Słowo „won” do sędziów to idealne hasło podsumowujące pomysły PiS na reformę sądów, bo partia Kaczyńskiego chce je zlikwidować i powołać nowe. W planach jest weryfikacja sędziów i wyrzucenie na bruk niepokornych sędziów. W nowych sądach będą tylko „swoi” sędziowie.
Hasło o sędziach „wszyscy won” były wiceminister sprawiedliwości Michał Woś – na zdjęciu u góry -, wypowiedział w sobotę 25 października 2025 roku, na konwencji programowej PiS w Katowicach. Powiedział to na sesji dotyczącej reformy sądów. PiS planuje ją po ewentualnym powrocie do władzy.
Reforma to jednak tylko huczne hasło i zasłona dymna do rzeczywistych zamiarów Prawa i Sprawiedliwości. Kryje się pod tym plan ostatecznej rozprawy z niezależnymi sędziami. Rzekoma reforma ma się bowiem ograniczać do wymiany sędziów i ostatecznego przejęcia kontroli nad sądami. To opcja zero w wymiarze sprawiedliwości. I PiS się z tym nie kryje.
Było to widać na sobotnie sesji, w której udział wzięli m.in. były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, jego byli dwaj zastępcy Marcin Warchoł i Michał Woś, były wiceszef MSZ Paweł Jabłoński,
W dyskusji nie padły żadne nowe pomysły na prawdziwą reformę sądów. Nie mówiono jak wyprowadzić je z zapaści, do której doprowadził urzędujący aż 8 lat, były już minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. W sobotę na konwencji bicia się w piersi i żadnej refleksji nie było.
Narzekano za to na ekipę Tuska, która próbuje przywrócić praworządność. Padły hasła o rozliczeniach, błyskawicznej pacyfikacji sędziów – by już nie mogli się buntować przeciwko zmianom – oraz likwidacji obecnych sądów. I zastąpienia ich sądami powołanymi oraz obsadzonymi przez PiS.
Nie są to jednak nowe hasła, lecz stare, odgrzewane pomysły, których PiS oraz Ziobro nie zdążyli wprowadzić w życie, gdy byli przy władzy. Z tej sesji będą zapamiętane rynsztokowe słowa byłego wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia do sędziów. Streszczając swój pomysł na reformę sądów, powiedział krótko „Wszyscy won”.
Woś wypowiedział te słowa w takim kontekście: „Powiem może coś, co jest mało eleganckie, ale często wybrzmiewa w naszym środowisku przy różnych dyskusjach. Coś, co trzeba zrobić na początek i dosyć zdecydowanie. To się sprowadza do hasła: wszyscy won”.
I dalej: „Budowa sądownictwa na nowo, oczywiście zachowując pewną elegancję, w ramach spłaszczenia struktur, w ramach jednolitego statusu sędziowskiego. I ze świadomością, że będziemy atakowani przez Unię”.
Hasło „wszyscy won” odnosi się do projektu zmiany struktury sądów, który został przygotowany jeszcze w resorcie Ziobry. Chodzi o likwidację obecnych sądów rejonowych, okręgowych oraz apelacyjnych i powołanie na ich miejsce dwóch nowych szczebli sądowych. Wszyscy sędziowie mieliby jednolity status.
Ale zmiana struktury sądów i zmiana ich granic to furtka do odesłania niepodobających się PiS sędziów na emeryturę lub po prostu wyrzucenia ich z pracy. Dla sędziów, którzy za władzy PiS bronili praworządności i stosują prawo europejskie, w nowych sądach powołanych przez PiS, nie byłoby już miejsca.
Michał Woś nie kryje, że właśnie o to chodzi, by w nowych sądach byli tylko „swoi”, zaufani sędziowie.
Opisał to wprost w materiałach na konwencję PiS.
W rozdziale poświęconym reformie sądów napisał tak: „Polska potrzebuje dziś odważnej i pełnej reformy, która nie będzie kosmetyką, lecz prawdziwą zmianą systemową, wręcz budową sądownictwa wszystkich szczebli na nowo”.
I dalej: „Nie może być jednak prawdziwej reformy bez oczyszczenia zawodu z politycznych nadużyć. Sędziowie, którzy świadomie w ostatnich latach upolitycznili wymiar sprawiedliwości, wpisując się w projekt Donalda Tuska i wspierając tzw. demokrację walczącą, nie mogą liczyć na dalsze przywileje (..) Usunięcie ich z zawodu bez prawa do stanu spoczynku jest koniecznym krokiem, by odbudować zaufanie obywateli do sądów i przywrócić im autorytet”.
Woś na sobotniej konwencji nie krył, że w ich „reformie” najważniejsza jest czystka kadrowa i rozliczenia. Swoją przemowę zaczął właśnie od potrzeby rozliczeń. A raczej zemsty. Bo to władza PiS jest właśnie rozliczana za złodziejstwo i niszczenie państwa prawa.
Rozliczana jest też ekipa Ziobry. Kilka dni temu Prokuratura Krajowa skierowała do sądu akt oskarżenia wobec Michała Wosia. Prokuratura postawiła mu zarzuty przekroczenia uprawnień za to, że jako wiceminister sprawiedliwości przekazał CBA – na zakup Pegasusa – miliony z Funduszu Sprawiedliwości.
Na sobotniej sesji ws. reformy sądów padł też stary pomysł likwidacji obecnego Sądu Najwyższego. Zastąpić miałby go mały, kadłubkowy SN z 30 nowymi sędziami. Taki SN miałby mocno okrojone kompetencje. Co do zasady zajmowałby się tylko zagadnieniami prawnymi. Ale też dyscyplinarkami prawników, czy skargami nadzwyczajnymi.
A skargi kasacyjne obywateli od prawomocnych wyroków zostałyby przekazane do nowych sądów II instancji, z nowymi sędziami. Jeszcze za czasów PiS-u resort Ziobry planował, że skargi kasacyjne trafią do wybranych, kilku nowych sądów apelacyjnych/regionalnych.
Taka reforma dałaby władzy PiS pełną kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości. W nowych sądach byliby tylko zweryfikowani nowi, „swoi” sędziowie. A niepokorni sędziowie trafiliby na wcześniejszą emeryturę lub zostaliby wyrzuceni z zawodu, bez prawa do sędziowskiej emerytury.
To nie koniec. Na sobotniej sesji mówiono też, że „reformy” Ziobry w rządzie PiS zostały zablokowane przez tzw. ulicę i zagranicę. Czyli przez protesty obywateli, w wyniku których część ustaw zawetował prezydent Andrzej Duda. Narzekano też na Komisję Europejską i TSUE, które podważały ustawy ws. sądów.
Ale i na to znaleziono sposób. Padały hasła, by się nie cofać, nie ulegać naciskom. Mówiono też o pacyfikacji buntu sędziów. Dzień wcześniej na innym panelu dotyczącym prawa, były wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta mówił, że bunt sędziów można zgasić w dzień. Wystarczy, że minister sprawiedliwości skorzysta z obecnego prawa, które uchwalił PiS.
To sugestia, że niepokornych sędziów można wszystkich zawiesić i porobić im dyscyplinarki na podstawie ustawy kagańcowej, która wciąż obowiązuje.
Na sobotniej sesji padły też słowa, że organizacje pozarządowe – związane z PiS – przygotowują już ustawę mówiącą, jak szybko „przywrócić praworządność” po rządzie Koalicji 15 października. O tym, że takie projekty są już prawie gotowe, mówił kilka miesięcy temu były szef MEN w rządzie PiS Przemysław Czarnek. Jest on typowany na premiera, jeśli PiS wróci do władzy.
Ostrą rozprawę z sądami forsuje frakcja ziobrystów z PiS. Czyli były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i jego byli zastępcy Marcin Warchoł (na konwencji mówił o sędziach „I władza”, „sędziokracja”), Sebastian Kaleta, czy Michał Woś.
Tonowali ich Jabłoński, czy były szef RCL Krzysztof Szczucki. Przekonywali, że zmiany uda się wprowadzić jeśli będzie dla nich poparcie obywateli i prawników. Podkreślali też, że warto wprowadzać zmiany, których nie odwróci kolejna władza.
Decydujący głos będzie miał Jarosław Kaczyński, który do tej pory w ostro wypowiadał się o sędziach. W podobnym tonie wypowiadał się Przemysław Czarnek, typowany na premiera.
Ten ostatni w materiałach na konwencję PiS w Katowicach napisał rozdział dotyczący nowego państwa i zmiany Konstytucji. Napisał w nim, że czas zmienić hierarchię źródeł prawa. I wyrzucić z nich prawo europejskie oraz wyroki TSUE i ETPCz.
Czarnek napisał: „Należy jednoznacznie doprecyzować system źródeł prawa powszechnie obowiązującego. Obecny zamęt spowodowany powoływaniem się niektórych sądów i polityków na orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, czy innych organów europejskich, widoczny także w bezprawnych adnotacjach przy publikacjach ustaw i orzeczeń w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej, musi przejść do historii.
Tylko powrót do bezwzględnego obowiązywania Konstytucji RP, ustaw czy rozporządzeń wykonawczych, jak również bezwzględne respektowanie orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego może dać szansę na przywrócenie praworządności”.
Plan Czarnka oznacza co najmniej prawny Polexit. Bo Polska jako członek UE ma obowiązek stosować prawo europejskie, które jest ponad krajowymi ustawami. Ma też obowiązek wykonywać wyroki TSUE, z których m.in. wynika, że jeśli przepisy krajowe są w kolizji z unijnymi, to należy je pomijać.
Polska musi też stosować różne umowy i konwencje międzynarodowe, które podpisała i ratyfikowała. W tym Europejską Konwencje Praw Człowieka i opierające się na niej wyroki ETPCz. By wyjąć Polskę spod jurysdykcji prawa UE i Konwencji, Polska musiałaby wyjść z UE i wypowiedzieć Konwencję oraz wyjść z Rady Europy. Czyli pójść śladem putinowskiej Rosji.
By zmienić źródła prawa w Polsce, PiS musiałby jednak zmienić Konstytucję. A dziś jest bardzo daleko od wymaganej do tego większości.
Sądownictwo
Przemysław Czarnek
Jarosław Kaczyński
Sebastian Kaleta
Marcin Warchoł
Michał Woś
Zbigniew Ziobro
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura
Sąd Najwyższy
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
praworządność
Program PiS
reforma sądów
rozliczenia
sądownictwo
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze