Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Sześciu przywódców krajów Ameryki Łacińskiej zażądało od dyktatora Nicolasa Maduro „przywrócenia demokracji” w Wenezueli.
Podczas szczytu państw bloku krajów Mercosur w Foz do Iguaçu na południu Brazylii głównym tematem była przyszła umowa handlowa z Unią Europejską. Jednak liderzy krajów Ameryki Łacińskiej debatowali też o kwestii Wenezueli. Lewicowy prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva i prezydent Argentyny Javier Milei (wielki zwolennik Donalda Trumpa) nie znaleźli jednak porozumienia.
Lula ostrzegał przed eskalacją konfliktu. „Zbrojna interwencja w Wenezueli byłaby katastrofą humanitarną dla półkuli i niebezpiecznym precedensem dla świata” – powiedział prezydent Brazylii, otwierając szczyt Mercosur. Z kolei Milei chwalił Trumpa za agresywne podejście do kryzysu.
Ostatecznie wszelkie wzmianki o przyszłości Wenezueli zostały pominięte w deklaracji końcowej szczytu.
W konsekwencji sześć państw: obok Argentyny także Paragwaj, Panama, Boliwia, Ekwador i Peru wydało równoległą deklarację. Domagają się w niej „natychmiastowego przywrócenia porządku demokratycznego” i uwolnienia wszystkich więźniów politycznych, potępiając „niszczycielski” kryzys humanitarny.
Prezydent Brazylii uznał dokument za „stronniczy” i domagał się odrzucenia obecności marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych na Karaibach oraz sankcji gospodarczych. Z kolei Yamandú Orsi, prezydent Urugwaju uznał język deklaracji za „zbyt konfrontacyjny”.
„W imieniu Wenezuelczyków dziękujemy rządom Argentyny, Paragwaju, Panamy, Boliwii, Ekwadoru i Peru za zdecydowane okazanie zaangażowania na rzecz demokracji i praw człowieka w naszym kraju oraz za żądanie zakończenia arbitralnych zatrzymań i uwolnienia prawie tysiąca więźniów politycznych przetrzymywanych przez reżim Maduro” – napisała w niedzielę María Corina Machado, świeżo upieczona laureatka Pokojowej Nagrody Nobla.
Przeczytaj także:
Kilka dni temu prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump poinformował na swojej platformie cyfrowej Truth Social, że rząd Wenezueli został oficjalnie wpisany na amerykańską listę „zagranicznych organizacji terrorystycznych”. Jednocześnie ogłosił, że amerykańska marynarka wojenna będzie zatrzymywać „wszystkie tankowce objęte sankcjami” płynące z i do wenezuelskich portów. W sobotę siły amerykańskie zatrzymały drugi w ciągu dwóch tygodni statek u wybrzeży Wenezueli. W niedzielę Reuters poinformował, że Straż Przybrzeżna USA ściga kolejny tankowiec na wodach międzynarodowych w pobliżu Wenezueli.
W odpowiedzi wiceprezydent Wenezueli Delcy Rodríguez ogłosiła , że jej kraj osiągnął w tym roku swój cel produkcji 1,2 miliona baryłek ropy pomimo „nękania” ze strony USA. Ponadto reżim oświadczył, że swoje wsparcie po „kradzieży statków z ropą” zaoferował Wenezueli Iran.
Administracja Donalda Trumpa od kilku miesięcy prowadzi kampanię wymierzoną w wenezuelski reżim Nicolasa Maduro. Od wielu tygodni trwa też częściowa blokada morska Wenezueli – amerykańska flota atakuje łodzie i małe statki, które według źródeł USA mogą uczestniczyć w przemycie narkotyków w kierunku Stanów Zjednoczonych. Ofiarami tych ataków padają również załogi zwykłych łodzi rybackich.
„Nielegalny reżim Maduro wykorzystuje ropę z tych skradzionych pól naftowych do finansowania samego siebie, terroryzmu narkotykowego, handlu ludźmi, morderstw i porwań.” – tak Trump uzasadniał swą decyzję o objęciu sancjami wenezuelskich statków.
To zmiana retoryki. Do tej pory prezydent USA argumentował, że zwiększa presję na reżim Nicolasa Maduro z powodu walki z przemytnikami narkotyków, teraz otwarcie mówi o ropie.
Dlatego w ostatnich miesiącach amerykańskie wojska zwiększyły swoją obecność u wybrzeży Wenezueli. Trump ściągnął też z Europy na Karaiby lotniskowiec USS Gerald Ford. Od początku operacji wojskowej Waszyngton zbombardował 28 statków i blisko sto osób, nie przedstawiając żadnych dowodów na to, że ofiary były zamieszane w handel narkotykami.
Walka z nielegalnymi tankowcami to kolejny krok w eskalacji napięć między USA a Wenezuelą. O tym, jak wygląda to z perspektywy zwykłych mieszkańców Wenezueli, Miłada Jędrysik rozmawiała w podcaście OKO.press z reporterem Tomaszem Surdelem. „Bardzo wiele osób jest po prostu zrezygnowanych. Jak rozmawiam ze znajomymi, to mówią mi: niech oni już nas zbombardują i niech się to wszystko skończy” – mówi w tej rozmowie Surdel.
Głównym celem Trumpa pozostaje wyeliminowanie Maduro. "Jego dni są policzone” – powiedział Trump portalowi Politico w wywiadzie opublikowanym 9 grudnia.
Przeczytaj także:
Jak ustalił RMF, w poniedziałek odbędzie się głosowanie w sprawie klauzul chroniących unijnych rolników przed nadmiernym importem z krajów Mercosur
Głosowanie w sprawie klauzul chroniących unijnych rolników przed nadmiernym importem z krajów Mercosur wpisano do agendy poniedziałkowego posiedzenia ambasadorów UE. Co to oznacza?
Jak w OKO.press informowała Paulina Pacuła, w tym roku nie uda się sfinalizować prac nad umową o strefie wolnego handlu z krajami Mercosuru. Jednak, jak podaje RMF, Bruksela ma nowy plan, by podpisać ją 12 stycznia w Paragwaju. To oznacza, że klauzule muszą być przyjęte jeszcze w tym roku. Stąd poniedziałkowe głosowania.
We wtorek 16 lutego Parlament Europejski przyjął ambitniejszy niż proponowany przez Komisję pakiet środków ochronnych, które mają zabezpieczyć interesy europejskich rolników przed ewentualnymi wstrząsami rynkowymi spowodowanymi przez liberalizację handlu z największymi krajami Ameryki Południowej.
Pakiet zaproponowany przez Komisję zakładał środki ochronne na grupę produktów uznanych za wrażliwe. Na tej liście znalazły się wołowina, drób, ryż, miód, jaja, czosnek, etanol, cukier, mleko w proszku, rum, kukurydza i biodiesel. Lista została przygotowana po konsultacjach z organizacjami rolniczymi.
„[Wymóg wzajemności standardów – red.] to najważniejsza rzecz, o którą postulowali rolnicy i rolnicze związki branżowe, zarówno w Polsce, jak i w całej Europie. Chodzi nie tylko o to, by produkty spełniały te same standardy jakości, ale przede wszystkim o wzajemność w procesie produkcji, np. w odniesieniu do ograniczeń stosowania pestycydów i antybiotyków, które obowiązują unijnych rolników” – powiedział Krzysztof Hetman.
Dodał też, że te środki ochrony dla rolników to „przewrót kopernikański” ws. umowy z Mercosurem.
Finalizacja prac nad umową Mercosur to jeden z najważniejszych tematów tygodnia. Prace nad umową rozpoczęto w 1999 roku, negocjacje trwają już ponad 26 lat.
Umowa o wolnym handlu z krajami Mercosur zakłada utworzenie strefy wolnego handlu między Unią Europejską a krajami Mercosuru – Brazylią, Argentyną, Urugwajem i Paragwajem. Ta, jeśli powstanie, byłaby jedną z największych stref wolnego handlu na świecie.
Obejmowałaby rynki liczące 720 mln konsumentów (450 mln w UE i 270 mln w krajach Mercosur) i gospodarki o łącznym PKB 22,3 biliony dolarów.
Umowa zakłada przede wszystkim wyeliminowanie lub znaczne obniżenie ceł we wymianie handlowej. Obecnie są one bardzo wysokie i w przypadku niektórych kategorii produktów, takich jak właśnie produkty rolno-spożywcze, wynoszą nawet 40-50 proc., czyniąc wymianę handlową zupełnie nieopłacalną.
Obniżki mają dotyczyć ok. 90 proc. kategorii produktów importowanych i eksportowanych między UE a krajami Mercosuru.
„Jeśli poważnie myślimy o wzroście konkurencyjności europejskich gospodarek, potrzebujemy kolejnych umów handlowych (…) Umowa z Mercosurem to największa umowa handlowa, jaką negocjuje UE. W dobie ogromnej niepewności na światowych rynkach ze względu na napięcia między Stanami Zjednoczonymi a Chinami, ale też ze względu na zmieniającą się dynamikę w relacjach między USA a UE, jej podpisanie będzie ważnym sygnałem wysłanym światu, że handel oparty na stabilnych zasadach wciąż jest kluczowy dla rozwoju gospodarczego i przynosi korzyści krajom, które są gotowe reguł przestrzegać” – mówił Olof Gill.
„Ta umowa jest za duża i zbyt ważna, byśmy z niej zrezygnowali” – podkreślił rzecznik Komisji Europejskiej.
Umowa z krajami Mercosur ma też duże znaczenie geopolityczne. Jej celem jest stworzenie konkurencji w Ameryce Południowej dla wpływów Chin i Rosji oraz utworzenie nowych możliwości handlowych dla europejskiego biznesu, który ucierpiał na amerykańskich cłach.
Więcej o negocjacjach ws. umowy i o samej umowie przeczytacie w poniższych tekstach:
Przeczytaj także:
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stwierdził w niedzielę, że prezydent Władimir Putin „wyraził gotowość” do rozmowy z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem na temat zakończenia wojny w Ukrainie.
„Jeżeli jest wzajemna wola polityczna to można ją ocenić tylko pozytywnie” – powiedział Pieskow w wywiadzie dla państwowej agencji informacyjnej RIA Novosti. To odpowiedź na słowa Macrona, który na początku tygodnia stwierdził, że Europa powinna rozważyć ponowne nawiązanie kontaktów z Putinem, aby pomóc w zakończeniu konfliktu na Ukrainie.
Pałac Elizejski zareagował błyskawicznie. Ogłosił, że w najbliższych dniach zostanie podjęta decyzja w sprawie warunków, na jakich mogłoby to nastąpić.
Jak donosi Le Monde prezydencja francuska podkreśliła, że wszelkie dyskusje z Moskwą będą prowadzone „w pełnej przejrzystości” z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i Europejczykami, a jej celem pozostaje osiągnięcie „solidnego i trwałego pokoju” dla Ukrainy.
W lipcu prezydenci Francji i Rosji odbyli dwugodzinną rozmowę telefoniczną – pierwszą bezpośrednią rozmowę po trzech latach przerwy. Macron wezwał wóczas Putina do zawieszenia broni na Ukrainie, ale niewiele wskórał.
Przypomnijmy, że w poniedziałek 15 grudnia zakończyła się dwudniowa runda negocjacji w Berlinie, w której uczestniczyła delegacja Ukrainy wraz z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, a także m.in. wysłannicy prezydenta USA Donalda Trumpa, Steve Witkoff i Jared Kushner. Gospodarzem rozmów był kanclerz Niemiec Friedrich Merz, który po zakończeniu spotkania ocenił, że po raz pierwszy od początku wojny pojawiły się realne szanse na rozejm w Ukrainie. Jak pisały w OKO.press Agnieszka Jędrzyjczyk i Krystyna Garbicz Ukraińcy wspólnie z Europejczykami i Amerykanami uzgodnili, że razem dążą do pięciu celów, m.in. rozejmu po czterech latach wojny, gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy i utrzymania jedności i siły NATO oraz UE.
Tymczasem w Miami trwają rozmowy amerykańskich negocjatorów ze specjalnym wysłannikiem Putina, Kiryłem Dmitrijewem. na temat europejskich propozycji Według amerykańskich mediów w sobotę negocjatorzy Waszyngtonu przekazali Rosji listę pytań i oczekiwań. Rosjanin uznał rozmowy ze Stevem Witkoffem i zięciem prezydenta Donalda Trumpa, Jaredem Kushnerem za „konstruktywne”,
Nieco inne zdanie ma Jurij Uszakow, doradca Kremla ds. polityki zagranicznej. „Jestem pewien, że propozycje, które Europejczycy i Ukraińcy złożyli lub próbują złożyć, z pewnością nie poprawiają dokumentu i nie zwiększają możliwości osiągnięcia długotrwałego pokoju” – powiedział w niedzielę rano Uszakow, cytowany przez agencję informacyjną Interfax. Dodał, że Dmitrijew „wróci do Moskwy i złoży raport", a Rosjanie omówią dalsze działania.
Podstawą rozmów pokojowych jest prorosyjski „28-punktowy plan Trumpa”, ujawniony w mediach pod koniec listopada. Europejczycy i Ukraińcy starają się go zmienić. Przy czym Ukraina przystaje na niektóre niekorzystne dla siebie punkty – ale w zamian domaga się gwarancji bezpieczeństwa od sojuszników i pomoc w odbudowie kraju po zniszczeniach czteroletniej wojny.
„Nie uważam, by ustalenia z Berlina faktycznie przybliżyły nas do porozumienia pokojowego. Sądzę, że europejskim politykom chodzi bardziej o to, żeby zapewnić lub spróbować zapewnić prezydenta Donalda Trumpa, że powinien być z nami, a nie wycofywać się z kwestii Ukrainy. Zamiast wtykać mu dwa palce w oczy, sprawić, żeby poczuł, że robi coś pożytecznego i ważnego” – oceniała w rozmowie z OKO.press Nathalie Tocci, dyrektorka włoskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i była doradczyni Wysokich Przedstawicieli UE Federiki Mogherini i Josepa Borrella.
W ubiegłym tygodniu przywódcy Unii Europejskiej zgodzili się w piątek przekazać Ukrainie 90 miliardów euro na pokrycie jej potrzeb militarnych i gospodarczych w ciągu najbliższych dwóch lat, jednak nie udało im się przezwyciężyć różnic z Belgią, które pozwoliłyby im wykorzystać zamrożone aktywa rosyjskie do pozyskania funduszy. Jak pisała Paulina Pacuła w OKO.press środki mają zostać przekazane w trybie pilnym, a całość zostanie sfinansowana ze wspólnego długu, gwarantowanego przez budżet Unii Europejskiej.
W piątek Putin przemówił do narodu w ramach corocznej konferencji prasowej. W drugiej godzinie programu dopuszczony do głosu został dziennikarz NBC. Zapytał, czy – wobec gotowości Ukrainy do ustępstw i nieprzejednanego stanowiska Rosji Putin nie czuje się teraz winny śmierci na tej wojnie. Putin dał tę samą powtarzaną od lat opowieść o tym, że to "nie Rosja zaczęła”. A poza tym on już poszedł na kompromis, w czasie spotkania z Trumpem na Alasce 15 sierpnia. Tymczasem Amertkanie te propozycje zmienili na gorsze – powodu nacisku Ukrainy i „jej europejskich partnerów”.
Jak pisała w OKO.press Agnieszka Jędrzejczyk w trzeciej godzinie programu dziennikarzowi serbskiemu Putin powtórzył to, co ostatnio opowiada w kółko. Że Rosja chce wypełnienia zobowiązania USA z początku lat 90., że NATO nie rozszerzy się na Zachód (czyli domaga się wycofania NATO z Europy Środkowej).
Przeczytaj także:
Dyrektorka Wywiadu Narodowego USA krytykuje „podżegaczy wojennych” i twierdzi, że Rosja "nie ma zdolności podbicia i okupowania Ukrainy ani napaści na Europę”.
„Podżegacze wojenni (…) i ich media propagandowe znów próbują podważyć wysiłki prezydenta Trumpa na rzecz zaprowadzenia pokoju na Ukrainie — i w istocie w Europie — fałszywie twierdząc, że »amerykańskie środowisko wywiadowcze« popiera punkt widzenia UE/NATO, zgodnie z którym celem Rosji jest inwazja/podbicie Europy (by zdobyć poparcie dla swojej polityki prowojennej). Prawda jest taka, że »amerykański wywiad« ocenia, iż Rosja nawet nie ma zdolności podbicia i okupowania Ukrainy, a co mówić o »atakowaniu i okupowaniu« Europy” — napisała Gabbard w serwisie X.
To odpowiedź na doniesienia agencji Reuters, która poinformowała w piątek, że według amerykańskiego wywiadu Putin zamierza zająć całą Ukrainę i rości sobie prawa do części Europy. Agencja powołała się na sześć źródeł zbliżonych do amerykańskiego wywiadu. Ustalenia te pokrywają się z ocenami europejskich przywódców i agencji wywiadowczych, a przeczą m.in. twierdzeniom prezydenta Donalda Trumpa i jego negocjatorów pokojowych na Ukrainie, według których Putin chce zakończyć wojnę.
„Wywiad zawsze wskazywał, że Putin chce więcej. Europejczycy są o tym przekonani. Polacy są absolutnie przekonani” – stwierdził Mike Quigley, demokratyczny członek Komisji Wywiadu Izby Reprezentantów w rozmowie z Reutersem.
Tymczasem w sobotnim wpisie na X, Gabbard napisała, że oficerowie wywiadu poinformowali parlamentarzystów, że „Rosja dąży do uniknięcia większej wojny z Europą” i że działania jej wojsk na Ukrainie pokazują, że obecnie nie ma ona możliwości opanowania „całej Ukrainy, nie mówiąc już o Europie”.
Gabbard to była członkini Izby Reprezentantów z Hawajów, która w lutym objęła funkcję dyrektorki amerykańskich agencji wywiadowczych, w tym CIA i FBI. Wybór Trumpa wzbudził wielkie kontrowersje, bo Gabbard oskarżana jest o szerzenie rosyjskiej propagandy. W dniu inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku oznajmiła na Twitterze: „Tej wojny i cierpienia można było łatwo uniknąć, gdyby administracja Bidena/NATO po prostu uznała uzasadnione obawy Rosji dotyczące bezpieczeństwa”. Później rozpowszechniała fałszywe teorie, że Stany Zjednoczone prowadziły na terenie Ukrainy prace nad bronią biologiczną.
„W niemal każdym konflikcie, w którym brała udział Rosja, Gabbard popierała Moskwę i występowała przeciwko USA” –pisał po wyborze Gabbard brytyjski dziennik „Independent”.
W czerwcu dyrektorka amerykańskich służb opublikowała trzyipółminutowy film opisujący jej wizytę w Hiroszimie w Japonii i grozę wywołaną przez detonację bomby atomowej 80 lat temu. Ostrzegła, że groźba wojny nuklearnej wciąż istnieje. „Stoimy tu dzisiaj, bliżej krawędzi nuklearnej zagłady niż kiedykolwiek wcześniej. Elity polityczne i podżegacze wojenni bezmyślnie podsycają strach i napięcia między mocarstwami nuklearnymi”- napisała, za co została ostro skrytykowana przez Trumpa.
„New York Times” donosił, że „prezydent i niektórzy urzędnicy administracji postrzegali jej podróże zagraniczne jako formę autopromocji jej kariery politycznej”.
Przeczytaj także:
W połowie grudnia zakończyły się rozmowy przywódców państw europejskich, które dotyczyły europejskiego planu pokojowego. Jak wynika z przecieków, jego podstawą jest prorosyjski „28-punktowy plan Trumpa”, ujawniony w mediach pod koniec listopada. Europejczycy i Ukraińcy starają się go zmienić. Przy czym Ukraina przystaje na niektóre niekorzystne dla siebie punkty – ale w zamian domaga się gwarancji bezpieczeństwa od sojuszników i pomoc w odbudowie kraju po zniszczeniach czteroletniej wojny.
Wiadomo, że „28 punktów” Amerykanie stworzyli na podstawie żądań Moskwy. Równolegle prowadzą z nimi szczegółowe rozmowy o przywróceniu stosunków handlowych z Rosją i korzystnych dla ekipy Trumpa umowach. Amerykanie uznali, że te 28 punktów to wszystko, czego chce Putin. Ten jednak 21 listopada doprecyzował, że to tylko wstęp do dalszych rozmów.
Ponadto w ubiegłym tygodniu europejscy przywódcy podczas rozmów w Brukseli zdecydowali o udzieleniu Ukrainie kolejnego, potężnego wsparcia finansowego. Środki mają zostać przekazane w trybie pilnym, a całość zostanie sfinansowana ze wspólnego długu, gwarantowanego przez budżet Unii Europejskiej. Jak pisała Paulina Pacuła w OKO.press negocjacje trwały 16 godzin, a obrady były przerywane jedynie na krótkie posiłki.
Tymczasem rosyjska propaganda cały czas przypomina roszczenia Putina z grudnia 2021 roku, zgodnie z którymi NATO miałoby się wycofać do granic sprzed 1999 roku (a więc również z Polski). W piątek odbyła się również bardzo długa, doroczna konferencja prasowa Władimira Putina. Dopuszczony do głosu dziennikarz NBC w drugiej godzinie programu zapytał, czy – wobec gotowości Ukrainy do ustępstw i nieprzejednanego stanowiska Rosji Putin nie czuje się winny śmierci na wojnie. Putin – jak pisze Agnieszka Jędrzejczyk dla OKO.press – dał tę samą powtarzaną od lat opowieść o tym, że to nie „Rosja zaczęła”. A Rosja już poszła na kompromis, w czasie spotkania z Trumpem na Alasce 15 sierpnia. Tymczasem potem te propozycje zostały pogorszone, z powodu nacisku Ukrainy i „jej europejskich partnerów”.
Przeczytaj także:
Według nieoficjalnych informacji na tankowcu zginął Andriej Awierianow – generał GRU
Ukraina poinformowała, że za pomocą dronów zaatakowała w piątek 19 grudnia 2025 należący do rosyjskiej „floty widmo” tankowiec Qendil. Znajdował się on na Morzu Śródziemnym u wybrzeży Libii w odległości około 2 tys. km od granic Ukrainy. Płyną on pod flagą Omanu.
Według niepotwierdzonych informacji z ukraińskich źródeł (kanały Telegram powiązane z SBU) na tankowcu zginął gen. Andriej Awierianow – dowódca jednostki GRU 29155.
Awierianow był na liście osób objętych europejskimi sankcjami zatwierdzonej przez państwa UE w grudniu 2024 roku. Jednostka, którą dowodził, stała za zamachami przeprowadzanymi w Europie, w tym za zamachami na amerykańskich dyplomatów. GRU 29155 to elitarne grono szpiegów rosyjskich – sabotażystów znanych przede wszystkim z trucia przeciwników Kremla.
Według źródeł brytyjskiego „Guardiana” w ukraińskiej Służbie Bezpieczeństwa tankowiec „poniósł krytyczne uszkodzenia i nie może być dalej używany zgodnie z przeznaczeniem”. Statek miał służyć do omijania zachodnich sankcji i wspierania rosyjskiej machiny wojennej, co czyniło go „w pełni uzasadnionym celem”. „Wróg musi zrozumieć, że Ukraina się nie zatrzyma i uderzy w nich gdziekolwiek na świecie” — powiedziało „Guardianowi” ukraińskie źródło.
Dane z systemu MarineTraffic wskazują, że Qendil płynął do rosyjskiego portu Ust-Ługa na Morzu Bałtyckim z indyjskiego portu Sikka. Indie są jednym z głównych odbiorców rosyjskiej ropy.
Brytyjska firma doradzająca w zakresie ryzyka morskiego, Vanguard, oceniła w rozmowie z dziennikarzami „Guardiana”, że atak pokazuje „wyraźne rozszerzenie wykorzystania przez Ukrainę bezzałogowych systemów powietrznych przeciwko aktywom morskim powiązanym z siecią rosyjskiego eksportu ropy objętej sankcjami”.
Piątkowy atak miał miejsce w dniu dorocznej konferencji prasowej Władimira Putina, podczas której zapowiedział on reakcję Rosji na ukraińskie ataki na flotę widmo.
Incydent wpisuje się w narastający konflikt dotyczący tzw. floty widmo. Chodzi o statki używane przez Rosję, Iran i Wenezuelę do omijania sankcji.
Szacuje się, że flota liczy ponad 1000 statków, które często zmieniają bandery i mają niejasną strukturę własności. Dzięki nim Moskwa może nadal eksportować ropę mimo nakładanych na Rosję sankcji. W ten sposób zdobywa wpływy do budżetu wojennego.
Eksperci i część europejskich przywódców uważaja, że niektóre statki są wykorzystywane przez Rosję do prowadzenia działań hybrydowych na terenie Europy.
Już wcześniej Kijów atakował takie tankowce na Morzu Czarnym, próbując uderzyć w kluczowe źródło dochodów finansujących rosyjską inwazję. Jednak atak na Morzu Śródziemmnym jest czymś nowym. Prawdopodobnie wiąże się to z kolejnymi rozmowami, jakie dziś (sobota) toczą na Florydzie przedstawiciele Stanów Zjednoczonych i Rosji.
Komentując ataki na flotę widmo, Władimir Putin oświadczył w piątek, że Rosja „z pewnością odpowie” na ukraińskie uderzenia. „Ostatecznie nie przyniesie to oczekiwanego rezultatu” — powiedział. „Nie zakłóci dostaw, a jedynie stworzy dodatkowe zagrożenia.” Nie odniósł się jednak bezpośrednio do incydentu na Morzu Śródziemnym.
Czterogodzinną konferencję prasową Putina opisywała szczegółowo w OKO.press Agnieszka Jędrzejczyk:
Przeczytaj także: