Wewnętrzne prawybory w Koalicji Obywatelskiej wygrał Rafał Trzaskowski i to on będzie kandydatem KO na prezydenta RP w wyborach w maju 2025 r.
Ryszard Petru przekazał, że projekt ustawy obniżającej składkę zdrowotną dla wszystkich podatników jest gotowy. To przepis na dalsze osłabianie ochrony zdrowia w Polsce
„Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami zebraliśmy podpisy pod ustawą obniżającą składkę zdrowotną zarówno dla przedsiębiorców jak i pracowników” – napisał poseł Polski 2050 Ryszard Petru w mediach społecznościowych.
To odpowiedź Petru na zapowiedzianą przez ministrę zdrowia Izabelę Leszczynę i ministra finansów Andrzeja Domańskiego obniżkę składki zdrowotnej dla samozatrudnionych. Jak wskazywaliśmy w OKO.press, projekt nowej składki znacząco obniży poziom finansowania ochrony zdrowia w Polsce.
Michał Zabdyr-Jamróz i Maria Libura pisali w OKO.press, że obniżanie składki najbogatszym – bo do tego w skali makro sprowadza się obniżenie jej dla większości przedsiębiorców – uderza w konstytucyjne wartości. Projekt jest też szeroko krytykowany – podnosi nierówności i obniża poziom finansowania ochrony zdrowia. Co w zamian proponuje Petru? Obniżka dla wszystkich i mniej pieniędzy w budżecie. Oraz „uruchomienie energii Polaków”.
„Jeżeli chcemy, żeby w Polsce były dochody do budżetu, żeby ludzie się bogacili, i żeby zarówno mali, średni, jak i duzi byli bogatsi, to musimy obniżyć składkę zdrowotną i uruchomić energię Polaków” – mówił w kwietniu Ryszard Petru w wywiadzie dla radia RMF FM.
Dr Janina Petelczyc ze Szkoły Głównej Handlowej, ekspertka w sprawie systemów zabezpieczenia społecznego, pomysł Petru określa jasno: jej zdaniem to „niszczenie systemu ochrony zdrowia”.
„Rozpoczęliśmy prace w ministerstwie nad redukcją godzin religii do jednej godziny tygodniowo. Tak jak się zobowiązałam, tak te prace ruszą” – mówiła dziś rano Barbara Nowacka w „Rozmowie Piaseckiego” w TVN24.
„Były prośby, żebyśmy poczekali z działaniami na spokojniejszy moment. Ten spokojniejszy moment nastąpił” – mówiła ministra edukacji, mając z pewnością na myśli to, że skończył się gorący sezon wyborczy.
Religia w szkołach jest coraz mniej popularna. Badania CBOS pokazują, że 12 lat temu w grupie 17-19 lat aż 93 proc. badanych uczęszczało na lekcje religii. W 2018 roku ten odsetek spadł do 70 proc., a w 2022 — do 54 proc.
Pabianickie Centrum Medyczne musi zapłacić 550 tys. zł za odmowę wykonania aborcji. To wynik zmiany przepisów z początku czerwca. Ministerstwo prowadzi kontrole w dwóch kolejnych placówkach
Przepisy zmieniły się z początkiem czerwca. Chodzi o nowelizację rozporządzenia w sprawie ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej. Obecnie, zgodnie z tym rozporządzeniem Ministerstwa Zdrowia szpital, który odmówi pacjentce legalnego zabiegu przerwania ciąży, może podlegać karze. Maksymalną wymiar kary dwóch procent kontraktu z NFZ, lub nawet całkowita utrata kontraktu.
Resort zdrowia wymaga teraz, by na każdym dyżurze obecny był lekarz, który jest gotowy przeprowadzić legalny zabieg aborcji. Niedopuszczalna jest sytuacja, w której wszyscy lekarze odmiawiają wykonania aborcji, powołując się na klauzulę sumienia. Nowe przepisy powstały, ponieważ zdaniem MZ klauzule były nadużywane.
Pabianicki szpital nie jest ostatnim, którego może objąć kara.
„Mamy nowe rozporządzenie o ogólnych warunkach umów. (...) W tej chwili departament kontroli NFZ prowadzi postępowania kontrolne dotyczące odmów aborcji. 13 czerwca zakończono postępowanie kontrolne w Pabianickim Centrum Medycznym, w wyniku którego na tego świadczeniodawcę nałożono karę w wysokości 550 tys. zł. Wiem, że są jeszcze dwa kolejne podmioty, gdzie kontrola jest w końcowej fazie. Obawiam się, że tam też nałożenie kary będzie zasadne” – mówiła wczoraj na konferencji prasowej ministra zdrowia Izabela Leszczyna.
W Brukseli trwał nieformalny szczyt UE ws. obsady najważniejszych stanowisk w instytucjach unijnych nowej kadencji. Polską wstrząsnęła fala nienawiści wobec ciemnoskórych uchodźców w przygranicznej miejscowości, których zdjęcia do mediów społecznościowych wrzucali politycy prawicy
Ponad sześć godzin trwało w poniedziałek 17 czerwca nieformalne spotkanie przywódców państw unijnych, w trakcie którego liderzy mieli wybrać kandydatów na cztery najwyższe stanowiska w UE: szefa lub szefowej Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego, Rady Europejskiej oraz unijnej dyplomacji.
Pomimo wcześniejszych optymistycznych zapowiedzi, jakoby umowa była już niemal gotowa, a liderzy nie chcieli przeciągać negocjacji w czasie, wygląda na to, że szefowie państw nie zrezygnują przedwcześnie z ogromnej uwagi mediów, którą są otoczeni, w związku z podejmowaniem tych kluczowych po wyborach decyzji.
O tym, że nie udało się jeszcze osiągnąć porozumienia, poinformował szef Rady Europejskiej Charles Michel.
„Właśnie zakończyliśmy nasze nieformalne spotkanie (...). To była dobra rozmowa, idziemy w dobrym kierunku, ale na tym etapie dziś nie ma jeszcze umowy” – powiedział Michel zgromadzonym w Brukseli dziennikarzom.
Na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej — zgodnie z wynikiem wyborów europejskich — typowana jest dotychczasowa szefowa KE Ursula von der Leyen. Na stanowisko przewodniczącej Parlamentu Europejskiego ponownie typowana jest Roberta Metsola z Malty.
Obie to polityczki Europejskiej Partii Ludowej — EPL chce objąć te stanowiska.
Na stanowisko szefa unijnej dyplomacji typowana jest premierka Estonii Kaja Kallas, która należy do grupy Odnowić Europę. Na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej wskazywany jest były premier Portugalii Antonio Costa.
Gdyby ta lista została zatwierdzona przez liderów UE, pierwszy raz w historii UE, aż trzy najwyższe funkcje byłyby sprawowane przez kobiety.
Więcej o procesie wyboru osób na kluczowe stanowiska w UE przeczytasz w poniższych tekstach:
Po wielu miesiącach niepewności i dwukrotnym przekładaniu głosowania Rada UE ds. środowiska wreszcie przyjęła rozporządzenie wprowadzające w życie dyrektywę o odbudowie zasobów przyrodniczych — z ang. Nature Restoration Law (NRL). Rozporządzenie udało się przyjąć tylko dzięki temu, że austriacka ministra środowiska, Leonore Gewessler, zdecydowała się na woltę wobec swojego rządu, za co czekają ją najprawdopodobniej dość przykre konsekwencje.
Prawo o odbudowie zasobów przyrodniczych zostało przyjęte głosami 20 państw członkowskich przy sprzeciwie Włoch, Węgier, Holandii, Szwecji, Finlandii i Polski, oraz głosu wstrzymującego się Belgii.
Polscy naukowcy i organizacje przyrodnicze cieszą się, zarazem bez ogródek krytykując rząd Donalda Tuska za kunktatorstwo. Według nich po twardym “nie” wobec nowego prawa wykaże się teraz brakiem dobrej woli przy wprowadzaniu rozporządzenia w życie.
Chociaż w ostatnich dniach w Polsce nie zdarzyło się nic, co mogłoby wywołać falę rasizmu wobec osób czarnoskórych i muzułmanów, taka fala przetoczyła się w weekend przez media społecznościowe. Pretekstem stał się wpis anonimowego portalu o migrantach na przystanku autobusowym we wsi Czerlonka w Puszczy Białowieskiej. Prawicowi posłowie i publicyści nie tylko go rozpowszechniali, ale również publikowali własne komentarze. „Zaczęło się” – głosiła złowieszczo część z nich.
Wpisy polityków sprowokowały setki osób do rasistowskich komentarzy. „To sformułowanie »zaczęło się« jest nieomal jak z filmu o apokalipsie. Takie wieszczenie. Jakby za chwilę miał wydarzyć się koniec świata. Zostaniemy zalani falą groźnych, czarnoskórych ludzi (...). To przedpogromowa atmosfera” – komentuje w OKO.press ekspertka Anna Tatar ze Stowarzyszenia Nigdy Więcej, które od lat monitoruje akty ksenofobii, rasizmu i dyskryminacji w Polsce.
Gabinet nadzorował przebieg izraelskiej operacji wojskowej w Strefie Gazy po październikowym ataku Hamasu na Izrael.
Ruch Netanjahu był spodziewany po zeszłotygodniowym odejściu Beniego Ganca z gabinetu wojennego. Wcześniej były minister obrony miał złożyć premierowi Izraela ultimatum. Groził, że złoży rezygnację, jeśli do 8 czerwca nie zostanie utworzony szczegółowy plan zarządzania Strefą Gazy po zakończeniu wojny. Domagał się, aby plan przedstawiał sposób przeprowadzenia demilitaryzacji Strefy Gazy, demobilizacji Hamasu oraz powrotu izraelskich zakładników do kraju.
Od czwartku 13 czerwca na granicy Polski z Białorusią w województwie podlaskim działa strefa buforowa. W przygranicznym pasie o długości niemal 62 kilometrów obowiązuje całkowity zakaz przebywania. Na odcinku około 44 km obszar objęty zakazem to 200 m od linii granicy państwowej. Natomiast na odcinku około 16 km, położonym w rejonie rezerwatów przyrody, strefa jest szersza – ma około 2 km.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, którego rozporządzeniem wprowadzono strefę, zapewniało, że będzie dostęp do strefy dla organizacji pomocowych oraz dziennikarzy. Dziś okazuje się, że to fikcja.
Wzrasta poparcie dla niezgodnych z prawem międzynarodowym i konstytucją push-backów. Szokująca zmiana w elektoracie KO, a także PSL. To „osobisty sukces” Tuska i Kosiniaka-Kamysza, którzy redukują migrujących ludzi do pocisków w wojnie hybrydowej. Tylko jedna grupa się wyłamała.
14 czerwca, tuż przed szczytem ukraińskim w Szwajcarii Putin wystąpił ze swoim planem pokojowym: Ukraina odda mu wszystkie podbite tereny i jeszcze więcej, nie wstąpi do NATO, a swoje władze będzie wybierać tak, by podobały się Moskwie.
“Plan pokojowy” Putina budzi zdumienie na Zachodzie tym, jak bardzo przypomina żądania Hitlera z lat 30. W Rosji propaganda ma z tym planem zupełnie inny problem: jak wytłumaczyć poddanym Putina, że car nie kapituluje, choć wygląda, jakby kapitulował.
Z tej okazji dzielimy się z Wami „auto-życzeniami” redaktora naczelnego i publikujemy serię jednych z najważniejszych tekstów OKA, które nie powstałyby bez Waszego wsparcia.
Nieformalny szczyt liderów UE, w trakcie którego szefowie państw członkowskich mieli dogadać się w sprawie listy kandydatów na najwyższe stanowiska w unijnych instytucjach, zakończył się bez porozumienia.
Ponad sześć godzin trwało w poniedziałek 17 czerwca nieformalne spotkanie przywódców państw unijnych, w trakcie którego liderzy mieli wybrać kandydatów na cztery najwyższe stanowiska w UE: szefa lub szefowej Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego, Rady Europejskiej oraz unijnej dyplomacji.
Pomimo wcześniejszych optymistycznych zapowiedzi, jakoby umowa była już niemal gotowa, a liderzy nie chcieli przeciągać negocjacji w czasie, wygląda na to, że szefowie państw nie zrezygnują przedwcześnie z ogromnej uwagi mediów, którą są otoczeni w związku z podejmowaniem tych kluczowych po wyborach decyzji.
O tym, że nie udało się jeszcze osiągnąć porozumienia, poinformował szef Rady Europejskiej Charles Michel.
„Właśnie zakończyliśmy nasze nieformalne spotkanie (...). To była dobra rozmowa, idziemy w dobrym kierunku, ale na tym etapie dziś nie ma jeszcze umowy” – powiedział Michel zgromadzonym w Brukseli dziennikarzom.
Podkreślił, że najważniejszą rolę w tym procesie odgrywają grupy polityczne, które muszą dogadać się między sobą.
„[Grupy polityczne — red.] złożyły swoje propozycje, teraz muszą wypracować porozumienie” – powiedział Michel.
Ta wypowiedź przewodniczącego Rady Europejskie sugeruje, że podczas dzisiejszego spotkania nie udało się wyjść poza pierwszy punkt negocjacji — dogadania wspólnego stanowiska między grupami politycznymi, które chcą zawiązać w nowym parlamencie koalicję.
Wybory europejskie wygrała Europejska Partia Ludowa (190 mandatów), która na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej zaproponowała dotychczasową szefową Ursulę von der Leyen. EPL chce także dla swojej grupy stanowisko przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Tu też politycy EPL proponują reelekcję Roberty Metsoli z Malty.
Dwie grupy, które zostały przez EPL zaproszone do tworzenia koalicji, to grupa Socjalistów i Demokratów (136 mandatów) oraz liberałowie z Odnowić Europę (80 mandatów).
Socjaliści i Demokraci chcą obsadzić stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej — na tą posadę typowany jest były portugalski premier Antonio Costa, zaś grupa Odnowić Europę chcę obsadzić stanowisko szefa unijnej dyplomacji. Do tej roli typowana jest estońska premier Kaja Kallas.
Gdyby ta lista została zatwierdzona przez liderów UE, pierwszy raz w historii UE, aż trzy najwyższe funkcje byłyby sprawowane przez kobiety.
Nieoficjalnie wiadomo, że jednym z powodów, dla którego nie udało się jeszcze dogadać listy kandydatów, jest to, że Europejska Partia Ludowa dość niespodziewanie zaproponowała w trakcie negocjacji, by Socjaliści i Demokraci podzielili się kadencją szefa Rady Europejskiej, tzn. by jedną połówkę pięcioletniej kadencji sprawował polityk S&D, a drugą — polityk EPL.
Z ramienia Europejskiej Partii Ludowej negocjacje prowadził premier Donald Tusk i premier Grecji Kyriakos Mitsotakis. Socjalistów i Demokratów reprezentował kanclerz Niemiec Olaf Scholz oraz premier Hiszpanii Pedro Sánchez. Frakcję Odnowić Europę prezydent Francji Emmanuel Macron oraz już niebawem były premier Holandii Mark Rutte.
Ostateczną decyzję w sprawie czwórki kandydatów na kluczowe stanowiska UE poznamy zatem dopiero po oficjalnym szczycie UE 27 i 28 czerwca w Brukseli.
O tym jak przebiegały negocjacje, przeczytasz tutaj i tutaj. Więcej o procesie wyboru osób na kluczowe stanowiska w UE przeczytasz w poniższych tekstach: