Amerykanie i Europejczycy ustalili, jak mają wyglądać gwarancje dla Ukrainy. Podczas gdy Ukraińcy, Europejczycy i Amerykanie zapowiadali, że rozmowy w sprawie pokoju w Ukrainie idą w dobrym kierunku, Moskwa powtarzała, że nie chodzi o Ukrainę, ale o „gwarancje bezpieczeństwa dla Rosji”, czyli o cofnięcie się NATO do granic sprzed 1999 r.
Amerykanie mieli zaproponować w Berlinie Ukraińcom gwarancje na kształt art. 5 NATO, choc bez członkostwa w NATO. Potwierdził to prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski: chociaż Stany Zjednoczone nie oferują członkostwa w NATO, to „akceptują” gwarancje bezpieczeństwa podobne do artykułu 5 NATO.
„W zasadzie uzgodniliśmy mocne gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy, ale one nie będą na stole wiecznie, one są na stole teraz” – oświadczył cytowany przez PAP wysoki rangą przedstawiciel administracji amerykańskiej.
Z oświadczenia wydanego wieczorem wynika, że wśród gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy znajduje się
Oświadczenie zostało wydane przez prezydentów i szefów rządów kilku europejskich państw, w tym przez premiera RP Donalda Tuska.
Zawiera ono także także zapewnienie o „mocnym wsparciu dla akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej”.
Dokument wydano także w imieniu: kanclerza Niemiec Friedricha Merza, premier Danii Mette Frederiksen, prezydenta Finlandii Alexandra Stubba, prezydenta Francji Emmanuela Macrona, premierki Włoch Giorgii Meloni, premiera Holandii Dicka Schoofa, premiera Norwegii Jonasa Gahra Stoere, premiera Szwecji Ulfa Kristerssona, premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera, przewodniczącego Rady Europejskiej Antonio Costy oraz szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen.
Deklaracja ma otwartą formułę, mogą dołączać do niej inne państwa.
„Teraz to na Rosji spoczywa odpowiedzialność, aby wykazać gotowość do pracy na rzecz trwałego pokoju poprzez zgodę na plan pokojowy prezydenta (USA Donalda) Trumpa oraz udowodnić swoje zobowiązanie do zakończenia walk, zgadzając się na zawieszenie broni. Przywódcy uzgodnili, że będą nadal zwiększać presję na Rosję, aby skłonić Moskwę do podjęcia poważnych negocjacji” – czytamy w dokumencie.
Politycy zachodni mówią o optymizmie i o tym, że „pokój jest blisko jak nigdy”. Ale czy rzeczywiście?
Europejczycy zdają sobie sprawę, że Putin nie jest gotów do pokoju, lecz Trump nie zdaje sobie z tego sprawy, i trzeba mu to pokazać:
„Rosja gra na czas oraz wysuwa maksymalistyczne warunki. Równolegle kontynuując okropną wojnę” – mówił kanclerz Niemiec Frierich Merz na wspólnej z prezydentem Zełenskim konferencji prasowej 15 grudnia. „To nie sprowadzi nas z obranej drogi” – zapowiedział.
Polski premier Donald Tusk przed odlotem na negocjacje w Berlinie wyjaśnił ich sens: "chodzi teraz o stworzenie jednolitego frontu, który zmusi Moskwę do poważnego potraktowania przedstawionych propozycji. Po jednej stronie mają być Stany Zjednoczone, Europa i Ukraina „z wypracowanymi kompromisowymi, nacechowanymi dobrą wolą warunkami rozejmu i przyszłego pokoju, a z drugiej strony Rosja”.
Główny negocjator amerykański Steve Witkoff podkreślał owocność rozmów, a strona ukraińska podkreślała konstruktywne podejście wysłanników Trumpa. Jest to zgodne z ukraińską strategią, by nie pozwolić Amerykanom odejść od stołu rozmów
„Chcemy zmusić Moskwę do otwarcia się na rozejm” – podkreślił Merz. Zapytany, czy to wydarzy się do Bożego Narodzenia („ostateczny termin” postawiony Ukrainie przez Donalda Trumpa – red) mówił: „Zrobimy wszystko, aby nadal apelować do Rosjan, do rosyjskiego rządu, aby przynajmniej zaprzestali walk w Boże Narodzenie… Być może rosyjskiemu rządowi zostało jeszcze trochę człowieczeństwa i da ludziom spokój na kilka dni. Być może będzie to początek trzeźwych i konstruktywnych negocjacji, które doprowadzą do trwałego pokoju w Ukrainie”.
Jak opowiemy niżej, dla Moskwy rozejm jest jednak tylko „oszustwem” i nie zamierza go rozważać.
„W negocjacjach walczymy w szczególności o to, aby interesy Ukrainy były respektowane. Czujemy, że partnerzy słuchają Ukrainy, są gotowi pomagać, gotowi szukać takich rozwiązań, które mogą zapewnić godny pokój i zagwarantować bezpieczeństwo” – mówił prezydent Ukrainy i podkreślił: „Gwarancje bezpieczeństwa muszą działać. Muszą być zrozumiałe przede wszystkim dla narodu ukraińskiego”.
Nie została rozwiązana kwestia terytorialna – podają uczestnicy berlińskich rozmów. Jak powiedział prezydent Ukrainy, Kijów i Waszyngton mają odmienne stanowiska w tej sprawie Donbasu.
Z przecieków wynika, że Amerykanie cisną, by Ukraina oddała niezajęte przez Rosjan (mimo czterech lat wojny) tereny w Donbasie.
Serhij Kysłycia, wiceminister spraw zagranicznych Ukrainy, uczestnik delegacji w X zaprzeczył tym doniesieniom: „Będąc drugi dzień z rzędu w jednej sali negocjacyjnej z Jaredem Kushnerem i Stevem Witkowem, powiedziałbym, że teorie spiskowe rozpowszechniane w mediach są błędne. Jestem pod pozytywnym wrażeniem poziomu zrozumienia interesów Ukrainy i stanowiska amerykańskich partnerów”.
Sam Zełenski też mówi, że nie sądzi, aby to Biały Dom domagał się ustępstw w sprawie terytoriów. Bowiem „postrzega Ukrainę i Stany Zjednoczone jako strategicznych partnerów”. „Sformułowałbym to tak: usłyszeliśmy kwestię terytoriów w kontekście wizji rosyjskiej lub rosyjskich żądań wobec Stanów Zjednoczonych Ameryki. Postrzegamy to jako żądania wobec Federacji Rosyjskiej ” – powiedział Zełenski.
Jak pisaliśmy w OKO.press przed przybyciem do Berlina Zełenski mówił, że Ukraina nie zamierza rezygnować ze swoich terytoriów. A sprawiedliwym i realistycznym rozwiązaniem dla zawieszenia broni może być zasada „stoimy tam, gdzie stoimy”. Oznacza to, że ukraińskie i rosyjskie siły zbrojne pozostają na swoich pozycjach, a wszystkie kwestie rozstrzygane są na drodze dyplomatycznej.
Kanclerz Merz zaznaczył, że w kwestii terytoriów "odpowiedzi może udzielić tylko naród ukraiński oraz prezydent Ukrainy, którzy bronią swojej ziemi”. „W tej kwestii również jesteśmy jednomyślni: Ukraina decyduje w kwestii ustępstw terytorialnych”.
Prezydent Ukrainy podkreśla to, czego Amerykanie do tej pory zdawali się nie brać pod uwagę: że Ukraińcy nie zgodzą się na ustępstwa terytorialne, nawet jeśli Trump zmusiłby do ich przyjęcia władze Ukrainy. Według sondażu Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii przeprowadzonego w dniach 26 listopada – 13 grudnia 2025 roku trzy czwarte Ukraińców (75 proc.) sprzeciwia się „planowi pokojowemu”, który między innymi zakłada wycofanie wojsk z Donbasu, ograniczenie liczebności ukraińskiej armii i nie zawiera konkretnych gwarancji bezpieczeństwa.
„Ukraińska delegacja pracuje prawie przez 24 godziny na dobę, aby osiągnąć rezultat, który będzie respektował naród Ukrainy” – mówił Zełenski. Zaznaczył, że stanowiska Ukrainy i Rosji w kwestii terytoriów są różne. Wyraził nadzieję, że „strona amerykańska, jako mediator, będzie proponować różne kroki, aby znaleźć choćby jakiś konsensus
Zełenski mówił też, że wszyscy są gotowi „produktywnie pracować”, aby znaleźć rozwiązanie „z szacunkiem dla Ukrainy”. Wspomniał o „pewnych destrukcyjnych rzeczach” [w dyskutowanych propozycjach], ale zapewnił, że nie ma ich w nowych wersjach propozycji pokojowych.
„To dla mnie ważne, bo godność jest ważna. Cóż, kwestia ustępstw jest zdecydowanie nieistotna” – podkreślił na konferencji wyraźnie zmęczony prezydent Ukrainy . Jednocześnie nazwał kwestię terytoriów „bolesną” i dodał, że amerykańscy partnerzy „dobrze ją rozumieją”.
Rozmowy w Berlinie 14 i 15 grudnia dotyczyły europejskiego planu pokojowego. Jak wynika z przecieków, jego podstawą jest straszliwy „28 punktowy plan Trumpa”, ujawniony dzięki przeciekowi do mediów 21 listopada. Europejczycy i Ukraińcy starają się go zmienić. Przy czym Ukraina przystaje na niektóre niekorzystne dla siebie punkty – ale w zamian domaga się gwarancji bezpieczeństwa od sojuszników i pomoc w odbudowie kraju po zniszczeniach czteroletniej wojny. Jak widać, ta strategia przynosi pewne efekty.
Wiadomo już też, że „28 punktów” Amerykanie stworzyli na podstawie żądań Moskwy. Równolegle prowadzą z nimi szczegółowe rozmowy o przywróceniu stosunków handlowych z Rosją i korzystnych dla ekipy Trumpa umowach. Amerykanie uznali, że te 28 punktów to wszystko, czego chce Putin. Ten jednak 21 listopada doprecyzował, że to tylko wstęp do dalszych rozmów.
2 grudnia wysłannicy Trumpa: Steve Witkoff i Jared Kushner przedstawili więc łagodniejszą dla Ukrainy wersję „28 punktów” na Kremlu. Putin te propozycje odrzucił. Doprecyzował, że w „dalszych rozmowach” chodzi o dalsze ustępstwa Amerykanów i wskazał kierunkowo, na czym mu zależy. To wtedy – jak ujawnili następnie Rosjanie – Amerykanie zrozumieli, że Moskwie nie zależy tylko na zdobyczach terytorialnych w Donbasie. I opracowaniem reszty rosyjskich postulatów miał się zająć zięć Trumpa Kushner.
Tymczasem podczas toczonych równolegle rozmówi z Europejczykami prezydent Ukrainy zadeklarował kolejne ustępstwa. Miał się m.in. zgodzić na to, by wzdłuż linii frontu powstała strefa zdemilitaryzowana, w której nie ma wojsk ukraińskich (musiałyby się cofnąć – ale podobnie wycofałyby się wojska rosyjskie). Zgodził się też na przeprowadzenie wyborów prezydenckich, mimo że w Ukrainie trwa stan wojenny. Wystąpił jednak do sojuszników o stworzenie minimalnych warunków, by te wybory nie były farsą. Na czas kampanii wojennej musieliby dać gwarancje, że ostrzał rosyjski zostanie przerwany.
Moskwa te propozycje odrzuciła.
Zaczęła też publicznie eskalować żądania: że rzeczywiście nie o Donbas, ani o Ukrainę jej chodzi – ale o nowy porządek bezpieczeństwa w Europie. Zgodnie z żądaniami Putina z grudnia 2021 r. NATO miałoby się wycofać do granic sprzed 1999 r. (a więc z Polski), a przyjęci ćwierć wieku temu członkowie NATO (więc i Polska) mieliby przestać się zbroić.
Moskwa te warunki powtarza teraz cały czas grożąc światu wojną światową – i oskarżając o dążenie do wojny Europę.
Nie czekając na przedstawienie jej teraz nowych propozycji z Berlina, Rosja już je publicznie i to kilkakrotnie odrzuciła. Moskwa wyraźnie gra na konflikt Trumpa z Europą i NATO. „Już trwa zimna wojna NATO i USA” (telewizyjne „Wiesti Niedieli”, 14.12).
Rosja przede wszystkim odrzuca samą ideę rozejmu w Ukrainie:
Poza tym Kreml powtarza, że to, co jest negocjowane w Europie, z założenia jest nie do przyjęcia. „Europejczycy stale stawiają żądania nie do przyjęcia dla Moskwy” – zauważył doradca Putina Uszakow 5 grudnia. „Mówiąc delikatnie, Europejczycy nie ułatwiają porozumienia między Waszyngtonem a Moskwą w sprawach ukraińskich”.
To stanowisko się nie zmienia:
„W procesie pokojowym na Ukrainie Moskwa koncentruje się na swoich amerykańskich odpowiednikach, a nie na Europie, która gra po swojemu (rzecznik Putina Pieskow, 14 grudnia). Interesujące jest więc dla Kremla tylko to, jak Amerykanie poradzą sobie z żądaniami, które usłyszeli na Kremlu 2 grudnia [LINK do agencji RIA – do czytania potrzebny VPN].
Co więcej, Moskwa opowiada, że Europa po prostu prowokuje Rosję do wojny. Tak jak Ukraina ją sprowokowała do najazdu. Gdyż Rosja oczywiście wojny nie chce, ale jak nie będzie miała wyjścia.... (tę wersję powtarzają z zapałem Orbàn ze swoim ministrem spraw zagranicznych Szijjarto).
Jak pamiętamy, w „28-punktowym planie pokojowym Trumpa”, był m.in. punkt nr 9 o tym, że w Polsce stacjonuje „lotnictwo europejskie”. Amerykanie jednak po konsultacjach z sojusznikami i Ukrainą kilka punktów wyrzucili – m.in. o ograniczeniach dla ukraińskiej armii albo o prawach Rosji do ingerowania w wewnętrzne sprawy Ukrainy pod pretekstem ochrony „rosyjskojęzycznej ludności” oraz „walki z nazizmem”. Punkt nr 9, który ograniczał prawa Polski, też miał zniknąć lub zostać zmieniony.
Teraz – już w czasie negocjacji w Berlinie – Rosjanie zaczęli otwarcie opowiadać, jak „28 punktów” rozwijać. I wychwalać pod niebiosa Trumpa, z którym da się o wszystkim rozmawiając, podczas gdy za Bidena „kwestia NATO była nie do ruszenia”.
Zatem coś, co dla Europejczyków i Ukraińców wydawało się ustępstwem ostatecznym, dla Putina jest tylko wstępem do rozmów z USA.
Jednocześnie Moskwa z góry odrzuciła gwarancje Zachodu dla Ukrainy – choć nikt ich treści na Kremlu nie znał.
Jednocześnie – gdy Amerykanie zwiększają nacisk na Ukrainę starając się przymusić ją do porozumienia – Kreml ogłosił, że to zawracanie głowy. Bowiem oznaczałoby to, że Ukraina pozostanie samodzielnym bytem, który może się na coś zgodzić, albo i nie:
Co do Ukrainy – to sprawy terytorialne i wpływ Rosji na wewnętrzne sprawy Ukrainy są dla Moskwy poza dyskusją. To stanowisko Kreml powtarza w kółko. Do dyskusji jest zaś – jak już napisałyśmy – to, jakie „gwarancje bezpieczeństwa” dostanie Putin od Trumpa. Wycofanie się NATO do granic sprzed 1999 r. wydaje się obecnie propagandzie Kremla osiągalne, zwłaszcza po ogłoszeniu nowej Strategii Bezpieczeństwa USA. Której kolejnym krokiem – wedle propagandy Kremla – powinno być wycofanie się USA z NATO. W związku z tym umowa o cofnięciu się NATO na zachód nie powinna być problemem (telewizyjne „Wiesti Niedieli”, 14 grudnia).
Propaganda Kremla opowiada o wielkich sukcesach Putina na froncie. Zdodnie z jego rozkazami, armia posuwa się na zachód. Zwycięstwo jest w zasięgu ręki – zapewnia propaganda. Tak samo, jak od czterech lat.
„Skazał i zdiełał” („powiedział i zrobił”) jest hasłem, które w propagandzie powtarza teraz Putin, a propaganda to replikuje („Wiesti” od 11 grudnia)
Tymczasem...
Z tą katastrofą propaganda radzi sobie tak, że pokazuje w telewizji ogromne materiały o ostrzale Ukrainy. A pomiędzy krwawe obrazki wtyka zdanie, że to „odwet za terrorystyczne ataki Ukrainy na Rosję”. Nigdy nie mówi, co to za ataki. Ze skąpych informacji w mediach można szacować tylko, że takie:
Za zdobycie Kupiańska Putin rozdał już najwyższe odznaczenia wojskowe. Niestety, kilka dni później zdjęcie z Kupiańska pokazał prezydent Zełenski.
Putin nie ma za bardzo ruchu. Rozmowy w Berlinie nie są więc dla niego – ale dla Trumpa. Ten był z rozmów w Berlinie bardzo zadowolony.
„Rozmawiałem z Zełenskim. Przeprowadziłem również bardzo długie i dobre rozmowy z przywódcami Niemiec, Włoch, NATO, Finlandii, Francji, Wielkiej Brytanii, a także Norwegii, Danii i Holandii” – powiedział Trump reporterom w Białym Domu. „Rosja chce teraz to osiągnąć [zakończyć konflikt]”.
Bezpieczeństwo
Świat
Władimir Putin
Donald Trump
Donald Tusk
Wołodymyr Zełenski
plan pokojowy Trumpa
wojna w Ukrainie
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.
Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.
Komentarze