Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Onet potwierdza ważny wątek z afert wizowej. Były wiceminister Wawrzyk organizował wizy dla „filmowców z Bollywood”
Onet ujawnia kolejne szczegóły afery wizowej z byłym już wiceministrem MSZ Piotrem Wawrzykiem w roli głównej.
Gdy afera wybuchła na początku września, Agata Szczęśniak tłumaczyła jej zawiłości na łamach OKO.press.
Wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk był odpowiedzialny za przygotowanie głośnego rozporządzenia dotyczącego pracowników z zagranicy. Ułatwiało ono przyjazd do Polski pracownikom m.in. z Iranu, Pakistanu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Kaczyński miał być zaskoczony szerokim zakresem rozporządzenia.
Okazało się jednak, że działania służb wobec Wawrzyka nie dotyczyły tego rozporządzenia. Według tekstu „Gazety Wyborczej” z 8 września powód wszczęcia postępowania przez CBA „ma związek z międzynarodowym śledztwem dotyczącym działalności indyjskiej spółki VFS Global, pośrednika w zdobywaniu wiz”. Dziś Onet potwierdza te doniesienia.
8 września 2023 „Wyborcza” pisała, że „CBA zaczęło działać pod naciskiem zagranicznych partnerów”. Prokuratura temu zaprzeczała. Tymczasem tekst Onetu potwierdza słowa „Wyborczej”.
Andrzej Stankiewicz w Onecie opisuje skorumpowany system, który Wawrzyk stworzył. Pracownicy z Indii udawali ekipy filmowe z Bollywood, żeby otrzymać wizy wielokrotnego użytku do strefy Schengen. W ten sposób mieli ułatwiony wjazd do Meksyku, skąd dużo łatwiej dostać się do USA. Za przerzucenie do Stanów Zjednoczonych każdy z obywateli Indii płacił między 25 a 40 tys. dolarów. Rodziny najpierw płaciły zaliczkę. Reszta kwoty miała być zapłacona, gdy dana osoba znajdzie się w USA.
Wiemy o dwóch hinduskich grupach. Pierwsza liczyła 36 osób, druga około stu.
Wawrzykowi pomagał jego bliski współpracownik Edgar Kobos. Gdy wnioski wizowe spotykały się z odmową lub zamiast wiz wielorazowych petenci otrzymywali jednorazowe, Kobos interweniował. Rozmowy wizowe prowadziła zewnętrzna firma VFS Global. Stankiewicz opisuje sytuację, w której na rozmowach dotyczących drugiej grupy pojawili się osobiście konsulowie:
„Okazuje się, że jeden z aktorów nie potrafi pokazać w sieci żadnego fragmentu swego filmu. Choreograf nie umie tańczyć. Producent filmowy okazuje się rozwozicielem warzyw. Specjalistka od make-upu co prawda pracuje w zawodzie, ale nie pracuje przy filmach, lecz prowadzi punkt piękności na stacji benzynowej”.
Jednocześnie Wawrzyk do innych ambasad i konsulatów w Azji wysyłał maile z listami osób do sprowadzenia do Polski. Na każdej z nich było kilkaset osób.
CBA podjęło w końcu interwencję, ale, jak opisuje Onet, już po przekazaniu niepokojących informacji od służb amerykańskich. Amerykanie nieoficjalnymi kanałami zwrócili polskim dyplomatom uwagę na problem. Przekazali między innymi informację, że 21 z 36 „filmowców” dzięki uzyskaniu wiz z Polski znalazło się w Meksyku.
W odpowiedzi na pytania Onetu, MSZ napisało:
„Przedstawiciele kierownictwa MSZ nie mają uprawnień do polecania konsulom wydania konkretnej decyzji wizowej. Konsul jest organem uprawnionym do podejmowania suwerennej decyzji w sprawach wiz dla cudzoziemców. Minister Spraw Zagranicznych nie ma możliwości uchylenia, czy modyfikacji, decyzji konsula w indywidualnych sprawach wizowych.”
Z tego oświadczenia jasno wynika, że MSZ jest świadome, że Wawrzyk łamał prawo. Pytania:
pozostają otwarte.
Onet pokazuje nam szczegóły bulwersującej afery w MSZ. Piotr Wawrzyk zapłacił za nią już stanowiskiem. Co do samej afery w przestrzeni medialnej pojawia się jednak wiele niesprawdzonych i pomieszanych informacji. Skala działalności Wawrzyka była spora, ale z całą pewnością wiemy na razie o skutecznym przerzuceniu tylko 21 osób do Meksyku.
Tymczasem słyszymy np. o „250-350 tys. wiz, które mieli otrzymać migranci z Nigerii, Iranu, Iraku, Bangladeszu i Pakistanu”. Wszystkie mity na temat problemów z imigracją w ostatnich latach tłumaczyła na naszych łamach Małgorzata Tomczak:
„Marsz miliona serc jest wydarzeniem Platformy Obywatelskiej, [...] nie ma decyzji [czy pójdziemy w tym marszu], ale na moje wyczucie każdy z nas powinien robić jak najwięcej tam, gdzie jest mocny. My jesteśmy mocni w Polsce lokalnej, więc naszym zadaniem będzie maksymalna mobilizacja ludzi, wykorzystanie każdej godziny na setki spotkań, a nie jeden zjazd w Warszawie, który będzie owszem, efektowny, ja sam uczestniczyłem w marszu 4 czerwca, uważam, że to był dobry też sygnał dla ludzi, że potrafi się opozycja zjednoczyć, ale jednak skutkiem była strata ok. pół miliona wyborców po stronie opozycyjnej” – mówił Adam Jarubas z PSL w Poranku Siódma9.
Marsz Miliona Serc organizuje PO 1 października w Warszawie, na dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi. KO w kampanii wykorzystuje symbol biało-czerwonego serca, politycy koalicji Tuska zawsze występują z małym sercem przyczepionym do ubrania. Tusk organizację marszu ogłosił, gdy w lipcu TVN ujawniło sprawę Joanny z Krakowa.
PiS w spocie przypomina o pomyśle emerytur stażowych. Eksperci mają wątpliwości. A PiS w tej kadencji już raz ten pomysł odrzucił
„Są ludzie, którzy od najmłodszych lat ciężko pracowali, bardzo często ciężko pracowali fizycznie w najróżniejszych zawodach” – zaczyna nowy spot PiS premier Mateusz Morawiecki. I zaraz dodaje: „To dla nich chcemy wprowadzić emerytury stażowe”.
To jeden ze sztandarowych pomysłów na te wybory PiS. Rozwiązanie to miałoby dać możliwość przejścia na emeryturę po 38 latach pracy kobietom i po 43 latach mężczyznom. Jest skierowane przede wszystkim do tych, którzy pracę zaczęli bardzo wcześnie. Jeśli kobieta rozpoczęła pracę w wieku na przykład 19 lat i pracowała bez przerwy, cały czas płacąc składki, nabyłaby prawo do emerytury już w wieku 57 lat.
W zapowiedzi spotu czytamy wprawdzie „ Tusk nakazał Polakom pracę do 67 lat!”, ale sam premier nie wspomina o Tusku ani jednym słowem. To nieco zaskakujące, bo duża część kampanii PiS opiera się na demonizowaniu przewodniczącego PO. A podwyższenie wieku emerytalnego w 2013 roku to jeden z głównych tematów dla PiS do uderzania w Tuska.
Obietnica emerytur stażowych może być jednak dla PiS problematyczna. PiS lubi bowiem podkreślać, że jest partią wiarygodną, bo spełnia swoje obietnice. Tymczasem nie jest to pierwszy raz, gdy o emeryturach stażowych słyszymy w programie obozu rządzącego.
Była to obietnica Andrzeja Dudy w obu kampaniach prezydenckich. A pomysł pochodzi od „Solidarności”, która przez osiem lat rządów była z rządem zdecydowanie bliżej niż inne centrale związkowe.
Przez pierwszą kadencję prezydent Duda nawet nie przygotował projektu ustawy mającej realizować tę obietnicę. W 2021 roku – pod naciskiem „Solidarności”, która zniecierpliwiona przygotowała własną propozycję jako projekt obywatelski i zebrała pod nią ponad 200 tysięcy podpisów, Duda skierował do Sejmu swój projekt. Tyle tylko, że PiS odrzucił w Sejmie projekt „S”, a wersja prezydenta powędrowała do sejmowej „zamrażarki”, której już nigdy nie opuściła.
O innych niespełnionych obietnicach PiS możecie przeczytać w tekście Witolda Głowackiego.
Dodajmy jeszcze: eksperci od systemu emerytalnego są krytyczni wobec pomysłu emerytur stażowych i mają ku temu dobre powody. Wskazują na monstrualne koszty dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. „Łączne zmniejszenie salda FUS w 10-letnim horyzoncie czasu to aż 87,2 mld zł” – wynika z ocen ZUS i to przy założeniu, że tylko połowa uprawnionych skorzysta z emerytury pomostowej. Tę lukę trzeba będzie uzupełnić z podatków, trudno o inny sposób – byłoby to więc dodatkowe obciążenie dla pracowników.
Specjaliści wskazują też, że na problem “utraty sił będącej konsekwencją długiego okresu wykonywania pracy zarobkowej” – czyli szczególną sytuację osób wykonujących ciężkie prace – lepiej odpowiadają emerytury pomostowe, a lista zawodów uprawnionych do nich może ewentualnie zostać rozszerzona.
„Duża część społeczeństwa jest zmęczona i sfrustrowana takim poziomem emocji i podziałami” – mówił rano w TVN24 Michał Kobosko, przedstawiciel Trzeciej Drogi z ramienia Polski 2050. Ale dodawał, że ich głównym celem jest pozbawienie PiS władzy.
Kobosko podkreślał, że Trzecia Droga ma konkretne pomysły. „My mówimy: trzeba przyspieszyć zmiany energetyczne” – mówił, mając na myśli zieloną transformację energetyczną. Podkreślał też propozycje dla przedsiębiorców, jak obowiązek płacenia faktury VAT tylko od zapłaconej faktury, nie od wystawionej.
Podkreślił, że celem Trzeciej Drogi w nadchodzących wyborach parlamentarnych jest zdobycie 15 proc. głosów.
Michał Kobosko jest jedynką Trzeciej Drogi w okręgu numer 19, w Warszawie.
Rafał Trzaskowski według PiS jest „lewackim zagrożeniem”, temat zboża rozgrzewa debatę, a Hołownia i Lewica składają obietnice. Tak wyglądał kolejny dzień kampanii wyborczej.
Do wyborów parlamentarnych zostały 32 dni. Co wydarzyło się w kampanii wyborczej w środę 13 września?
Trzaskowski na celowniku PiS-u oraz przedłużenie embarga na zboże z Ukrainy – to dwa wiodące tematy kolejnego dnia kampanii wyborczej. Poza tym w Strasburgu wizytę zakończył Michał Kołodziejczak, a przed aktywem partyjnym w Elblągu wystąpił Jarosław Kaczyński.
Nie tylko oni byli na świeczniku. Oczy mediów i wyborców zwrócone były również na ministra rolnictwa Roberta Telusa. Na dwa dni przed zakończeniem okresu blokady importu ukraińskiego zboża do pięciu krajów UE (Polski, Węgier, Słowacji, Rumunii i Bułgarii), polityk pytany był o przyszłość polskich rolników. Ci obawiają się zalewu tańszego surowca ze wschodu, z którym trudno jest konkurować. Na ostatniej prostej nic nie jest przesądzone. Do tematu nie odniosła się przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która dziś wygłosiła orędzie o stanie Unii.
Telus ustawił się w kontrze do Ursuli von der Leyen, która mówiła o bliskim przyjęciu Ukrainy do UE. W Radiu Plus minister stwierdził, że poparcie Polski dla członkostwa Ukrainy w UE nie jest przesądzone, jeśli tamtejsze produkty rolne będą zagrażać stabilności polskiego rynku. „Dziś prawdziwym zagrożeniem jest Bruksela, która chce zdestabilizować nasze rolnictwo przed wyborami” – mówił później Telus w TVP Info.
„Gdy Polska wchodziła do UE, to musieliśmy spełniać warunki, te warunki były nam postawione bardzo rygorystyczne. My musimy postawić Ukrainie warunki. Na tej zasadzie, która jest w tej chwili, nigdy polskie rolnictwo nie wygra z ukraińskim. Tam jest kilkaset tysięcy gospodarstw" – mówił Telus.
Wszyscy przedstawiciele polskich władz zapewniają, że Polska w razie braku zgody KE na embargo wprowadzi je bez porozumienia z Brukselą. Ukraina grozi w takim przypadku interwencją w Światowej Organizacji Handlu.
Możliwe, że porozumienie w sprawie zboża jest coraz bliżej. Michał Kołodziejczak po rozmowie z unijnymi urzędnikami (w tym złapaną na korytarzu Parlamentu Europejskiego von der Leyen) stwierdził, że możliwe jest przedłużenie embarga o dwa miesiące. Być może znakiem zgody i pojednania będzie polski chleb, który lider AgroUnii wziął ze sobą do Strasburga.
Politycy nie zapomnieli, że w kampanii należy nie tylko toczyć spory, ale i obiecywać. Wyborców kusili dziś politycy Lewicy i Trzeciej Drogi. Ci pierwsi – mieszkaniami, a konkretnie 300 tysiącami lokali na tani wynajem, „na które młodzi ludzie będą mogli sobie pozwolić” – mówił Jakub Żynis, pomorska trójka na listach Lewicy do Sejmu.
„Nic dziwnego, że młodych ludzi nie stać na kupno mieszkania w Gdyni, ponieważ nowe mieszkania w Gdyni na rynku pierwotnym kosztują po 16, 17, ale nawet 25 tys. zł za metr kwadratowy. To są ceny, które przebiły Warszawę. Dlatego też nasze centralne dzielnice po prostu wymierają” – tłumaczył Żynis.
Budowę nie 300 tys., a 100 tys., i nie mieszkań, a żłobków obiecał Szymon Hołownia.
„Utworzenie tych miejsc opieki dla najmłodszych jest inwestycją w utrzymanie dziesiątek tysięcy osób na rynku pracy. Konieczne 3 miliardy to sześć razy mniej niż koszt proponowanego »babciowego«, które wypycha jedne kobiety z rynku pracy, by na nim utrzymać inne” – wskazuje Hołownia. Odniósł się w ten sposób do pomysłu PO na transfer finansowy, który pozwoliłby rodzinom zatrudnić niańkę lub wypłacić pieniądze za opiekę nad dzieckiem krewnym – w tym babciom. Miałby on wynosić 1500 złotych miesięcznie.
Za dzisiejszy gwóźdź programu z pewnością można uznać wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego na regionalnej konwencji PiS w Elblągu. Prezes rządzącej partii mobilizował wyborców do udziału w zaplanowanym na dzień wyborów referendum. W referendum chodzi o bezpieczeństwo i demokrację. Ci, którzy sprzeciwiają się temu pomysłowi, są przeciw bezpieczeństwu i demokracji – mówił lider Prawa i Sprawiedliwości.
Kaczyński skupił się również na postaci Rafała Trzaskowskiego. Według niego prezydent Warszawy może w kampanii zastąpić Donalda Tuska. O ile w ocenie prezesa PiS-u ten ostatni „nie ma poglądów”, tak Trzaskowskiego przedstawia jako groźnego dla Polski „lewaka”.
Trzaskowskiemu dostało się również od pracowników „Wiadomości” TVP – zauważyła nasza dziennikarka Agata Szczęśniak:
"O 19:30 „Wiadomości” nie tylko zacytowały Kaczyńskiego, ale coś dołożyły. »Afera śmieciowa pod nosem prezydenta Warszawy«. Chodzi o ustawianie przetargów na gospodarowanie śmieciami w stolicy.
Swoim zwyczajem »Wiadomości” nie przedstawiają tła, tylko gęsto powtarzają nazwiska Trzaskowskiego i Tuska. »Za nieudolność prezydenta Warszawy płacą dziś zwykli mieszkańcy« – twierdzą »Wiadomości«.
W związku z podejrzeniem korupcji przy gospodarowaniu odpadami do aresztu trafili: były sekretarz Warszawy Włodzimierz Karpiński i były wiceminister skarbu Rafał Baniak.
Już w marcu 2023, po publikacjach »Gazety Polskiej” łączących Trzaskowskiego ze śmieciową korupcją, warszawski ratusz pozwał gazetę."
Zdaniem naszej autorki taki atak to nie przypadek. Trzaskowski ma objeżdżać ośrodki, gdzie Koalicja Obywatelska przegrywa z PiS-em, a swoją drogę rozpoczął od wczorajszej wizyty w Radomiu.
Ważnym tematem jest również afera wizowa. Przypomnijmy: według polityków KO aż 350 tys. osób mogło otrzymać wydane w nieprawidłowy sposób wizy uprawniające do wjazdu do Polski. W nieprawidłowy sposób, czyli odpłatnie, o czym pisaliśmy już w OKO.press. Temat pogodził przedstawicieli Lewicy i Konfederacji – i pierwsi, i drudzy chcą, by zajęła się nim komisja śledcza.