0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

11:48 23-08-2025

Prawa autorskie: fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazetafot. Agnieszka Sadow...

Deportacje po koncercie Maxa Korża. Obywatele RP: „To barbarzyństwo”

„Deportowanie z powodu wykroczenia osób, których państwo prowadzi wojnę o przetrwanie, jest zwykłym barbarzyństwem” – piszą do premiera Obywatele RP w reakcji na deportacje osób, które brały udział w zamieszaniu na Stadionie Narodowym podczas koncertu białoruskiego rapera Maxa Korża.

Co się wydarzyło?

Obywatele RP krytykują rząd Donalda Tuska za deportacje osób skazanych m.in. za „czyny chuligańskie” podczas koncertu białoruskiego rapera Maxa Korża 9 sierpnia na Stadionie Narodowym w Warszawie.

„Panie Premierze! Pańska zapowiedź stała się faktem, co zdarza się nieczęsto – zapowiadane deportacje Ukraińców i Białorusinów właśnie się dokonują. Wśród wielu naszych oczekiwań dotyczących np. cofnięcia niekonstytucyjnych pisowskich ustaw i rozporządzeń, humanitarnego traktowania ludzi na białoruskiej granicy, respektowania praw kobiet, osób z niepełnosprawnościami, osób nieheteronormatywnych, osób politycznie demonstrujących, rozliczenia winnych łamania prawa, w tym tego, które na naszych własnych grzbietach połamano, przywrócenia zasad praworządności i norm ustrojowych, które miały ją w Polsce gwarantować – akurat deportacji Ukraińców i Białorusinów nie oczekiwaliśmy” – napisała grupa.

Obywatele RP zarzucają premierowi, że deportacje osób skazanych za udział w zamieszaniu po koncercie białoruskiego rapera to „jawne bezprawie”. Ich zdaniem decyzje o deportacjach podjęto zanim uprawomocniły się wyroki sądowe wobec skazanych osób. Ponadto karanie deportacją za tego rodzaju wykroczenia to „barbarzyństwo”.

„Deportowanie z powodu wykroczenia osób, których państwo prowadzi wojnę o przetrwanie, jest zwykłym barbarzyństwem. Barbarzyństwem jest również deportowanie do państwa, które więzi, torturuje i zabija własnych obywateli, jak to ma miejsce w Białorusi” – napisali Obywatele RP.

Obywatele RP uważają, że premier ulega oczekiwaniom skrajnej prawicy i ksenofobicznym nastrojom. Ich zdaniem postępowanie premiera jest „skrajnym naruszeniem podstawowych praw człowieka, zagrożeniem dla niezawisłości sądów”.

„Jest również policzkiem dla zwykłej przyzwoitości, złamaniem wszelkich etycznych norm, zniweczeniem wielkiego wysiłku mnóstwa przyzwoitych ludzi przez długie lata w różnych epokach walczących o to, by państwo Polskie sprzyjało przyzwoitości, a nie podłości” – piszą Obywatele RP w liście.

Jaki jest kontekst?

List Obywateli RP to reakcja na deportacje osób skazanych w większości za „czyny chuligańskie” podczas koncertu białoruskiego rapera Maxa Korża 9 sierpnia na Stadionie Narodowym w Warszawie. Podczas koncertu rapera miało dojść do starć uczestników z ochroną, bo osoby, które miały bilety na trybuny, przeskakiwały na płytę, by wziąć udział w pogo. Zamieszanie skończyło się interwencją policji.

Policja twierdzi, że część uczestników koncertu miała mieć przy sobie narkotyki, alkohol i race, co jest niedozwolone podczas imprez masowych. Kontrowersje w mediach społecznościowych wzbudziło też to, że wśród uczestników zaobserwowano flagę UPA.

Jak wynika z informacji stołecznej policji, zatrzymano 109 osób za różne wykroczenia i przestępstwa. Poza tym, jak podaje TVP, 50 osób zostało ukaranych mandatami na łączną kwotę ok. 11,5 tys. zł, a wobec 38 osób skierowane zostały wnioski o ukaranie do sądu. 13 sierpnia minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński poinformował, że wobec 63 osób wszczęto postępowanie o opuszczeniu kraju. W tej grupie jest 57 Ukraińców i sześciu Białorusinów.

Jak ujawniła Gazeta Wyborcza, deportacje zaczęły się już 18 sierpnia. To wtedy do Dniepra deportowana została 18-letnia Angelina. Dziewczyna została zabrana z domu o 6 rano, nie miała możliwości wziąć swoich rzeczy. Ma pięcioletni zakaz wjazdu do strefy Schengen. Polska uznaje ją za „osobę niepożądaną na terenie RP ze względów obronności lub bezpieczeństwa państwa”. Naruszeniem bezpieczeństwa miał być ”czyn chuligański" podczas koncertu.

O tym, że karanie deportacjami za tego rodzaju występki to przesada, informują też prawnicy w Polsce. Mówił o tym m.in. dr Tomasz Sieniow z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, prawnik i prezes Instytutu na Rzecz Państwa Prawa, który od lat pomaga migrantom i uchodźcom.

„Nie wyobrażam sobie, że w przypadku tak powszedniego wykroczenia, jakim byłoby naruszenie porządku na stadionie, dochodziło do tak drastycznych rozwiązań, które prowadziłyby do natychmiastowej deportacji. Wydaje mi się, że jest to raczej tylko komunikat na użytek uspokojenia społeczeństwa czy pokazania, że rząd działa sprawnie. Ale myślę, że w praktyce tych deportacji nie będziemy widzieli” – mówił prawnik 19 sierpnia.

Podobnego zdania była Agnieszka Kosowicz z Polskiego Forum Migracyjnego. „Deportacja to nadmiarowa reakcja, która z mojej perspektywy jest działaniem na pokaz, a nie adresującym problem” – mówiła Tok FM prawniczka.

09:40 23-08-2025

Prawa autorskie: US President Donald Trump speaks during a meeting with Ukrainian President Volodymyr Zelensky and European leaders in the East Room of the White House in Washington, DC, on August 18, 2025. European leaders join Ukrainian President Volodymyr Zelensky in talks with US President Donald Trump on August 18, as they try to find a way to end Russia's offensive. The leaders heading to Washington on Monday to appear alongside Zelensky call themselves the "coalition of the willing." (Photo by ANDREW CABALLERO-REYNOLDS / AFP)US President Donald ...

Albo sankcje i cła na Rosję, albo nic. Trump mówi co zamierza ws. wojny w Ukrainie

Jeśli w ciągu dwóch tygodni nie dojdzie do porozumienia między Rosją a Ukrainą, USA albo rozważą wprowadzenie „potężnych sankcji” lub ceł na Rosję, albo nie zrobią nic – powiedział prezydent Donald Trump w piątek podczas spotkania z reporterami w Białym Domu.

Co się wydarzyło?

Donald Trump znowu roztacza wizję „potężnych sankcji lub ceł”, które USA mogłyby nałożyć na Rosję, jeśli w ciągu dwóch tygodni nie dojdzie do porozumienia ws. zakończenia wojny w Ukrainie. Jednocześnie mówi, że równie możliwe jest, że Stany Zjednoczone nie zrobią nic, jeśli do porozumienia nie dojdzie.

„[Jeśli w ciągu dwóch tygodni nic się nie wydarzy – red.] podejmę decyzję, co zrobimy. To będzie bardzo ważna decyzja. I to będą albo potężne sankcje lub potężne cła [na Rosję – red.], albo i to, i to. Albo zdecyduję, że nie robimy nic i mówimy, że to nie nasza walka” – powiedział Donald Trump w piątek 22 sierpnia podczas spotkania z reporterami w Białym Domu. Klip z tą wypowiedzią opublikował w mediach społecznościowych Fox News.

Trump daje więc do zrozumienia, że Rosję albo czekają konsekwencje, jeśli nie zdecyduje się zakończyć wojny z Ukrainą, albo nie. To dość zaskakująca strategia wywierania wpływu na Kreml.

W czwartek 21 sierpnia na platformie Truth Social założonej przez Donalda Trumpa pojawił się też ciekawy wpis prezydenta USA krytykujący zakaz używania amerykańskiej broni do ataków przeprowadzanych przez ukraińską armię na terytorium agresora. Trump napisał:

„Bardzo trudno, jeśli nie niemożliwe, jest wygrać wojnę bez ataku na kraj najeźdźcy. To tak, jakby świetna drużyna sportowa miała fantastyczną obronę, ale nie mogła grać w ataku. Nie ma szans na zwycięstwo! Tak samo jest z Ukrainą i Rosją (...) Przed nami ciekawe czasy” – napisał Trump.

Prawdopodobnie w odpowiedzi na to – jak zauważał ukraiński portal Meduza – prezydent Rosji Władimir Putin w piątek ni stąd ni zowąd odwiedził Sarow, miasto położone w rosyjskim regionie Niżny Nowogród, znane z tego, że to tu radzieccy naukowcy zaprojektowali pierwszą radziecką bombę atomową.

Putin, który ostatnio odwiedził miasto we wrześniu 2023 r., został powitany na płycie lotniska przez wysokich rangą dowódców wojskowych. Program wizyty obejmował rozmowy z ekspertami nuklearnymi oraz spotkanie z gubernatorem regionu, Glewem Nikitinem.

Jaki jest kontekst?

W piątek 15 sierpnia i w poniedziałek 18 sierpnia doszło do ważnych spotkań ws. wojny w Ukrainie. W piątek amerykański prezydent spotkał się na Alasce z przywódcą Rosji Władimirem Putinem, a w poniedziałek w Białym Domu z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i liderami UE: szefową KE Ursulą von der Leyen, szefem NATO Markiem Rutte, kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem, prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, premierką Włoch Giorgią Meloni, premierem Wielkiej Brytanii Keirem Starmerem oraz prezydentem Finlandii Alexandrem Stubbem.

Jednym z osiągnięć tych spotkań miała być – według Białego Domu – zgoda na spotkanie Wołodymyra Zełenskiego z Władimirem Putinem. Spotkanie miałoby się odbyć w ciągu dwóch tygodni, czyli mniej więcej do końca sierpnia 2025. Mówiła o tym we wtorek 20 sierpnia rzeczniczka Białego Domu Karoline Levitt.

Gotowość spotkania wyraził prezydent Zełenski i to pomimo że Rosja nie zgodziła się, by poprzedzało je zawieszenie broni. Co więcej, jak wynika z informacji przekazanych przez wiceministra spraw zagranicznych Ukrainy Serhija Kysłycię w wywiadzie na antenie programu „Meet the Press” w stacji NBC News, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski jest nawet gotowy omówić kwestie terytorialne podczas spotkania z Władimirem Putinem.

Kreml niby na spotkanie się zgodził, a jednocześnie podkreślał, że „trzeba je dobrze przygotować”, co oznacza, że najpewniej nie dojdzie do niego w najbliższym czasie. W czwartek 21 sierpnia minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow ostatecznie stwierdził, że spotkanie z prezydentem Zełenskim byłoby dla Putina udziałem w programie rozrywkowym i że są wątpliwości, czy prezydent Ukrainy ma prawo podpisywać się pod traktatami międzynarodowymi.

Państwa europejskie, we współpracy z Japonią, Koreą Południową, Australią i Nową Zelandią, intensywnie pracują nad planem gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy na wypadek, gdyby wojnę udało się jednak jakoś doprowadzić do końca i trzeba by zapewnić, że Rosja nie zaatakuje znowu. Jak wynika z ustaleń amerykańskiej agencji Bloomberg mniej więcej 10 państw z tzw. Koalicji Chętnych jest gotowych wysłać żołnierzy do Ukrainy. Są to m.in. Wielka Brytania, Francja, Belgia, Litwa, Estonia, poza tym zaangażowanie rozważają Łotwa i Szwecja.

Stanowcze „nie” wysłaniu wojsk na Ukrainę mówi m.in. Polska, Niemcy i Węgry. Nie rozważają tego też Włochy, Hiszpania i Holandia. Finlandia „raczej” tego nie planuje.

Jak wynika z opublikowanego w sobotę przez Rzeczpospolitą sondażu SW Research, udział polskich żołnierzy w misji pokojowej w Ukrainie popiera tylko 17,3 proc. badanych, nie popiera 61,1 proc., a zdania nie ma 21,6 proc. osób. Wśród kobiet 15,8 proc. uważa, że polscy żołnierze powinni wziąć udział w takiej misji, przeciwnego zdania jest 58,7 badanych, zaś nie ma zdania 25,5 proc. Wśród mężczyzn wyniki są następujące: „tak” udziałowi polskich żołnierzy w misji pokojowej w Ukrainie mówi 18,9 proc. badanych, „nie” 63,9 proc., zaś zdania nie ma 17,1 proc. respondentów.

Przeczytaj także:

13:52 22-08-2025

Prawa autorskie: AFPAFP

IPC oficjalnie ogłasza klęskę głodu w mieście Gaza

"Głód w Strefie Gazy jest katastrofą spowodowaną przez człowieka, moralnym oskarżeniem i porażką samej ludzkości” – stwierdził sekretarz generalny ONZ

Co się wydarzyło

Pierwszy raz w historii eksperci z IPC, czyli zintegrowanej klasyfikacji fazy bezpieczeństwa żywnościowego, ogłosili klęskę głodu poza Afryką. Aby region został sklasyfikowany jako dotknięty głodem:

  • co najmniej 20 proc. ludności musi cierpieć z powodu skrajnego niedoboru żywności,
  • co trzecie dziecko musi być dotknięte ostrym niedożywieniem,
  • a dwie osoby na 10 000 muszą umierać codziennie z powodu głodu, niedożywienia lub związanych z nimi chorób.

Tak według ekspertów IPC jest dziś w mieście Gaza i jego okolicach.

Po 22 miesiącach konfliktu ponad pół miliona osób, czyli prawie 1/4 wszystkich Palestyńczyków w Strefie Gazy, cierpi z powodu głodu. 280 tys. z nich znajduje się w północnym regionie obejmującym miasto Gaza. IPC szacuje, że do końca września podobnie krytyczna sytuacja humanitarna rozprzestrzeni się na środkowe i południowe obszary Strefy: Deir al-Balah i Khan Younis.

Wcześniej IPC odnotował klęskę głodu tylko w Somalii, Sudanie Południowym i Sudanie.

Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres w oświadczeniu stwierdził, że głód w Strefie Gazy jest „katastrofą spowodowaną przez człowieka, moralnym oskarżeniem i porażką samej ludzkości”.

Izrael odrzucił raport, stwierdzając, że jest fałszywy i stronniczy, bo rzekomo opiera się na danych dostarczonych przez Hamas.

Jaki jest kontekst

Przypomnijmy, że w maju Izrael uznał, że nie wpuści więcej do Gazy oficjalnej pomocy ONZ, tylko sam zajmie się kierowaniem centrami dystrybucji żywności. Powód? Dotychczasową pomoc miał rozkradać Hamas (choć nie potwierdziły tego żadne, nawet izraelskie źródła).

W wyrwę po doświadczonych organizacjach weszła prywatna amerykańska fundacja Gaza Humanitarian Foundation. Brak doświadczenia oraz zmilitaryzowanie działań doprowadziło do wielu tragedii. Prywatni ochroniarze i izraelskie wojsko, które wspólnie pilnują punktów dystrybucji, wielokrotnie otwierało ogień do Palestyńczyków czekających na żywność. Oficjalnie, żeby zapanować nad tłumem. Ci, którzy chcą otrzymać pomoc, muszą bowiem udać się do czterech odległych punktów (sieć pomocy ONZ liczyła setki mniejszych ośrodków). A to sprawia, że faktycznie po centrami dystrybucji gromadzą się tłumy, co jest zagrożeniem samym w sobie. Izraelska armia twierdzi, że otwiera ogień tylko ostrzegawczo, ale pod ośrodkami zginęło już ponad tysiąc osób.

Jak mówił w OKO.press badacz głodu prof. Alex de Waal, tragedia, którą obserwujemy w Gazie jest w 100 procentach wywołana przez działania ludzi. Gdyby ONZ nadal zapewniało pomoc, jak to się działo przed izraelską blokadą, sytuacja palestyńskiej ludności nie pogorszyłaby się tak gwałtownie.

„Dostarczano około 1,3 miliona gorących posiłków dziennie i działało około 400 punktów, w których udzielano różnego rodzaju pomocy. Robiono to poprzez lokalne społeczności, więc nie dochodziło do tych straszliwych napadów paniki i szturmów. To było absolutne minimum – ale profesjonalnie realizowane minimum” – mówił prof. de Waal.

A skutki głodu są długofalowe i obejmują całe pokolenia.

"Niedożywienie to wyrok na całe życie. Jeśli bardzo małe dziecko lub płód w łonie matki przeżywa skrajny głód, nigdy nie rozwinie pełnych zdolności fizycznych ani poznawczych. Wiemy to z badań po II wojnie światowej, na przykład z tzw. holenderskiej zimy głodowej, gdzie monitorowano dzieci urodzone w tym okresie.

I to nie dotyczy tylko jednego pokolenia – jeśli dzisiejsza mała palestyńska dziewczynka zostanie matką za 20 lat, jej własne dzieci również będą cierpiały pewne deficyty. Izrael zadaje więc szkodę pokoleniową.

Kolejna prawa to społeczny i psychologiczny aspekt głodu. Masowy głód to trauma. To rozpad społeczeństwa. To głęboka destrukcja więzi rodzinnych i społecznych, które utrzymują funkcjonowanie wspólnot. Ta trauma będzie przekazywana dalej przez pokolenia. Potrwa bardzo długo, zanim zostanie przepracowana i uleczona" – mówił badacz.

Przeczytaj teksty OKO.press na podobny temat:

Przeczytaj także:

11:37 22-08-2025

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Jest akt oskarżenia dla Mariusza Błaszczaka

Ujawniając plan użycia sił zbrojnych RP, Mariusz Błaszczak działał na szkodę interesu publicznego – stwierdziła prokuratura. Politykowi PiS grozi 10 lat więzienia. „To akt zemsty Tuska” – odpowiada Błaszczak

Co się wydarzyło

Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że 22 sierpnia skierowała akt oskarżenia przeciwko byłemu ministrowi obrony Mariuszowi Błaszczakowi. Chodzi o ujawnienie fragmentów Planu Użycia Sił Zbrojnych RP z 2015 roku w toku ostatniej kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu (2023 rok). Prokuratura uznała, że Błaszczak, że przekroczył uprawnienia w celu osiągnięcia korzyści politycznej. Polityk PiS działał wówczas na szkodę interesu publicznego oraz spowodował wyjątkowo poważną szkodę dla kraju. Błaszczakowi grozi do 10 lat pozbawienia wolności.

„Przywołane powyżej dokumenty planowania operacyjnego szczebla strategicznego są objęte najwyższymi klauzulami tajności, ponieważ zawierają informacje dotyczące strategii obronnej Rzeczypospolitej Polskiej oraz innych kluczowych aspektów bezpieczeństwa narodowego” – stwierdziła prokuratura.

Śledczy uznali, że zniesienie klauzuli tajności z dokumentów negatywnie wpłynęły na bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne kraju, stabilność polityczną, zaufanie społeczne oraz pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Nawet jeśli plany nie były aktualne, pokazanie archiwalnych strategii może w ocenie prokuratury ułatwić potencjonalnemu przeciwnikowi orientację co do sposobu budowania przez Polskę koncepcji własnej obrony. „W sposób oczywisty nawet małe detale, wynikające ze strategicznych planów obronnych Polski są dla wrogich Polsce agencji wywiadowczych bezcenne” – dodają śledczy.

Prokuratura oskarżyła też osoby, które ułatwiły ministrowi obrony popełnienie przestępstwa. Chodzi o:

  • przewodniczącą KRRiTV – Agnieszkę Glapiak,
  • byłego dyrektora Wojskowego Biura Historycznego, dziś szefa BBN – Sławomira Cenckiewicza,
  • oraz byłego dyrektora Departamentu Strategii i Planowania Obronnego w MON – Piotra Z.

„Bez działań i inicjatywy tych osób nie doszłoby do odtajnienia, a następnie ujawnienia fragmentów dokumentów planowania operacyjnego szczebla strategicznego” – czytamy w komunikacie prokuratury.

Błaszczak odpowiada

„To nie akt oskarżenia, a akt zemsty Donalda Tuska” – odpowiedział na portalu X Mariusz Błaszczak. „To cena jaką płacę za to, że ujawniłem plany pierwszego rządu PO-PSL dotyczące oddania niemal połowy Polski bez walki. Gdybym stanął jeszcze raz przed tym dylematem, bez wahania odtajniłbym dokumenty pokazujące prawdziwe intencje ekipy Tuska” — stwierdził polityk PiS.

„Tak rozumiem swoją misję jako polityk — służyć ludziom, a szczególnie mieszkańcy Wschodniej Polski mieli prawo wiedzieć jaki los szykuje dla nich rząd PO-PSL. Prawda zwycięży! Dziękuję za Wasze wsparcie” — dodał

Jaki jest kontekst

Były minister obrony Mariusz Błaszczak odtajnił plan użycia sił zbrojnych RP najpierw w spocie wyborczym, potem na konferencji prasowej. W filmie, który krążył w sieci, widać było pierwszą stronę dokumentu, a także wybrane fragmenty. Szczegółowo omawiane były w nim elementy doktryny obronnej z czasów rządów PO-PSL. Padało tam również oskarżenie, że Donald Tusk trzymał linię obrony na Wiśle, bo spisał na straty wschód kraju. „Dokumenty dobitnie pokazują, że Lublin, Rzeszów i Łomża mogły być polską Buczą” – mówił w spocie Błaszczak.

Plan użycia sił zbrojnych RP to drugi najważniejszy dokument wojskowy w państwie, tuż po Polityczno-strategicznej dyrektywie obronnej RP. "W takim planie znajdują się dane dotyczące sposobu podejmowania decyzji, procedur i doktryn, którymi się posługujemy. Jesteśmy państwem NATO, a więc na podstawie naszego dokumentu przeciwnicy będą mogli odtworzyć wzorzec funkcjonowania państwa NATO w zakresie użycia sił zbrojnych w operacjach obronnych. To jest metodologiczna korzyść dla naszych przeciwników” – tłumaczył w OKO.press gen. Stanisław Koziej.

Przeczytaj teksty OKO.press na podobny temat:

Przeczytaj także:

09:47 22-08-2025

Prawa autorskie: Fot. Mosab Shawer / AFP)Fot. Mosab Shawer / ...

Polski MSZ przeciwko rozbudowie izraelskich osiedli na Zachodnim Brzegu

„Apelujemy o zaprzestanie wspierania przez władze Izraela nielegalnego ruchu osadniczego na Zachodnim Brzegu. Potępiamy wszelkie akty agresji na tym tle wobec ludności Palestyńskiej” – pisze polski MSZ

Co się wydarzyło

„Zdecydowanie sprzeciwiamy się planom budowy nowych osiedli żydowskich na obszarze E1, na Zachodnim Brzegu” – stwierdza Ministerstwo Spraw Zagranicznych w oświadczeniu z 21 sierpnia 2025.

Resort Radosława Sikorskiego ocenia, że polityka osadnicza Izraela stoi w jawnej sprzeczności z prawem międzynarodowym. Jak czytamy, Polska popiera rozwiązanie dwupaństwowe, które zakłada pokojowe współistnienie Izraela i Palestyny w granicach z 1997 roku.

„Apelujemy o zaprzestanie wspierania przez władze Izraela nielegalnego ruchu osadniczego na Zachodnim Brzegu. Potępiamy wszelkie akty agresji na tym tle wobec ludności Palestyńskiej” – stwierdza polski resort dyplomacji.

„Jesteśmy w kontakcie z dyplomacją UE i europejskimi partnerami w sprawie wspólnej reakcji na te kroki” – dodaje MSZ.

Jaki jest kontekst

W środę minister finansów Izraela Bezalel Smotrich poinformował, że Izrael wprowadzi w życie plan budowy osiedli zwany projektem E1. Oznacza on podzielenie okupowanego przez Izrael Zachodniego Brzegu i odcięcie go od Jerozolimy. Wybudowanych zostać ma ok. 3400 jednostek mieszkalnych.

Palestyńskie ministerstwo spraw zagranicznych zdecydowanie potępia ten ruch, wskazując, że budowa nowych osiedli odizoluje palestyńskie społeczności żyjące w tym rejonie i podważy możliwość realizacji rozwiązania dwupaństwowego – podaje Reuters.

Agencja cytuje także wypowiedź Smotricha: „Dzięki E1 wreszcie realizujemy to, co obiecywano od lat (...) Państwo palestyńskie jest usuwane ze stołu nie za pomocą sloganów ale działań”.

Projekt E1 planowany był od lat, ale zamrożony w 2012 i 2020 roku ze względu na sprzeciw USA oraz państw europejskich. Społeczność międzynarodowa zareagowała już na najnowsze zapowiedzi.

„Decyzja władz Izraela o rozszerzeniu nielegalnej budowy osiedli, która podzieliłaby Zachodni Brzeg, musi zostać cofnięta. Wszelka budowa osiedli stanowi naruszenie prawa międzynarodowego” – przekazał António Guterres, Sekretarz Generalny ONZ.

Przeczytaj teksty OKO.press na podobny temat:

Przeczytaj także: