0:000:00

0:00

W reportażu „Granica bezprawia” opisałam historię ciężarnej Ormianki Elen, która uciekła przed zemstą rodziny, bo ta domagała się od niej aborcji (Elen zaszła w ciążę z Azerem). Po naszym tekście sprawą zainteresował się szef MSWiA Joachim Brudziński, któremu podlega Straż Graniczna.

Okazało się, że Elen 23 kwietnia - to była jej 11 próba złożenia wniosku o ochronę - została wpuszczona do Polski. Minister poinformował też na Twitterze, że Ormianka 27 kwietnia „samodzielnie opuściła ośrodek”, oraz że nie wiadomo, czy nadal jest w Polsce, czy „już w Niemczech”.

Nie odpowiedział na nasze pytanie, co z pozostałymi uchodźcami, których prawa są łamane na polskiej granicy.

Tekst "Granica bezprawia" opublikowany w OKO.press 4 maja napisała Monika Prończuk, była pracowniczka Fundacji "Ocalenie", zajmowała się pomocą uchodźcom na Bałkanach. 17-19 kwietnia razem z fotografką OKO.press, Agatą Kubis, była na granicy Brześć- Terespol i rozmawiała z osobami, których Straż Graniczna nie chce do Polski wpuścić - wbrew prawu. OKO.press pisało już o tym wielokrotnie m.in. tu, tu, tu i tu. W osobistym tekście odpowiada na zarzuty ministra Brudzińskiego. I apeluje o przestrzeganie prawa na granicy w Brześciu.

Minister Brudziński podał dalej tweeta, który zamieścił Radosław Fogiel, radomski radny PiS, w którym oskarża OKO.press o mijanie się z prawdą.

Kwestie, które budzą wątpliwości ministra (oraz wielu komentatorów na Twitterze) są dwie:

  • po pierwsze, fakt, że Ormianka została „już” (czyli po 11 próbach) wpuszczona do Polski
  • oraz to, że na własną prośbę opuściła ośrodek.

Wyjaśnię je po kolei.

Przeczytaj także:

Nie chodzi o Elen. Chodzi o systemowe łamanie prawa

Fakt, że Elen została ostatecznie wpuszczona do Polski, nie zmienia nic w podstawowych faktach, które opisałam w reportażach z Brześcia – zarówno w skali makro, jak i w historii samej Elen:

  • Na granicy Brześć-Terespol polska Straż Graniczna łamie polskie i międzynarodowe prawo, uniemożliwiając uchodźcom złożenie wniosku o ochronę międzynarodową. W takiej sytuacji nadal znajdują się setki osób.
  • W przypadku Elen taka sytuacja miała miejsce 10 razy. Zanim została przepuszczona przez granicę, przez wiele tygodni była poniżana psychicznie przez strażników, którzy nie pozwalali jej opowiedzieć swojej historii, a zamiast tego drwili z sytuacji, w której się znalazła. Wydała swoje wszystkie oszczędności, była zmuszona do koczowania na dworcu i żywienia się samą herbatą i bułkami (w ósmym miesiącu ciąży).
  • Co więcej, wydaje się, że fakt, iż ostatecznie pozwolono Elen złożyć wniosek o azyl, świadczy na niekorzyść Straży Granicznej, czy raczej jej wcześniejszych decyzji. Co takiego zmieniło się w sytuacji Ormianki, że strażnicy uznali, że za jedenastym razem może złożyć wniosek o ochronę? Dlaczego nie na przykład za siódmym? Pokazuje to kompletną arbitralność w decyzjach Straży Granicznej.

Moje reportaże z Brześcia nie miały na celu interwencji w tych kilku przypadkach, które opisałam, ale pokazanie systemowego problemu: łamania prawa i poniżania uchodźców przez Straż Graniczną.

Rzeczywiście, powinnam była zaznaczyć w tekście, że jest to moja relacja z 19 kwietnia. Nie wiedziałam, że Elen została wpuszczona do Polski, przestała bowiem odpowiadać na moje wiadomości. Moje możliwości w zdobywaniu takich informacji są zdecydowanie skromniejsze, niż ministra spraw wewnętrznych. Tym bardziej ucieszyło mnie zainteresowanie ministra Brudzińskiego – dzięki temu dowiedziałam się, że Elen jest cała i zdrowa.

Praworządność. Czyli każdego traktujemy według prawa – nawet tego, kto prawo łamie

Według Encyklopedii PWN „praworządność” to stan faktyczny, polegający na tym, że organy państwa działają na podstawie obowiązującego prawa i zgodnie z jego normami. Czyli polski rząd nie może wybierać, które prawa będzie stosował, a które będzie łamał.

Ciężko nazwać taki ustrój demokracją – i nieistotne, czy będzie to demokracja „liberalna” czy „suwerenna”. Chodzi o pewne zasady, co do których umawiamy się, że są absolutne.

Wracając do sprawy Elen: na własną prośbę opuściła ośrodek (co jest legalne) i nie wiadomo, co się z nią dzieje. Minister Brudziński snuje domysły, że jest już w Niemczech, co byłoby nielegalne (uchodźcy na czas sprawdzania zasadności wniosku mają obowiązek przebywać w Polsce). Ale nawet, jeśli Elen opuściła Polskę, czy zwalnia to polski rząd z przestrzegania jej praw?

Prawdą jest, że większość uchodźców, którzy składają w Polsce wniosek o ochronę międzynarodową, opuszcza terytorium Polski przed wydaniem decyzji i jedzie dalej na Zachód (można zastanawiać się, dlaczego tak się dzieje i jaki ma to związek z nieistniejącą rządową polityką integracyjną).

Ale czy to oznacza, że polski rząd może arbitralnie zdecydować o tym, że nie przestrzega Konwencji Genewskiej i zamknąć przed nimi granicę? W dużym uproszczeniu to tak, jakby na podstawie informacji, że wielu Polaków w Wielkiej Brytanii popełnia drobne wykroczenia (np. pije alkohol w miejscach publicznych), zabronić wszystkim Polakom wstępu na Wyspy, zamiast stosowania wobec nich brytyjskiego kodeksu karnego.

Cierpienie nie uszlachetnia. Uchodźca nie jest automatycznie świętym

Oczywiście, życie i zdrowie Elen są bezcenne. Ale nie dlatego, że jest w ciąży, albo dlatego, że uciekła przed aborcją! Jej prawo do życia i bezpieczeństwa należą jej się z tytułu bycia człowiekiem – po prostu. I jest ono chronione międzynarodowymi traktatami, m.in. właśnie Konwencją Genewską, która daje jej prawo ubiegania się o azyl.

Takimi samymi ludźmi są wszyscy inni, którzy utknęli w Brześciu. Nie twierdzę, że Konwencja Genewska jest idealna – została przecież napisana w zupełnie innych okolicznościach społeczno-ekonomicznych, po drugiej wojnie światowej i w założeniu miała obejmować głównie uchodźców z Europy. Ale jest obowiązującym prawem.

Nawet, jeśli wszyscy uchodźcy z Brześcia mieliby uciec do Niemiec (statystycznie to mało prawdopodobne), albo jeśli wszystkie ich wnioski okazałyby się bezzasadne (jeszcze mniej prawdopodobne),

Polska ma obowiązek umożliwić im ubieganie się o azyl.

A jeśli ministrowi lub premierowi to się nie podoba – można wystąpić z Konwencji Genewskiej i ONZ-u, albo walczyć o zmianę jej treści, do czego zresztą jest znakomita okazja – od 1 maja Polska jest niestałym członkiem Komitetu Bezpieczeństwa ONZ.

Chyba że uznajemy, że o praworządność nie dbamy. Tylko nie udawajmy wtedy, że jesteśmy demokracją, która przestrzega praw człowieka.

Jeszcze jedno: termin „uchodźca” to kategoria prawna, która w żaden sposób nie definiuje należących do niej ludzi. Są wśród „nich” osoby krystalicznie uczciwe, są i notoryczni kłamcy. Są osoby, które zrobią wszystko, żeby zapewnić jak najlepsze warunki życia dla siebie i swojej rodziny, są też tacy, którym uczciwość nie pozwala na naginanie prawdy.

Mało tego, są tacy, którzy prawdopodobnie uchodźcami w prawnym sensie tego słowa nie są. A najwięcej zapewne jest tych pośrodku. Cierpienie nie uszlachetnia, a sam fakt, że było się zmuszonym do ucieczki z własnego kraju, nie robi z człowieka świętego.

Właśnie dlatego procedura przyznawania statusu uchodźcy jest indywidualna – każda historia powinna być wysłuchana i sprawdzona przez odpowiednie służby. Każde cierpienie jest osobne i nie daje się łatwo zaszufladkować.

I dlatego, panie ministrze Brudziński, nadal czekam na odpowiedź, czy historie innych uchodźców w Brześciu również Pana poruszają – mimo, że są tak różne od historii Elen.

;

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze