ale naturalny) poród, gdy dziecko jest ułożone stópkowo i na ostatnim etapie porodu niezbędne jest użycie kleszczy. Tutaj rycina ma obrazować mordowanie dzieci… Fałsz i manipulacja w jednym. Post udostępniono na kilku radykalnych grupach.

O czym milczy prawica?

Podczas monitoringu sieci równie ważne jak to, jakie tematy cieszą się popularnością, jest to, o czym wśród zwolenników Zjednoczonej Prawicy się nie dyskutuje.

Otóż na ich grupach nie pojawia się temat… pandemii. To zaskakujące, ale (poza nielicznymi wyjątkami, głównie propagandowymi) wpisów dotyczących koronawirusa w Polsce po prostu tam nie ma - mimo że dyskusje dotyczą przeróżnych tematów.

W analizowanym okresie bardzo rzadko mówiło się też o prezesie Orlenu Danielu Obajtku, choć to wtedy wybuchła tzw. afera taśmowa Obajtka, po pierwszej publikacji „Gazety Wyborczej” 26 lutego.

Sympatykom opozycji może się wydawać, że o tej sprawie usłyszeli wszyscy - a jednak długo tak nie było. Na analizowanych grupach pojawiły się jedynie pojedyncze wpisy, prowadzące do artykułów w prawicowych mediach, które podawały własną wersję całej sprawy (główny przekaz: kolejny wściekły atak „Wyborczej”) i nie budziły emocji.

Kiedy 26 lutego na grupie „Popieram PiS” ktoś udostępnił link do artykułu na temat Obajtka z portalu wpolityce.pl, pojawiło się pod nim tylko osiem reakcji.

Większe zainteresowanie wzbudził tekst anonimowego portalu, w którym atakowano liderkę Strajku Kobiet Martę Lempart.

Po 10 marca wpisów dotyczących Daniela Obajtka na grupach pojawiło się więcej, ale były one głównie wyrazami solidarności z prezesem Orlenu oraz atakowaniem mediów opisujących tę sprawę.

Ważny dla demokratów wyrok TSUE z 2 marca, dotyczący nowelizacji ustawy o KRS, został w pewnym stopniu zauważony przez sympatyków Solidarnej Prawicy (politycy tego ugrupowania dużo o tym mówili), ale nawet na grupie „Popieram Zbigniewa Ziobrę” tego samego dnia większym zainteresowaniem cieszył się link do artykułu z portalu fronda.pl: „Spurek chce by gwałcone krowy miały Rzecznika Praw Zwierząt”.

Drugim ważnym newsem dla opozycji był wyrok uniewinniający w sprawie naklejek z wizerunkiem Maryi, otoczonej tęczową aureolą. Choć prawicowe media pisały o tym w bardzo emocjonalnym tonie („kasta”, „skandaliczny wyrok”, „Bezkarni za obrazę Matki Boskiej owianej homoseksualną aureolą”), na grupach propisowskich zainteresowanie było nikłe.

Urosło dopiero następnego dnia, gdy te same media rozpowszechniły informację, że sędzia, która wydała wyrok uniewinniający, „w 2020 roku przyznała, że jej partnerem jest radny KO sympatyzujący z LGBT”.

Prawicowa bańka żyła za to tematami, które po stronie demokratycznej w ogóle nie zostały zauważone albo zdobyły minimalne zainteresowanie, np. o skazaniu byłego senatora PO Józefa Piniora, za korupcję, czy o wyroku dla nieletniego syna Rzecznika Praw Obywatelskich.

Zło jest na zewnątrz, a dobro czynią „nasi”

Spolaryzowany świat prawicowej bańki różni się od bańki opozycyjnej nie tylko informacjami, które do niego przenikają czy zostają przemilczane. Widać w nim także specyficzną konstrukcję, odpowiadającą na określone potrzeby psychiczne.

Ważny jest stały porządek świata i niwelowanie niepewności. Istotne jest również umiejscowienie słabości, zła i wrogów na zewnątrz grupy, a więc oddelegowanie trudnych tematów daleko od siebie.

Nie ma tu przestrzeni na refleksję dotyczącą własnej odpowiedzialności czy niedoskonałości – nie tylko w tematach politycznych.

23 lutego, z okazji Międzynarodowego Dnia Walki z Depresją, wśród demokratów dyskutowano o rosnącej liczbie samobójstw młodzieży w Polsce, a sporo osób przyznało w mediach społecznościowych, że chorowało lub choruje na depresję. W prawicowej bańce ten temat był kolejnym, który nie istniał.

W sztucznie zbudowanej, populistycznie prawicowej tożsamości, bolesnymi sprawami i trudnymi uczuciami obciąża się „ich”, czyli wrogów – jak nie polityków opozycji, to kobiety „spod znaku pioruna” albo przynajmniej urzędników Unii Europejskiej.

Zaś wybawcami od problemów są przedstawiciele „naszych”: Zbigniew Ziobro jako szeryf walczący ze złymi przestępcami, Mateusz Morawiecki z Krajowym Planem Odbudowy, a nade wszystko Jarosław Kaczyński, którego zdjęcia z gorącymi wyrazami poparcia regularnie pojawiają się na grupach zwolenników ZP.

Nic dziwnego, że Polska Fundacja Narodowa w słynnym ostatnio spocie z premierem Morawieckim pokazała go jako człowieka, który „przyczynił do upadku »imperium zła«”. To istotny przekaz tożsamościowy, ponieważ wg prawicowej wizji świata w Polsce, imperium zła wciąż istnieje i jedynie „prawdziwi sprawiedliwi” są w stanie ochronić przed nim zwykłych ludzi.

Różnice w sposobie codziennego postrzegania świata między zwolennikami opozycji a zwolennikami ZP ułatwiają rządzącym utrzymywanie muru komunikacyjnego - jest potrzebny, bo umożliwia kontrolowanie przestrzeni informacyjnej oraz zachowanie władzy.

Niektórzy politycy intensywnie pracują nad wzmacnianiem tego muru - w następnym artykule pokażemy to na przykładzie Dariusza Mateckiego z Solidarnej Polski.

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze