0:000:00

0:00

Prawa autorskie: KRYSTIAN MAJ +48669574000KRYSTIAN MAJ +486695...

Raport epidemiczny zaczniemy nietypowo. Przedstawiamy dane, które powinny dać do myślenia przede wszystkim rządowi, który odpowiada za walkę z COVID-19.

Piorunująca moc szczepień

Poniższy wykres opracowaliśmy na podstawie danych opublikowanych 6 listopada 2021 przez Ministerstwo Zdrowia. Pokazuje, jak skuteczne są szczepienia. Ministerstwo policzyło liczbę zakażeń w Polsce od momentu, gdy zaczęły się szczepienia II dawką i podało, ile z tych zakażeń dotknęło grupę osób w pełni zaszczepionych (dokładniej - po 2 tygodniach od drugiej dawki lub po szczepieniu jednodawkowym Johnson&Johnson). Stosując proste odejmowanie, policzyliśmy, ile było zakażeń wśród osób niezaszczepionych wcale (lub nie w pełni). Różnica jest uderzająca:

Wśród osób zaszczepionych odsetek zakażeń wyniósł zaledwie 0,39 proc. (3,9 promila), co oznacza, że na 1000 osób zakażały się 4. Wśród niezaszczepionych - 8,3 proc., czyli 83 osoby na 1000. Aż 21 razy więcej.

W przypadku zgonów różnica jest jeszcze większa. Wśród osób zaszczepionych w analizowanym okresie umarło na COVID 1250 osób, co oznacza 0,006 proc. Jedna osoba na 16 tysięcy. Wśród niezaszczepionych zmarło 40 245 osób, czyli 0,22 proc. Jedna osoba na 451.

Niezaszczepieni umierają więc 36 razy częściej.

Uwaga! Po przeczytaniu twitta prof. Michała Bilewicza o informacji ministerstwa zdrowia, doszedłem do wniosku, że przedstawione przeze mnie wyliczenia mogą być obarczone błędem. Zakażeń wśród osób zaszczepionych może być relatywnie więcej, bo statystyka rządowa nie uwzględnia tego, że 1. liczba zaszczepionych stopniowo rosła przez cały analizowany czas, na początku była mniejsza, a 2. właśnie na początku pomiaru było najwięcej zakażeń. Wyliczenia mogą być zatem przeszacowane "na korzyść szczepień". Czytelniczki i czytelników przepraszam za uproszczenie. Postaram się o wyliczenie efektów szczepień np. podczas czwartej fali, uwzględniając dynamikę (już bardzo niewielką przyrostu osób zaszczepionych).

Zaczynamy gonić II falę

Także w sobotę 6 listopada ministerstwo zdrowia poinformowało o 15 190 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem. Najwięcej w województwach mazowieckim (3 470), lubelskim (1 783) i śląskim (1 025). Poprzedniego dnia mieliśmy nawet więcej przypadków (15 900), ale tygodniowa średnia krocząca (ostatnich siedmiu dni) ostro pnie się w górę. Przekroczyła 10,5 tys. zakażeń dziennie.

Dynamika wzrostu liczby zakażeń dotychczas była słabsza niż rok temu. W ostatnim tygodniu średnia wzrosła jednak o 3 tys. zakażeń dziennie. Podobną średnią tygodniową w 2020 roku zanotowaliśmy 24 października. Czwarta fala zaczyna doganiać drugą. Tamta rosła szybciej, teraz wzrost trwa dłużej.

Mateusz Morawiecki zwarty, silny, gotowy

W sobotnie południe (6 listopada 2021) Mateusz Morawiecki zamieścił na Facebooku wpis, z którego bije pewność siebie premiera, który zrobił wszystko, co należało. Warto zacytować (dodając podkreślenia):

"Od miesięcy przygotowywaliśmy się na 4. falę pandemii koronawirusa. Oprócz stałego monitoringu sytuacji epidemiologicznej i regularnych konsultacji z lekarzami i specjalistami od sytuacji kryzysowych rozwijaliśmy program szczepień, planowaliśmy jak zapewnić odpowiednią liczbę łóżek w szpitalach.

Dzisiaj, gdy fala zakażeń wzbiera, podejmujemy decyzje o otwarciu szpitali tymczasowych i potwierdzamy efekt naszej pracy w ostatnich miesiącach. Dla nikogo nie powinno zabraknąć miejsca i opieki. Dzięki temu będziemy mieli właściwą i wystarczającą rezerwę na leczenie pacjentów covidowych".

Zestaw ilustracji promuje premiera jako lidera walki z epidemią.

Rząd nie dał rady ze szczepieniami

Wśród ogólnikowych opisów dokonań premiera jedno zdanie bije fałszem po oczach: "rozwijaliśmy program szczepień". Rząd dał sobie radę ze zgromadzeniem odpowiedniej liczby szczepionek. Według sobotnich danych sprowadziliśmy aż 75,3 mln dawek, ale udało się podać tylko 39,4 mln, czyli prawie połowa (35.9 mln) nie została zużyta. W magazynach jest 25 mln dawek (reszta została sprzedana m.in. do Hiszpanii - 2,4 mln, Norwegii i Australii - po 1.0 mln, Portugalii - 0,6 mln). Dzienna liczba szczepień minimalnie się podniosła, ale wynosi nadal tylko 80-100 tys., a w tym są przecież także trzecie dawki (łącznie 1,2 mln).

Poziom zaszczepienia w Polsce jest fatalnie niski na tle Unii Europejskiej. Gorzej jest tylko w Chorwacji, Słowacji, Rumunii i Bułgarii. Liderzy przekraczają 90 proc. (uwaga - odsetki wśród osób dorosłych), Portugalia zaszczepiła praktycznie wszystkich dorosłych, my osiągnęliśmy ledwie 65 proc.

Na mapie widać, jak odtwarza się podział Europy na starą Unię i kraje postkomunistyczne.

Mapa obrazująca odsetek w pełni zaszczepionych osób 18+ w krajach Unii Europejskiej.

Można było jak Macron

Rząd nie potrafił przekonać Polek i Polaków do szczepień. Zabrakło zdecydowanej polityki, odwagi i zdrowego rozsądku, jakim wykazali się liderzy i liderki większości krajów Zachodu. Wprowadzali formy nacisku, w tym tzw. paszport covidowy, który daje osobom zaszczepionym przepustkę do korzystania z restauracji, kin, środków transportu. W narracji władzy - także szczepionkosceptycznego prezydenta Dudy - dominował delikatny ton i fałszywie rozumiany szacunek dla "wolności wyboru". Także w sobotę Morawiecki uważał na słowa. Końcówka jego wpisu na FB brzmi tak:

"Wiem, że sporo osób wciąż ma dylemat związany ze szczepieniem.

Mam nadzieję, że statystyki, lekarze i osoby zaszczepione z Państwa otoczenia, przekonają Was jednak do tego ważnego aktu ochrony swojego zdrowia przed groźnym wirusem".

Jak pisała w OKO.press Miłada Jędrysik, aby nie drażnić 30-letnich mężczyzn, którzy wierzą we własną nieśmiertelność i kwestionują epidemię, rząd nie wymusił szczepień, nie wprowadził zielonych paszportów, nie dopilnował dyscypliny anty-covidowej.

Zapłacą za to ludzie najstarsi, schorowani, najsłabsi.

PiS obawiał się też elektoratu Konfederacji, który jest najbardziej niechętny szczepieniom i "dyktaturze sanitarnej".

Przedstawiciele rządu mówią w zasadzie otwartym tekstem, że ich zdaniem obostrzenia spotkałyby się ze społecznym oporem i dlatego nie można ich wprowadzić. Podobna była motywacja, by dopuścić do masowych wizyt Polaków z zaatakowanej przez wariant delta Wielkiej Brytanii w okresie świąteczno-noworocznym 2020 - rząd obawiał się reakcji rodaków w razie wprowadzenia ograniczeń czy kwarantanny dla przyjeżdżających.

Przeczytaj także:

Dziennikarze zapytali 25 października ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, czy pracodawcy nie powinni sprawdzać czy ich pracownicy się szczepili. Odpowiedział, że „przy obecnej liczbie zakażeń,

ten projekt ma na tyle duże koszty społeczne, wiązałby się z taką negatywną reakcją, że na razie nie dojdzie do jego wprowadzenia”.

Mantra o oporze społeczeństwa przywiązanego do wolności powtarzana jest przez członków rządu i w przypadku pytania o zielone paszporty, i o obowiązkowe szczepienia.

Jak pokazał sondaż Ipsos dla OKO.press, osoby, które się nie szczepią, są też przeciw "paszportom covidowym".

Przerwać to błędne koło można byłoby stosując presję, jaką jest wprowadzenie paszportów covidowych. Pokazywaliśmy już na wykresie, jak to zadziałało we Francji. Przed przemówieniem Macrona, w którym 12 lipca 2021 ogłosił wprowadzenie paszportów, Francja była jednym z najsłabiej zaszczepionych krajów Europy Zachodniej. Dzisiaj zaszczepionych minimum jedną dawką jest ponad 76 proc. całej populacji. W Polsce 53,5 proc. (uwaga - tym razem odsetki liczone są wśród wszystkich mieszkańców, także dzieci).

To co rząd zrobi, poza szykowaniem łóżek (i trumien)?

Czy jest szansa, że polski rząd zdecyduje się na podobny krok? W sobotę w RMF FM min. Niedzielski mówił, że "kontrowersyjny, ale potrzebny" jest projekt ustawy, który pozwoliłby pracodawcom weryfikować, czy pracownicy są zaszczepieni (jak widać zmienił zdanie). Dopuszczał też nałożenie obowiązku szczepień na pracowników medycznych pod groźbą utraty pracy.

"Uważam, że to jest dobre rozwiązanie. O wiele lepsze niż sprawdzanie paszportów covidowych" - mówił Niedzielski.

Na paszporty nie ma więc co liczyć. Projekt ustawy, o którym mówił minister, także nie może jakoś "stanąć na rządzie".

Jak więc resort zdrowia zamierza zahamować rozwój czwartej fali? Minister radził: "Przede wszystkim należy przestrzegać już istniejących zaleceń, np. noszenia maseczek w zamkniętych obiektach. Mamy z policją ustalone dwa priorytety kontroli przestrzegania noszenia maseczek - to komunikacja miejska i galerie handlowe".

Resort zdrowia nie przewiduje też zamykania obiektów, w których ryzyko zakażenia jest najwyższe, choć sąsiednie państwa już się na to zdecydowały. Jak pisaliśmy, w regionach Słowacji graniczących z Polską zostały zamknięte centra handlowe, hotele, centra fitness, czy baseny.

Niedzielski tłumaczy, że najważniejsze są korzyści dla ekonomii i psychiki dzieci:

"To zawsze jest kwestia zważenia kosztów i korzyści, bo z jednej strony oczywiście mamy ograniczenie transmisji, mówię o takich restrykcjach, które ograniczają mobilność przede wszystkim. Z drugiej strony mamy też ogromne koszty związane z kwestiami ekonomicznymi, ale też kwestiami dotyczącymi życia społecznego. Ja mam w tej chwili ogromny problem dotyczący psychiatrii dzieci, który wynika m.in. z tego, że koszt zamknięcia szkół czy przejścia na naukę zdalną w zeszłym roku objawia się teraz z ogromną mocą" - mówił Niedzielski.

Nie wspomniał jednak o prawdziwej drugiej stronie tej decyzji: brak obostrzeń to pozwolenie, by kolejne tysiące osób straciło życie. W sobotę poinformowano o 186 ofiarach COVID-19.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze