Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Czołowi politycy PiS w środę 24 stycznia wieczorem zgromadzili się pod wejściem do siedziby Prokuratury Krajowej. Protestowali przeciwko „przejęciu Prokuratury”, bo wcześniej do gabinetu Barskiego wszedł minister Bodnar i prokurator Jacek Bilewicz
Czołowi politycy PiS w środę 24 stycznia wieczorem zgromadzili się pod wejściem do siedziby Prokuratury Krajowej. Zgromadzenie miało charakter pikiety. Wcześniej prawicowe media podały, że minister sprawiedliwości Adam Bodnar i p.o. prokuratora krajowego Jacek Bilewicz w asyście Służby Więziennej weszli do biura Dariusza Barskiego, odsuniętego od obowiązków Prokuratora Krajowego.
Takie działanie potwierdziło zbliżone do Ministerstwa Sprawiedliwości źródło Onetu, ale z informacji portalu wynika, że nie doszło do użycia siły.
Niedługo potem, koło godziny 19, pod biurem Prokuratora Krajowego zgromadzili się politycy PiS, w tym m.in. prezes partii Jarosław Kaczyński, były premier Mateusz Morawiecki oraz były minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Politycy PiS protestowali przeciwko „przejęciu prokuratury”.
Rzekome „najście na prokuraturę” oraz jej „siłowe przejęcie” zdementowało ministerstwo sprawiedliwości.
„W Prokuraturze Krajowej nie dochodziło ani nie dochodzi do jej siłowego przejęcia. Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Adam Bodnar był dziś w Prokuraturze Krajowej. To jego codzienna praktyka. Ponieważ łączy funkcję Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego, wykonuje swoje obowiązki zarówno w siedzibie Ministerstwa Sprawiedliwości, jak i w siedzibie Prokuratury Krajowej” – poinformował TVN24.pl resort sprawiedliwości.
Politycy PiS utrzymują jednak, że w Prokuraturze Krajowej doszło do działań, które „są całkowicie poza prawem”.
„Te działania, które są prowadzone przez koalicję 13 grudnia [czyli powołany 13 grudnia 2023 roku rząd Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi oraz Lewicy – przyp. red.], są całkowicie poza prawem. Nie ma takiej instytucji, jak zgoda na zmianę Prokuratora Krajowego bez zgody Prezydenta RP. Obecny rząd kompletnie to pomija. Interpretują paragrafy ustaw, interpretują artykuły Konstytucji tak, jak im się to żywnie podoba. To, co oni robią tutaj, nie ma podstawy prawnej, czyli jest to niepraworządne. To jest coś, czemu powinniśmy powiedzieć zdecydowane NIE” – powiedział podczas pikiety były premier Mateusz Morawiecki poważnie mijając się z prawdą, o czym dalej.
Jarosław Kaczyński stwierdził, że „wiele z tych wszystkich wydarzeń po 13 grudnia łącznie składają się na popełnienie przez władzę niezwykle ciężkiego przestępstwa, to znaczy zbrodni”. Nie powiedział jednak, na czym ta „zbrodnia” miałaby polegać, ale ze słów Morawieckiego wnioskujemy, że chodzi o usunięcie z funkcji Prokuratora Krajowego Dariusza Barskiego.
Kaczyński dodał, że „naszą nadzieją [PiS-u] jest Pan Prezydent”. „Uważamy, że powinien zwołać Radę Gabinetową i RBN, a być może podjąć także i inne działania, które będą zmierzały do tego, żeby w Polsce przywrócić funkcjonowanie Konstytucji i prawa” – stwierdził Kaczyński.
Były szef Ministerstwa Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak stwierdził, że Prokuratura „to kolejna instytucja państwa polskiego, która doświadcza siłowej próby przejęcia”. Tak samo, zdaniem Błaszczaka, stało się z mediami publicznymi.
„Dlaczego właśnie teraz prokuratura? Pewnie dlatego, że ci, którzy tworzą dziś Koalicję 13 grudnia, boją się śledztw prowadzonych przez prokuraturę, próbują domknąć system. Skoro uwięzili policjantów, którzy walczyli z korupcją, to teraz próbują zatrzeć te wszystkie materiały, dokumenty, które stanowią o korupcji. Przecież wielu z parlamentarzystów Koalicji 13 grudnia ma postawione zarzuty. A więc chodzi zapewne o bezkarność. Tylko przypominam, żaden reżim nie trwa wiecznie. Oni wszyscy odpowiedzą za to, że wprowadzają reżim w naszej Ojczyźnie” – powiedział Błaszczak.
Za niezgodne z prawem Prawo i Sprawiedliwość uważa działania podjęte przez ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego Adama Bodnara mające na celu odpolitycznienie prokuratury.
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar 12 stycznia 2024 roku ogłosił, że ze względu na wadliwość przywrócenia do stanu czynnego ze stanu spoczynku prokuratora Dariusza Barskiego w lutym 2022 roku przez ówczesnego ministra Zbigniewa Ziobrę, jego powołanie do pełnienia funkcji Prokuratora Krajowego nie wywołało skutków prawnych. Barski de facto pozostał prokuratorem w stanie spoczynku.
Adam Bodnar nie odwołał więc Prokuratora Krajowego, jak twierdzi Mateusz Morawiecki, co faktycznie wymaga zgody prezydenta (taką zasadę wprowadził PiS tuż przed wyborami parlamentarnymi w październiku 2023 roku, by zabetonować Prokuraturę Krajową), lecz stwierdził wadliwość jego powołania. Takie stwierdzenie nie wymaga żadnej opinii ani decyzji prezydenta.
Swoją decyzję minister sprawiedliwości poparł zewnętrznymi opiniami autorytetów prawniczych. Po jej ogłoszeniu pozytywną opinię, co do interpretacji Bodnara, ogłosiło m.in. stowarzyszenie prokuratorów Lex Super Omnia.
Z decyzją w sprawie Barskiego nie zgadza się cały PiS i prezydent Andrzej Duda, który chce, aby minister Adam Bodnar się z niej wycofał. Także powołani przez Ziobrę zastępcy prokuratora generalnego wciąż uznają Barskiego za prokuratora krajowego.
Decyzja o usunięciu Barskiego to nie jedyne działania podjęte przez ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego Adama Bodnara w sprawie odpolitycznienia prokuratury. Minister Bodnar podjął już decyzję o odwołaniu ponad 140 prokuratorów delegowanych do Prokuratury Krajowej i regionalnych na polecenie Zbigniewa Ziobry. Wśród odwołanych są prokuratorzy, którzy ścigali niezależnych sędziów.
„W ministerstwie zdrowia wpisano bardzo ambitne kamienie milowe, ale nikt nie zrobił nic, żeby je zrealizować” – mówi ministra zdrowia Izabela Leszczyna w pierwszym wywiadzie po objęciu funkcji. Leszczyna ujawnia też terminarz prac nad kolejnymi ustawami
Minister zdrowia Izabela Leszczyna udzieliła pierwszego wywiadu od czasu objęcia funkcji. W środę 24 stycznia pojawiła się w programie „Fakty po Faktach” TVN24.
Leszczyna była pytana o większość zapowiedzianych w trakcie kampanii wyborczej obietnic dotyczących zdrowia osób w ciąży oraz dostępności kluczowych procedur medycznych takich jak antykoncepcja, aborcja, leczenie niepłodności, znieczulenia okołoporodowe, czy badania prenatalne.
W środę 24 stycznia Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy, która dopuszcza pigułkę dzień po bez recepty dla osób, które ukończyły piętnasty rok życia. Na antenie TVN24, minister zdrowia poinformowała, że
Sejm zajmie się projektem ustawy najpewniej podczas następnego posiedzenia.
Jest ono zaplanowane na 7-9 lutego 2024. Leszczyna ma też nadzieję, że ustawę podpisze prezydent.
Leszczyna podkreśliła, że trzeba pamiętać o tym, że „pigułka dzień po” to nie jest lek wczesnoporonny, tylko antykoncepcja awaryjna, czyli lek, który nie dopuszcza do zapłodnienia. Zdaniem Leszczyny, „nawet osoby ortodoksyjnie religijne (...) nie powinny mieć tutaj zastrzeżeń”.
Kolejnym działaniem na liście priorytetów ministry zdrowia jest ogłoszenie wytycznych w sprawie terminacji ciąż w sytuacjach, gdy jest to niezbędne do ratowania zdrowia i życia osób w ciąży. Chodzi o przeciwdziałanie takim tragediom, jak śmierć Izabeli z Pszczyny, czy Agnieszki ze Świdnicy, które zmarły w wyniku zakażenia ogólnoustrojowego z powodu nie przeprowadzonej w porę aborcji.
Jak wynika z zapowiedzi Izabeli Leszczyny,
specjalne wytyczne zostaną ogłoszone 31 stycznia w postaci rozporządzenia.
Zostały przygotowane we współpracy z konsultantami krajowymi do spraw ginekologii oraz perinatologii. Mają stanowić m.in., że żaden lekarz nie będzie mógł zasłonić się klauzulą sumienia, w sytuacji, jeśli zagrożone jest życie albo zdrowie pacjentki.
„To, co dla mnie jest ważne w tych wytycznych, to to, że nie istnieje klauzula sumienia dla podmiotu leczniczego, czyli dla szpitala. Żaden lekarz nie może się zasłonić klauzulą sumienia, jeśli życie i zdrowie pacjentki w ciąży jest zagrożone. To są dla mnie rzeczy fundamentalne i od tego nie odstąpimy” – podkreśliła Leszczyna.
Leszczyna podkreśliła też, że te wytyczne mają zapewnić bezpieczeństwo nie tylko osobom w ciąży, ale i lekarzom, bo „oni [lekarze] nie mogą bać się prokuratora, nie mogą się bać ratować życia ludzkiego” – powiedziała ministra zdrowia.
Ministra zdrowia podkreśliła też, że
1 lutego w MZ prace rozpoczyna zespół, która ma wdrożyć ustawę o finansowaniu in vitro z budżetu państwa od 1 czerwca.
Elementem tego pakietu ma być też oferta wspierania płodności osób leczących się onkologicznie.
„Osoby, które muszą leczyć się onkologicznie, a są na tyle młode, że chcą mieć jeszcze dzieci, będą mogły zamrozić swoje gamety” – tłumaczy Izabela Leszczyna. Z budżetu będzie finansowane przechowywanie komórek w bankach biologicznych. „To naprawdę bardzo dobra wiadomość dla tych wszystkich, którzy są chorzy onkologicznie, bo niestety ta terapia wyniszcza organizm” – podkreśla minister.
Leszczyna była też pytana o zapowiedziany przez premiera Donalda Tuska w środę 24 stycznia projekt ustawy o dostępie do aborcji do 12 tygodnia ciąży. Minister zdrowia podkreśliła, że
projekt może zostać złożony „w każdej chwili”.
Dodała, że oprócz niej, to posłanki Koalicji Obywatelskiej – Małgorzata Kidawa-Błońska, Monika Wielichowska, Ewa Kopacz przekonały „kolegów z Platformy Obywatelskiej” o tym, że „bezpieczna aborcja do dwunastego tygodnia ciąży jest prawem kobiety”.
Leszczyna podkreśliła jednak, że projekt ustawy w sprawie bezpiecznej aborcji do 12 tygodnia ciąży nie powstaje bezpośrednio w Ministerstwie Zdrowia, tylko jest opracowywany wewnątrz partii.
Prowadzący rozmowę Piotr Marciniak zapytał też o inne zapisy, które znalazły się w „100 konkretach”, czyli programie wyborczym Koalicji Obywatelskiej. Koalicja obiecała też „zapewnienie prawa do bezpłatnego znieczulenia przy porodzie” oraz „pełnego dostępu do darmowych badań prenatalnych”.
Jak powiedziała Leszczyna,
„rozporządzenie o zdecydowanie szerszym dostępie do badań prenatalnych” jest już prawie gotowe.
Trwają ostatnie konsultacje z ekspertami z konsultantami krajowymi.
Jeśli zaś chodzi o znieczulenie okołoporodowe, to prace dopiero trwają.
Minister zdrowia ma na początek przyszłego tygodnia zaplanowane spotkanie z konsultantem krajowym do spraw anestezjologii. Ma z nim rozmawiać o sposobach na „zwiększenie dostępności tej procedury”, bo problem z zapewnieniem powszechnego dostępu do znieczuleń okołoporodowych polega głównie na tym, że za mało jest lekarzy anestezjologów, którzy takie znieczulenie mogą zaaplikować.
„Jestem pewna, że znajdziemy sposób, żeby dostępność tej procedury była szersza. Na pewno lepiej ją wycenimy w NFZ-ecie i przygotujemy listę porodówek, które będą zapewniały pacjentkom taki dostęp. Każda kobieta będzie mogła sobie wybrać – tu idę [rodzić], bo tutaj dostanę na pewno znieczulenie okołoporodowe” – tłumaczyła swój plan Leszczyna.
Izabela Leszczyna podkreśliła też, że jednym z pierwszych osiągnięć jej zespołu jest zwiększenie finansowania ochrony zdrowia o 4 miliardy złotych, co rząd KO, Trzeciej Drogi i Lewicy zapisał w ustawie budżetowej. Dodatkowe pieniądze mają iść na psychiatrię dziecięcą (m.in. sfinansowanie dostępnego 24 godziny na dobę telefonu zaufania), terapie chorób rzadkich oraz onkologię dziecięcą.
Jednym z największych wyzwań, przed którymi stoi resort zdrowia w najbliższym czasie, to także poprawienie standardów e-usług w ochronie zdrowia. W ramach „Stu konkretów” Koalicja Obywatelska zapowiedziała m.in. internetowy system rezerwacji i odwoływania wizyt. Leszczyna podkreśliła, że trwają prace nad integracją i usprawnieniem dotychczas uruchomionych systemów informatycznych.
Podkreśliła też, że duże środki finansowe na te cele są zapisane w Krajowym Planie Odbudowy, ale niezbędna jest „renegocjacja kamieni milowych”, bo „w ministerstwie zdrowia wpisano bardzo ambitne kamienie milowe, ale nikt nie zrobił nic, żeby je zrealizować”.
„Walczymy z tym razem z moimi współpracownikami i jestem pewna, że uda się te kamienie milowe renegocjować tak, żeby te 19 miliardów euro, które mamy na ochronę zdrowia można było wykorzystać nie na granty dla krewnych i znajomych królika, tylko na poprawę funkcjonowania tego wszystkiego, czego potrzebuje pacjent” – wytłumaczyła Leszczyna.
Już ponad miesiąc temu nowy Sejm wskazał prezydentowi RP kandydatów na 7 z 9 członków zasiadających w PKW. Zgodnie z prawem, kadencja członków PKW odpowiada kadencji Sejmu. Czas więc na wymianę.
Prezydent Andrzej Duda zwleka z podjęciem decyzji o powołaniu nowych członków do Państwowej Komisji Wyborczej – informuje Maciej Berek, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów.
Zgodnie z nowelizacją kodeksu wyborczego podjętą głosami posłów Zjednoczonej Prawicy w 2018 roku, siedmiu z dziewięciu członków Państwowej Komisji Wyborczej powołuje prezydent na podstawie wskazania Sejmu. Kadencja tych członków PKW odpowiada kadencji Sejmu.
Mogą to być osoby mające kwalifikacje do zajmowania stanowiska sędziego, lub mające co najmniej trzyletni staż pracy: na stanowisku prezesa, wiceprezesa lub radcy Prokuratorii Generalnej RP, wykonywania w Polsce zawodu adwokata, radcy prawnego lub notariusza, mające tytuł naukowy profesora lub stopień naukowy doktora habilitowanego nauk prawnych oraz doświadczenie pracy w szkole wyższej w Polsce, Polskiej Akademii Nauk, instytucie badawczym lub innej placówce naukowej.
W związku z tym nowy Sejm już 21 grudnia 2023 r. podjął uchwałę w sprawie wskazania prezydentowi nowych członków PKW. Dwóch kandydatów wskazał klub PiS, dwóch – Koalicja Obywatelska, po jednym zgłosiły kluby PSL-TD, Polska 2050-TD i Lewica.
Na liście znaleźli się: Ryszard Balicki i Konrad Składkowski z rekomendacji Koalicji Obywatelskiej, Mirosław Suski i Arkadiusz Pikulik z rekomendacji Prawa i Sprawiedliwości, klub PSL-Trzecia Droga wskazał Macieja Klisia, Polska 2050-TD Pawła Gierasa, natomiast Lewica – Ryszarda Kalisza.
„Od dnia przekazania tej uchwały, prezydent może i powinien powołać członków PKW wskazanych przez Sejm, ale tego nie robi” – zauważa Berek.
„Członkostwo w PKW osób powołanych na podstawie wskazania przez poprzedni Sejm z mocy prawa upłynie po 150 dniach od dnia wyborów do Sejmu (art. 158 par. 1a), czyli mniej więcej w kwietniu. Nie zmienia to jednak reguły, że kadencja tych członków z mocy ustawy jest powiązana z kadencją Sejmu i Sejm nowej kadencji ma prawo i obowiązek wskazać prezydentowi nowych członków PKW, a prezydent ma obowiązek ich powołać” – podkreśla minister.
„Posłowie Wąsik i Kamiński mają zamiar wziąć udział w jutrzejszym posiedzeniu Sejmu” – mówił na antenie RMF FM Piotr Müller, poseł PiS, były rzecznik rządu Zjednoczonej Prawicy. Poseł dodał, że „ma nadzieję, że nie dojdzie do przepychanek”.
Ułaskawieni przez prezydenta RP byli posłowie Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zamierzają pojawić się w Sejmie na rozpoczynającym się w czwartek 25 stycznia posiedzeniu. O sprawie mówił w popołudniowej rozmowie RMF FM Piotr Müller, poseł PiS, były rzecznik rządu Zjednoczonej Prawicy.
„Zgodnie z przepisami [Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik] cały czas są posłami. Mówię o tym rozstrzygnięciu Izby Kontroli Nadzwyczajnej [Sądu Najwyższego], bo decyzja marszałka o wygaśnięciu mandatów poselskich podlega kontroli sądowej. Taką kontrolę przeprowadził Sąd Najwyższy i stwierdził, że to zarządzanie [marszałka] jest niezgodne z przepisami” – mówił Müller na antenie RMF FM.
Prawo i Sprawiedliwość posługuje się alternatywną i nieprawdziwą narracją prawną na temat sprawy Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Wąsik i Kamiński stracili mandaty poselskie w dniu wydania w ich sprawie prawomocnego wyroku przez Sąd Okręgowy w Warszawie, co stało się 20 grudnia 2024 roku.
Sąd Najwyższy rzeczywiście wydał sprzeczne orzeczenia w ich sprawie, ale dwa z nich zostały wydane przez obsadzoną neosędziami, a w konsekwencji nie będącą sądem, Izbę Kontroli Nadzwyczajnej.
Państwowa Komisja Wyborcza nie wskazała jeszcze następców utraconych mandatów Kamińskiego i Wąsika, bo twierdzi, że Sąd Najwyższy wydał w sprawie sprzeczne orzeczenia. Ale sędziowie PKW powinni wiedzieć, że jedna z izb SN, która orzekała w sprawie, nie jest sądem.
Państwowa Komisja Wyborcza zwróciła się do marszałka Sejmu Szymona Hołowni z prośbą o wskazanie „podstawy faktycznej i prawnej”, na której opiera się wniosek marszałka o wskazanie przez PKW kolejnych kandydatów z listy wyborczej komitetu Prawa i Sprawiedliwości, którzy mogliby objąć utracone mandaty po Mariuszu Kamińskim i Macieju Wąsiku (na zdjęciu widziani tuż przed środową wizytą u prezydenta Andrzeja Dudy).
W sprawie Mariusza Kamińskiego, PKW zapytuje marszałka, na jakiej podstawie ten opiera swój wniosek, skoro „postanowienia Sądu Najwyższego są sprzeczne”. W sprawie Wąsika zaś, PKW dopytuje o podstawę prawną wniosku, skoro Izba Kontroli Sądu Najwyższego orzekła, że Wąsik mandatu nie stracił.
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia jeszcze w grudniu 2023 roku podjął kroki prawne, mające na celu ustalenie, kto ma zasiąść w Sejmie w zamian za posłów PiS Mariusza Kamińskiego i Maciej Wąsika w związku z utratą przez nich mandatów poselskich. Odpowiednie zapytanie skierował w tym celu do Państwowej Komisji Wyborczej.
Jak na łamach OKO.press tłumaczyła Dominika Sitnicka, mandaty poselskie Kamińskiego i Wąsika wygasły z chwilą ich prawomocnego skazania przez Sąd Okręgowy w Warszawie, do którego doszło 20 grudnia 2023 roku. Stało się tak zgodnie z art. 99 ustęp 3 Konstytucji, który stanowi, że „wybraną do Sejmu lub do Senatu nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego”, oraz art. 247 kodeksu wyborczego, który mówi o tym, że wygaśnięcie mandatu posła następuje w przypadku utraty prawa wybieralności lub nieposiadania go w dniu wyborów.
Zgodnie z procedurą z art. 249 § 1 marszałek Sejmu niezwłocznie wydał postanowienie o wygaśnięciu mandatów.
Jednak zanim informacja o tym postanowieniu mogła zostać opublikowana w Monitorze Polskim, Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi przysługiwało odwołanie do Sądu Najwyższego, które mogli złożyć za pośrednictwem marszałka Sejmu Szymona Hołowni.
Jak tłumaczy Dominika Sitnicka w tekście z 23 stycznia, Wąsik i Kamiński z pominięciem marszałka złożyli jednak swoje wnioski w Izbie Kontroli, organie powołanym do życia przez Prawo i Sprawiedliwość, w którym zasiadają wyłącznie neo-sędziowie powoływani w procedurze przed upolitycznioną Krajową Radą Sądownictwa.
Izba ta w orzecznictwie TSUE, ETPCz oraz samego Sądu Najwyższego nie jest uznawana za sąd.
Marszałek z kolei skierował oryginały akt sprawy do Izby Pracy SN, której prezes wyznaczył terminy rozpatrzenia na 10 stycznia. W sprawie Mariusza Kamińskiego Izba Pracy SN orzekła 10 stycznia, że Mariusz Kamiński nie jest już posłem. To orzeczenie było podstawą do uznania procedury wygaszania mandatu za zamkniętą i decyzję marszałka zgodnie z art. 249 § 2 kodeksu wyborczego opublikowano w Monitorze Polskim.
Natomiast w składzie wyznaczonym do sprawy Macieja Wąsika sprawozdawcą został neosędzia Romuald Dalewski, który podjął decyzję o przekazaniu jej wraz z kompletem dokumentów Izbie Kontroli. W efekcie 4 stycznia 2024 Izba Kontroli orzekła, że Wąsik nadal jest posłem, bo skuteczne jest ułaskawienie prezydenta Andrzeja Dudy z 2015 roku. Taką samą decyzję podjęła w stosunku do Mariusza Kamińskiego, choć nie miała oryginału dokumentów, a jedynie kopie pochodzące od pełnomocnika polityka.
PKW wróciła w związku z tym do Szymona Hołowni z zapytaniem, czy podtrzymuje swój wniosek do PKW o wskazanie następców mandatów Kamińskiego i Wójcika, bo:
Ale PKW powinna wiedzieć, że Izba Kontroli, która wydała sprzeczne orzeczenia, nie jest sądem, a więc jej orzeczenia można uznać za nieistniejące. Orzeczenia w tej sprawie wydał już Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz Europejski Trybunał Praw Człowieka. Znaczenie w polskim porządku prawnym mogą mieć jedynie orzeczenia sądów, w których składach zasiadają prawidłowo powołani sędziowie.
Jak więc ze sprawą poradzi sobie Hołownia? Po pierwsze, podczas konferencji prasowej 24 stycznia w Sejmie, marszałek podkreślił, że nie prosił PKW o inicjowanie procedury w sprawie Macieja Wąsika, bo w jego sprawie Izba Pracy SN nie wydała jeszcze orzeczenia potwierdzającego wygaśnięcie mandatu. Natomiast jeśli chodzi o sprawę Mariusza Kamińskiego, to marszałek zapewnił, że „przygotowujemy odpowiedź na pismo PKW”.