Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
„Na rok całkowicie zablokujemy go dla wszystkich. W Albanii nie będzie TikToka” – ogłosił w sobotę 21 grudnia premier Edi Rama.
Zakaz, który wprowadza albański rząd, ma obowiązywać od stycznia 2025 roku. Jest częścią szerszego planu rządu, a jego celem jest zwiększenie bezpieczeństwa w szkołach.
„Problemem nie są nasze dzieci, problemem jesteśmy my, problemem jest nasze społeczeństwo, problemem jest TikTok i wszystkie inne platformy, które biorą nasze dzieci jako zakładników” – powiedział premier Rama.
„W Chinach TikTok promuje wśród uczniów kursy ochrony przyrodę, pielęgnowania tradycji. A na TikToku poza Chinami widzimy tylko brudy i szlam. Po co nam to?” – stwierdził Rama, relacjonuje BBC.
TikTok poinformował, że oczekuje od rządu Albanii pilnych wyjaśnień w sprawie zakazu.
Wprowadzenie zakazu używania TikToka jest związane z zabójstwem 14-latka, który w listopadzie został zasztyletowany przez szkolnego kolegę.
„Lokalne media informowały, że do incydentu doszło po kłótniach między dwoma chłopcami na mediach społecznościowych. Na TikToku pojawiły się również filmy młodych ludzi popierających zabójstwo” – donosi „Guardian”.
Zabójstwo wywołało szeroką debatę z udziałem psychologów, rodziców, instytucji edukacyjnych. Albańscy rodzice niepokoją się doniesieniami o dzieciach przynoszących do szkoły noże i inne niebezpieczne przedmioty, których używają podczas kłótni, lub znęcania się nad kolegami. A ich inspiracją mają być historiami publikowane na TikToku – pisze „Guardian”.
Według albańskich badaczy największą grupę użytkowników TikToka w Albanii stanowią właśnie dzieci.
Wiele krajów europejskich, w tym Francja, Niemcy i Belgia, wprowadziło ograniczenia dotyczące korzystania z mediów społecznościowych przez dzieci. Jedne z najsurowszych przepisów wymierzonych w Big Techy, wprowadziła Australia. W listopadzie kraj zatwierdził całkowity zakaz korzystania z mediów społecznościowych przez dzieci poniżej 16. roku życia.
TikTok został też zakazany w Indiach, które są jednym z największych rynków tej aplikacji. Również Iran, Nepal, Afganistan i Somalia wprowadziły zakazy.
Co dalej z pieniędzmi dla PiS-u? Członek PKW, Ryszard Kalisz, twierdzi, że uchwała z poniedziałku nie obowiązuje.
Trwa impas wokół decyzji Państwowej Komisji Wyborczej w sprawie dotacji dla Prawa i Sprawiedliwości. W sobotę 21 grudnia 2024 wieczorem głos zabrał członek PKW Ryszard Kalisz.
W „Faktach po Faktach” w TVN24 Kalisz ujawnił, że tego dnia dostał e-mail z Krajowego Biura Wyborczego. W wiadomości informowano, że
„przewodniczący PKW «zarządził tryb obiegowy przyjęcia uchwał do poniedziałku do godz. 12».
Jak mówił, chodzi o «bodajże dziewięć» uchwał. Dodał, że wśród wypunktowanych w wiadomości «nieistotnych uchwał» znajduje się uchwała nr 7 o tytule «KW PiS po SN»”.
Co to za tajemniczy dokument? Pod tą nazwą kryje się uchwała ws. sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS z wyborów parlamentarnych 2023 r. –
„Czyli [przewodniczący PKW, Sylwester Marciniak] chce, żebyśmy podjęli tę uchwałę, którą odroczyliśmy do czasu uregulowania sprawy” – stwierdził Kalisz.
Kalisz przypomina, że w poniedziałek 16 grudnia PKW nie uznała orzeczenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN w sprawie sprawozdania PiS. I w związku z tym odroczyła decyzję o uznaniu sprawozdania do czasu „systemowego uregulowania przez konstytucyjne władze RP statusu prawnego Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN i sędziów biorących udział w orzekaniu tej izby”.
Mecenas Kalisz skomentował zarządzenie: „Przewodniczący PKW sędzia Sylwester Marciniak uznaje Izbę Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego. To widać po jego głosowaniu. On nawet chce nas zmusić do tego, żebyśmy my ją uznali.
Nie ze mną te numery”.
Spór dotyczy rozliczenia kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości w 2023 roku. PKW zakwestionowała sprawozdanie partii. A PiS się odwołał do Sądu Najwyższego, dokładnie: do Izby Kontroli Nadzwyczajnej.
Status Izby w ubiegłych latach zakwestionował Trybunał Sprawiedliwości UE, Europejski Trybunał Praw Człowieka oraz sam Sąd Najwyższy. Również politycy rządzącej koalicji i wiele autorytetów prawnych nie uznaje Izby za niezależny sąd. Izbę tworzą bowiem włącznie neo-sędziowie, czyli sędziowie powołani nieprawidłowo przez również wadliwą Krajową Radę Sądownictwa.
Odrzucenie sprawozdania oznaczałoby dla PiS-u stratę 57,6 mln zł. Głównym powodem zakwestionowania rozliczenia jest spot kandydującego do Sejmu Zbigniewa Ziobry sfinansowany z Funduszu Sprawiedliwości.
Po tym, jak PiS złożył odwołanie, PKW 2 grudnia 2024 zwróciła się do SN o wyłączenie z orzekania neosędziów w tej sprawie.
Jednak zgodnie z przewidywaniami Izba odrzuciła wniosek PKW i przychyliła się do odwołania PiS-u.
Również zgodnie z przewidywaniami (m.in. Piotra Pacewicza z OKO.press) w miniony poniedziałek, 16 grudnia 2024, PKW odrzuciła orzeczenie Izby SN. Jednocześnie Komisja odroczyła podjęcie ostatecznej decyzji w tej sprawie do czasu uregulowania statusu Izby i zasiadających w niej sędziów.
Za takim rozwiązaniem głosowało pięciu członków PKW wskazanych przez partie koalicji rządzącej (w tym Ryszard Kalisz). A przeciwko — dwie osoby wskazane przez PiS, sędzia NSA Marciniak i sędzia tzw. Trybunału Konstytucyjnego.
„Ja się trzymam prawomocnej uchwały PKW z poniedziałku” – powiedział w TVN24 Ryszard Kalisz. Według niego decyzji o przyjęciu skargi PiS-u nie mogła podjąć Izba Kontroli Nadzwyczajnej.
„Najbardziej szczególny akt prawny, czyli Kodeks wyborczy wyraźnie mówi Sąd Najwyższy, a jeszcze mówi siedmiu sędziów Sądu Najwyższego. Nie żadnej nieistniejącej izby — zauważył Kalisz. – Czy ktokolwiek z państwa, nawet pisowcy, spodziewali się, że wyrok tej nieistniejącej izby, tych siedmiu neosędziów będzie inny niż po myśli pisowskiej?”
„A ta izba to nie jest Sąd Najwyższy” – stwierdził Kalisz. Dodał: „Tam nie ma żadnego odniesienia do wszystkich zarzutów, do filmu Ziobry, do pikników. Tam tylko jest pisowska narracja, że zabranie tych pieniędzy na przyszłość będzie skutkowało nierównością. Ale nie mówią o tym, że te ostatnie wybory właśnie były nierówne”.
Zadeklarował jednocześnie, że w najbliższy poniedziałek nie będzie głosował nad uchwałą, którą rozesłał Marciniak. „Natomiast pan przewodniczący na mocy ustawy, jako przewodniczący nadzoruje i wykonuje uchwały. I w jaki sposób wykonuje naszą uchwałę z poniedziałku o odroczeniu, do czasu uregulowania sytuacji?” – pytał członek PKW.
Aktywiści z Animal Rebelion wypisali sprayem hasła na zabytkowych ścianach ministerstwa rolnictwa, po czym zakleili sobie usta taśmą i usiedli na chodniku. W rękach trzymali transparent: „Miały mówić ludzkim głosem, a słyszymy krzyk cierpienia”
Dziś rano policja interweniowała na proteście grupy Animal Rebellion. Aktywiści wypisali sprayem hasła na zabytkowych ścianach Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, po czym uklęknęli i czekali na przyjazd policji.
Na ścianach przy wejściu do ministerstwa pojawiły się napisy: „Mówcie prawdę”, „Działajcie teraz” oraz „Ponad podziałami”. Na bramie wjazdowej aktywiści przymocowali swój manifest, a tabliczkę z nazwą ministerstwa zakleili plakatem z napisem ,,Ministerstwo Torturowania Zwierząt”.
Na koniec grupa zakleiła sobie usta taśmą klejącą i uklęknęła na ziemi z transparentami tworzącymi napis: „Miały mówić ludzkim głosem, a słyszymy krzyk cierpienia”. Hasło nawiązuje do jednej z tradycji bożonarodzeniowej, według której w wigilijną noc zwierzęta zaczynają mówić ludzkim głosem.
Wszystkie osoby uczestniczące w demonstracji odmówiły wylegitymowania się i zostały zatrzymane przez policję.
Grupa Animal Rebellion zapewnia, że wszystkie materiały, jakich użyła podczas akcji przed ministerstwem, są zmywalne.
Akcja aktywistów z Animal Rebellion miała zwrócić uwagę na cierpienie zwierząt oraz katastrofę klimatyczną wywoływaną przez przemysłowe hodowle.
W OKO.press wielokrotnie opisywaliśmy cierpienie zwierząt hodowlanych. W cyklu „Rzeźnia” Katarzyna Kojzar opisywała m.in.:
W czerwcu 2021 roku Komisja Europejska podjęła decyzję, że do 2027 roku chów klatkowy zostanie zakazany. To efekt inicjatywy Komitetu Obywatelskiego, który zebrał pod propozycją zmian w prawie 1,5 mln podpisów obywateli kilku unijnych państw. Współorganizatorką Komitetu była Małgorzata Szadkowska z Compassion Polska. Pod inicjatywą podpisało się 80 tys. polskich obywateli.
Do końca 2023 roku Komisja Europejska miała przedstawić szczegóły dotyczące wprowadzenia zakazu chowu klatkowego. Kończy się 2024 rok, a planu brak. Utknął w martwym punkcie, m.in. z powodu silnego lobby mięsnego. Komitet Obywatelski zgłosił więc sprawę w marcu 2024 r. do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Rozpatrywanie sprawy przez TSUE może jednak zająć nawet 2 lata.
550 naprowadzanych pocisków lotniczych, prawie 550 dronów uderzeniowych i ponad 20 różnego rodzaju rakiet. To bilans arsenału, który Rosja wystrzeliła w kierunku Ukrainy w minionym tygodniu.
W nocy z 20 na 21 grudnia ponad 110 rosyjskich dronów bojowych uderzyło w cywilne cele w Ukrainie. Zniszczony został między innymi szpital onkologiczny w Chersoniu, pociski trafiły także w budynki mieszkalne w Charkowie i Zaporożu.
„To jest rosyjski terror, któremu przeciwdziałamy. Jestem wdzięczny naszym partnerom, którzy nadal wspierają Ukrainę i zwiększają presję na Rosję. Razem, dzięki naszej zbiorowej sile, zapewnimy trwały pokój” – napisał na platformie X, prezydent Ukrainy Wołodymr Zełenski.
Tylko w minionym tygodniu rosyjska armia wystrzeliła ponad 550 naprowadzanych pocisków lotniczych, prawie 550 dronów uderzeniowych i ponad 20 różnego rodzaju rakiet.
Kilka dni temu, podczas dorocznej konferencji prasowej, Władimir Putin zaproponował zorganizowanie „pojedynku high-tech” w ukraińskiej stolicy. "Żeby się działo, żeby było ciekawie” – tłumaczył Putin.
Rosja wybierze sobie jakiś obiekt w Kijowie, który zaatakuje „Oriesznikiem”. Zadaniem Zachodu będzie obrona ukraińskiej stolicy własną bronią. „I zobaczymy, kto wygra” – straszył Putin.
Rosja użyła prototypowej rakiety „Oriesznik” tylko raz, w listopadzie 2024 roku. Putin twierdzi, że nie da się jej zestrzelić. Jednak zachodni eksperci uważają, że nie jest to broń aż tak nowatorska, by niemożliwe było jej zestrzelenie.
„Ludzie umierają, a jemu »ciekawie«... Kretyn” – skomentował na X wystąpienie Putina prezydent Zełenski.
Zełenski w czwartek pojawił się w Brukseli, gdzie spotkał się m.in. z przewodniczącym NATO Markiem Rutte, przewodniczącą KE Ursulą von der Leyen oraz prezydentem Francji Emmanuelem Macronem.
„Sojusz zrobi wszystko, aby Ukraina była tak silna, jak to tylko możliwe, gdy przejdziemy do bardziej aktywnej dyplomacji”.
- napisał Zełenski po spotkaniu z szefem NATO.
Donald Tusk po krwawym ataku w Magdeburgu wezwał do poparcia polityki zaostrzania prawa migracyjnego. Sprawca nie pasuje jednak do obrazka migranta islamisty, wręcz odwrotnie – zwalcza islam, domaga się praw dla kobiet w Arabii Saudyjskiej i w dodatku popiera AfD.
Donald Tusk napisał na platformie X, że po ataku w Magdeburgu jeszcze dzisiaj oczekuje od Andrzeja Dudy oraz Prawa i Sprawiedliwości jasnej deklaracji w sprawie poparcia rządowego pakietu zaostrzającego prawo wizowe i azylowe.
„Państwo odzyskuje właśnie kontrolę nad granicami i migracją po latach chaosu i korupcji, więc chociaż nie przeszkadzajcie”.
Tusk swoim wpisem nawiązuje do saudyjskiego pochodzenia sprawcy ataku w Niemczech.
Problem w tym, że 50-letni Taleb A., który wjechał wczoraj SUV-em w tłum na bożonarodzeniowym jarmarku, sprzeciwia się imigracji muzułmanów z Bliskiego Wschodu i jest zagorzałym zwolennikiem radykalnie prawicowej i antyimigranckiej partii Alternatywa dla Niemiec (Afd).
W piątek 20 grudnia, w tłum ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w Magdeburgu we wschodnich Niemczech, wjechał rozpędzony SUV. W wyniku ataku zginęło 5 osób (stan na sobotę 21 grudnia, godz. 14), liczba ofiar może jednak wzrosnąć, ponieważ poważnie rannych zostało kilkadziesiąt osób.
Za kierownicą czarnego BMW siedział Taleb A. – 50-letni psychiatra i psychoterapeuta z Arabii Saudyjskiej, któremu niemieckie władze udzieliły ochrony międzynarodowej. Taleb A. jest więc uchodźcą, a nie imigrantem.
W Niemczech mieszka od prawie 20 lat. W 2006 roku otrzymał azyl, ponieważ jest ateistą, który porzucił islam, za co w Arabii Saudyjskiej formalnie grozi kara śmierci (w praktyce najczęściej jest zamieniana na długoletnie więzienie lub chłostę).
Taleb A. był aktywistą – założył stronę internetową, doradzającą w uzyskaniu azylu w Niemczech obywatelom państw muzułmańskich, którzy dokonali apostazji.
"90% osób zgłaszających się do mnie to kobiety w wieku od 18 do 30 lat. Jedyny muzułmański kraj, z którego nie miałem dotąd zgłoszeń to Oman.
Jeśli mam czas, spędzam od 10 do 16 godzin dziennie, pomagając Saudyjczykom, którzy szukają azylu"
- powiedział A. w rozmowie z BBC.
Taleb A. pomaga byłym muzułmanom szukającym azylu, sprzeciwiając się jednocześnie napływowi islamskich imigrantów do Europy.
„Jestem najbardziej agresywnym krytykiem islamu w historii. Jeśli mi nie wierzysz, zapytaj Arabów”
- mówił w wywiadzie udzielonym Frankfurter Allgemeine Zeitung w 2019 roku.
Na przestrzeni ostatnich miesięcy A. odszedł od aktywizmu i zaangażował się w krytykowanie władz niemieckich, które jego zdaniem miały utrudniać kobietom z Arabii Saudyjskiej staranie się o azyl.
Na jego profilu na platformie X znajdziemy wpis ze zdjęciem karabinu maszynowego i podpisem:
„Niemcy ścigają Saudyjki ubiegające się o azyl w Niemczech i poza nimi, aby zniszczyć im życie”.
W pewnym momencie na swojej stronie napisał: „Moja rada: nie proś o azyl w Niemczech”.
Zdaniem A. niemiecka policja "jest prawdziwym rozrusznikiem islamizmu w Niemczech”. Sam czuł się prześladowany przez niemiecką policję, która jego zdaniem dąży do „zniszczenia antyislamskiego aktywizmu”.
Taleb A. został zwolennikiem radykalnie prawicowej i antyimigranckiej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD).
„Stało się oczywiste, że niemiecka polityka otwartych granic była planem Merkel mającej na celu islamizację Europy” – napisał A. na platformie X w listopadzie.
Inne teksty OKO.press związane z tematem: