0:000:00

0:00

Przed Sądem Okręgowym w Warszawie toczy się proces cywilny, jaki Elżbieta Podleśna i kilkoro innych aktywistów wytoczyło TVP. Chodzi o wydarzenia ze stycznia i lutego 2019, gdy po zabójstwie Pawła Adamowicza pod siedzibą TVP na Powstańców Śląskich protestowano pod hasłem "TVoja wina". Podczas jednego ze zgromadzeń doszło do incydentu znanego jako "blokowanie Magdaleny Ogórek", który wzbudził duże kontrowersje.

Przeczytaj także:

Po tym wydarzeniu TVP w głównym wydaniu "Wiadomości" zaczęły pojawiać się materiały o aktywistach i ich proteście. W jednym z nich pokazano twarze i nazwiska uczestników, w niektórych przypadkach dało się nawet zlokalizować miejsce ich pracy i zamieszkania. Porównywano ich do terrorystów, morderców. Oskarżano o napaść na dziennikarkę TVP, sugerowano, że grożą im wieloletnie kary więzienia.

Ostatecznie pięciorgu aktywistów postawiono zarzuty, ale... utrudniania ruchu i naklejania nalepek, od których zresztą zostali niedawno uniewinnieni. W sprawie przesłuchiwano m.in. Magdalenę Ogórek, której zeznania znacznie różniły się od tego, jak początkowo przedstawiała cała sytuację. Okazało się, że nikt jej fizycznie nie atakował, nie niszczył samochodu, nie naklejał nalepek, nie opluł.

"Chcieliśmy pokazać nowy ruch"

W czwartek 6 sierpnia sąd przesłuchiwał w charakterze świadków trzech pracowników "Wiadomości", którzy byli autorami materiałów o zajściach przed TVP. Stawili się Marcin Tulicki, Maciej Sawicki i Marcin Szypszak.

Zgodnie twierdzili, że osoby, które protestowały pod TVP nie były anonimowe, a informacje do swoich materiałów zbierali ze stron OKO.press, Archiwum Osiatyńskiego, Video-KOD i "Gazety Wyborczej". Potrzebę zrobienia materiałów o nich uzasadniali dziennikarskim obowiązkiem - było to ich zdaniem ważne wydarzenie.

Najbardziej myśl tę rozwinął jednak Marcin Szypszak:

"Na naszych oczach narodził się wtedy nowy ruch społeczny. Był już KOD, byli Obywatele RP, więc chcieliśmy pokazać, kto jest w tym nowym ruchu".

"Dla większości dziennikarzy to był kolejny protest ludzi znanych z protestów antyrządowych. Widać było, że ci państwo utożsamiają nas z rządem, któremu, jak mniemam, są przeciwni" - zeznawał Maciej Sawicki. I wymieniał jednym ciągiem protesty, które mu się nasunęły na myśl: "Byli pod telewizją, pod sądami, wyzywali pana prezydenta w Pucku. Byliśmy tylko kolejnym punktem na ich szlaku".

Wtargnęli, bo wykonuje "newralgiczny" zawód

Elżbietę Podleśną, która jest psychoterapeutką, a w tamtym czasie pracowała w jednym z warszawskich szpitali, TVP nachodziło w pracy, bez zezwolenia nagrywało na terenie szpitala komórką. Migawki zamieszczono w materiale Marcina Tulickiego.

Adwokaci przepytywali go o te okoliczności.

Pytanie: Dlaczego poszliście od miejsca pracy pani Podleśnej?

Tulicki: "Chcieliśmy zapytać o te protesty pani Podleśnej i jej przełożonego, ona wykonuje zawód newralgiczny".

Pytanie: A jaki to ma związek?

Tulicki: "Przepraszam, ale pani Podleśna zachowywała się sama przed telewizją jakby potrzebowała pomocy, dlatego chcieliśmy się spytać przełożonych, czy wiedzą o tym zachowaniu".

Pytanie: Ale skąd ten pomysł?

Tulicki: "No, bo wykonuje newralgiczny zawód. Była prowodyrką, zachowywała się agresywnie".

Sprawdzaliśmy, a nawet i nie sprawdzaliśmy

Pracowników TVP dopytywano jednak przede wszystkim o to, dlaczego w ich materiałach mówiono o zniszczeniu mienia, poważnych zarzutach, napaści, agresji, ataku i czy w jakikolwiek weryfikowali informacje, które publikowali.

Wymiana zdań z Marcinem Tulickim wyglądała następująco:

Pytanie: Dlaczego w programie podano, że doszło do zniszczenia mienia?"

Tulicki: "Wszystko było weryfikowane na podstawie zdjęć, pamiętam, że były naklejki".

Pytanie: I z tych zdjęć wynika, że samochód został zniszczony?

Tulicki: "I pewnie z rozmowy z panią Ogórek".

Pytanie: I ona twierdziła, że samochód został zniszczony?

Tulicki: "Nie pamiętam".

Pytanie: W programie powiedziano, że za zniszczenie mienia jest kara do 5 lat więzienia. A czy złożono zawiadomienie?

Tulicki: "Nie wiem. Może? Materiał powstawał bardzo szybko".

Wszyscy mężczyźni twierdzili jednak, że podchodzili bardzo rzetelnie do swojej pracy, bo raz, lub nawet dwa razy wyszli do protestujących z kamerami i zadawali im pytania.

Pracownicy TVP mieli problem nie tylko z ustaleniem, na czym właściwie opierali swoje zarzuty, które wyemitowano w "Wiadomościach", ale także z tym, kto właściwie protestował przed TVP. Jako jedną z "winnych napaści" pokazano bowiem Magdalenę Kim, której tego dnia pod siedzibą telewizji nie było.

Przeciwko czemu protestowaliśmy?

"Żaden z trzech autorów materiałów nie był zainteresowany przyczyna naszego protestu. Czyli tym, w jaki sposób, w naszym rozumieniu TVP jest współodpowiedzialna za śmierć prezydenta Adamowicza. To nie wybrzmiewa, tego nie ma. W miejsce tego redaktorzy mówią, że to szerokie protesty antyrządowe. Moim zdaniem to tchórzostwo. Oni doskonale wiedzieli przeciwko czemu protestujemy, słyszeli to codziennie pod oknami pracy" - komentowała po wyjściu z sali Elżbieta Podleśna

Podczas poprzednich posiedzeń zeznawały aktywistki, Magdalena Ogórek i Jarosław Olechowski. Po zeznaniach Tulickiego, Sawickiego i Szypszaka sąd odroczył jednak sprawę aż do kwietnia 2021 roku.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Przeczytaj także:

Komentarze