0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Brendan ŚMIAŁOWSKI / AFPFot. Brendan ŚMIAŁOW...

Działania upolitycznionej i sprzecznej z Konstytucją neo-KRS mogą budzić śmiech. I można by traktować je w kategoriach political fiction. Problem w tym, że są to działania realne i długofalowo mogą doprowadzić do podważania legalności wszystkich decyzji podejmowanych przez Radę Ministrów, na czele której stoi premier Donald Tusk. A to będzie oznaczało próbę destabilizacji i anarchizacji państwa.

Rząd Tuska sam jest sobie jednak winien. Bo mógł już dawno rozwiązać i wygasić nielegalną KRS, która obecnie jest jednym z ośrodków buntu przeciwko przywracaniu praworządności w Polsce. Rząd miał do tego podstawy. Są liczne wyroki ETPCz i TSUE oraz polskich SN, czy NSA uznające powołaną i obsadzoną przez PiS neo-KRS za sprzeczną z konstytucją i upolitycznioną.

Autorytety prawne w wywiadach dla OKO.press, które przeprowadziliśmy po wyborach w 2023 roku mówiły, że Sejm może odwołać z KRS 15 członków-sędziów nielegalnie powołanych do niej przez posłów PiS w Sejmie.

Koalicja rządząca z jakiegoś powodu zostawiła jednak neo-KRS i dziś płaci za to cenę. Bo ten organ składa skargi do obsadzonego przez PiS Trybunału Julii Przyłębskiej. Strojąc się w fałszywe szaty obrońców praworządności i niezależności sędziowskiej, robi to po to, by zablokować proces przywracania praworządności w sądach.

Neo-KRS teraz odpaliła jednak opcję atomową. Podważa legalność całego rządu Tuska i planowanych przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara reform w wymiarze sprawiedliwości.

W piątek 13 września 2024 roku neo-KRS uchwaliła skierowanie do TK Przyłębskiej czterech skarg na powołanie przez premiera czterech komisji kodyfikacyjnych, które mają naprawić sądy i prawo po czasach PiS, ale też zaproponować ich prawdziwą reformę. Chodzi o komisje kodyfikacyjne prawa cywilnego, karnego, rodzinnego i ustroju sądownictwa i prokuratury. Do tych komisji powołano uznanych prawników oraz sędziów i prokuratorów, którzy w ostatnich latach bronili praworządności.

Przeczytaj także:

Na czele komisji kodyfikacyjnej prawa cywilnego stoi były prezes legalnego TK i były sędzia TSUE, prof. Marek Safjan. Na czele komisji kodyfikacyjnej prawa karnego stoi legalny sędzia SN, prof. Włodzimierz Wróbel. Na czele komisji kodyfikacyjnej ustroju sądownictwa i prokuratury stoi sędzia prof. Krystian Markiewicz (prezes Iustitii). A na czele komisji kodyfikacyjnej prawa rodzinnego stoi dr hab. Magdalena Szafranek.

Komisje przy ministrze sprawiedliwości istniały w latach 90., jednak minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro je rozwiązał. Reaktywowano je rozporządzeniem obecnej Rady Ministrów. Rząd powołał się na artykuł 12a ustawy o Radzie Ministrów, który daje mu takie uprawnienie (nie ma zapisów w ustawie, które regulowałyby działanie komisji).

W skargach do TK Przyłebskiej nielegalna KRS przytacza wiele argumentów, które jej zdaniem powodują, że komisje są nielegalne i powinny zostać zdelegalizowane przez TK. Jednym z najpoważniejszych zarzutów jest to, że powołał je organ – Rada Ministrów – który „nie jest organem tożsamym z Radą Ministrów” w rozumieniu konstytucji.

Zdaniem neo-KRS rząd Tuska nie jest legalny, bo trzy jego członkinie źle złożyły przysięgę podczas ich powołania przez prezydenta. Chodzi o ministrę równości Katarzynę Kotulę, ministrę edukacji Barbarę Nowacką i ministrę ds. polityki senioralnej Marzenę Okłę-Drewnowicz.

Neo-KRS nie podoba się, że składając rotę przysięgi zamiast powiedzieć „obejmując urząd ministra” powiedziały „obejmując urząd ministry”.

Co zdaniem neo-KRS jest niezgodne z artykułem 151 konstytucji, który w rocie przysięgi nie przewiduje feminatywów. Tylko mówi o urzędzie ministra.

Z tego neo-KRS dalej wywodzi, że nie doszło do skutecznego powołania w skład rządy Nowackiej, Kotuli i Okły-Drewnowicz. A w konsekwencji skład Rady Ministrów nie jest prawidłowy i nie jest ona Radą Ministrów, o której jest mowa w artykule 147 ustęp 1 Konstytucji RP. Artykuł ten mówi: „Rada Ministrów składa się z Prezesa Rady Ministrów i ministrów”.

To nie koniec. Neo-KRS podkreśla, że Rada Ministrów jest organem kolegialnym. A skoro ma wadliwy skład – neo-KRS pisze, że ministra to „nieznani konstytucji komisarze” – to nie może skutecznie wydawać rozporządzeń. Neo-KRS pisze w skardze do TK: „Tak ukształtowana w składzie nieznanym Konstytucji RP Rada Ministrów nie jest legitymowana do wydawania rozporządzeń”.

I dalej: „W ocenie Krajowej Rady Sądownictwa orzeczenie w przedmiocie podniesionego zarzutu przez Trybunał Konstytucyjny jest istotne z uwagi na dobro wspólne wszystkich obywateli, nie tylko z uwagi na funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. Zapobiegnie dalszemu bezprawnemu działaniu Rady Ministrów w składzie nieznanym Konstytucji RP”.

Barbara Nowacka słucha wystąpień na konwencji Koalicji Obywatelskiej
Ministra edukacji narodowej Barbara Nowacka. Fot. Patryk Ogorzałek/Agencja Wyborcza.pl.

Senator Kwiatkowski: neo-KRS sieje chaos w państwie

Złożenie skarg do TK Przyłębskiej właśnie teraz nie wydaje się przypadkowe. Musiały być one przygotowane wcześniej, bo są podparte argumentacją prawną i orzecznictwem. Skierowano je teraz, bo tydzień temu premier Donald Tusk i minister sprawiedliwości Adam Bodnar zapowiedzieli cofnięcie nominacji dla neo-sędziów, których nominowała neo-KRS. Projekt w tej sprawie ma przygotować komisja kodyfikacyjna ustroju sądownictwa i prokuratury.

Skargi do TK Przyłębskiej podważające legalność rządu można więc odbierać jako działania odwetowe tego nielegalnego organu. Ale to też uderzenie na przyszłość. Bo jeśli TK podważy rząd i komisje – a to jest raczej pewne – to PiS i jego zwolennicy będą też podważać projekty reformy prawa i sądów zgłoszone przez komisje (rząd skieruje je potem do uchwalenia przez Sejm). Czyli można to też traktować jako prewencyjne uderzenie w reformy Adama Bodnara.

Niezależny senator Krzysztof Kwiatkowski, który jest legalnym członkiem neo-KRS (wybrał go Senat), uważa skargi neo-KRS za kuriozalne, ale ich nie bagatelizuje. Mówi OKO.press: „Argument, że użycie feminatywów w przysiędze jest podstawą do unieważnienia Rady Ministrów jest kuriozalny. Jeśli iść dalej tym tokiem rozumowania, to trzeba postawić zarzut niedopełnienia obowiązków pracownikom kancelarii prezydenta, którzy nie zareagowali w momencie złożenia przysięgi. I z takim samym zarzutem musiałby zmierzyć się prezydent po skończeniu kadencji”.

Senator Kwiatkowski dodaje: „Najbardziej zaskakujące jest to, że osoby, które taki pogląd wygłaszają i w oparciu o to kierują wniosek do TK, nie mają odrobiny refleksji nad konsekwencjami swoich działań i próbują udowodnić, że od ponad 9 miesięcy w Polsce nie ma rządu. Warto, by takie poglądy głosili patrząc w oczy nauczycielom, lekarzom i pielęgniarkom, żołnierzom, czyli wszystkim, którym wynagrodzenia wypłaca budżet państwa w oparciu o projekt budżetu zgłoszony przez rząd, którego ich zdaniem nie ma”.

I jeszcze jedna wypowiedź senatora Kwiatkowskiego: „Oczywiście, gdyby TK w oparciu o ten kuriozalny wniosek wydał idiotyczny wyrok, czego wykluczyć nie można, dziś nie będzie żadnych konsekwencji. Bo nikt tego wyroku nie opublikuje. Ale mogę sobie wyobrazić, że jeśli kiedyś PiS wróciłby do władzy, to powie, że rząd premiera Tuska nigdy nie podjął żadnej decyzji. Bo tak orzekł TK. Cała ta sytuacja potęguje chaos prawny, który jest pozostałością po rządach PiS”.

Krzysztof Kwiatkowski pokazuje dokumenty i podnosi palec wskazujący
Senator Krzysztof Kwiatkowski. Z ramienia Senatu jest legalnym członkiem neo-KRS. Fot. Kuba Atys/Agencja Wyborcza.pl.

Neo-KRS drwi z ministr rządu Tuska

Kwestii treści przysięgi trzech ministr i używaniu feminatywów w życiu publicznym neo-KRS poświęca sporo miejsca. Neo-KRS w tej kwestii kreuje się na obrońcę tradycyjnych zwrotów językowych i strażnika języka polskiego.

Neo-KRS w skardze do TK Przyłębskiej powołuje się na artykuł 27 konstytucji, który mówi: „W Rzeczypospolitej Polskiej językiem urzędowym jest język polski. Przepis ten nie narusza praw mniejszości narodowych wynikających z ratyfikowanych umów międzynarodowych”.

Z tego neo-KRS wywodzi: „Nie jest zatem dopuszczalne składanie ślubowania z naruszeniem reguł języka polskiego, z użyciem słów nie przynależnych do Korpusu Języka Polskiego, czy też posłużenie się żargonizmami, neologizmami, gwarą środowiskową, np. określonych środowisk politycznych. W Narodowym Korpusie Języka Polskiego nie występuje feminatyw „ministra”.

Leksem „ministry” to zaś nacechowana emocjonalnie forma fleksyjna słowa „minister”. W sposób tożsamy używane są w języku polskim słowa „profesory”, „prezydenty”, „chłopy”, „docenty”, „senatory”. Można zatem się zgodzić ze stanowiskiem Barbary Nowackiej, Katarzyny Kotuli i Marzeny Okła-Drewnowicz, że wymienione poszły w ministry, nie złożyły jednakże ślubowania i nie objęły tym samym funkcji ministra” – głosi stanowisko neo-KRS.

Dalej neo-KRS przekonuje, że ustawa o języku polskim zobowiązuje konstytucyjne organy do ochrony języka polskiego i dbałości o jego poprawność. „W tym kontekście nie jest dopuszczalne złożenie przysięgi określonej w art. 151 Konstytucji RP sprzecznej z literalnym brzmieniem, a tym bardzie sprzecznej z chronionym językiem polskim” – uważa neo-KRS.

Przekonuje, że nie można modyfikować roty przysięgi zapisanej w konstytucji i rekonstruować nazwy urzędu. A skoro tak, to należy uznać, że Nowacka, Kotula i Okła-Drewnowicz jej nie złożyły. Więc nie zostały powołane do rządu, bo złożenie przysięgi przed prezydentem jest obligatoryjnym elementem powołania.

Na poparcie swoich twierdzeń neo-KRS przypomina, że w 2009 roku prezydent USA Barack Obama przestawił szyk słów zapisanych w rocie przysięgi i musiał ją powtarzać. Z kolei w 2013 roku w trakcie zaprzysiężenia prezydenta Czech Miłosza Zemana pojawił się błąd gramatyczny w podpisanym przez niego tekście przysięgi. Dlatego po poprawce Zeman podpisał go jeszcze raz.

40-letnia kobieta z włosami upiętymi do góry
Przewodnicząca nielegalnej neo-KRS Dagmara Pawełczyk-Woicka. To szkolna koleżanka ministra Ziobry. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Neo-KRS: Nadal obowiązuje ustawa o komisjach kodyfikacyjnych z 1919 roku

Kolejne zarzuty neo-KRS wobec komisji kodyfikacyjnych dotyczą głównie ich rzekomej zależności od rządu Tuska. Neo-KRS, która podczas rządów PiS nie broniła niezależności sądów, nagle stroi się w szaty obrońcy niezależności sędziów i wymiaru sprawiedliwości.

Neo-KRS uważa, że kwestię działalności komisji kodyfikacyjnej reguluje nadal obowiązująca ustawa z 1919 roku dotycząca komisji kodyfikacyjnej. Bo „nie została uchylona i wobec zasady ciągłości państwa polskiego brak jest podstaw do przyjęcia nieobowiązywania w polskim porządku prawnym tego aktu normatywnego”.

Neo-KRS dowodzi, że zgodnie z tą ustawą komisja kodyfikacyjna ma być niezależna od rządu. Ta przedwojenna była centralnym organem, a obecne komisje powołał rząd. Neo-KRS stwierdza, że obecne komisje nie są tożsame z tą przedwojenną. Uważa, że są wewnętrznym organem Rady Ministrów.

Nie dodaje jednak, że zgodnie z ustawą z 1919 roku członków komisji kodyfikacyjnej powołuje….Naczelnik Państwa. W okresie międzywojennym był nim Marszałek Józef Piłsudski.

Kolejne zarzuty neo-KRS wobec czterech komisji kodyfikacyjnych:

  • Ich powołanie nie było konsultowane z neo-KRS.
  • Powołano je rozporządzeniem, choć dotyczą one funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. W rozporządzeniu uregulowano też kwestię ich funkcjonowania. Neo-KRS uważa, że to powinna regulować ustawa.
  • Zasiadają w nich sędziowie. Zdaniem neo-KRS nie ma do tego podstaw, bo ustawa o ustroju sądów powszechnych nie przewiduje delegowania sędziów do pracy w komisji kodyfikacyjnej. Neo-KRS zapomina jednak, że sędziowie mogą wykonywać inne zajęcia i nie jest tu potrzebna delegacja.

Ten nielegalny organ martwi się też o niezależność sędziów. Bo do komisji powołał ich premier-polityk. Za pracę w komisji dostają też ryczałtowe wynagrodzenie. Ponadto neo-KRS zarzuca, że pracę w komisji jej członkowie łączą z orzekaniem, co ma stwarzać zagrożenie dla ich niezależności. Neo-KRS wytyka jeszcze, że część sędziów zasiadających w komisji należy do stowarzyszeń sędziowskich. Co też jej się nie podoba.

Do reprezentowania neo-KRS w tych czterech skargach przed TK Przyłębskiej wyznaczono jej trzech członków, którzy są twarzami „reform” Ziobry i beneficjentami tych „reform”. To Maciej Nawacki, Joanna Kołodziej-Michałowicz i Anna Dalkowska.

Sędzia Nawacki był też prezesem Sądu Rejonowego w Olsztynie i przez kilka lat wbrew orzeczeniom sądów blokował w orzekaniu sędziego Pawła Juszczyszyna. Od neo-KRS, w której zasiada, dostał awans do NSA, ale prezydent go jeszcze nie powołał. W 2024 roku minister Bodnar odwołał go z funkcji prezesa sądu, a Prokuratura Krajowa wszczęła duże śledztwo, w którym rozliczy jego działania wobec sędziego Juszczyszyna. Jest też drugie śledztwo ws. Nawackiego za podarcie projektów uchwał olsztyńskich sędziów ws. praworządności w 2020 roku.

Sędzia Dalkowska to była zastępczyni Ziobry. Neo-KRS awansowała ją do NSA.

Joanna Kołodziej-Michałowicz dostała nominację do Sądu Okręgowego w Słupsku. Awans do tego sądu dostał też od neo-KRS jej mąż Andrzej Michałowicz, były już prezes tego sądu. Obecnie stara się o awans aż do SN. Awansowała też siostra Kołodziej-Michałowicz. To Ewa Kołodziej-Dubowska, została neo-sędzią Sądu Okręgowego w Białymstoku. Była też jego prezeską, w 2024 roku odwołał ją minister Bodnar.

Maciej Nawacki stoi i patrzy w kamerę
Członek nielegalnej neo-KRS Maciej Nawacki. To m.in. on ma przed TK Przyłębskiej wykazywać nielegalność rządu Tuska. Fot. Robert Robaszewski/Agencja Wyborcza.pl.

Markiewcz: Jesteśmy niezależni

O komentarz do skarg neo-KRS na komisje kodyfikacyjne OKO.press zapytało też przewodniczącego komisji kodyfikacyjnej ustroju sądownictwa i prokuratury sędziego, prof. Krystiana Markiewicza (jest też prezesem stowarzyszenia sędziów Iustitiia).

Prof. Markiewicz mówi OKO.press: „Czy jesteśmy zależni od rządu? Nie. Komisję powołał prezes Rady Ministrów na wniosek ministra sprawiedliwości. Ale działamy nie w ramach rządu, tylko przy ministrze sprawiedliwości, który zapewnia funkcjonowanie komisji”.

Prof. Markiewicz dodaje: „Komisje kodyfikacyjne na podobnej podstawie prawnej funkcjonowały od lat 90. i nikt tego nie kwestionował. Praktyka pokazała, że cieszyły się samodzielnością. Dochodziło nawet często do zwarcia pomiędzy projektami komisji i ministerstwa sprawiedliwości. A fakt, że na czele komisji stoją sędziowie, którzy w swoim DNA mają niezależność, też jest gwarancją, że o taką niezależność się dba”.

Prof. Markiewicz mówi dalej: „W przyszłość to powinno zostać uregulowane ustawą, taka podstawa ustawowa daje silniejsze gwarancje, niż rozporządzenie. Ale trzeba zdawać sobie sprawę, w jakich warunkach obecnie funkcjonujemy. Po zamachu na rządy prawa [za władzy PiS – red.] wszystkimi siłami należy przywracać porządek prawny. To za rządu PiS zlikwidowano komisje, a są one efektywne”.

I podkreśla: „Problemów, które są w relacjach organów władzy jest sporo. To też kwestia działalności KSSiP (Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury), czy nadzór administracyjny ministerstwa sprawiedliwości nad sądami powszechnymi. Szkoda, że za czasów wybrania tego organu [neo-KRS – red.] przez PiS, gdzie zależność sądownictwa od ministra była oczywista, nie zwracali na to uwagi. Ale komisja kodyfikacyjna ustroju sądownictwa i prokuratury przygotuje projektu ustaw to regulujące”.

I jeszcze jedna wypowiedź prof. Krystiana Markiewicza: „Pod względem prawnym i formalnym nie można mówić o sensownym inicjowaniu postępowania przed TK przez organ, który nie jest zgodny z konstytucją [neo-KRS – red.]. A zarzut, że rząd nie konsultował z KRS czegokolwiek jest paradoksalnie całkowicie prawidłowy. Bo można coś konsultować z organem legalnym. A nie z organem, który dawno powinien przestać działać”.

Mężczyzna w garniturze (sędzia Markiewicz) na tle szafirowego loga stowarzyszenia Iustitia
Przewodniczący komisji kodyfikacyjnej ustroju sądownictwa i prokuratury, prof. Krystian Markiewicz. Jest też prezesem Iustitii i sędzią Sądu Okręgowego w Katowicach. Fot. Mariusz Jałoszewski.
;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze