Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Podczas trwającego 7 godzin ataku Rosja wystrzeliła w kierunku Ukrainy 805 dronów i 13 pocisków rakietowych. W wyniku ataku zginęło niemowlę i młoda kobieta, a w budynku rządowym w centrum Kijowa wybuchł pożar
W nocy z 7 na 8 września Rosjanie po raz kolejny zaatakowali z powietrza Kijów. W ataku dronowym, który trwał 7 godzin, zginęły dwie osoby – niemowlę oraz młoda kobieta. Według informacji przekazanych przez Witalija Kliczkę, mera Kijowa, wśród pięciu osób rannych, które trafiły do szpitala, jest także kobieta w ciąży.
„W Kijowie zniszczone zostały zwykłe budynki mieszkalne. W jednym z nich zawaliły się piętra między czwartym a ósmym. Do tej pory zginęły dwie osoby, w tym jedno dziecko. Składam kondolencje wszystkim ich bliskim” – napisał na X prezydent Wołodymyr Zełenski.
„Takie zabójstwa teraz, kiedy prawdziwa dyplomacja mogła rozpocząć się już dawno temu, są celową zbrodnią i przedłużeniem wojny” – dodał prezydent Ukrainy.
Według ukraińskiej armii w nocy z soboty na niedzielę Rosja wystrzeliła w kierunku Ukrainy 805 dronów i 13 pocisków rakietowych. W wyniku ataku uszkodzony został m.in. budynek rządowy w centrum Kijowa.
„Tak, po raz pierwszy w wyniku wrogiego ataku uszkodzony został budynek rządu, dach i górne piętra. Strażacy gaszą pożar. Dziękuję im za tę pracę.
Budynki odbudujemy, ale utraconych istnień ludzkich nie da się przywrócić.
Wróg codziennie terroryzuje i zabija naszych ludzi w całym kraju” – przekazała w mediach społecznościowych premier Ukrainy Julia Swyrydenko.
Nie tylko Kijów został zaatakowany tej nocy. W miejscowości Putywl w obwodzie sumskim zginęła kobieta, a siedem osób, w tym 9-letnie dziecko, zostało rannych. Rosyjski atak dronowy na Zaporoże spowodował obrażenia u co najmniej 15 osób, z których cztery trafiły do szpitala.
Rosja kontynuuje ataki na Ukrainę, a rosyjskie rakiety i drony codziennie uderzają w cele cywilne – osiedla mieszkaniowe, domy, szkoły, szpitale. Jak wynika z danych Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka (UNHCR) od początku wojny w Ukrainie zginęło niemal 14 tysięcy osób (stan na koniec lipca 2025, według wyliczeń portalu Statista). Ponad 35,5 tys. osób zostało rannych. UNHCR zaznacza jednak, że liczba cywilnych ofiar wojny może być wyższa.
Rosja cały czas nie zgadza się na zawieszenie broni w Ukrainie. Rosyjskie władze twierdzą, że zawieszenie broni będzie możliwe dopiero wtedy, gdy Rosja osiągnie swoje cele:
Lista rosyjskich żądań wobec Ukrainy może być jednak szersza. Jak donosiło Polskie Radio w czerwcu 2025, ukraiński rząd dysponuje danymi wywiadowczymi, z których wynika, że Rosja chce przejąć kontrolę nad jeszcze większą częścią ukraińskiego terytorium. Do końca 2026 roku Moskwa ma chcieć przejąć kontrolę nad całym terytorium Ukrainy na lewym, czyli wschodnim brzegu Dniepru.
Jak analizuje dziennikarka OKO.press Paulina Pacuła, z prowadzonych przez USA rozmów pokojowych nic nie wynika.
Rosja nie zgadza się na jakąkolwiek obecność wojsk europejskich na terenie Ukrainy, mimo że po rundzie „rozmów pokojowych” na Alasce między USA a Rosją, amerykańska administracja ogłosiła przełom w tej sprawie i zgodę Rosji na gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. To okazało się jednak nieprawdą.
Przeczytaj także:
Amerykański portal Politico opublikował szczegóły negocjowanej obecnie nowej strategii obronnej USA. To ten przegląd amerykańskiego zaangażowania na świecie, w ramach którego ma zostać podjęta decyzja m.in. o wielkości amerykańskich wojsk w Europie.
Amerykański portal Politico poznał szczegóły nowej amerykańskiej strategii obronnej, czyli tzw. National Defence Strategy. Dokument ma być gotowy w ciągu miesiąca – właśnie trafił na biurko Pete'a Hegsetha, sekretarza ds. obronny. Jak pisze portal, nowa strategia bardzo różni się od obecnie obowiązującej i zakłada duże zmiany w zakresie definicji najpoważniejszych zagrożeń dla USA.
„Urzędnicy Pentagonu proponują, aby departament priorytetowo traktował ochronę ojczyzny i półkuli zachodniej, co stanowi uderzającą zmianę w stosunku do wieloletniego mandatu wojska, koncentrującego się na zagrożeniu ze strony Chin” – pisze Politico. „Projekt (...) przedkłada misje krajowe i regionalne ponad walkę z przeciwnikami, takimi jak Pekin i Moskwa” – zauważają dziennikarze.
Projekt wzbudził zdumienie zarówno wśród Republikanów, jak i Demokratów. Donald Trump posługuje się bowiem dość ostrą retoryką wobec Chin – otwierający akapit tekstu w nowej strategii stwierdza, że „coraz bardziej oczywiste staje się, że Chiny i Rosja chcą kształtować świat zgodny z ich autorytarnym modelem”. Mimo to cała strategia zdaje się cementować zapowiadaną przy różnych okazjach skłonność nowej administracji do izolacjonizmu i wcielać w życie proponowany przez wiceprezydenta J.D. Vance'a plan ograniczenia międzynarodowych zobowiązań USA.
Nowa amerykańska administracja jest w trakcie przeglądu militarnej obecności USA na świecie oraz programów, w ramach których oferuje wsparcie sojusznikom z NATO.
Jak w czwartek 4 września informował dziennik Financial Times, departament obrony USA zdecydował o rezygnacji z programu wsparcia wojskowego dla sojuszników znanego jako Sekcja 333. Program, który oferował głównie szkolenia i dozbrajanie armii krajów sojuszniczych, zostanie zredukowany do zera od następnego roku fiskalnego, czyli od października tego roku. Głównymi beneficjentami programu są Litwa, Łotwa i Estonia.
Pod znakiem zapytania stoi też przyszłość Bałtyckiej Inicjatywy Bezpieczeństwa, innego amerykańskiego programu utworzonego w 2020 r., który ma na celu wzmocnienia sił zbrojnych Estonii, Łotwy i Litwy.
Te wszystkie zmiany mają kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa Polski, bo osłabiają możliwości obronne wschodniej flanki NATO. Kluczową dla Warszawy deklarację prezydent Donald Trump złożył też podczas spotkania z prezydentem Karolem Nawrockim w Waszyngtonie w środę 3 września. Trump zapewnił, że żołnierze amerykańscy zostają w Polsce, a także zasugerował, że ich obecność może być zwiększona.
Przeczytaj także:
W sobotę 6 września odbyła się ceremonia pochówku ofiar rzezi wołyńskiej ekshumowanych na terenie nieistniejącej już miejscowości Puźniki w zachodniej Ukrainie. Do zbrodni doszło w nocy z 12 na 13 lutego 1945 r. Ekshumacje były możliwe dzięki zgodzie władz Ukrainy.
W sobotę 6 września na terenie nieistniejącej już miejscowości Puźniki w obwodzie tarnopolskim na zachodzie Ukrainy odbyła się ceremonia pochówku szczątków co najmniej 42 osób zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów z batalionu UPA Szare Wilki.
Do zbrodni doszło w nocy z z 12 na 13 lutego 1945 r. Ukraińscy nacjonaliści, działając pod wodzą Petro Chamczuka, wymordowali wówczas – według różnych źródeł – od 50 do 120 Polaków – informuje PAP.
Prace badawcze były prowadzone od maja do sierpnia 2025 roku. Źródła historyczne wskazywały na istnienie co najmniej dwóch zbiorowych mogił w tym miejscu. Badacze na razie odnaleźli jedną. Ekshumacja była możliwa dzięki zgodzie wydanej przez władze Ukrainy.
W uroczystościach pogrzebowych udział wzięła ministra kultury i dziedzictwa narodowego Marta Cienkowska oraz Piotr Łukasiewicz chargé d’affaires na Ukrainie. Łukasiewicz napisał na platformie X, że pogrzeb ma dać „choć trochę ukojenia bliskim i rodzinom ofiar po 80 latach”.
„Ten trudny temat polsko-ukraińskiej historii przepracowywany jest z sumiennością i dbałością przez rząd i dyplomację Polski i Ukrainy (...) Realizujemy wspólnie cywilizacyjną powinność: wszystkie ofiary na »skrwawionych ziemiach« powinny spocząć w grobach, gdzie bliscy będą mogli uczcić ich pamięć” – napisał przyszły ambasador RP w Kijowie.
Ekshumacje ofiar rzezi wołyńskiej oraz pamięć po tym wydarzeniu to jeden z najważniejszych tematów we współczesnych relacjach między Polską a Ukrainą. Tymczasem między Warszawą a Kijowem w tej kwestii wciąż istnieje spór historyczny.
Polska uważa, że rzeź wołyńska była ludobójstwem – masową i zorganizowaną akcją eksterminacji ludności polskiej z terenów Kresów Południowo-Wschodnich, części Polesia, Lubelszczyzny i Podkarpacia. Takie twierdzenie znalazło się m.in. w uchwale sejmowej wydanej przy okazji 80. rocznicy rzezi wołyńskiej i jest to bardzo dobrze udokumentowane przez polskich historyków.
Ukraina uważa, że był to efekt symetrycznego konfliktu zbrojnego, za który w równym stopniu odpowiedzialne były obie strony, a Polacy i Ukraińcy mordowali się nawzajem. Dodatkowo Ukraińcy kultywują pamięć o OUN i UPA wyłącznie jako o organizacjach antysowieckich, a nie antypolskich.
Spór o pamięć o Wołyniu na łamach OKO.press opisywał Adam Leszczyński.
Zbrodnia wołyńska najczęściej kojarzona jest z latem 1943 roku. Wtedy bowiem, 11 lipca 1943 roku, miała miejsce krwawa niedziela na Wołyniu – kulminacyjny moment rzezi wołyńskiej. Ale operacja ludobójstwa zaplanowana przez przywódców Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), której celem było wyniszczenie Polaków, trwała aż do pierwszych miesięcy 1945 roku. Zginęło około 100 tysięcy Polaków.
Spór historyczny między Polską i Ukrainą zaostrzał fakt, że od 2017 roku obowiązywało moratorium na poszukiwania i ekshumacje szczątków polskich ofiar zbrodni wołyńskiej. Moratorium zostało zniesione w listopadzie 2024 r. dzięki wysiłkom polskiej dyplomacji oraz otwartości strony ukraińskiej.
Prace badawcze w Puźnikach będą kontynuowane. Polscy historycy czekają na umożliwienie ekshumacji w kolejnych lokalizacjach. W styczniu Ukraina i Polska wymieniły się listami miejsc do poszukiwań i ekshumacji szczątków wzajemnych konfliktów historycznych.
Przeczytaj także:
Podczas antyrządowej demonstracji w Nowym Sadzie w Serbii późnym wieczorem w piątek 5 września doszło do starć z policją. Policja użyła gazu łzawiącego i granatów hukowych wobec protestujących. Kilkanaście osób zostało aresztowanych.
Serbscy studenci nie przerywają antyrządowych protestów, które odbywają się regularnie od listopada 2024 roku. W piątek 5 września w marszu przez centrum Nowego Sadu w stronę uniwersyteckiego kampusu wzięło udział kilka tysięcy osób – donosi France 24, powołując się na AFP. Aby rozpędzić protestujących, policja użyła gazu łzawiącego i granatów hukowych. Doszło do starć, aresztowanych zostało kilkanaście osób – informuje francuska telewizja publiczna.
Antyrządowe protesty w Serbii wybuchły w listopadzie 2024 roku po tym, jak na nowo wyremontowanym dworcu kolejowym w Nowym Sadzie zawalił się dach, zabijając 16 osób. Protestujący uważali, że tragedia jest efektem korupcji i zaniedbań, których od lat dopuszcza się władza.
Początkowo protesty przebiegały pokojowo, a protestujący wzywali rządzących do przeprowadzenia uczciwego śledztwa i ukarania winnych tragedii w Nowym Sadzie. Ponieważ do tego nie doszło, protesty przerodziły się w demonstracje antyrządowe – protestujący wzywają Aleksandra Vučića do oddania władzy i przeprowadzenia przedterminowych wyborów.
Latem 2025 r. doszło do zaostrzenia protestów, ponieważ władza zaczęła stosować wobec demonstrujących przemoc. Do rozpędzania blokad na drogach użyto żandarmerii wojskowej, a do rozpędzania protestów sił szturmowych. Aresztowanych zostało kilkaset osób.
Prezydent Serbii Aleksander Vučić uznał protestujących za „terrorystów”, którzy usiłują dokonać zamachu stanu.
W lipcu zaniepokojenie sytuacją wyraził komisarz Rady Europy ds. praw człowieka oraz biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka. Obie instytucje wezwały władze serbskie do „zachowania powściągliwości”.
Pomimo represji protestujący nie rezygnują z domagania się przedterminowych wyborów.
Prezydent Serbii Aleksandar Vučić i jego partia – Serbska Partia Postępowa (SNS) – sprawują władzę w kraju od 2012 r. Ich rządy doprowadziły do silnej koncentracji władzy, przejęcia kontroli nad mediami oraz osłabienia mechanizmów kontroli i równowagi.
Społeczeństwo serbskie jest silnie spolaryzowane, a badania opinii publicznej wskazują na duże niezadowolenie ze standardu życia i sposobu sprawowania władzy przez rząd.
Jak zwraca uwagę European Parliament Research Service, czyli think tank Parlamentu Europejskiego, w swoim opracowaniu na temat antyrządowych protestów w Serbii, serbskie społeczeństwo jest silnie podzielone pomiędzy prorządowych lojalistów i zwolenników reform.
Baza wyborcza partii Vučića to głównie starsi wyborcy ze wsi i małych miejscowości, którzy ulegają jego nacjonalistycznej retoryce i obietnicy stabilności. Po drugiej stronie sceny politycznej są zorientowani na reformy praworządnościowe aktywiści i liberałowie. To oni chcą utrzymać Serbię na ścieżce europejskiego członkostwa.
Serbia jest w procesie negocjacyjnym już od 16 lat, a za sprawą prorosyjskich rządów Vučića, który geopolitycznie orientuje kraj na współpracę z Chinami i Rosją, oddala się od UE coraz bardziej.
Vučić usiłuje zdyskredytować antyrządowe protesty utrzymując, że są one inspirowane przez Zachód, który chce przeprowadzić w Serbii „kolorową rewolucję”.
Druga i zgodnie z prawem ostatnia pięcioletnia kadencja prezydencka Vučicia kończy się w 2027 r. Na ten rok zaplanowane są także wybory parlamentarne.
Przeczytaj także:
Leonard Osiadło, dziennikarz OKO.press i autor cyklu „Leo przeciwko Polsce”, w którym relacjonuje trudny proces swojej prawnej tranzycji, został nominowany do nagrody „Korony Równości”. Nagroda jest przyznawana przez Kampanię Przeciw Homofobii za działalność na rzecz społeczności LGBT+ w Polsce.
Leonard Osiadło, dziennikarz OKO.press, został nominowany do „Korony Równości”, najważniejszej w Polsce nagrody za działalność na rzecz społeczności LGBT+, przyznawanej przez Kampanię Przeciw Homofobii, organizacji pozarządowej istniejącej od 2001 roku.
Osiadło, dziennikarz i prawnik, został nominowany za „rzetelne dziennikarstwo i widoczność queerowej perspektywy w mediach”. W OKO.press pisze o prawach człowieka, tłumacząc zawiłości prawne na język przystępny dla czytelników i czytelniczek oraz tropi przypadki dyskryminacji i niesprawiedliwości społecznej.
Jak zwraca uwagę Kampania Przeciw Homofobii tłumacząc jego nominację: „Napisał wiele rzetelnych materiałów o prawach osób LGBT+, relacjach jednopłciowych, tęczowych rodzinach oraz osobach transpłciowych i niebinarnych. Jednym z najbardziej poruszających projektów był cykl „Leo przeciwko Polsce”, w którym relacjonuje traumatyzujący proces swojej prawnej tranzycji – włącznie z nagraniami z badania biegłego sądowego i rozprawy. Jego materiały łączą dziennikarską rzetelność z osobistą perspektywą, wspierając społeczność LGBT+" – pisze KPH na stronie konkursu.
Oprócz Osiadły nominację w kategorii Media zdobył jeszcze Wojciech Karpieszuk, dziennikarz „Gazety Wyborczej„ oraz Małgorzata Sikora Tarnowska, redaktorka naczelna nowo utworzonego magazynu „LesBiLans” wydawanego przez Fundację Lesbikon, której jest współtwórczynią. Karpieszuk został nominowany za „rzetelne opisywanie Parad Równości, Tęczowych Piątków i wyzwań społeczności LGBT+”, a Sikora-Tarnowska za „konsekwentne promowanie literatury, sztuki i kultury lesbijskiej oraz tworzenie przestrzeni dla queerowych kobiet w Polsce”.
Nagroda „Korony Równości” to najważniejsze wyróżnienie, jakie można otrzymać w Polsce za działalność na rzecz społeczności LGBT+. Jak pisze KPH na stronie konkursu „celem plebiscytu jest wyróżnienie osób i grup, które w danym roku w sposób szczególny angażowały się w walkę o równe prawa dla społeczności LGBT+”. OKO.press objęło nagrodę patronatem.
Nagrody przyznawane są w ośmiu kategoriach: aktywizm, instytucje, prawo, polityka, media, internet, kultura i biznes. Lista osób nominowanych znajduje się na stronie konkursu.
Głosowanie trwa do 22 września, do godz. 23:59. Zagłosować można na stronie konkursu klikając guzik „Zagłosuj” u góry strony po prawej, a następnie klikając zdjęcie osób, na które chce się oddać głos i wypełniając swoje dane w formularzu na dole strony.
OKO.press otrzymało nagrodę w 2020 roku. Redakcja została nagrodzona za to, że „wnikliwie i z oddaniem analizuje wydarzenia dotyczące społeczności LGBT w Polsce”. Nominacja była związana z ingerencją OKO.press w sprawie stref wolnych od ideologii LGBT. W lutym 2020 redakcja wysłała 52 »donosy« do unijnych partnerów polskich gmin i regionów, które przyjęły uchwałę, że są strefą »wolną od ideologii LGBT«".
W 2018 roku nagrodę dostał inny dziennikarz OKO.press, Anton Ambroziak. W głosowaniu internautek i internautów doceniono jego teksty o prawach osób LGBT za to, że „wyróżnia je ponadprzeciętna wnikliwość”.
Przeczytaj także: