Uchodźcy, którzy przedarli się przez granicę polsko-białoruską i dotarli do Niemiec, gdzie zostali umieszczeni w ośrodku w Eisenhüttenstadt, opowiadali mi swoje historie. Opublikowaliśmy już dwa teksty z ich relacjami:
Uciekałem przez Polskę. Na Białorusi bili mnie na oczach rodziny
Tak Polska i Niemcy grają ludźmi w ping-ponga. „Kupili nam bilet do Warszawy i powiedzieli: jedźcie”
Dziś kolejna opowieść.
Omara spotykam przy wejściu do ośrodka recepcyjnego w Eisenhüttenstadt. Przez oczka płotu przeciska swoim kolegom batony i papierosy, w zamian dostaje kilka banknotów. Jeszcze wczoraj był po drugiej stronie ogrodzenia.
Mieszkał w „obozie deportacyjnym”, na otoczonym płotem terenie, do którego trafiają osoby nowo przybyłe do ośrodka. Przechodzą tam kwarantannę, testy na koronawirusa, szczepienia. Wyjść na zewnątrz mogą dopiero, kiedy zaczną ubiegać się o azyl. Procedura azylowa Omara właśnie się rozpoczęła. Teraz jest po drugiej stronie ogrodzenia – może już wychodzić z ośrodka.
Dostał pokój w budynku 15 minut dalej. Poszedł do sklepu, kupił chrupki, czekoladę.
„Doceniam, to co teraz mam. Ostatni raz czekoladę jadłem miesiąc temu. W lesie, w Polsce”.
Nie wszyscy są źli
„Zawiozła mnie tam taksówka z Mińska. Byłem jedynym Syryjczykiem, pozostałe 20 osób uciekało z Jemenu. Białorusini kazali nam iść przez polsko-białoruską granicę w głąb lasu i czekać po drugiej stronie granicy. Miałem ze sobą powerbank, wodę i czekoladę. Błądziliśmy całą grupą po lesie. To był przeraźliwy ziąb i wilgoć. Czwartego dnia skończyła nam się woda. Nie mieliśmy jedzenia. Do plecaków zaczęliśmy zbierać deszczówkę. Piliśmy z nich wodę”.
Omar przerywa na chwilę. Chce mi wytłumaczyć coś ważnego. W ośrodku w Eisenhüttenstadt wielu kolegów mówi, że polscy pogranicznicy i żołnierze są źli, że zatrzymują w lesie, zabierają telefony, łamią karty SIM, straszą bronią, wypychają na granicę.
„Musisz wiedzieć, że nie wszyscy są źli” – przekonuje. – „Jest tam wielu dobrych ludzi”.
„Trafiłeś na takich?”
„Mijała kolejna noc bez jedzenia. Siedziałem pod drzewem. Widziałem wtedy śmierć, byłem przerażony. Zobaczyłem światła reflektorów samochodu. To była Straż Graniczna. Wzięli nas do samochodu. Dali mi wodę, ogrzali. Dopiero potem odesłali na granicę”.
„Trafiłem na dobrych ludzi ze służb, którzy dają spragnionym wodę i jedzenie, ogrzewają. Przez granicę przeszliśmy drugi raz. Wysłałem lokalizację osobom, które miały nas przetransportować do Niemiec. W lesie, po polskiej stronie granicy, czekała na nas taksówka. Siedział w niej mężczyzna. Nie wiem skąd pochodził. Zawiózł nas do Frankfurtu nad Odrą. Wysiadłem przed mostem, przeszedłem przez niego i od razu zgłosiłem się na policję. Policja zawiozła mnie na komendę. Byłem tam trzy godziny. Potem zawieźli mnie tutaj, do Eisenhüttenstadt. Byłem na kwarantannie przez 14 dni. Wczoraj wyszedłem”.
Nie chciałem zabijać
Omar ma 25 lat, uciekł z Syrii. Był na drugim roku studiów medycznych, chciał pracować w laboratorium.
„Kupiłem bilet za 8,5 tys. dolarów. Poleciałem do Mińska, z Mińska trafiłem na granicę z Polską. Wyjechałem z Syrii, bo tam rząd zmusza osoby w moim wieku, żeby szły do wojska. Nie chciałem walczyć, nie chciałem zabijać. W Syrii zostawiłem rodzinę”.
Rozpoczęcie procedury azylowej nie oznacza, że osoba, która ubiega się o azyl zostanie w Niemczech, ale Omar jest pewny, że zostanie. „Zacznę tu nowe życie, nauczę się języka i będę kontynuować studia”.

„Prawie połowa ludzi, którzy mieszkają w moim budynku, do Niemiec dotarła przez Polskę” – opowiada. „Są tu też ludzie, którzy do Niemiec przyjechali z Grecji. W Grecji trudno przedostać się przez granicę. W greckiej armii jest dużo przemocy. Żołnierze są agresywni, strzelają do ludzi, którzy próbują przekroczyć granicę, czasem ich zabijają”.
Opowiadał mu o tym współlokator z Turcji.
„Czekał na transport z Grecji, ale zgubił grupę, z którą miał uciekać. Zobaczył, że ktoś śpi w śpiworze. Podszedł do tej osoby. Chciał prosić o pomoc. Odsunął koc, zobaczył mężczyznę. Chciał go obudzić, ale nie mógł. To było tylko ciało. Wiele ludzi umiera próbując przedostać się przez granicę. Podobno ludzie umierają też w Polsce, ale nie widziałem martwych ludzi u was w lesie”.
Polskie służby wypchnęły nas cztery razy
Do ośrodka w Eisenhüttenstadt wchodzę podczas oficjalnej wizyty. Znajduje się w nim miejsce dla 2 tysięcy osób, teraz jest ich tu 1,5. Po podwórku toczy się piłka, którą goni mała dziewczynka. Na płotach przy wojskowych namiotach suszą się wyprane skarpetki, koszulki, spodnie.

Pochodzi do mnie Wasti, ma 17 lat, jest z Iraku. Pokazuje mi swoje buty – obłocone, przedarte. Mówi, że przeszedł w nich granicę polsko-białoruską.
„Kupiłem lot z Iraku do Mińska. Nie pamiętam ceny, bilety kupił ojciec. Z Mińska Białorusini wywieźli nas na granicę. Polskie służby cztery razy wypychały nas z powrotem na Białoruś. Wracaliśmy, a oni nas łapali i znowu wywozili. Tak było cztery razy” – opowiada Wasti.
Pokazuje mi siniaka pod okiem. Mówi, że został pobity w Polsce.
Polak uderzył mnie w twarz
„Prosiliśmy Polaków, żeby dali nam wodę. Powiedzieli, że nie dostaniemy wody, że mamy wrócić na Białoruś, że Białorusini nam dadzą. Prosiłem ich, żeby dali wodę dzieciom, które z nami były. Te dzieci były przerażone i głodne, płakały. Błagałem, żeby dali im chociaż kawałek chleba. Powiedziałem, że nie ruszę się, dopóki nie nakarmią dzieci. Wtedy Polak uderzył mnie w twarz”.
Pytam Wastiego, czy to był pracownik Straży Granicznej.
„Nie wiem kim był. Tam było dużo ludzi, ale na pewno był Polakiem. Potem wypchnęli nas na granicę znowu, a my znowu wróciliśmy. Za czwartym razem się udało. „W nocy strażnicy mijali nas samochodem, ale ukryliśmy się i nas nie zauważyli. Przeszliśmy jakieś 17 kilometrów pieszo, byliśmy zmęczeni, moja siostra opierała się o mnie, nie miała siły iść”.
Siostra Wastiego stoi obok, kiwa głową.
„W lesie piliśmy wodę deszczową, potem dotarliśmy do autobusu, który przewiózł nas do Niemiec. Uciekliśmy z Iraku przez wojnę, tam nie ma dobrego życia. Niektórzy myślą, że uciekamy, bo chcemy pieniędzy. Ale my uciekamy przed wojną” – mówi głośno Wasti. – „Mamy do tego prawo”.
Gromadzi się wokół nas kilku Irakijczyków. Nie mówią po angielsku.
„Proszą żebym ci powiedział, że uważają tak samo” – mówi mi Wasti.
Pokój duchowy
„Większość uchodźców z Eisenhüttenstadt została oszukana. Nie wiedzieli dokąd idą, nie wiedzieli, że między Białorusią a Niemcami jest taki kraj jak Polska” – mówi mi Josephine, 30-letnia pastorka, która pracuje w ośrodku w Eisenhüttenstadt od dwóch lat.

„Kościół i rząd uznali wtedy wspólnie, że każda osoba, która przebywa w obozie deportacyjnym, ma prawo do życia w zgodzie ze swoją religią – mówi Josephine.
„Mamy tu pokój duchowy, w którym zawsze przebywa jeden brat z kościoła koptyjskiego, siostra zakonna z kościoła katolickiego i pastorka z kościoła protestanckiego. To ja. Jesteśmy tu trzy dni w tygodniu.”.
Josephine mówi, że do pokoju „duchowego” przychodzi wielu uchodźców.
„Szukają pomocy. Większość jest religijna, a religia pomaga im przezwyciężyć kryzys, który przechodzą. Przeżywają ogromny stres. Nie mogą działać, są bezradni. Ich życie zależy od decyzji drugiej osoby. Jedyne, co mogą zrobić, to czekać czy zostaną w Niemczech, czy będą deportowani. Muszą czekać i próbować nie zwariować”.
Jak Jonasz, którego połknęła ryba
Josephine opowiada, że w jednym z budynków jest pomieszczenie, w którym uchodźcy się modlą. Na ścianach wieszają tam swoje modlitwy – w różnych językach, z różnych religii.
„Jedna dziewczyna, która jest bardzo religijną muzułmanką, powiesiła tam historię Jonasza z Koranu. Powiedziała, że dodaje jej siły” – mówi Josephine.
„Jonasz uciekał przed poleceniem Boga, który kazał mu przedostać się do stolicy Asyrii, wroga Izraelitów, wsiadł na statek, który płynął w przeciwnym kierunku. Bóg się rozgniewał i rozpętał burzę. Jonasz wpadł do wody. Połknęła go wielka ryba, w której brzuchu spędził trzy dni. Był bezsilny, nie mógł nic zrobić. Ta muzułmanka też się tak czuje” – mówi Josephine. „Jest jej ciężko. Znalazła się w nowej rzeczywistości, w innym świecie. Koran i to jej pomaga”.

„W ośrodku pracuje kilku terapeutów, ale uchodźców jest teraz dużo, a pomoc jest tak potrzebna, że przysyłają ich też do mnie. Nie jestem terapeutką, ale słucham i rozmawiam” – mówi Josephine.
Mówi mi, że została pastorką, bo pochodzi z religijnej rodziny, jej ojciec też był pastorem. Wcześniej pracowała w kościele 10 minut stąd.
Uchodźcy pomogli Niemcom
Pytam, czy pamięta 2015 rok w Niemczech, Berlin.
„Pamiętam. Szłam w wielkim marszu dla uchodźców. Protestowałam przeciw zasadzie, która uchodźcom w trakcie procedury azylowej każe mieszkać tylko w jednym kraju związkowym Niemiec. Nie mogą przemieszczać się między landami.
Dziś ludzie z Eisenhüttenstadt nie mogą pojechać do Berlina. Mogą być tylko w Brandenburgii. A przecież w Berlinie jest wszystko. Wspólnoty religijne, psychologowie, urzędy. Uchodźcy przekroczyli granicę Unii Europejskiej, a tutaj muszą pokonać kolejne. Nie mogą zadecydować gdzie zamieszkać, gdzie jeść. W 2015 roku walczyliśmy, by tak nie było. Teraz znowu to się dzieje”.
Pytam Josephine, czy pomagała wtedy uchodźcom.
„To nie ja im pomagałam. To oni pomogli mnie. Pomogli nam stworzyć demokratyczne państwo, żyć w zgodzie z prawami człowieka, w międzykulturowym społeczeństwie”.
Pomyłkowy wpis.
To jakby złodzieje, mordercy i bandyterka mówiła, że policja jest zła, że zabrania im łamać prawo, a ludzie są nietolerancyjni bo nie pozwalają się okradać XD XD XD Lewicyzm to stan umysłu XD XD XD
Nie dlatego, że "zabrania łamać prawo". Dlatego, że pobiła człowieka, który prosił o jedzenie dla głodujących, odwodnionych dzieci.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Jeszcze do lat 90. wielu "normalnych" europejczykow zapytanych o nazwę kraju i stolicy leżącej między Moskwa i Berlinem dziwilo sie, ze jest jakiś kraj i jakaś stolica między Niemcami i ZSRR. Ci ludzie pozwolili się oszukać, w desperacji biorąc "ofertę bat'ki" za uczciwą.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Osobo pisząca jako Grzegorz Ropczynski. W każdej grupie uciekinierów (powody dowolne) byli, są i będą rozni ludzie, w tym "krety" sluzb i kryminalisci, cwaniacy, ludzie wykształceni i prości, wszyscy z jakiegoś powodu na tyle zmotywowani lub wręcz zdesperowani, żeby porzucić swój kraj i szukać lepszego życia gdzie indziej. Albo "wykonać zadanie". To, co się dzieje teraz w naszym kraju, a czego dowodzi wręcz podręcznikowo kryzys migracyjny, świadczy o mizerii nie tylko struktur państwa, ale też dużej części naszego społeczeństwa, mizerii organizacyjnej, intelektualnej i moralnej. A samozwańczy "obrońcy tradycyjnych wartości" zdają się te mizerię celowo pogłębiać. O czym dobitnie świadczą komentarze podpisywane, między innymi, Grzegorz Ropczynski.
ps. arogancja i "tykanie" dorosłych osób, choćby o różnych od naszych poglądach, nie należy do kanonu żadnych wartosci, choćby i najbardziej "tradycyjnych". Będę wdzięczna za przyjęcie tego do wiadomości, nie proszę o odpowiedź.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
OKO jedynie bezkrytycznie cytuje owa aktywistkę; z szerszego kontekstu wynika, że większość migrantów z istnienia Polski nie tylko świetnie zdaje sobie sprawe, ale ma nawet z góry opłacony transport przez terytorium RP Nr 3 i 3/4. Czego natomiast zaniedbują, to realia turystyczne, konkretnie te (umiarkowanie rozlegle) lasy na wejściu. Brakuje im zapasów wysoko-kalorycznej żywności, porządnych butów i przyodziewku, przygotowania kondycyjnego i podstawowych umiejętności nawigacyjnych; przydałby się kompas i dobra mapa topograficzna w telefonie (poleciłbym mapy.cz). Wtedy i wodę się znajdzie. A za cztery dni (czy noce) to pieszo można domaszerować do Warszawy, albo i jeszcze dalej…
Omarowi zaś szczerze życzę powodzenia. Oby Niemce na te studia go kiedyś-tam przyjęli.
Do Warszawy, to można w kilka dni dojść po czymś płaskim, a najlepiej po asfalcie. Jak się idzie przez las albo i nawet jakieś podmokłe łąki, to można zmitrężyć kupę czasu, szukając sensownego przejścia i ledwo co się posunąć.
Gdybym przepytał cię ze szczegółowej geografii Półwyspu Arabskiego czy Afryki Środkowej, też byś poległ. Europa Wschodnia to nie pępek świata, wręcz przeciwnie.
Pomijając moralną nikczemność postepowania "podmiotów" tego dramatu, od reżimów zmuszających ludzi do ucieczki, przez bandytów żerujących na ich naiwności, po część funkcjonariuszy służb granicznych, nie tylko polskich zresztą – cała szopka ze stanem nadzwyczajnym na granicy sprawia wrażenie jarmarcznej farsy odgrywanej przez naturszczyków, igrzysk dla ludu, który ma uwierzyć w opiekuńczą moc "przewodniej siły narodu". Przecież przez zasieki i zonę "oczyszczoną" z dziennikarzy, ngo, nawet PCK i Caritas (!?) nawet mysz się nie powinna przecisnąć. A tu – tysiące glodnych, wynędzniałych ludzi, uprzedmiotowionych, pozbawionych wszystkiego poza nadzieją na przeżycie. Czego nauczy nas ta lekcja "historii i cywilizacji"? Jako ludzi i jako społeczeństwo?
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
To nadal są LUDZIE w potrzebie. Mimo wszystko, nasi bliźni.
ps. proszę mi przypomnieć, kiedy przeszliśmy na "Ty"
To nie są moi "bliźni". Tak samo jak i 7 miliardów 999 milionów itd. osób.
Wieczyslaw Gąbka, jak widać, nie pochodzi z obszaru cywilizacji chrześcijańskiej i, najwyraźniej, nie dał rady zasymilować się z kultura europejską. Bylby'ż to jeden z "nachodzcow", którymi straszy Grzegorz Ropczynski?
Do twojej wiadomości, nieuku – w wielu miejscach świata toczą się aktualnie wojny i konflikty zbrojne (Syria, Afganistan, Jemen, Somalia, Nigeria itd.), w wielu różne grupy ludności są ofiarami terroru, umierają z głodu, z braku opieki medycznej. A nawet, jeśli ktoś jest "tylko" imigrantem ekonomicznym (podobnie jak ponad 4 mln Polaków), nie jest to powód, żeby próbować go zabić. Ludzi się nie zabija, nie wiedziałeś? Jeśli komuś nie przysługuje azyl ani ochrona, to się go DEPORTUJE, zamiast zapędzać do lasu żeby skonał z zimna, odwodnienia czy głodu.
Uczy, że lewactwo to rak tej planety.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Omara oprócz takich jak ty złych imigrantów, którzy dokonali przestępstwa związanego z nielegalnym przekroczeniem granicy są również dobrzy imigranci którzy zgodnie z prawem bez łamania przepisów i współpracy z przemytnikami ludzi uzyskali azyl w UE.
Jeśli ktoś szuka ucieczki, to wykorzysta każdy możliwy sposób. Nawet ryzykując życie i łamiąc przepisy. To wynika z desperacji tych ludzi. Nie rozumiesz tego. To wszystko.
Oczywiście że to rozumiemy. Ale fakt, że rozumiemy ich desperację nie zmienia faktu, że wszyscy ci nielegalni imigranci przedzierający się przez polską granicę w ramach zorganizowanej, międzynarodowej działalności przestępczej sami również są przestępcami.
"zabierają telefony, łamią karty SIM (…) Większość uchodźców z Eisenhüttenstadt została oszukana. Nie wiedzieli dokąd idą, nie wiedzieli, że między Białorusią a Niemcami jest taki kraj jak Polska"
Litości. Potrafią kupić bilet na samolot do innego kraju, potrafią używać nawigacji satelitarnej w telefonie i nie potrafią zauważyć średniej wielkości kraju na mapie? Dlaczego jesteście takimi rasistami, by sugerować, że większość mieszkańców Bliskiego Wschodu jest niepełnosprawna intelektualnie? Przecież podobna teza jest zwyczajnie obraźliwa dla tamtejszych ludów!
redakcja z uporem maniaka powtarza,ze to uchodzcy tymczasem wedlug zadnych dokumentow miedzynarodowych te osoby nimi nie sa. Sa co najwyżej imigrantami…dlaczego redakcja tak manipuluje?
Panie Grzegorzu, dobrze Pan wie, że ani mur berliński, ani izraelski nie rozwiązały żadnego problemu. Mur Hadriana i chiński były nieco skuteczniejsze, ale czy na pewno warto wracać do tych tradycji?
Problemów nie rozwiązuje sie "jajami", potrzebna jest sprawna głowa, przynajmniej moim skromnym zdaniem. Skuteczna obrona granic zaczyna się tam, skąd pochodzi zagrożenie, a tego najwyraźniej zabrakło. Nie tylko naszym, zreszta. Gra "na siebie" i własny elektorat, zwlaszcza w obecnej sytuacji, pogrąża rządzących w coraz głębszy brak współpracy, a co za tym idzie, mniejsza skuteczność w obronie granic UE (nie tylko geograficznych zresztą). Podsycanie narodowych partykularyzmow i "machanie szabelką" służą wyłącznie przeciwnikom UE, którzy też raczej nie należą do naszych przyjaciol. Ale to tylko moje subiektywne zdanie, może nie zauważyłam granatu?
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Ciekawe, że przypisuje mi Pan twierdzenie jakoby wysyłanie kolejnych "ciężarówek z pieniędzmi" do skorumpowanych autokracji było sposobem rozwiązywania problemów.
Naprawde uważa Pan, że mur rozwiązał konflikt palestynsko-izraelski? Chce Pan ogrodzić Polskę, całą UE czy przywrócić granice wewnątrz strefy Schengen?
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.