Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
„Dziś mogę być z wami w Słupsku dzięki lekarzom, ratownikom, pielęgniarkom, pracownikom niemedycznym, którzy udzielili mi pomocy. Zdrowie jest bezcenne, a leczenie kosztuje, a są tacy, którzy na tym chcą oszczędzać” – mówiła podczas konferencji w Słupsku Agata Dziemianowicz-Bąk, posłanka Lewicy, która dwa tygodnie temu miała wypadek i trafiła do szpitala.
Podziękowała lekarzom i personelowi Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. WAM w Łodzi, gdzie była przez kilka dni, na oddziale neurochirurgii.
Dziemanowicz-Bąk odniosła się do propozycji Konfederacji, dotyczącej bonu zdrowotnego. Zapowiedział ją Konrad Berkowicz, poseł Konfederacji.
„My proponujemy bon zdrowotny jako pierwszy krok. To znaczy: podzielić budżet na zdrowie na liczbę obywateli, przekazać ten bon, żeby wszystkie instytucje – czy państwowe, czy prywatne konkurowały, podwyższając swoją jakość i obniżając ceny, o ten bon” – ogłosił Berkowicz. W OKO.press pisała o tym Dominika Sitnicka.
„Nie byłoby nikogo stać na rezonans, tomografię, przyjazd pogotowia i pobyt na specjalistycznym oddziale. Mając 4 tys. zł każdy by usłyszał, że albo za resztę płaci z własnej kieszeni, albo musi udać się do «wiejskiej baby», która może i nastawiłaby czaszkę” – mówiła posłanka. „Mówię oczywiście o chłopcach z Konfederacji, którym roi się, że można wręczyć Polkom i Polakom bon na 4 tys. zł i uznać, że sprawa załatwiona. Gdybym na moje leczenie miała tylko 4 tys. zł, to z intensywnej terapii należałoby mnie wypisać po kilku godzinach”.
I dodała: „Takiego państwa nie chcemy! Nie chcemy państwa Konfederacji, gdzie leczenie jest tylko dla milionerów. Lewica chce leczenia dla milionów, nie dla milionerów. Dlatego deklarujemy – zrobimy wszystko, żeby ochrona zdrowia była dofinansowana. 8 proc. PKB na zdrowie!”
Po poniedziałkowym spocie, który został hitem internetu i materiałem do niezliczonych przeróbek, jest nowa produkcja sztabu PiS.
„Polska nie pozwoli, by zalało nas ukraińskie zboże” – zapowiada w spocie premier Mateusz Morawiecki.
„Niezależnie od tego, jaka będzie decyzja brukselskich urzędników, my granicy nie otworzymy. Tam muszą wziąć to pod uwagę, bo to Polacy decydują, jak mają wyglądać sprawy w naszym własnym domu” – mówi Morawiecki.
Minister rolnictwa już zapowiedział, że w wtorek rząd przyjmie uchwałę o zakazie wwozu ukraińskiego zboża do Polski.
„Ale jak to? Za rok?! Przecież wtedy moja mama już umrze” – mówi w nowym spocie Koalicji Obywatelskiej Antonina Majchrzak, 26-letnia radna PO z Łodzi.
Kolejek dotyczy drugi ze „100 konkretów” Koalicji Obywatelskiej. „Wprowadzimy łatwy w obsłudze i czytelny system rezerwacji wizyt (sms-y, maile) na kształt funkcjonującego w systemie prywatnym. W ten sposób ograniczymy liczbę nieodbytych wizyt, a tym samym skrócimy kolejki”.
Z występującą w spocie Antoniną Majchrzak OKO.press rozmawiało w związku z marszem 4 czerwca.
„To nasza twarda postawa spowodowała, że import ukraińskiego zboża na polski rynek został zatrzymany. Niezależnie od tego, jaka będzie decyzja brukselskich urzędników, my granicy nie otworzymy” – mówi premier Mateusz Morawiecki. Tyle tylko, że blokada zboża nie rozwiąże problemu
„Kiedy trzeba było pomagać sąsiadom, otworzyliśmy swoje serca i domy. Tacy są Polacy. Ale kiedy trzeba walczyć o polski interes, tylko rząd PiS daje gwarancję, że interesy naszych rolników będą chronione. Mówimy ”nie„ dla rozchwiania i szkodzenia polskiemu rynkowi rolnemu, konsumentom i producentom. To nasza twarda postawa spowodowała, że import ukraińskiego zboża na polski rynek został zatrzymany” – mówi Morawiecki.
Przypomnijmy, że zezwolenie na blokadę ukraińskiego zboża – według terminu przewidzianego przez Komisję Europejską – ma wygasnąć w piątek 15 września 2023 roku.
Do tego czasu obowiązują wprowadzone przez Komisję Europejską ograniczenia, dotyczące wwozu ukraińskiej pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji. Kraje te jednak zapowiedziały, że będą dążyć do przedłużenia zakazu po tym terminie w celu ochrony swoich producentów żywności.
„Teraz Unia rozważa czy utrzymać to embargo. Powiem wam, jak to się skończy. Polska nie pozwoli, by zalało nas ukraińskie zboże. Niezależnie od tego, jaka będzie decyzja brukselskich urzędników, my granicy nie otworzymy, To Polacy decydują, jak mają wyglądać sprawy w naszym własnym domu”.
Jak pisał w OKO.press Marcel Wandas, polski rząd nie zrobił nic od początku wojny, by usprawnić tranzyt przez Polskę. Przez całą zimę w portach leżał węgiel, a eksport zboża pełną parą nie mógł ruszyć.
Teraz mamy dwa problemy: Rosja wypowiedziała umowę o bezpiecznym transporcie zboża przez Morze Czarne. A rolnicy obawiają się, że znów będzie mocny nacisk na to, by zboże z Ukrainy wwozić do Polski.
Minister rolnictwa nie ma zbyt wiele do zaoferowania, poza zamknięciem granic przed ukraińskim zbożem. A to nie rozwiązuje głównego problemu. Ukraińska żywność wypycha naszą z europejskiego rynku. Ona płynie do wspólnoty szerszym strumieniem po zniesieniu kontyngentów określających to, ile możemy jej przyjąć w UE.
Jeżeli po zakończeniu unijnej blokady znów samowolnie zamkniemy granicę dla ukraińskiej żywności, to nie rozwiążemy tego problemu. Mamy kłopot z malinami, z jajkami, kurczakami – byliśmy w przypadku tych produktów liderem, teraz Ukraina zagraża naszej pozycji. Stąd bierze się wściekłość rolników.
Potrzebujemy eksportu na rynki europejskie, tam idzie największa część polskiej żywności. Dlatego powinniśmy działać wspólnie z europejskimi partnerami, negocjować z Brukselą, by jednocześnie nie zablokować pomocy dla Ukrainy i ochronić polskich rolników. Ale utrzymywanie blokady dla ukraińskiego zboża, a może też innych produktów żywnościowych, to nośny postulat polityczny.
Musimy nauczyć się też żyć z ukraińską konkurencją, w końcu nasz wschodni sąsiad najprawdopodobniej wejdzie do Unii szybko. Rząd widocznie nie widzi tego problemu i woli samotnie tupać nóżką.
„Blokowanie lądowych tras eksportu zboża z Ukrainy po 15 września, gdy wygasną obecne ograniczenia w UE, jest niedopuszczalne” – pisze prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski na Telegramie. I dodaje, że Kijów prowadzi rozmowy w poszukiwaniu rozwiązania, które „zadowoli wszystkich”.
W podobnym tonie wypowiadała się wicepremier i minister gospodarki Ukrainy Julia Swyrydenko.
„Apelujemy do polskich kolegów, aby pamiętali o zasadzie partnerstwa. Blokowanie ukraińskiego zboża na granicy UE jest niedopuszczalne. Rosyjska agresja stwarza realne zagrożenie dla naszych rolników – zniszczenie portów i silosów zbożowych, blokada Morza Czarnego sprawiają, że praca jest ciężka i niebezpieczna” – napisała na Twitterze Swyrydenko.
„PiS-owscy przestępcy muszą być rozliczeni. Andrzej Duda za wielokrotne złamanie Konstytucji, Antoni Macierewicz za zniszczenie polskiej armii, Jacek Sasin za wydanie 70 milionów na wybory kopertowe. Pan [Mariusz] Kamiński, pan [Maciej] Wąsik za wielokrotne inwigilowanie Pegasusem polskich obywateli. Jarosław Kaczyński za to, że we wszystkich tych sprawach miał sprawstwo kierownicze” – zapowiedział senator PO Marcin Bosacki.
„Odbierzemy im immunitet, oddamy ich przed Trybunał Stanu, do niezależnej prokuratury i przed niezawisłe znowu sądy. I to są konkrety. W nowej Polsce przestępcy będą rozliczeni”.
Na tej liście nie ma osób odpowiedzialnych za nielegalne push backi na granicy polsko-białoruskiej.
Bosacki był szefem nadzwyczajnej senackiej komisji ds. inwigilacji Pegasusem.
Rozliczenie polityków Prawa i Sprawiedliwości to 22. i 23. punkt na liście „100 konkretów”. Koalicja Obywatelska przedstawiła je w sobotę podczas konwencji w Tarnowie. Pełną listę można przeczytać tutaj.
„Łamanie Konstytucji i praworządności będzie szybko rozliczone i osądzone. W tym celu postawimy przed Trybunałem Stanu:
PiS zapowiada wprowadzenie emerytur stażowych. „Jeżeli wyborcy powierzą PiS-owi władzę w najbliższej kadencji, to wprowadzenie emerytur stażowych będzie jedną z priorytetowych decyzji. Proszę sobie przypomnieć wcześniej, też po objęciu rządów, że stosunkowo szybko wdrożyliśmy i 500 plus i cofnęliśmy wiek emerytalny. Szybko przejdziemy od deklaracji do realizacji” – mówił premier Mateusz Morawiecki podczas Facebook Live.
Emerytury stażowe zapowiedział też Jarosław Kaczyński. „Mogę z radością powiedzieć, że wprowadzimy emerytury stażowe: 38 lat dla kobiet i 43 lata dla mężczyzn”. Na emeryturę stażową będą mogły liczyć już kobiety w wieku 56 lat (jeśli pracę zaczęły, mając 18 lat) oraz 61-letni mężczyźni.
Bartosz Kocejko pisał w OKO.press, że gorących zwolenników emerytur stażowych w wersji forsowanej przez NSZZ “Solidarność” jest stosunkowo niewielu – nawet w elektoracie PiS. Pomysł “stażówek” bywa nazywany populistycznym, ale wygląda na to, że jest to populizm nieudany – sam lud nie jest nim szczególnie zachwycony. Więcej tutaj: