Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Jak dowiedziało się RMF FM, Najwyższa Izba Kontroli skieruje zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez urzędników państwowych w związku z aferą GetBack. Wśród nich jest m.in. były premier Mateusz Morawiecki, były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oraz obecny prezes Trybunału Konstytucyjnego Bogdan Święczkowski
Jak nieoficjalnie dowiedziało się RMF FM, Najwyższa Izba Kontroli chce skierować do Prokuratora Generalnego zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w związku z aferą GetBack.
Zarzuty mają dotyczyć 21 osób, w tym najwyższych urzędników państwowych i członków rządu za czasów PiS. w tym m.in. byłego premiera Mateusza Morawieckiego, byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, jego zastępcy Macieja Wąsika, byłego ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego oraz byłego szefa Prokuratury Krajowej, a obecnie prezesa Trybunału Konstytucyjnego – Bogdana Świączkowskiego.
Według kontrolerów NIK, zarówno członkowie rządu PiS, jak i prokurator Święczkowski, nie dopełnili ciążących na nich obowiązków i wbrew posiadanym informacjom o możliwych nieprawidłowościach, nie wydali podległym sobie instytucjom polecenia podjęcia działań nadzorczych lub śledztw wobec osób odpowiedzialnych za aferę. W ten sposób mieli działać na szkodę interesu publicznego, a także prywatnego klientów GetBack, których straty szacowane są na 3,5 miliarda złotych.
Jak informuje RMF FM, najwięcej zarzutów kontrolerzy NIK mają do pracy prokuratorów i urzędników Komisji Nadzoru Finansowego:
Firma windykacyjna GetBack powstała w 2012 roku. Zajmowała się „zarządzaniem wierzytelnościami”, czyli skupowaniem od banków niespłaconych długów, które następnie ściągała. Aby zdobyć pieniądze na zakup kolejnych wierzytelności, GetBack zaczął emitować obligacje. W latach 2017-2018 firma sprzedała 9 tys. osób obligacje za ponad 2 mld złotych. W kwietniu 2018 roku GetBack utracił jednak płynność finansową. Właściciele obligacji GetBack nie mogli odzyskać zainwestowanych pieniędzy, a w mediach wybuchła „największa afera finansowa ostatniej dekady”.
Według dziennikarzy Superwizjera, cała afera miała zostać wywołana jednak sztucznie po to, aby przejąć pieniądze ludzi, którzy wykupili obligacje GetBacku.
Spółka będąca większościowym właścicielem GetBack miała wyprowadzić z firmy 8 mld zł, aby doprowadzić do utracenia przez nią płynności finansowej. Zła sytuacja finansowa firmy GetBack miała umożliwić otwarcie postępowania restrukturyzacyjnego przed sądem, które pozwalało wstrzymać, a ostatecznie nie spłacić obligacji wykupionych przez klientów Get Back.
W uniknięciu odpowiedzialności właścicielom GetBacku miał z kolei pomóc układ z prokuratorami zajmującymi się sprawą. W zamian za współpracę prokuratorzy mieli otrzymać korzyści osobiste i majątkowe.
Do wypadku lizbońskiej kolejki Gloria doprowadziło zerwanie się liny prowadzącej jej dwa wagony. W wypadku, do którego doszło 3 września, zginęło 16 osób, w tym 11 obcokrajowców
Portugalscy śledczy poinformowali, że przyczyną wypadku kolejki Gloria było pęknięcie liny, łączącej dwa poruszające się równolegle wagony. 3 września jeden z nich stoczył się w dół stromej ulicy, po czym wypadł z szyn i uderzył w ścianę kamienicy z prędkością ok. 60 km/h. W wypadku zginęło 16 osób, a 22 zostały ranne.
Jak ustalili śledczy, rano w dniu wypadku przeprowadzono standardową wizualną kontrolę stanu technicznego kolejki. Jednak obszar, w którym pękła lina, nie był widoczny bez demontażu osłaniających go elementów.
Według ustaleń śledczych kolejka miała ważne badania techniczne – dzień wypadku był zaledwie 337 dniem z przewidywanego 600-dniowego okresu eksploatacji. Wstępny raport dotyczący wypadku ma być gotowy w ciągu 45 dni.
Elevador da Glória to najsłynniejsza z czterech lizbońskich kolejek linowo-terenowych, które pełnią funkcję wind w położonej na licznych wzniesieniach stolicy Portugalii. W ciągu podróży trwającej ok. 2-3 minut można wjechać Glorią z placu Praça dos Restauradores w dzielnicy Baixa w okolice parku São Pedro de Alcântara w dzielnicy Bairro Alto. Trasa kolejki liczy 265 metrów, a różnica poziomów wynosi 44 metry.
Dwa wagony kolejki Glorii poruszają się równolegle po szynach ułożonych wzdłuż ulicy Calçada da Glória, ciągnięte przez stalową linę: gdy jeden z nich zjeżdża w dół, jego ciężar ciągnie drugi wagon pod górę.
Jak ustalili portugalscy śledczy, do wypadku 3 września doszło w momencie, kiedy oba wagony ruszyły w przeciwległych kierunkach. Po przejechaniu ok. 6 metrów łącząca je lina zerwała się, przez co wagon będący blisko górnej stacji zaczął w sposób niekontrolowany staczać się w dół ulicy, aż po 50 sekundach wykoleił się na zakręcie blisko dolnego końca trasy. Operator kolejki próbował zaciągnąć hamulce awaryjne, ale nie były one w stanie zatrzymać rozpędzonego pojazdu.
Portugalskie władze poinformowały, że wśród 16 ofiar śmiertelnych jest 11 obcokrajowców: trzech pochodzących z Wielkiej Brytanii, dwóch z Korei Południowej, dwóch z Kanady, jeden obywatel Francji, Szwajcarii, USA oraz Ukrainy. Pozostałe 5 ofiar śmiertelnych to obywatele Portugalii.
Nadal nie wiadomo jednak, ile ofiar podróżowało wagonem (który może pomieścić ok. 40 pasażerów), a ile w chwili wypadku znajdowało się na ulicy.
Podczas trwającego 7 godzin ataku Rosja wystrzeliła w kierunku Ukrainy 805 dronów i 13 pocisków rakietowych. W wyniku ataku zginęło niemowlę i młoda kobieta, a w budynku rządowym w centrum Kijowa wybuchł pożar
W nocy z 7 na 8 września Rosjanie po raz kolejny zaatakowali z powietrza Kijów. W ataku dronowym, który trwał 7 godzin, zginęły dwie osoby – niemowlę oraz młoda kobieta. Według informacji przekazanych przez Witalija Kliczkę, mera Kijowa, wśród pięciu osób rannych, które trafiły do szpitala, jest także kobieta w ciąży.
„W Kijowie zniszczone zostały zwykłe budynki mieszkalne. W jednym z nich zawaliły się piętra między czwartym a ósmym. Do tej pory zginęły dwie osoby, w tym jedno dziecko. Składam kondolencje wszystkim ich bliskim” – napisał na X prezydent Wołodymyr Zełenski.
„Takie zabójstwa teraz, kiedy prawdziwa dyplomacja mogła rozpocząć się już dawno temu, są celową zbrodnią i przedłużeniem wojny” – dodał prezydent Ukrainy.
Według ukraińskiej armii w nocy z soboty na niedzielę Rosja wystrzeliła w kierunku Ukrainy 805 dronów i 13 pocisków rakietowych. W wyniku ataku uszkodzony został m.in. budynek rządowy w centrum Kijowa.
„Tak, po raz pierwszy w wyniku wrogiego ataku uszkodzony został budynek rządu, dach i górne piętra. Strażacy gaszą pożar. Dziękuję im za tę pracę.
Budynki odbudujemy, ale utraconych istnień ludzkich nie da się przywrócić.
Wróg codziennie terroryzuje i zabija naszych ludzi w całym kraju” – przekazała w mediach społecznościowych premier Ukrainy Julia Swyrydenko.
Nie tylko Kijów został zaatakowany tej nocy. W miejscowości Putywl w obwodzie sumskim zginęła kobieta, a siedem osób, w tym 9-letnie dziecko, zostało rannych. Rosyjski atak dronowy na Zaporoże spowodował obrażenia u co najmniej 15 osób, z których cztery trafiły do szpitala.
Rosja kontynuuje ataki na Ukrainę, a rosyjskie rakiety i drony codziennie uderzają w cele cywilne – osiedla mieszkaniowe, domy, szkoły, szpitale. Jak wynika z danych Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka (UNHCR) od początku wojny w Ukrainie zginęło niemal 14 tysięcy osób (stan na koniec lipca 2025, według wyliczeń portalu Statista). Ponad 35,5 tys. osób zostało rannych. UNHCR zaznacza jednak, że liczba cywilnych ofiar wojny może być wyższa.
Rosja cały czas nie zgadza się na zawieszenie broni w Ukrainie. Rosyjskie władze twierdzą, że zawieszenie broni będzie możliwe dopiero wtedy, gdy Rosja osiągnie swoje cele:
Lista rosyjskich żądań wobec Ukrainy może być jednak szersza. Jak donosiło Polskie Radio w czerwcu 2025, ukraiński rząd dysponuje danymi wywiadowczymi, z których wynika, że Rosja chce przejąć kontrolę nad jeszcze większą częścią ukraińskiego terytorium. Do końca 2026 roku Moskwa ma chcieć przejąć kontrolę nad całym terytorium Ukrainy na lewym, czyli wschodnim brzegu Dniepru.
Jak analizuje dziennikarka OKO.press Paulina Pacuła, z prowadzonych przez USA rozmów pokojowych nic nie wynika.
Rosja nie zgadza się na jakąkolwiek obecność wojsk europejskich na terenie Ukrainy, mimo że po rundzie „rozmów pokojowych” na Alasce między USA a Rosją, amerykańska administracja ogłosiła przełom w tej sprawie i zgodę Rosji na gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. To okazało się jednak nieprawdą.
Przeczytaj także:
Amerykański portal Politico opublikował szczegóły negocjowanej obecnie nowej strategii obronnej USA. To ten przegląd amerykańskiego zaangażowania na świecie, w ramach którego ma zostać podjęta decyzja m.in. o wielkości amerykańskich wojsk w Europie.
Amerykański portal Politico poznał szczegóły nowej amerykańskiej strategii obronnej, czyli tzw. National Defence Strategy. Dokument ma być gotowy w ciągu miesiąca – właśnie trafił na biurko Pete'a Hegsetha, sekretarza ds. obronny. Jak pisze portal, nowa strategia bardzo różni się od obecnie obowiązującej i zakłada duże zmiany w zakresie definicji najpoważniejszych zagrożeń dla USA.
„Urzędnicy Pentagonu proponują, aby departament priorytetowo traktował ochronę ojczyzny i półkuli zachodniej, co stanowi uderzającą zmianę w stosunku do wieloletniego mandatu wojska, koncentrującego się na zagrożeniu ze strony Chin” – pisze Politico. „Projekt (...) przedkłada misje krajowe i regionalne ponad walkę z przeciwnikami, takimi jak Pekin i Moskwa” – zauważają dziennikarze.
Projekt wzbudził zdumienie zarówno wśród Republikanów, jak i Demokratów. Donald Trump posługuje się bowiem dość ostrą retoryką wobec Chin – otwierający akapit tekstu w nowej strategii stwierdza, że „coraz bardziej oczywiste staje się, że Chiny i Rosja chcą kształtować świat zgodny z ich autorytarnym modelem”. Mimo to cała strategia zdaje się cementować zapowiadaną przy różnych okazjach skłonność nowej administracji do izolacjonizmu i wcielać w życie proponowany przez wiceprezydenta J.D. Vance'a plan ograniczenia międzynarodowych zobowiązań USA.
Nowa amerykańska administracja jest w trakcie przeglądu militarnej obecności USA na świecie oraz programów, w ramach których oferuje wsparcie sojusznikom z NATO.
Jak w czwartek 4 września informował dziennik Financial Times, departament obrony USA zdecydował o rezygnacji z programu wsparcia wojskowego dla sojuszników znanego jako Sekcja 333. Program, który oferował głównie szkolenia i dozbrajanie armii krajów sojuszniczych, zostanie zredukowany do zera od następnego roku fiskalnego, czyli od października tego roku. Głównymi beneficjentami programu są Litwa, Łotwa i Estonia.
Pod znakiem zapytania stoi też przyszłość Bałtyckiej Inicjatywy Bezpieczeństwa, innego amerykańskiego programu utworzonego w 2020 r., który ma na celu wzmocnienia sił zbrojnych Estonii, Łotwy i Litwy.
Te wszystkie zmiany mają kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa Polski, bo osłabiają możliwości obronne wschodniej flanki NATO. Kluczową dla Warszawy deklarację prezydent Donald Trump złożył też podczas spotkania z prezydentem Karolem Nawrockim w Waszyngtonie w środę 3 września. Trump zapewnił, że żołnierze amerykańscy zostają w Polsce, a także zasugerował, że ich obecność może być zwiększona.
Przeczytaj także:
W sobotę 6 września odbyła się ceremonia pochówku ofiar rzezi wołyńskiej ekshumowanych na terenie nieistniejącej już miejscowości Puźniki w zachodniej Ukrainie. Do zbrodni doszło w nocy z 12 na 13 lutego 1945 r. Ekshumacje były możliwe dzięki zgodzie władz Ukrainy.
W sobotę 6 września na terenie nieistniejącej już miejscowości Puźniki w obwodzie tarnopolskim na zachodzie Ukrainy odbyła się ceremonia pochówku szczątków co najmniej 42 osób zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów z batalionu UPA Szare Wilki.
Do zbrodni doszło w nocy z z 12 na 13 lutego 1945 r. Ukraińscy nacjonaliści, działając pod wodzą Petro Chamczuka, wymordowali wówczas – według różnych źródeł – od 50 do 120 Polaków – informuje PAP.
Prace badawcze były prowadzone od maja do sierpnia 2025 roku. Źródła historyczne wskazywały na istnienie co najmniej dwóch zbiorowych mogił w tym miejscu. Badacze na razie odnaleźli jedną. Ekshumacja była możliwa dzięki zgodzie wydanej przez władze Ukrainy.
W uroczystościach pogrzebowych udział wzięła ministra kultury i dziedzictwa narodowego Marta Cienkowska oraz Piotr Łukasiewicz chargé d’affaires na Ukrainie. Łukasiewicz napisał na platformie X, że pogrzeb ma dać „choć trochę ukojenia bliskim i rodzinom ofiar po 80 latach”.
„Ten trudny temat polsko-ukraińskiej historii przepracowywany jest z sumiennością i dbałością przez rząd i dyplomację Polski i Ukrainy (...) Realizujemy wspólnie cywilizacyjną powinność: wszystkie ofiary na »skrwawionych ziemiach« powinny spocząć w grobach, gdzie bliscy będą mogli uczcić ich pamięć” – napisał przyszły ambasador RP w Kijowie.
Ekshumacje ofiar rzezi wołyńskiej oraz pamięć po tym wydarzeniu to jeden z najważniejszych tematów we współczesnych relacjach między Polską a Ukrainą. Tymczasem między Warszawą a Kijowem w tej kwestii wciąż istnieje spór historyczny.
Polska uważa, że rzeź wołyńska była ludobójstwem – masową i zorganizowaną akcją eksterminacji ludności polskiej z terenów Kresów Południowo-Wschodnich, części Polesia, Lubelszczyzny i Podkarpacia. Takie twierdzenie znalazło się m.in. w uchwale sejmowej wydanej przy okazji 80. rocznicy rzezi wołyńskiej i jest to bardzo dobrze udokumentowane przez polskich historyków.
Ukraina uważa, że był to efekt symetrycznego konfliktu zbrojnego, za który w równym stopniu odpowiedzialne były obie strony, a Polacy i Ukraińcy mordowali się nawzajem. Dodatkowo Ukraińcy kultywują pamięć o OUN i UPA wyłącznie jako o organizacjach antysowieckich, a nie antypolskich.
Spór o pamięć o Wołyniu na łamach OKO.press opisywał Adam Leszczyński.
Zbrodnia wołyńska najczęściej kojarzona jest z latem 1943 roku. Wtedy bowiem, 11 lipca 1943 roku, miała miejsce krwawa niedziela na Wołyniu – kulminacyjny moment rzezi wołyńskiej. Ale operacja ludobójstwa zaplanowana przez przywódców Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), której celem było wyniszczenie Polaków, trwała aż do pierwszych miesięcy 1945 roku. Zginęło około 100 tysięcy Polaków.
Spór historyczny między Polską i Ukrainą zaostrzał fakt, że od 2017 roku obowiązywało moratorium na poszukiwania i ekshumacje szczątków polskich ofiar zbrodni wołyńskiej. Moratorium zostało zniesione w listopadzie 2024 r. dzięki wysiłkom polskiej dyplomacji oraz otwartości strony ukraińskiej.
Prace badawcze w Puźnikach będą kontynuowane. Polscy historycy czekają na umożliwienie ekshumacji w kolejnych lokalizacjach. W styczniu Ukraina i Polska wymieniły się listami miejsc do poszukiwań i ekshumacji szczątków wzajemnych konfliktów historycznych.
Przeczytaj także: